Wulkany są zdradzieckie, śmiertelnie groźne i fascynujące, juancat, Fotolia

Emitują więcej CO2 od nas. Mogą spowodować zatrucie środowiska, całkowity paraliż światowej gospodarki, a nawet małą epokę lodową. W samej Europie mamy kilkanaście czynnych wulkanów. Wybuch jednego z nich może zagrozić nawet połowie kontynentu.

Ewa Koszowska, Wirtualna Polska: "Zbliża się krytyczna faza przed erupcją wulkanu Campi Flegrei obok Neapolu", "Etna znów niebezpieczna", "Wulkan St. Helens wykazuje oznaki przebudzenia się" - alarmują naukowcy. Czy wulkany zagrażają naszej cywilizacji?

Prof. Marek Lewandowski: Oczywiście zagrażają, ważne jest jednak, o jakiej skali czasu mówimy. Dla nas ważna jest perspektywa dnia codziennego. Chcemy wiedzieć, co się stanie w czasie, który jesteśmy w stanie objąć wyobraźnią. Dla geologa pewność erupcji czynnego wulkanu rośnie, im dalej patrzy w przyszłość. Często wykracza ona poza czas naszych pokoleń…

Z jaką dokładnością geolodzy mogą ustalić moment erupcji?

Datowanie wydarzeń z dokładnością do dnia to nie jest nasza specjalność. Geolodzy i geofizycy mogą zaobserwować pewne zmiany na powierzchni i również wewnątrz wulkanu, które sygnalizują możliwość erupcji w perspektywie czasu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. To znaczy tydzień, dwa, czasami dwa-trzy miesiące. Możemy ostrzegać, że erupcja nadchodzi, ale konkretnej daty przewidzieć nie można.

Taka sytuacja miała miejsce w przypadku wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii, gdzie sejsmolodzy już na kilka miesięcy przed eksplozją obserwowali drżenia (po angielsku "tremors") skorupy. Drżenia te są rejestrowane przez sejsmometry rozmieszczone na powierzchni w sąsiedztwie wulkanu. I mówią nam o tym, że magma wewnątrz wulkanu się przemieszcza. To jest pierwszy sygnał ostrzegawczy. Podobnie z wulkanem Mt. Helen w USA - na kilka tygodni wcześniej było wiadomo, że wulkan wkrótce wybuchnie, ale konkretnej do końca daty nie podano.

A następny sygnał?

Monitorujemy zmiany geometrii stożka wulkanicznego, wykorzystując GPS. Kiedy wulkan zaczyna puchnąć, GPS-y pokazują zmianę swoich współrzędnych (czasami z dnia na dzień). Jeżeli drżenia idą w parze ze zmianami położenia GPS-ów, to włączamy alarm, bo wiemy, że wybuch niechybnie nadchodzi.

Gęsta zabudowa wokół Wezuwiusza może być przyczyną tragedii

Gęsta zabudowa wokół Wezuwiusza może być przyczyną tragedii

Źródło: Fotolia

Tyle tylko, że wiedza geologów i geofizyków nie zawsze ma bezpośrednie przełożenie na reakcje decydentów, czyli osób odpowiedzialnych za organizację naszego życia. Jak już dojdzie do katastrofy - czy to trzęsienia ziemi, czy wybuchu wulkanu - to wszyscy zrzucają na siebie nawzajem winę. Eksperci mogą nie alarmować, bo nie mają pewności i chcą uniknąć niepotrzebnej paniki. Decydenci z kolei mają pretensje o brak ostrzeżenia. Na przykład władze municypalne [miejskie - przyp. red.] Neapolu postanowiły, że w razie zbliżającego się wybuchu Wezuwiusza zostanie podjęta akcja ewakuacyjna. Dwa miliony ludzi mają być w ciągu kilku dni wywiezione pociągami z Neapolu. Trudno to sobie wyobrazić, ale właśnie taka strategia została przyjęta w połowie lat 90. I kto się odważy taką akcję uruchomić?

A wulkany zawsze dają jakieś sygnały wcześniej? Czy też nieoczekiwanie może dojść do erupcji?

