Paweł Wiejas , 11 lutego 2020

Opowiedz mi bajkę

Prezydent Andrzej Duda, Rafał Guz, PAP

Marsz PiS po samodzielną władzę, rozpoczął się w 2015 roku od niespodziewanego zwycięstwa w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudy. W 2020 roku na jego porażce może się zakończyć. To sprawa zbyt poważna, aby pozostawić bieg rzeczy w rękach kandydata.

Z pewną fascynacją przypominam sobie niektóre wystąpienia Andrzeja Dudy sprzed pięciu lat. Oto znów widzę młodego, na pierwszy rzut oka, elokwentnego faceta. W czasie kampanii co rusza zapędzał w kozi róg wyraźnie zdezorientowanego Bronisława Komorowskiego, który szedł na wybory jak po swoje.

Komorowski był w bajce Dudy prezydentem Platformy Obywatelskiej i elit, politykiem niezdolnym do samodzielnych działań. Co innego on, Andrzej Duda. On będzie prezydentem wszystkich.

Na Komorowskim, "prezydencie PO", Duda postawił symboliczny stempelek – wręczył konkurentowi partyjną flagę podczas debaty telewizyjnej.

Minęło pięć lat. I oto Andrzej Duda, nieprzymuszany przez nikogo, sam nadstawia policzek, na którym prezes PiS Jarosław Kaczyński odbija pieczątkę partyjnego znaku jakości. I mówi o nim jako wymarzonym prezydencie.

Wymarzonym dla Kaczyńskiego, bo spolegliwym (zaczął Duda w "wielkim" stylu – od nocnej wizyty w domu prezesa) i pozbawionym wizji (chyba, że za wizję przyjąć powielanie tej pisowskiej).

Z bycia prezydentem wszystkich Polaków Andrzej Duda sam abdykował.

Z czasem przestał też opowiadać bajki wybranym grupom, którym w 2015 roku zapowiadał przychylić nieba – choćby Frankowiczom (ustawa frankowa), rolnikom (wyrównanie dopłat), pacjentom (likwidacja NFZ), emerytom (emerytury bez podatku).

W miejsce bajek starych Andrzej Duda zaczął opowiadać nowe: "O złej Unii i żarówkach", "Dojnej zmianie", "Oczyszczaniu polskiego domu" i o "Urządzaniu Polski w obcych językach". To tylko jedne z wielu opowiastek prezydenta, a obecnie kandydata Dudy.

Tak się dziwnie układa, że temat swoich opowieści dobierał w zależności od partyjnego zapotrzebowania.

Na potrzeby kampanii prezydenckiej 2020 roku partia wymyśliła swojemu kandydatowi nową bajkę: "By żyło się lepiej".
Oczywiście droga do tego jest długa i wyboista (tak to już w PiS jest, że nic nie może być proste).

Trzeba więc iść i iść, a końca drogi nie widać. Bo zaraz za najbliższym wzniesieniem jest kolejne. Nieważne, jak długa jest droga. Ważne, żeby na czele pochodu znajdował się odpowiedni przewodnik, czyli Jarosław Kaczyński, za którym podążą również Andrzej Duda.

Kaczyński wie, jak bardzo zmiana lokatora Pałacu Prezydenckiego może utrudnić mu rządzenie.

A reelekcja, choć kandydat PiS jest liderem sondaży, wcale nie jest przesądzona. PiS na starcie kampanii nie pomógł również "palec Lichockiej", który konkurenci wykorzystują (zbójnickie prawo przeciwników politycznych) do zobrazowania podejścia partii Kaczyńskiego do wyborców (to już nadużycie, bo palec był skierowany do nie-PiS).

Dlatego za Dudą będzie stała cała machina propagandowa państwa (z TVP na czele), prokuratura dobierze się do jego przeciwników (obchody rocznicy zaślubin Polski z morzem), rząd będzie wyciągał kasę - której wcześniej nie było - na kolejne projekty (znów obłaskawieni będą np. emeryci).

W rozpoczętej kampanii Duda odwołuje się na razie do najtwardszego elektoratu i pewne liczy, że w II turze (najprawdopodobniej do niej dojdzie) przejmie głosy Krzysztofa Bosaka (kandydat Konfederacji). To może, ale nie musi wystarczyć.

Andrzejowi Dudzie pozostaje do zrobienia to, co naprawdę mu wychodzi – dalszy objazd kraju i opowiadanie bajek.

Jednej bajki brakuje mi nadal w jego repertuarze. Tej "O brzydkim kaczątku". Pewnie to dlatego, że kandydat Duda wyjątkowo nie pasje do jej zakończenia.