Anna Wilczyńska, Karol Wilczyński , 1 września 2017

Tu nazwisko Hitlera nie kojarzy się jednoznacznie negatywnie

Anna Wilczyńska, Karol Wilczyński, Archiwum prywatne

Samobójstwo kobiety w obliczu gwałtu uznawane jest za akt heroizmu, zaś kobiety, które postępują w ten sposób, stają się męczennicami. Męczennice zostają bohaterkami produkcji filmowych i materiałów do mediów społecznościowych. A filmem z zastraszoną Syryjką można przekonać świat do każdego kłamstwa. Kobieta jest najlepszą dźwignią propagandy.

W czasie pokoju są na marginesie. Prawo stanowione gwarantuje im możliwość głosowania, pracy, a nawet ubiegania się o stanowiska w rządzie, ale prawo zwyczajowe nakazuje milczeć i siedzieć w kącie. Najlepiej z dzieckiem w jednej i miotłą w drugiej ręce. I to bez względu na religię. Dopiero gdy można je wykorzystać jako dźwignię propagandy, kobiety w Syrii mają prawo głosu. Wtedy mogą krzyczeć z bólu do woli, byleby ze wzrokiem skierowanym w obiektyw kamery. Żadna strona konfliktu nie przepuści tak soczystego medialnego kąska.

Syryjki doczekały się wejścia na ekrany telewizorów i komputerów na całym świecie. Niestety nie jest to uwaga, na jaką zasługują. Ich wizerunkiem, ich historiami, ich cierpieniem posługują się wszystkie frakcje walczące o swoje interesy w Syrii. W czasie wojny, zwłaszcza takiej, którą za pośrednictwem mediów społecznościowych ogląda cały świat, ich tragedia doskonale się sprzedaje i daje pretekst do ciągnięcia w nieskończoność trwającego już sześć lat kryzysu.

Samobójczynie na ołtarze

- Terroryści byli już bardzo blisko. Myrna wiedziała, że nie zdoła wydostać się z mieszkania przed ich przybyciem. Słyszała wystrzały, krzyki i odgłosy ciężkich buciorów na schodach – słuchamy wypowiedzi mężczyzny, podobno brata Myrny.

W filmie finansowanym przez MSW Syrii wyświetlanym podczas spotkania aktywistów na rzecz kobiet w Bejrucie odczytywany jest pożegnalny list, w którym Myrna tłumaczy, dlaczego odebrała życie sobie i swoim dzieciom.

- Nie chciała oddać się zbrodniarzom. Najpierw zabiła swojego 3-letniego synka, a potem popełniła samobójstwo. Jest bohaterką. Chwała Bogu – kończąc historię swojej siostry, mężczyzna ukradkiem ociera łzy.

Jak dowiadujemy się w dalszej części proasadowskiej produkcji, na Myrnę i setki innych kobiet, które w ten sposób uniknęły zhańbienia z rąk terrorystów, czekają szeroko otwarte bramy raju. Samobójstwo w obliczu gwałtu uznawane jest za akt heroizmu, zaś kobiety, które postępują w ten sposób, zostają męczennicami. Męczennice zaś stają się bohaterkami produkcji filmowych i materiałów do mediów społecznościowych. Ich podobizny z syryjską flagą w tle widnieją na billboardach i plakatach rozwieszanych w miejscach publicznych - najlepiej tam, gdzie zobaczą je inne Syryjki: w parkach, przy nielicznych placach zabaw dla dzieci, w okolicy lokalnego targu.

Ulica wschodniego Aleppo, dzielnica Jabal Badru

Ulica wschodniego Aleppo, dzielnica Jabal Badru

Autor: Anna Wilczyńska, Karol Wilczyński

Źródło: Archiwum prywatne

Tę samą taktykę hołdowania samobójstwom w konfrontacji z wrogiem stosują rebelianci, siejąc strach zarówno przed zamaskowanymi bojownikami dżihadu, jak i “bestiami” z armii rządowej. W połowie grudnia 2016 roku, gdy los Aleppo był już przesądzony, w zachodnich mediach krążył list pielęgniarki mającej popełnić samobójstwo w obliczu nieuchronnego zdobycia miasta przez żołnierzy reżimu. "Jestem jedną z tych kobiet w Aleppo, która zostanie za chwilę zgwałcona. Nie ma już broni, ani mężczyzn, którzy mogą stanąć między nami, a tymi zwierzętami, które nazywa się armią rządową" – czytamy w anonimowym liście, udostępnionym na profilu jednego z rebelianckich aktywistów.