Nie, niektóre wulkany, takie jak np. Unzen w Japonii, są wulkanami freatycznymi i bardzo trudno prognozować ich eksplozje.

Czyli?

Nie mają magmy, tylko gromadzą gaz i parę wodną, który wywiera ciśnienie na otaczające skały. Pękające skały generują co prawda fale sejsmiczne, ale nie są one tak oczywistą przesłanką eksplozji, jak w przypadku wulkanów z komorą magmową. Wulkan freatyczny potrafi eksplodować naprawdę niespodziewanie.

I tak było właśnie z wulkanem Unzen?

Tak. Wybuch tego wulkanu w roku 1792 był ogromną tragedią. Erupcja doprowadziła do obsunięcia się fragmentu stożka do pobliskiej zatoki morskiej, wywołując falę tsunami, która zabiła 15 tysięcy ludzi. Obecnie prowadzone są badania geologiczne tego wulkanu dla lepszego zrozumienia mechanizmu erupcji.

Wulkan Unzen, czynny stratowulkan w Japonii, na wyspie Kiusiu, na półwyspie Shimabara, w prefekturze Nagasaki. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1995 roku

Wulkan Unzen, czynny stratowulkan w Japonii, na wyspie Kiusiu, na półwyspie Shimabara, w prefekturze Nagasaki. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1995 roku

Autor: Stephen & Donna O'Meara

Źródło: East News

Czy jest jakiś sposób, żeby zapobiec erupcji wulkanu?

Nie, zapobieganie w ogóle nie ma sensu. Trzeba wypracowywać sposoby dostosowania się do sytuacji krytycznej - systemy ostrzegania i ewentualnych ewakuacji. Ale czasami niewiele można zrobić, skoro ludzie się decydują żyć w strefach zagrożonych.

Jest w tym coś niezwykłego. Ciągle dążymy do miejsc, które są zagrożone katastrofami naturalnymi. I mimo że pierwsze wzmianki o erupcji Etny pochodzą z 1500 r. p.n.e. i od tej pory było około 200 wybuchów, to ludzie dalej zamieszkują w jej pobliżu.

Podobnie jest z Wezuwiuszem, który zniszczył Pompeje, Herkulanum i Stabie. Na jego stokach zamieszkuje przecież kilka milionów ludzi.

Jeszcze na początku XX wieku w okolicach Wezuwiusza mieszkało kilkaset tysięcy ludzi. Teraz w aglomeracji Neapol mieszka kilka milionów, mimo że ogromna tragedia z 79 r. n.e. przetrwała w naszej pamięci. W wyniku tamtego wybuchu zginęły tysiące ludzi. I teraz wszyscy widzą, że stożek dymi, wiedzą, że zagłada może przyjść w każdej chwili, a mimo tego uparcie tam pozostają.

Wezuwiusz ciągle... dymi

Wezuwiusz ciągle... dymi

Autor: Ewa Koszowska

Źródło: Archiwum prywatne

Oczywiście, katastrofa może mieć różny wymiar. Wezuwiusz do tej pory wybuchał dość regularnie. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 500 lat budził się mniej więcej co 20 lat. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1944 roku, okazała się jednak niewielka. Od tamtego czasu powinien przynajmniej trzy razy się przebudzić. Jest to niepokojące, bo im rzadziej Wezuwiusz wybucha, tym większe jest prawdopodobieństwo, że wybuchnie z większą siłą niż ostatnio.

Podobnie ma się sprawa z uskokami kalifornijskimi. Kraina średniej urody - powiedziałbym - ale cywilizacja niesłychanie się tam rozwinęła. Miasta w Dolinie Krzemowej zostały zbudowane na uskoku San Andreas. Geofizycy wiedzą, że ten uskok generuje wstrząsy co kilkanaście lat. Przez ostatnie kilka okresów jednak nie wywoływał takich wstrząsów, jakich się spodziewano, co oznacza tylko kumulację naprężeń i ostatecznie ich rozładowanie na katastrofalną skalę.

W kwietniu 1906 roku w Kalifornii miało miejsce potężne trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas 3000 osób, a San Francisco zostało zniszczone. Pojawił się nawet dylemat, czy w ogóle odbudowywać miasto.

