Julia Wiśniewska , 15 grudnia 2017

Istota piękna. Wystarczy jeden kadr, by ją uchwycić

Agata Vera Schiller, Archiwum prywatne

Zaczęło się od listu, potem przyszło ich więcej. Prośby o zdjęcia-portrety, sesje, na których każda z nich miała być uwieczniona przez Agatę w sposób, który zapamięta. Czy jest coś niezwykłego, że chcemy oglądać siebie na stopklatkach, czy raczej to naturalna potrzeba?

- Nie pisałam nigdzie o tych sesjach, nie pokazywałam rezultatów, nie było informacji w social media. Po prostu przez kilka lat były to takie dodatkowe fotograficzne spotkania, które pojawiały się wraz z kolejnymi listami – opowiada Agata Vera Schiller, fotografka z kilkunastoletnim stażem. Projekt powstawał kilka lat i dostał nazwę "Istoty".

- Nazwa, podobnie jak sam projekt była procesem. Szukaliśmy słowa, które będzie spełniało podstawowe założenia: będzie mówiło o kobietach, bo to im poświęcona jest cała idea, będzie po polsku i będzie pięknie brzmiało – wspomina Agata - I podczas poszukiwań wypowiedziałam zdanie, w którym ujęłam, że najważniejsza w tym wszystkim jest prawdziwa istota piękna. Tego szukamy w każdym człowieku szczególnie, zaś tu w kobiecie, tej prawdy, która nie mami nam oczu sztucznością i przebraniem, a stanowi kwintesencję, coś co każda w sobie nosi tylko trzeba to pokazać.

Agata fotografuje kobiety pokazując ich naturalne piękno, bez mocnej obróbki zdjęć. Do sesji używa zwykle dwóch aparatów – cyfrowego do tak zwanego małego obrazka oraz średniego formatu w wersji cyfrowej lub analogowej. Najważniejsze są tu jednak obiektywy. - Wszystkie obiektywy, na których pracuję są specjalnie przystosowane. Są to stare, manualne szkła dostosowane do nowoczesnych korpusów aparatów, są robione na specjalne zamówienie. Obiektywy przygotował dla mnie przyjaciel i jeden z niewielu na świecie specjalistów w tej dziedzinie - założyciel The Bokeh Factory-Palecwnosie.

Autor: Agata Vera Schiller

Źródło: Archiwum prywatne

Dopiero niedawno opublikowała informację na swoim Facebooku i postawiła stronę "Istot". Chciała się podzielić ze światem. - Uświadomiłam sobie, że to coś więcej niż tylko zdjęcia, coś więcej niż zlecenie i, że warto o tym powiedzieć głośniej. Jak ważne są to spotkania dla tych kobiet, ile one w nich zmieniają, ile radości dają, ale również i nam, pracującym przy realizacji tych zdjęć. To daje taką satysfakcje której nie można zmierzyć czy przeliczyć. To jest coś bardzo cennego – zapewnia.

Nie dostrzegam swego piękna

Bohaterki sesji Agaty to różne kobiety, na różnych etapach życia i zrobiły to z różnych powodów. - Pomysł na sesje był banalny, wynikający z potrzeby chwili - opowiada Kasia - Moj mąż w letnie wakacje kończył 40 lat, a ponieważ każdy mężczyzna jest wzrokowcem pomyślałam o swoich zdjęciach tylko dla niego. Chciałam, aby był to oryginalny prezent, coś co go zaskoczy, zapamięta, zachowa na lata. Krysia natomiast chciała zrobić zdjęcia dla siebie: - Koleżanka pokazała mi zdjęcia z sesji, które zrobiła jej Agata. Podobały mi się, bardzo. Pomyślałam, że oprócz zdjęć: ja mama, ja żona, fajnie mieć po prostu tylko swoje i takie kobiece.

Niejednokrotnie Agata usłyszała od dziewczyn uwiecznionych na jej zdjęciach, że taka sesja jest lepsza niż terapia u psychoterapeuty. - To z jednej strony oczywiście bardzo mile, z drugiej jest pewnym rodzajem odpowiedzialności. Każda z tych dziewczyn, z którymi miałam przyjemność się spotkać, coś wyniosła z tego spotkania – ocenia fotografka. - Od zwyczajnie miło spędzonego dnia, przerwy w zabieganej codzienności, chwili tylko dla siebie, bez pracy, dzieci czy obowiązków, po tak mocne rzeczy jak nowe spojrzenie na samą siebie, uzmysłowienie własnego piękna, zastrzyk siły w trudnym okresie życia czy na nowo rozkochanie w sobie męża.