Pierwsza dama syryjskiej propagandy

Niedługo przed rozpoczęciem protestów w Syrii, w marcu 2011 roku, na okładce magazynu "Vogue" widniała twarz Asmy al-Asad, pierwszej damy Syrii. Nazwano ją "różą pustyni" i postrzegano jako jedną z najlepszych wizytówek Bliskiego Wschodu. Wychowana w Londynie była uznawana za bardzo progresywną sunnicką muzułmankę, a jej małżeństwo z alawickim prezydentem określano jako symbol zjednoczenia zwaśnionych grup religijnych.

Na profilu facebookowym Asmy al-Asad, pierwszej damy Syrii, roi się od zdjęć z kobietami w każdym wieku: Asma ściska płaczące matki męczenników; Asma odwiedza stowarzyszenie feministek; Asma ściska dziewczynki z Aleppo; Asma klepie po plecach dziewczynę siedzącą przy maszynie do szycia w fabryce tekstyliów.

W Damaszku chodzą słuchy, że pierwsza dama sama dowozi swoje dzieci do szkoły z willi za miastem, w której mieszka rodzina prezydencka. W ten sposób pokazuje innym matkom w Syrii, że dzięki staraniom jej męża ulice Damaszku są tak bezpieczne, że ona sama może swobodnie się po nich poruszać. Patrząc na jej konto na Instagramie, można stwierdzić, że życie w Syrii wygląda zupełnie normalnie.

Na jednym ze zdjęć na profilu pary prezydenckiej rozpoznaję Fadiego, weterana wojennego, którego poznaliśmy w Damaszku. Fadi jest jedynym z trzech braci, który wrócił żywy z frontu. Wszyscy trzej walczyli w armii rządowej. Teraz portrety dwóch z nich, dziś męczenników za Syrię, obwieszone różańcami wiszą na ścianie małego, ciemnego pokoju. W mieszkaniu nie ma prądu, bieżącej wody i śmierdzi pleśnią. Ojciec Fadiego, schorowany wdowiec, częstuje nas kawą i opowiada o tym, jak chłopak cudem wrócił do domu. Został trafiony w głowę. Uszkodzenie mózgu spowodowało paraliż połowy ciała.

Pierwsza dama osobiście obiecała chłopakowi rentę, ale jego przełożony w wojsku zażyczył sobie wysokiego haraczu w zamian za jej wypłacanie. Teraz Fadi sprzedaje papierosy na ulicy i zarabia około 1,5 dolara dziennie. Kiedy wchodzi do pokoju powłócząc nogą, czuć od niego woń tanich papierosów i zrezygnowanie. Fryzjerowi każe się obcinać "na rekruta", bo to budzi szacunek w okolicy. Wstyd mu, że organizacja humanitarna zapewnia im jedzenie i koce. Z rozczarowaniem spogląda na zdjęcia na ścianie. Mówi, że nie było warto.

Fadi wraz z ojcem w ich wynajmowanym mieszkaniu w Aleppo

Fadi wraz z ojcem w ich wynajmowanym mieszkaniu w Aleppo

Autor: Anna Wilczyńska, Karol Wilczyński

Źródło: Archiwum prywatne

Asma al-Asad nie tylko wykorzystuje syryjskie kobiety jako narzędzie reżimowej propagandy, ale sama stała się takim narzędziem. Jest wizerunek jeszcze od czasów przed kryzysem był wykorzystywany do celów propagandowych państwa. Elegancka i dobrze wykształcona pierwsza dama wychowana w Wielkiej Brytanii miała być dla zachodniego świata łyżką cukru, dzięki której łatwiej przełyka się gorzką pigułkę dyktatury. Dziś ten zabieg wobec zagranicznych obserwatorów konfliktu nie jest już tak skuteczny, ale obraz idealnej pierwszej damy i obrończyni kobiet wciąż próbuje się wcisnąć Syryjczykom.

