Piotr Paciorek, WP.PL

Nigdy nie byłem w Puszczy Białowieskiej. Zawsze się wstydziłem, że nie znam miejsca, do którego z całego świata przyjeżdżają dziesiątki tysięcy turystów. Przez ponad rok mieszkałem za to na Borneo, gdzie zafascynowany dżunglą azjatyckiej wyspy często się w nią zapuszczałem. Tam też trwa walka z wycinką. Wiem, jak w Azji biją się o “płuca planety”. Kilka dni temu sprawdziłem, jak to się robi w Białowieży.

Wyjeżdżając z miasta, zabieram autostopowiczkę. Agnieszka też jedzie do Puszczy. Rano wyjechała ze Słupska, w Warszawie nie zdążyła na pociąg do Białowieży.

- Jadę, żeby zobaczyć, jak naprawdę jest - mówi po kilku minutach jazdy. - Kocham przyrodę. Teraz na przykład cały tydzień obrączkowałam bociany. W tym roku strasznie ich dużo przyleciało. Jak wrócę z Puszczy, wracam do nich - dodaje.

W czasie jazdy Agnieszka komentuje każdą przydrożną kapliczkę, każdy mijany przez nas kościół.

- Ależ piękny - wzdycha głośno, gdy mijamy krzyż przy wjeździe do Drochiczyna. Pytam się wreszcie, czy wiara jest dla niej ważna. Odpowiada, że wczoraj szła obok biskupa w procesji Bożego Ciała.

Nie może zrozumieć, jak Konrad Tomaszewski, dyrektor Lasów Państwowych, mógł porównać ekologów z szatanem.

- Przecież to jest nasz kraj, nasza przyroda. Musimy tego bronić, musimy być patriotami - tłumaczy rozżalona.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL

Wjeżdżamy do Pogorzelec. To tu swoje obozowisko rozbili zieloni aktywiści. Jest już ciemno, więc niełatwo odnaleźć namioty zatopione wśród chat. Na skraju wsi grupka miejscowych młodzieńców raczy się piątkowym piwem. Agnieszka prosi, byśmy się przy nich zatrzymali, pyta o drogę do obozu.

- Namioty? Jakie namioty? - dopytują pomiędzy łykami chmielu, podchodząc coraz bliżej otwartego okna Agnieszki. Spodziewając się możliwych problemów, podświadomie kładę stopę na gaz.

- No Obrońcy Puszczy - niecierpliwi się moja pasażerka, jej ton głosu nie poprawia mojego poczucia bezpieczeństwa.

- Ci ekolodzy? - dopytuje jeden z nich, by po chwili zastanowienia wskazać chatę, pod którą powinniśmy zajechać.

W obozie jest już ciemno, moja autostopowiczka wskakuje pomiędzy namioty. Pojawia się "straż obozu" i mimo informacji, że w namiotach już raczej nie ma wolnych miejsc, zapraszają na nocleg.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL

Spokój i moment zadumy

Sam jadę jeszcze trzy kilometry dalej do Teremisek. W gospodarstwie agroturystycznym, gdzie się zatrzymałem, są trzy pokoje. W każdym inna rodzina. Oprócz mnie są matka z córką, które pociągiem przyjechały na weekend z Krakowa. Jest też młoda rodzina z Warszawy, która chce swoim dzieciom pokazać Puszczę.

W czasie porannej kawy czuć niezgodę w stosunku do polityki ministra Szyszki. W czasie drugiej kawy, czuć już niezgodę w stosunku do całej polskiej polityki.

Ruszam do Białowieży. Tu zdziwienie - nie ma atmosfery ekologicznej rebelii. W oczy nie rzucają się plakaty czy banery w obronie Puszczy. Autokary z rejestracjami z całej Polski podjeżdżają zapewne jak każdego innego dnia, turyści kupują bilety w kasach parku lub Pokazowym Rezerwacie Żubrów, a lokalni sprzedawcy, mimo ulewy, próbują kusić przysmakami.

O wycince Puszczy nikt z nich raczej nie myśli. Siedzące niedaleko mnie w barze w centrum miasta polskie małżeństwo mieszkające na co dzień w USA, w wideorozmowie z córką z większym zacięciem opowiada o wizycie u ortodonty, niż o wycince, która ma miejsce wokoło.

Ale już 13 km w stronę Hajnówki, w Czerlonce, atmosfera jest zgoła inna. To tu kilka dni wcześniej doszło do protestu ekologów i blokady maszyn drwali. Doszło do przepychanek z policją i strażą leśną oraz zatrzymań blokujących.