Mimo tego zdecydowano, że San Francisco zostanie odbudowane. Dlaczego?

Bo był to już wtedy znany port, który łączył USA z Azją. Handel był bardzo rozwinięty, droga dobrze znana, firmy wzajemnie powiązane. Porzucenie tego dorobku byłoby kosztowniejsze niż odbudowa miasta. Nawet przy uświadamianym już wtedy ryzyku trzęsienia ziemi. I to była kluczowa decyzja w historii San Francisco. Odbudowano miasto, ale według specjalnych zasad. Dzisiaj buduje się tak, żeby na przykład most łączący San Francisco z Oakland wytrzymywał trzęsienie ziemi, które zdarza się raz na 100 tysięcy lat. Przynajmniej most przetrwa, choć nie wiadomo, co będzie z resztą.

Czy są jakieś pozytywne aspekty życia w pobliżu wulkanów?

Pyły wulkaniczne powodują, że ziemia jest żyźniejsza niż gdzie indziej. Lecz ze względu na własne bezpieczeństwo poszukałbym nawet piachu, żeby tylko nie narażać siebie i rodziny mieszkaniem w miejscu, które może być zagrożone katastrofą.

Indonezyjski farmer nie zwraca uwagi na dymiący w oddali Sinabung – wulkan w północnej części Sumatry

Indonezyjski farmer nie zwraca uwagi na dymiący w oddali Sinabung – wulkan w północnej części Sumatry

Autor: AFP/SUTANTA ADITYA

Źródło: East News

W Meksyku są wulkany, które lawę wyrzucają regularnie co kilka godzin. Nikt rozsądny nie będzie pod nimi mieszkał. Ale niektórzy chcą zobaczyć wybuch wulkanu, nawet za wszelką cenę. Kiedy wybuchał wulkan Mount St. Helens w stanie Waszyngton w Stanach Zjednoczonych, jedna osoba zdecydowała się doświadczyć erupcji wiedząc, że zginie. Stała się potem pierwowzorem jednego z bohaterów "Czasu zagłady".

Czy w takim razie organizowanie wycieczek na Etnę czy Wezuwiusza to dobry pomysł?

A wyobraża sobie pani życie bez adrenaliny? Są tacy, co nie ruszą się z kanapy za żadną cenę. Ale większość ludzi chce (choć się boi...) doświadczyć sytuacji krytycznej. Chcą więc chociaż wejść na Etnę, by poczuć ten niepokój. Bo niepokój ten z jednej strony jest dla nas przykry, ale też daje nam poczucie bliskości z przyrodą, poczucie czegoś nieznanego, w ostatecznym wymiarze nawet tragicznego. Chcemy to poczuć na własnej skórze. Mamy taką potrzebę, żeby dotknąć niebezpieczeństwa. Kiedy byłem na uskoku San Andreas, to skakałem po nim, żeby wygenerować trzęsienie ziemi.

I co? Udało się?

Niestety nie (śmiech). W pobliskim miasteczku znajduje się restauracja, gdzie podają świetne hamburgery. Mają menu, które zaczyna się od takiego hasła: "Boże, spowoduj trzęsienie ziemi, wtedy będziemy mieć więcej klientów". A oni są 10 km od uskoku. Ludzi tam gna ciekawość, chęć ryzyka, potrzeba adrenaliny, troszeczkę wzbogacenia swojego życia.

Byłam na Etnie i na Wezuwiuszu. Zabrałam na wycieczkę nawet synów. Czy naraziłam ich na niebezpieczeństwo? Czy te wulkany mogły wybuchnąć w chwili, gdy na nie wchodziliśmy?

Tak. Te wulkany są niebezpieczne. Z perspektywy geologicznej wybuchną na pewno (choć niekoniecznie akurat wtedy, kiedy odwiedzamy je w celach turystycznych), dlatego, że powoli kumuluje się w nich energia. Są na Ziemi całe strefy zwiększonego ryzyka sejsmicznego i wulkanicznego. Są też miejsca, w których to ryzyko jest mniejsze. To nasz wybór, czy będziemy tam mieszkać. Jednak żyjemy tylko dlatego, że Ziemia nie jest planetą martwą. Wszystko to, co pani widzi, ma swoje źródło w wulkanach: lite skały, piasek, a nawet drzewa.

