Kiedyś duma miasta, dziś obraz nędzy i rozpaczy, Szymon Mierzyński, własne

Środek Poznania, zaledwie półtora kilometra od Starego Rynku - tu znajduje się Stadion im. Edmunda Szyca - historyczny obiekt Warty, który dziś niestety tylko straszy i zamiast areny piłkarskiej, doskonale sprawdziłby się w roli planu zdjęciowego do kręcenia horrorów. Wszystko przez popełniony 16 lat temu błąd, który kosztował klub miliony - i to dolarów.

Przygnębiający impas trwa od niemal 20 lat. Legendarny stadion zielonych, który powstał jeszcze przed wojną, niszczeje i zarasta do tego stopnia, że z daleka trudno go nawet rozpoznać.

Historia obiektu jest bardzo ciekawa i burzliwa. Powstał w 1929 roku z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej (tzw. PeWuKi). Impreza, która trwała ponad 130 dni, miała podkreślić dziesięciolecie odzyskania przez Polskę niepodległości.

Rozbiórka tuż po zakończeniu budowy

Jeśli chodzi o stadion, wyszło średnio, bo miał on tak poważne wady konstrukcyjne, że przerwano nawet uroczystość jego otwarcia. Przez niemal dekadę próbowano ratować sytuację, aż w końcu w 1938 roku dano za wygraną i podjęto decyzję o rozbiórce, a następnie ponownej budowie.

Stara brama wjazdowa na obiekt, budynki zajęli bezdomni

Stara brama wjazdowa na obiekt, budynki zajęli bezdomni

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

Modernizacja odbyła się jednak dopiero po wojnie, a zakończono ją w 1957 roku. Obiekt służył Warcie przez kilkadziesiąt lat (korzystał z niego także Lech), piłkarze wynieśli się z niego w końcówce XX wieku.

Ze Stadionem im. Edmunda Szyca (ta nazwa obowiązywała dopiero po upadku komuny) wiąże się wiele ciekawych historii. Doskonale zna je Karol Majewski, który jest związany z klubem od końcówki lat 80., a obecnie pełni funkcję kierownika zespołu. - Gdy w 1993 roku wróciliśmy do ekstraklasy po ponad 40 latach, pierwszy mecz u siebie rozgrywaliśmy z ŁKS. Nie było wtedy tak dużych wymogów licencyjnych jak obecnie, ale delegat wizytował obiekt i zwracał uwagę na wiele rzeczy. W sektorze dla kibiców gości trzeba było zdemontować drewniane ławki i to zostało zrobione. Wciąż jednak zostały śruby, które okazały się dużym problemem. Zakomunikowano nam, że dopóki nie zostaną usunięte, spotkanie się nie rozpocznie. W pomoc zaangażowali się wszyscy i udało się te śruby usunąć. Całe zamieszanie skończyło się dla nas bardzo dobrze, bo wygraliśmy 2:0 - wspomina.

Promenada na szczycie trybun

Promenada na szczycie trybun

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

Bywało też znacznie mniej przyjemnie. - Podczas jednego z meczów rezerw nasz młody piłkarz Tomasz Rybarczyk zderzył się z rywalem i stracił przytomność. Sytuacja była poważna, tymczasem karetka miała problem z dojazdem na stadion, bo znajdowało się przy nim dużo straganów. Na szczęście zawodnik szybko odzyskał świadomość i do nieszczęścia nie doszło - opowiada Majewski.

Na Stadionie im. Edmunda Szyca warciarze pojawiali się sporadycznie nawet jeszcze kilka lat temu. - O rozgrywaniu meczów nie było oczywiście mowy, ale zwłaszcza zimą organizowaliśmy tam treningi. Oszczędzaliśmy w ten sposób inne boiska, które bywały zalane. Z tamtym nie było podobnych kłopotów, bo zostało niegdyś tak wyprofilowane, że woda po roztopach zbierała się tylko na bieżni. Z szatni już jednak nie korzystaliśmy, bo zajęli je bezdomni - przyznał kierownik Warty.