Autor: Agata Vera Schiller

Źródło: Archiwum prywatne

Trudno oceniać siebie i na pewno efekt końcowy takiej sesji przerażałby każdego z nas, choć zawsze jest ta odrobina ciekawości, która kusi, by zobaczyć jak wyszło, podejrzeć. Kasia obawiała się rezultatu. - Jak większość kobiet nie dostrzegam swojego piękna. Kiedy Agata posłała mi mailem kilka zdjęć byłam zaskoczona, pozytywnie oczywiście. Z niedowierzaniem oglądałam kolejne i kolejne zdjęcia. Czy to naprawdę ja? Tak dobrze wyglądam? Efekt końcowy był tak zaskakujący, że mój mąż do tej pory codziennie mówi do mnie "moja piękna". Krysia nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła na zdjęciu. - To naprawdę ja? I to "ja", której nie dostrzegałam..

Terapia zdjęciem – nic niezwykłego?

Według psychoterapeutki Anity Stachnio potrzeba bycia odzwierciedlonym jest uniwersalna – I nie dotyczy tylko kobiet – dodaje - Zapewne kobiety odczuwają większą presję związaną ze swoim wyglądem. Dlatego zobaczenie siebie na zdjęciu zrobionym przez kogoś kto patrzy nieoceniającym okiem i akceptuje taką jaką się jest, może sprawiać przyjemność albo przynosić ulgę.
Skoro kobiety, które uwiecznia Agata czują się lepiej, to jest to pewien proces, choć pewnie nie tak dogłębny jak terapia. - Analogia rzeczywiście jest, tyle że nie sądzę, że taka sesja może przynieść głębszą psychiczną zamianę – stwierdza psychoterapeutka. Według Agaty nazwanie takich sesji terapią, to za duże słowo. Jeżeli potraktujemy jej rozumienie, jako działanie, które daje poprawę jakości życia emocjonalnego to tak, tak możemy to przyjąć – dodaje.

Początek sesji był dla mnie trudny, nie wiedziałam jak mam pozować, czego się spodziewać. – opowiada Kasia. Agata dobiera przestrzeń do sesji bardzo indywidualnie. Wszystko zależy od pomysłu na sesje i od komfortu dziewczyny. - To jest niezwykle ważne, aby czuły się dobrze w przestrzeni i podczas całej sesji, na której często się śmiejemy i żartujemy, bo to zawsze wszystkim bardzo pomaga – mówi fotografka.

Autor: Agata Vera Schiller

Źródło: Archiwum prywatne

Czułam tremę. Nie każdy potrafi uśmiechać się na zamówienie i wyglądać przy tym naturalnie – kwituje Krysia. Jednak z czasem każda z bohaterek sesji przekonuje się. - Później przypominało to fajną zabawę: przymierzanie ciuchów, makijaż, rozmowy. Trema wyparowała. Agata jest niesamowita, nie tylko jako fotograf, ale również jako człowiek – dodaje Krysia. - Ważne jest nie co robisz, ale w jakim towarzystwie – mówi z przekonaniem Kasia.

O atmosferę podczas sesji dba także zespół, z którym współpracuje Agata. - Pracujemy w fajnym, ciepłym zespole, w którym wszyscy się dobrze czują. Jest utalentowana Kasia – wylicza fotografka- odpowiedzialna za makijaż i włosy, która nie tylko pięknie oprawia urodę i wydobywa pędzlem to co najpiękniejsze, ale także swoim uśmiechem i ciepłem sprawia, że stres bohaterek znika zanim jeszcze staną przed obiektywem. Przezdolna stylistka Marta, która odpowiada, za dobór stylizacji do sesji, a swoim perfekcyjnym wyczuciem sprawia , że każda kobieta czuje się wyjątkowa. Czasami na sesji towarzyszy nam mój serdeczny przyjaciel Tomasz, który wspiera pracę na planie swoją pomocą techniczną , mimo iż to nie jest Jego praca zawodowa, to jest absolutnie niezastąpiony. Sama fotografka odpowiada za zdjęcia i całą produkcję sesji oraz postprodukcję.

Autor: Agata Vera Schiller

Źródło: Archiwum prywatne

Zdaniem psychoterapeutki Anity Stachnio bycie widzianym naturalnie, jak na sesji u Agaty, czy u innych fotografów może być ciekawym doświadczeniem. - Dla niektórych przeżywanym po raz pierwszy i dlatego niezwykle cennym, a w jakimś stopniu też przeobrażającym. Jedne z bohaterek Agaty z chęcią pokazują efekty światu, inne chowają je tylko dla siebie lub bliskich. Dla Kasi sesja okazała się prezentem dla niej samej: Uwierzyłam w siebie i czuje się piękniejsza. Krysia podsumowuje w krótkich słowach: - Warto czasami odsunąć na drugi plan wszystkie "muszę" i "powinnam", a zrobić coś tylko dla siebie. Świat poczeka.