Dzieci autorki w drodze na Etnę

Dzieci autorki w drodze na Etnę

Autor: Ewa Koszowska

Źródło: Archiwum prywatne

Jak to?

Drzewa czerpią energię z asymilacji CO2, którego źródłem są przecież wulkany, także te drzemiące. Cała Ziemia kiedyś była jednym wulkanem, dziś wulkanizm się ogranicza głównie do stref ryftowych i stref subdukcji [wciąganie albo wpychanie jednej płyty oceanicznej pod drugą - przyp. red.], a także do miejsc, gdzie lawa wydobywa się z głębokiego płaszcza Ziemi, jak np. na Hawajach. To są tzw. plamy gorąca.

Dziś związek pomiędzy wulkanizmem a procesami geologicznymi znamy bardzo dobrze. Ale zanim go poznaliśmy, bezwiednie osiedliliśmy się w miejscach potencjalnie niebezpiecznych. I teraz mamy problem. Budowaliśmy siedziby blisko oceanu, w ciepłej strefie, w ładnym krajobrazie, na łuku wysp wulkanicznych, które dostarczały nam jedzenia i komfortu życia. Przynajmniej na pierwszym etapie naszego rozwoju. I, ze względu na uwarunkowania historyczne, tam zostaliśmy.

Które wulkany w Europie są w tej chwili najbardziej niebezpieczne?

Najbardziej niebezpieczne są te, które znajdują się w basenie Morza Egejskiego i w basenie Morza Tyrreńskiego w sąsiedztwie Sycylii, ze względu na specyficzną sytuację geologiczną. Mają tam miejsce procesy tektono-fizyczne, polegające na wciąganiu skorupy oceanicznej pod kontynentalną. W takiej strefie leży np. Sycylia. Etna jest efektem procesu subdukcji, podobnie jak Wezuwiusz czy Campi Flegrei, oba koło Neapolu.

Są jeszcze wulkany podwodne, położone na północny-zachód od Sycylii. Ich stożki nie wychodzą ponad poziom morza, są więc dla nas niewidoczne. Niedaleko Sycylii wyrasta z dna Morza Tyrreńskiego wysoki na trzy tysiące metrów wulkan Marsili, o długości 70 kilometrów i szerokości 30 kilometrów. Został odkryty stosunkowo niedawno. Wiemy, że ma aktywną komorę magmową. I kiedy Marsili eksploduje, to będziemy mieć problem w całej Europie, i to nie tylko ze względu na skażenie atmosfery, ale i na gigantyczne tsunami, które dotknie basen Morza Śródziemnego. Marsili jest ogromnym zagrożeniem dla całej Europy Południowej. A kiedy wybuchnie? Nie wiem.

Jeśli profesor wspomniał już o wulkanie freatycznym - czyli takim, z którego nie wydostaje się lawa, tylko gazy - to muszę zapytać, czy jego wybuch jest bardziej niebezpieczny od erupcji lawowej?

Na Islandii znajduje się wulkan Laki. Jest to wulkan szczelinowy (produkty wulkaniczne wydobywają się z niego podłużnymi szczelinami - przyp. red.), nie ma nawet stożka. Takie wulkany są efektem pękania skorupy w strefach ryftowych. Zbiegiem okoliczności, Islandia leży nad plamą gorąca, która wynosi fragment ryftowanej skorupy oceanicznej Atlantyku i tworzy z Islandii wyspę wulkaniczną.

Wulkan Laki, zwany też Lakagigar, znajduje się na południowo-zachodnim krańcu lodowca Vatnajökull

Wulkan Laki, zwany też Lakagigar, znajduje się na południowo-zachodnim krańcu lodowca Vatnajökull

Autor: Bill Coster / ardea.com

Źródło: East News

I w tej strefie ryftowej wulkany szczelinowe generują lawę i gazy. Klasycznym przykładem był wulkan Bardarbunga, z którego przez kilka miesięcy wylewała się lawa. Nikomu to by nie szkodziło, bo magma wylewała się daleko od osiedli. Ale gazy wulkaniczne, szczególnie SO2, uchodziły do atmosfery i poprzez wiatry przenoszone były nad kontynent.