Terrorysta - najmodniejsze słowo w Syrii

Stosując propagandę, wszyscy wykorzystują etykietki, które już istnieją. Skoro już raz nazwano kogoś terrorystą, zwłaszcza w mediach zachodnich, to trzeba ten wątek pociągnąć dalej tak, żeby jak najwięcej na tym ugrać. Używając jednego tylko określenia – "terroryści" – w stosunku do różnorodnych ugrupowań rebelianckich, propaganda al-Asada wkłada do jednego worka religijnych fanatyków sprzedających niewolnice na targach i demokratyczne stronnictwa, którym nierzadko przewodzą kobiety.

Na filmie opublikowanym na oficjalnym profilu pierwszej damy, przy dźwiękach muzyki rodem z hollywoodzkich filmów, prezydent i jego żona ściskają kobiety i dzieci. W podpisie do wideo widnieje informacja o tym, że są to rodziny z Latakii porwane przez terrorystów trzy i pół roku temu, niedawno wyzwolone przez armię rządową. Których terrorystów? Nie wiadomo. W Syrii panuje zasada, że kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam. A kto jest przeciwko nam, ten jest terrorystą.

Nagranie ze spotkania z pary prezydenckiej z rodzinami z Latakii

Druga strona używa równie mocnych słów. Prezydenta nie wystarczy nazwać terrorystą, aby odwołać się do zachodniej wyobraźni. "Asad to terrorysta gorszy niż Hitler" – to jedno ze zdań powtarzanych często przez syryjskich uchodźców, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia kraju po tym, gdy zaangażowali się w organizację opozycji. Co ciekawe jednak, na Bliskim Wschodzie nazwisko Hitlera nie kojarzy się jednoznacznie negatywnie, w końcu kraje arabskie wspierały nazistowską dyktaturę, a "Mein Kampf" można bez problemu kupić na stoisku księgarskim na ulicy – nie jest to lektura zakazana, ale jedna z popularniejszych tłumaczonych pozycji. W toku szkolnej edukacji na Bliskim Wschodzie druga wojna światowa przedstawiana jest zupełnie pod innym kątem, a dzieci nie uczą się o holokauście i obozach zagłady. Stąd pewność, że tego typu zdania wygłaszane pod adresem al-Asada w usta syryjskich uchodźców wkłada ktoś inny, że są to opinie wypowiadane pod zachodniego widza.

Podobnie Kurdowie nie wyrażają się o rebeliantach wspieranych przez Turcję inaczej niż "ludobójcy". Dodatkowo media kurdyjskie z amerykańską pomocą wypuszczają do mediów swoje produkcje ukazujące wyzwalanie kobiet.

Nie ma czarnych i białych

Mówi się, że na wojnie prawda umiera pierwsza. Podobnie stało się w Syrii. Tam nie ma już czarnych charakterów i bohaterów, obrońców demokracji. Wszyscy uczestnicy tego konfliktu zostali oskarżeni o zbrodnie wojenne, wszyscy odznaczyli się wyjątkową przemocą wobec kobiet i dzieci. Dodatkowo gwałt i nękanie kobiet stały się jedną z tych metod walki, dzięki której można z jednej strony skutecznie zastraszyć ludność cywilną, a z drugiej stworzyć medialny obraz przeciwnika-gwałciciela, który wzbudzi oburzenie widzów przed telewizorami na całym świecie. Głównym celem wszystkich zaangażowanych w wojnę jest epatowanie przemocą, które wzbudzi zainteresowanie międzynarodowej opinii publicznej. Syryjczycy wciąż mieszkający w kraju są już tylko pionkami w tej grze. To od dawna już nie jest ich wojna.


Anna Wilczyńska – arabistka. Prowadzi bloga islamistablog.pl. Współpracuje z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć w Krakowie. Jest nauczycielem i tłumaczem języka arabskiego.
Karol Wilczyński – dziennikarz portalu DEON.pl.