Widok jak z horroru w samym centrum miasta

Wtedy niezdatne do użytku były szatnie, teraz arena przy ul. Dolna Wilda jest już zdemolowana całkowicie. Wejście na nią to nie lada wyczyn, bo trzeba się przedrzeć przez gąszcz drzew i krzewów, które zarosły zarówno trybuny, jak i koronę obiektu. O tym, gdzie znajdowała się widownia, przypominają zresztą tylko betonowe pozostałości po ławkach.

Trybuny, a raczej to, co z nich zostało

Trybuny, a raczej to, co z nich zostało

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

Samo boisko to już też wyjątkowo smutny widok. Roślinność, która je zarosła, ma ponad metr wysokości, a o tym, że niegdyś w tym miejscu odbywały się mecze piłkarskie, świadczą jedynie zardzewiałe bramki.

Na całym obiekcie walają się śmieci, rozkradziono wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, a poza bezdomnymi w okolicach można spotkać tylko osoby nadużywające alkoholu, które nie chcą się narażać na mandat za spożywanie go w miejscu publicznym. Policja na stadionie się nie pojawia, bo nie ma po co. Nocą zresztą panuje tam tak ponura atmosfera, że strach wchodzić.

Impas od 16 lat

Trudno się dziwić obecnej sytuacji. Warta nie jest właścicielem terenu, a w użytkowaniu wieczystym ma go firma TK Development. Sęk w tym, że nic z nim nie może zrobić, bo teren nie jest przeznaczony pod zabudowę mieszkaniową. Jak więc trafił w ręce dewelopera?

Cała sprawa zaczyna się w 2001 roku. Wtedy Klub Sportowy Warta (wówczas sekcja piłki nożnej była częścią stowarzyszenia, dziś to już osobna spółka) sprzedał ziemię, na której znajdował się jego historyczny stadion. Na jakich warunkach? Czas pokazał, że były one wyjątkowo niekorzystne. Na początek klub otrzymał 1,3 mln dolarów (a mówimy o terenie w samym centrum miasta w atrakcyjnej lokalizacji).

1965 rok, mecz Pucharu Polski Warta Poznań - Legia Warszawa, na zdjęciu Tadeusz Błażejewski i Lucjan Brychczy

1965 rok, mecz Pucharu Polski Warta Poznań - Legia Warszawa, na zdjęciu Tadeusz Błażejewski i Lucjan Brychczy

Źródło: własne

Tych pieniędzy mogło być znacznie więcej, ale kolejnych 3,75 mln w amerykańskiej walucie nikt już w Warcie nie zobaczył. Pozostała kwota miała bowiem zostać zapłacona dopiero po wmurowaniu kamienia węgielnego pod nowe budynki mieszkalne. Do tego wydarzenia nigdy nie doszło, bo teren, na którym znajduje się stadion im. Edmunda Szyca, nie jest przeznaczony pod zabudowę mieszkaniową.

W 2010 roku pojawiła się nadzieja, że sprawa ruszy do przodu i 3,75 mln dolarów wreszcie trafi do klubu, a trzeba zaznaczyć, że wtedy kondycja finansowa sekcji piłkarskiej była wręcz dramatyczna. Drużyna tułała się po dolnych rejonach tabeli zaplecza ekstraklasy i gdyby w przerwie zimowej sezonu 2010/2011 do klubu nie weszła firma Family House (należąca do obecnej prezes zielonych Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej), Warta najprawdopodobniej nie dokończyłaby rozgrywek.

Dziś wiadomo, że Warta brakującej części pieniędzy nie odzyska, gdyż miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie pozostawia wątpliwości - na tym terenie może powstać wyłącznie zabudowa usługowa w zakresie sportu i rekreacji. Na stworzenie tam osiedla mieszkaniowego nie ma szans, zwłaszcza że podczas trzykrotnie organizowanych konsultacji społecznych z mieszkańcami (w 2011, 2013 i 2016 roku) taką możliwość wykluczono.

Warta odzyska historyczny stadion?