Wracając do Laki... Eksplozja tego wulkanu pod koniec XVIII wieku zatruła atmosferę w całej Europie Zachodniej. Kiedy doszło do erupcji w wulkanie, to jednocześnie pojawiła się bardzo duża ilość gazów. Gazy te migrowały na wschód, doszły do Wielkiej Brytanii, do Francji, do Belgii, a nawet do Czech. I dopiero dzisiaj możemy powiązać dramatyczny wzrost śmiertelności w tamtym czasie z tą właśnie eksplozją.

Mówimy o 6 milionach ludzi...

W Londynie kilka lat temu ukazała się praca badawcza, która wiąże śmierć tych kilku milionów ludzi z zatruciem atmosfery. Podobno w czeskiej Pradze także notowano przypadki śmiertelne. Teraz, gdy wulkan Bardarbunga emitował gazy, czytałem od czasu do czasu informacje o skażeniu atmosfery w centralnej Europie.

I czego się pan dowiedział?

Poziom SO2 był znacznie przekroczony. Nie była to jeszcze katastrofa. Fakt ten oznacza jednak, że nie jesteśmy na bezpiecznym uboczu. Gdyby się pojawił taki sam problem jak z wulkanem Laki, to jesteśmy bezbronni. Jeżeli dojdzie do podobnego wybuchu, Wyspy Brytyjskie i Europa Zachodnia znów będą bardzo zagrożone.

Tu będzie powtórzenie historii sprzed lat, kiedy Laki zabił wielu ludzi i kiedy cywilizacja nie była tak dobrze rozwinięta jak dzisiaj. Jeżeli w Indonezji czy na Filipinach dojdzie do wybuchu wulkanu - tak, jak to miało miejsce 70 tysięcy lat temu podczas erupcji Toby - czeka nas nieprawdopodobna katastrofa.

Wybuch Toby unicestwił prawie wszystkich ludzi na wyspie. Ale spowodował także ogromne spustoszenia w świecie zwierzęcym. Jakie szkody wyrządziłaby erupcja dzisiaj?

Pomijając ofiary, bo to jasna sprawa, pył w atmosferze na długo zatrzymałaby promienie słoneczne, ale także fabryki produkujące elektronikę. Bo one muszą pracować w nadzwyczajnej czystości. W atmosferze "clean roomu" przy produkcji mikrosystemów powinna być tylko jedna cząstka pyłu na metr sześcienny. Aby zapewnić taką czystość, potrzebne są filtry. W momencie, kiedy pojawi się pył wulkaniczny, że nic nie będzie widać na odległość metra, to filtry zapchają się natychmiast. I taki będzie efekt. Podobnie jest z superwulkanem Yellowstone w USA, który wybucha raz na 600 tysięcy lat.

Pod Yellowstone znajduje się kaldera wulkanu o powierzchni 4 tysięcy metrów kwadratowych

Pod Yellowstone znajduje się kaldera wulkanu o powierzchni 4 tysięcy metrów kwadratowych

Autor: Lynn Yeh

Źródło: Fotolia

Ostatnio wybuchł 600 tysięcy lat temu...

Zostawiam to bez komentarza. Jego wybuch będzie nie tylko dla Stanów, ale też dla całego świata ogromną katastrofą. Superwulkan to morderca totalny, wobec którego człowiek jest bezbronny.

Mówi się, że jego wybuch oznacza kres ludzkości. Czeka nas powrót do epoki kamienia?

Tak źle może nie będzie. Na pewno damy sobie radę. Ale będzie to na pewno załamanie klimatyczne i ekonomiczne. Na pewno skala tego będzie duża.

