Paweł Wiejas , 29 października 2020

Jednorożcu, ratuj! (Opinia)

Jednorożec na warszawskich protestach kobiet / fot. Marek Berezowski, East News

Kobiety wkurzone, ulica wrze, Polska podzielona. Sytuacja wygląda dramatycznie, a wszystko tonie w oparach absurdu.

Zaczęło się od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z konstytucją.

"Podmiot nie zgadza się z orzeczeniem"

Trybunał Julii Przyłębskiej, a może raczej Jarosława Kaczyńskiego, w mgnieniu oka zabił kruche porozumienie w sprawie aborcji zawarte w 1993 roku. Żadnych konsultacji, żadnych ekspertów. Tylko pani Przyłębska i sędziowie wskazani w większości przez PiS.

I właśnie termin, w którym ogłoszono rozstrzygnięcie, był pierwszym absurdem. Spadła na nas akurat druga fala epidemii, system opieki zdrowotnej zaczynał się chwiać, zarażonych przybywało, a tu taki pasztet.

Tego pasztetu proszę nie mylić z daniem serwowanym prezesowi przez jego "odkrycie towarzyskie".

Absurdem było przypuszczać, że decyzja TK nie wyprowadzi kobiet na ulicę. Wyprowadziła. W całym kraju. A kiedy ulicami zaczyna płynąć rzeka wściekłości, wiadomo, że będą się działy rzeczy nieprzewidywalne.

Choć może nieprzewidywalne nie do końca. Bo protestujące kobiety część swojej złości przelały na Kościół: za zblatowanie z PiS; za mówienie, jak żyć; co robić; wreszcie za mieszanie się w najbardziej intymne sprawy.

Niektórzy hierarchowie nie potrafili powstrzymać głośnego wyrażania swojej radości z orzeczenia Trybunał. A przecież jak na dłoni było widać, że "podmiot nie zgadza się z orzeczeniem" (nie wiem, kto to wymyślił, ale dobre jest).

Kiedy ulicami zaczyna płynąć rzeka wściekłości, wiadomo, że będą się działy rzeczy nieprzewidywalne

Gdyby jednak jakiś arcybiskup Gądecki czy Jędraszewski nie widzieli, że ulica wrze, to mogli sobie to przeczytać na murach niektórych kościołów - wkurzony podmiot wyjaśnił im to za pomocą sprayu.

To prawda, że wierzący mają, a przynajmniej powinni mieć, Boga w sercu, ale niszczenie miejsc, w których się gromadzą na modlitwę to szalony pomysł, na którego usprawiedliwienie nie znajdzie się nic.

Tylko bajki dobrze się kończą

Zaraz po pierwszych aktach tego wandalizmu uaktywnił się mistrz absurdu, Jarosław Kaczyński. W swoim orędziu do narodu ogłosił wojnę domową i wezwał do obrony świątyń. Bronić by ich mieli najlepsi z najlepszych patriotów.

Gdzieś schował się tak elokwentny zazwyczaj premier Mateusz Morawiecki, gdzieś zaszył się prezydent Andrzej Duda.

Na wystąpienie prezesa absurdalnie zareagowała opozycja. W kraju kotłowało się już na całego, a tu dzielnym opozycjonistom zachciało się blokować mównicę sejmową. Zamiast merytorycznych wystąpień, pokazania, że potrafią spokojnie przeciwstawić się absurdom wodza PiS, zgotowali nam show.

Jeśli opozycja liczyła, że w ten sposób coś ugra u protestujących, to była w błędzie. Prosty, ale dobitny przykład. Przez tłum próbował przebić się pewien znany poseł. Ogłosił (mniejsza o nazwisko, ale nieco się popastwię): - Jam jest poseł opozycji. Pozwolicie mi przejechać?

Protestujący odpowiedzieli: - Może i tyś jest poseł opozycji, ale cóżeś panie pośle opozycji dla nas, dla kobiet, zrobił?

Chłopa zamurowało, a rodzące się napięcie rozładował biały jednorożec z tęczowym rogiem. Stwór wyrósł jak spod ziemi. Poskakał, potańczył, pupą zakręcił i pobiegł dalej.

Scena absurdalna, ale chyba nie mniej, niż widok Narodowców pilnujących kościołów, po których już nikt nie bazgrał. Nie mniej absurdalna niż widok bezczynnych policjantów, przy których łysole ciągnęły po ziemi kobiety. Nie mniej absurdalna niż widok premiera błagającego niemal, aby ktoś go docenił i protestował również przeciwko niemu.

W otaczającej nas beznadziei, warto mieć nadzieję, choć wiadomo, że tylko bajki dobrze się kończą

Cóż, panie Morawiecki. Naród wie, kto rządzi. I nie jest to pan. Spróbuję panu pomóc i zaapeluję do jednorożca o rozmowy na (małym) "szczycie":

"Miły jednorożcu, zbierz wszystkie postulaty i wal z nimi do pana Morawieckiego. Pogadajcie jak Polak z jednorożcem, a może wszystkim nam będzie żył się łatwiej. Tylko uważaj jednorożcu, nie pędź w kierunku Żoliborza. Tam nie porozmawiasz, a zarobisz w biały jednorożcowy tyłek. Kierunek Żoliborz, to droga donikąd".

Obawiam się jednak, że w sytuacji, do której doprowadziły absurdy polityków, nawet jednorożec nie pomoże.

A gdyby jednak pomógł? Wtedy premier z braku białego konia, mógłby wskoczyć na białego jednorożca i ogłosić, że nawiązał nić porozumienia z protestującymi.

W otaczającej nas beznadziei, warto mieć nadzieję, choć wiadomo, że tylko bajki dobrze się kończą.