East News
- Słuchałam przemówienia pani premier i myślałam, że po prostu zjem kierownicę. Złodziej krzyczy "kradną!", cały czas. Wszystkich wyzywają od złodziei. Ja też się czuję wyzwana. A niczego nie ukradłam. Pracuję 45 lat, dla siebie, dla tego kraju. Ale jestem obrażona każdego dnia i jestem dotknięta do żywego – mówi Janda i dodaje, że ma poczucie, że działania rządu można sprowadzić do jednego zdania: "gówniarze, zamknąć ryje, bo będzie tak jak my chcemy".
Według Jandy Polska od dawna nie jest dobrym krajem dla kobiet, a premier Beata Szydło nie może nazywać się kobietą.
"To jest moim zdaniem hybrydowa postać. Jeśli byłaby kobietą, to nie mówiłaby w ten sposób i tym tonem do kobiet. W rządzie PiS-u jest ich dużo, ale ja się nie mogę z nimi identyfikować. One są innej płci niż ja. Nie zastanawiam się jakie sumienia mają kobiety w rządzie, co one myślą wieczorem, co mówią swoim dzieciom, jak je wychowują i jak traktują swoich mężów i kim są w tym kraju. Nie zastanawiam się, bo jest to po prostu bolesny temat".
Kliknij i zobacz całą rozmowę z Krystyną Jandą:
Zapytana czy wie, na kogo oddałaby dzisiaj głos, odpowiada, że miałaby kłopot. "To jest dramat wszystkich z naszej strony". Nie podpisuje się pod słowami Grzegorza Schetyny, bo nie wnoszą nic nowego. Najchętniej wybrałaby sobie swój rząd.
Twierdzi, że nie jest samotna, ale przyznaje, że dookoła niej umarło bardzo wielu ludzi. Autorytetów, przyjaciół. Była z nimi jak odchodzili i widziała jak cieszyło ich życie, które jeszcze zostało. Obecna sytuacja w kraju powoduje, że nie umie docenić małych rzeczy. Że zabiera jej piękno drzewa, które zakwitło trzy dni temu i kwietnie co roku. I myśli sobie "No i co z tego, że zakwitło. Przecież ono nic nie wie". Dlatego jest zła na PiS.