600 tysięcy lat temu, kiedy była ostatnia erupcja, kontynent amerykański nie był zamieszkały przez ludzi. Dziś, a opieram się na tym, co mówią sami wulkanolodzy amerykańscy, warstwa popiołu, która pokryje Stany Zjednoczone aż tak po linię Denver, północno-wschodnią ćwiartkę Stanów Zjednoczonych - będzie mogła mieć od kilkudziesięciu centymetrów do kilku metrów. Nie mówiąc już o zatrutej atmosferze. To na pewno będzie katastrofa. Ten krater ma średnicę około 180 kilometrów. Ma dwa drzemiące stożki wewnątrz głównego krateru magmą. Rozmieszczone tam stacje sejsmiczne ciągle monitorują zachowanie komory magmowej. Cały czas rejestrowane są drżenia skorupy. Cały czas rejestrowane są także sygnały ze stacji GPS.

Ja wrócę na chwilę do wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii. Wulkan, który wybuchł w marcu 2010 roku. Spowodował uziemienie tysięcy samolotów i pasażerów na lotniskach. Z tego powodu niektórzy zagraniczni przywódcy nie mogli przylecieć na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku.

Islandzki wulkan Eyjafjallajökull, który wybuchł w kwietniu 2010 r., spowodował poważne problemy na lotniskach na obszarze całego europejskiego kontynentu

Islandzki wulkan Eyjafjallajökull, który wybuchł w kwietniu 2010 r., spowodował poważne problemy na lotniskach na obszarze całego europejskiego kontynentu

Autor: EMMANUEL DUNAND

Źródło: East News

Tak. Ten wulkan dawał sygnały o zbliżającej się erupcji.

Już w grudniu było wiadomo, że magma jest w ruchu. Ale chyba coś zawiodło na linii nauka - władze. Dopiero na dwa-trzy dni przed wybuchem wulkan zaczął puchnąć w oszałamiającym tempie. Pod koniec marca 2010 eksplozja była już kwestią krótkiego czasu. Tak jak pani wspomniała, samoloty całej w Europie stanęły, był jeden wielki chaos. To wszyscy pamiętamy. Wszyscy byli zaskoczeni, a przecież powinien istnieć system przekładający dane z monitoringu sejsmicznego i geodezyjnego na działania praktyczne. Samoloty mogły być dwa dni wcześniej ostrzeżone, ale nie były. Z jednej strony są więc twarde fakty, a z drugiej skutki. Ciągle liczymy na to, że nic się nie stanie i żyjemy nadzieją, że jednak do katastrofy nie dojdzie, że ktoś się myli...

Wracając do Yellowstone... Jeśli wybuchnie, ile ludzi zginie?

Nie wiem.

Nie ma żadnych wyliczeń?

Ja ich nie znam.

Jest więcej takich superwulkanów jak Yellowstone? Skąd to określenie?

Ze względu na jego budowę. To jest po prostu bardzo duża komora magmowa. Mamy więcej takich superwulkanów na świecie. Na przykład wulkan Toba w Indonezji. To jest cały łuk wysp wulkanicznych, które powstały tylko dlatego, bo tam działają wulkany. To jest strefa wulkaniczna cały czas aktywna.

To, że jest to superwulkan, oznacza, że jest groźniejszy niż zwykły wulkan?

Tak, w pewnym sensie tak jest. Wielkość wulkanu świadczy też o tym, jak wielka jest komora magmowa. Jeżeli wulkan ma dużą komorę i dużo magmy oraz gazów, to można przewidywać, że ten wulkan przyniesie na pewno większe szkody niż eksplozja małego wulkanu.

Ale mniejsze wulkany też mają swój udział w katastrofach na skalę globalną?

Tak było z indonezyjskimi wulkanami Tambora i Krakatau. To były wulkany, które dały w efekcie zmiany w klimacie Ziemi na kilka lat. Po erupcji Tambory w 1815 r. bardzo dużo ludzi zmarło z głodu. Nie od samego wybuchu, tylko dlatego, że nie było co jeść. Niebo było przesłonięte, było zimno, nie było wegetacji, a zatem nie było też zbiorów. W sumie wulkan zabił 70 tysięcy ludzi.

Podobnie było z Krakatau, który wyrzucił ogromną ilość pyłów i aerozoli do atmosfery, w rezultacie zmieniając jej barwę na długie lata. Przy okazji - zna pani obraz "Krzyk"?