Przepisy umożliwiają natomiast odbudowę stadionu, a jego elementem mogłyby być lokale usługowe. Tak właśnie widzą nowy obiekt dla Warty jej obecne władze - by inwestycja zapewniła klubowi nowoczesną arenę, spełniającą wszelkie wymogi licencyjne (zarówno polskie, jak i europejskie), ale też przynosiła dochody potrzebne na jej utrzymanie.

Zdemolowane wejście na płytę boiska

Zdemolowane wejście na płytę boiska

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

Najpierw trzeba jednak doprowadzić do powrotu stadionu w ręce klubu. Właściciele Warty Poznań SA, czyli sekcji piłkarskiej, nie kryją, że to dla nich wielki cel. - Chcę się spotkać z przedstawicielami TK Development, zwłaszcza że ta ziemia nie przedstawia dla nich żadnej wartości. Zrobię wszystko, by dojść z nimi do porozumienia i po prostu odkupić grunty, które kiedyś należały do Warty. Marzy mi się, że właśnie tam powstanie nowy stadion. Myślę, że podobnie myślą wszyscy kibice naszego klubu - nie ukrywa prezes Izabella Łukomska-Pyżalska.

Sterniczka zielonych ma duży żal do władz KS Warta (stowarzyszenia zarządzającego innymi sekcjami, kiedyś także piłkarską), że tak lekką ręką pozbyły się terenu, na którym stoi Stadion im. Edmunda Szyca.

Tak dziś wygląda boisko. Jeszcze kilka lat temu sporadycznie trenowali na nim piłkarze Warty

Tak dziś wygląda boisko. Jeszcze kilka lat temu sporadycznie trenowali na nim piłkarze Warty

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

- Zanim ten grunt trafił na stałe do TK Development, zawarto dwie umowy przedwstępne, które zabezpieczały interesy klubu. Otrzymał on ponad 1 mln dolarów zaliczki, ale miał pozostawać właścicielem tak długo, aż w miejsce stadionu nie zostaną wybudowane budynki mieszkalne. W 2001 roku jednak warunki zostały zmienione, deweloper przejął teren, a Warta została pozbawiona możliwości jego odzyskania. Gdyby nie to działanie, moglibyśmy po prostu oddać zaliczkę i wrócić do punktu wyjścia. Prezes KS Warta Marek Łbik, który brał udział w tym przeniesieniu własności, już wtedy powinien się podać do dymisji. Bez wątpienia działał na szkodę stowarzyszenia - zaznaczyła Łukomska-Pyżalska.

Mija już 16 lat od feralnej transakcji, firmie TK Development nie opłaca się utrzymywać obecnego stanu rzeczy i jeszcze przed końcem roku ma dojść do spotkania z właścicielami piłkarskiej Warty. Jeśli Łukomska-Pyżalska przekona dewelopera do odsprzedaży gruntów, będzie można zacząć myśleć o odbudowie Stadionu im. Edmunda Szyca. Dla kibiców Warty byłoby to wydarzenie wręcz epokowe i piękny powrót do korzeni.

Widok z zewnątrz stadionu

Widok z zewnątrz stadionu

Autor: Szymon Mierzyński

Źródło: własne

Na pozytywnym zakończeniu całej sprawy powinno też zależeć miastu, bo znajdujący się w całkowitej ruinie obiekt szpeci Poznań - i to w samym jego centrum.

Dla Warty natomiast możliwość wybudowania nowego stadionu byłaby ogromnym impulsem do rozwoju. Dziś klub gra w II lidze, próbuje atakować czołówkę, ale każdy kolejny sukces sportowy oznacza dla niego konieczność modernizacji "ogródka" (aktualnie zieloni grają właśnie na obiekcie przy Drodze Dębińskiej). Czynienie wielkich inwestycji tam jest o tyle nieuzasadnione, że teren nie jest własnością klubu, nie ma go on nawet w użytkowaniu wieczystym. Właśnie dlatego tak wielką wagę przywiązują w Warcie do odzyskania Stadionu im. Edmunda Szyca.