Ale w to sobotnie przedpołudnie nie było miejsca na nerwy. Był spokój i moment zadumy, kiedy ekolodzy zaprosili na spacer po Puszczy. Przyszło blisko 800 osób. Nadreprezentacji dredów nie zauważyłem, były za to rodziny z dziećmi, turyści, ekolodzy i okoliczni mieszkańcy.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL

- Mieszkam niedaleko stąd, w Hajnówce i zależy mi na tym, aby Puszcza nie była wycinana. Wierzę, że w ciągu kilku lat, las nie będzie hodowlą, tylko naturalnym parkiem - mówi Sławomir Turonek, który nie może pogodzić się z widokiem drwali w okolicy.

- Zawiesiliśmy blokady - mówi Marianna Hoszowska z Greenpeace. Dodaje, że zależy im na spokojnym rodzinnym święcie Puszczy, na luzie i bez eskalacji negatywnych emocji.

Koncert dla Puszczy

Wieczorem w skansenie w Białowieży odbywa się koncert Stanisława Sojki. Prowizoryczna scena rozstawiona przed zabytkową stodołą, setki widzów i tysiące komarów w powietrzu. Moment na refleksje nad płynącą nieopodal starych chat Narewką.

I mimo że artysta w czasie koncertu ani razu słowem nie wspomniał o Puszczy, kiedy śpiewał "nie ma takiej drugiej ziemi na świecie", jej obrońcy nie mieli wątpliwości, o jakim kawałku ziemi śpiewa.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL

Debata

Finałem weekendu była debata telewizyjna zorganizowana pośrodku Puszczy. Naprzeciw siebie i kamer TVP stanęli zwolennicy przeciwkornikowej wycinki oraz wrogowie harvesterów. Leśnicy, naukowcy, ekolodzy oraz ci, których sprawa dotyczy bezpośrednio - mieszkańcy Białowieży.

- Turyści nie chcą takiego lasu. Widzą te suche kikuty i każą się wozić do prawdziwego zielonego lasu - skarżył się w czasie debaty przedstawiciel branży turystycznej.

Mimo że stoi po drugiej stronie barykady, zgadza się z nim Paweł, który jest przewodnikiem po Puszczy.

- Też mniej zarabiam, coraz trudniej o godziwą dniówkę, po prostu przyjeżdża tu mniej turystów - żali się. I jednocześnie zaznacza, że dziś na debatę przyszedł, aby wspomóc ekologów i innych przeciwników wycinki.

Katarzyna Jagiełło z Greenpeace i jedna z twarzy protestu przeciw wycince tłumaczy, że Puszcza jako wspólne dobro jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa. Próbuje też argumentów o ocieplaniu klimatycznym. Ale nie wszyscy chcą tego słuchać.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL

- Nas denerwuje, że wy tu nie mieszkacie, a mówicie nam jak mam żyć - denerwuje się Ela, kiedyś właścicielka stolarni i lokalnej agroturystyki. - Czy tak ma wyglądać wasze chronienie naszego lasu? - pyta, wskazując stojący niedaleko kikut uschniętego drzewa.

Nieopodal siedzą byli pracownicy firm, które zajmowały się wycinką lasów. Nie potrafią zrozumieć tych, którzy chcą zabronić wyrębu.

- Kiedyś, gdy na terenie u leśniczego choćby na jednym drzewie odkrywano kornika, leśnik tracił wszystkie premie, a my drwale po ścięciu takiego drzewa, po odkorkowaniu pnia, musieliśmy wszystko spalić - komentuje jeden z nich.

- Ale przecież teraz do cięcia używa się wielkich harvesterów, maszyn, które same wycinają setki drzew. To one, a nie ekolodzy, zabierają pracę drwalom - ripostuje Agnieszka, lokalna działaczka przeciw wycince z Hajnówki. - Mieszkańcy naszych terenów na wycince nie zarabiają, spójrzcie tylko na numery rejestracyjne firm, które tu tną. Oni nie są stąd - dodaje.

Mimo nerwowości i emocji w niektórych wypowiedziach, atmosfera debaty nie jest wypełniona złością. Zwolennicy i przeciwnicy wycinki często znają się osobiście. Mówią do siebie po imieniu, mają swoje telefony, nierzadko są sąsiadami. Po nagraniu, wszyscy razem wracają do zaparkowanych nieopodal samochodów. Ten obraz pokazuje, że pomysł okrągłego stołu, w sprawie Puszczy, o którym mówi się coraz częściej, nie musi być utopią.

Ja sam przed powrotem idę jeszcze na spacer Szlakiem Królewskich Dębów. Drewniana kładka prowadzi przez Puszczę, mijam m.in. Kazimierza Wielkiego, Jagiełłę, Barbarę Radziwiłównę. Po drodze spotykam kilkunastoosobową grupę turystów z Hiszpanii. Fotografują te 500-letnie dęby, z wypiekami na twarzy słuchają przewodnika, dyskutują. Zupełnie jak ja w dżungli na Borneo.

Autor: Piotr Paciorek

Źródło: WP.PL