"Krzyk" - największe dzieło Edvarda Muncha

"Krzyk" - największe dzieło Edvarda Muncha

Źródło: Wikipedia

Oczywiście.

Edvard Munch namalował go porażony widokiem nieba, które widział o zachodzie słońca. Astrofizyk Donald W. Olson przypuszcza, że nadzwyczaj wrażliwy Munch oglądał barwy nieba zmienionego obecnością pyłu z wulkanu Krakatau.

Wulkany odpowiadają też za małą epokę lodową?

Mała epoka lodowa tylko w pewnym stopniu koreluje z wulkanami. Rzeczywiście, globalnemu spadkowi temperatury od średniowiecza do początku XVII wieku towarzyszyła sekwencja wybuchów wulkanów. Nie mamy jednak pewności, czy to pyły wulkaniczne były przyczyną globalnego ochłodzenia, czy też może aktywność słoneczna, a może inne czynniki, jak cykle orbitalne Milankowicza. Na klimat wpływają naprawdę różne procesy. Mogą oddziaływać wszystkie naraz.

W Polsce także mamy wulkany. Są nieaktywne?

Wygasłe. Nieaktywny to jest taki, który potrafi wybuchnąć. A wygasły już nie wybuchnie.

Kiedyś wybuchały?

Tak. Nikogo to specjalnie nie interesuje (oprócz geologów, oczywiście), że 300 milionów lat temu w dzisiejszych Sudetach mieliśmy chyba najwyższe góry na świecie i bardzo silny wulkanizm.

W tej chwili Europa, oprócz basenu Morza Śródziemnego, ma jeszcze kilka nieczynnych wulkanów. Znajdują się one w Owerni, w południowej Francji. Rząd wulkanów rozciąga się tutaj w wąskim pasie, znacząc ślad pękania skorupy europejskiej. Pęknięcie ciągnie się dalej na północ, pogłębiane przez dolinę, którą płynie Ren. Rzadko który podróżny, opuszczając Czarny Las w kierunku na Wogezy, rozumie, że zjeżdżając z wysoczyzny w dolinę Renu widzi w istocie strefę ryftową, która w przyszłości podzieli Europę na mniejsze fragmenty...

Owernia - kraina śpiących wulkanów w samym sercu Europy

Owernia - kraina śpiących wulkanów w samym sercu Europy

Autor: hensor

Źródło: Fotolia

Czy kiedyś dojdzie do tego, że te nieaktywne wulkany Owernii zaczną znowu działać?

Tego nie wiem. Ale myślę, że mogą się reaktywować, zdecydowana większość geologów uważa je bowiem za wulkany uśpione. Pojawiły się z początkiem kolizji pomiędzy płytą afrykańską, a europejską. Ta kolizja trwa nadal… Pewnie jeszcze wybuchną, choć niekoniecznie za współczesnych nam pokoleń.

Czy któryś z europejskich wulkanów może zagrozić bezpośrednio Polsce?

Wulkany Campi Flegrei czy Marsili mogą spowodować zatrucie środowiska w Europie. Podobnie wulkany Islandii są zagrożeniem, czego dowody znajdujemy w historii, także najnowszej. Wszystko zależy od skali erupcji oraz warunków atmosferycznych. Możemy mieć katastrofę na skalę kontynentalną i nie będzie możliwości, aby odizolować się od niej murem.

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Marek Lewandowski - Kierownik Zakładu Badań Polarnych i Morskich Instytutu Geofizyki PAN, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Geofizyki PAN, członek rad naukowych Centrum Badań Kosmicznych PAN, Centrum Astronomicznego Mikołaja Kopernika PAN; członek komitetów naukowych PAN (Komitetu Nauk Geologicznych, Komitetu Geofizyki, Narodowego Komitetu ds Współpracy z IUGG), członek Science Advisory Board Researching Fracking in Europe (Uniwersytet w Durham, Wlk. Brytania); członek redakcji czasopism naukowych, indeksowanych w JCR (Ann. Soc. Geol. Polonica od 2009, Geologia Croatica od 2008, Pure and Appl. Geoph. 2008-2016). Ekspert i recenzent FNP, 5FP, 7FP, H2020.