Zbiórka podpisów pod projektem ustawy "Stop pedofilii"., PAP

Ja, Aneta Bańkowska, świadoma swoich praw, zamierzam publicznie ogłosić kilka prawd o seksie. Choć jeszcze nie grozi mi za to odsiadka, wolę dmuchać na zimne i z miejsca oświadczyć, że jakby co, to ja niczego nie pochwalam i nie propaguję. Ja tylko relacjonuję rzeczywistość.

Sejm nie odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu zmian w Kodeksie karnym, którego inicjatorem jest Fundacja Pro-prawo do życia. Co więcej, opowiedział się za podwyższeniem kary z proponowanych 3 do 5 lat więzienia.

Projekt przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat trzech dla tego, "kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego". Podobne kary grożą osobom, które "propagują lub pochwalają" owo obcowanie płciowe, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi.

Idea jest słuszna – w końcu namawianie osoby poniżej 15 roku życia na seks jest jak najbardziej naganne i nasze ustawodawstwo przewiduje za to kary. Problem w tym, że zapisy zawarte w projekcie nowej ustawy są bardzo nieprecyzyjne i sprawiają, że de facto samo mówienie o seksie może podpadać pod paragraf. A trudno o nim nie rozmawiać z nastolatkami, skoro "pierwszy raz" ma za sobą niemal 20 proc. polskich 15-latków.

A co do tego paragrafu: to jak to możliwe, że będzie nam grozić więzienie? Ano tak, że trudno rozgraniczyć, gdzie kończy się informowanie, a zaczyna propagowanie. Oto przykłady zdań, które – jeśli ustawa wejdzie w życie – strach będzie powiedzieć.

1. Seks jest po prostu przyjemny

Nie ma się co oszukiwać – większość ludzi nie uprawia seksu w celach prokreacyjnych. A przynajmniej nie tylko. Jest duża szansa, że seks, na który dana osoba wyraziła zgodę, na który ma ochotę i który jest bezpieczny, będzie też przyjemny. Oczywiście ta przyjemność zależy też od innych czynników, jednak z badań (np. autorstwa naukowców z University of Texas w Austin) wynika, że to właśnie dążenie do rozkoszy i czysto fizyczne pożądanie są na czele powodów, dla których chodzimy do łóżka.

Czy edukacja seksualna może się obyć bez mówienia o tym szokującym fakcie? Zapewne będzie musiała, bo przecież jeśli dzieci usłyszą, że coś jest przyjemne, to pewnie będą chciały od razu tego spróbować. A to jak nic podpada pod "propagowanie lub pochwalanie podejmowanie przez małoletnich obcowania płciowego".

Poznań, 16.10.2019 r. Protest pod hasłem "Nie! Dla zakazu edukacji seksualnej" przed siedzibą biura Prawa i Sprawiedliwości.

Poznań, 16.10.2019 r. Protest pod hasłem "Nie! Dla zakazu edukacji seksualnej" przed siedzibą biura Prawa i Sprawiedliwości.

Źródło: PAP

Oczywiście ironizuję, ale taka sytuacja wcale nie jest niemożliwa. A przecież o seksie nie powinno się mówić jedynie w kontekście zagrożeń, chorób czy ciąży. Już teraz coraz więcej młodych ludzi rezygnuje z "tradycyjnych" stosunków i woli oglądać pornografię albo uprawiać cyberseks. Jako jeden z powodów takich zmian badacze wymieniają właśnie strach przed konsekwencjami współżycia i wchodzeniem w interakcję z drugą osobą. Jeszcze inna grupa młodych uważa za seks za coś brutalnego i nadużywającego, bo ich edukacja ogranicza się do filmów porno.

Gdzie mają o tym rozmawiać i z kim? Oczywiście byłoby fajnie, gdyby robili to z rodzicami. I faktycznie, dla 61 proc. 18-latków (przebadanych przez Instytut Badań Edukacyjnych na zlecenie MEN) źródłem informacji o seksualności jest rodzina. Tyle, że w tym samym badaniu rodzice przyznali, że najczęściej poruszają z dziećmi "bezpieczne" tematy - higienę narządów płciowych, temat wartości rodzinnych, zaufania czy prawa do wzajemnego szacunku. Do najrzadziej wskazywanych tematów należała masturbacja, życie seksualne jako źródło satysfakcji, przebieg stosunku, przebieg aborcji i jej skutki.

2. Seks nie równa się miłość i związek

W szkolnych realiach już sama nazwa "wychowanie do życia w rodzinie" sugeruje, gdzie jest miejsce na "te" rozmowy i sprawy. Tylko że to fikcja. W 2014 roku w Polsce pierwszy kontakt seksualny miało za sobą 18 proc. 15-latek i 16 proc. 15-latków, a średni wiek inicjacji seksualnej to 19 lat. Do ołtarza idziemy natomiast zazwyczaj w 28 roku życia (o ile w ogóle), a na przestrzeni życia mamy średnio 4,28 partnerów seksualnych.

Dlatego w szkole, z nastolatkami, powinno się rozmawiać też o tej stronie seksu. Że pójście z kimś do łóżka nie musi oznaczać, że mamy z nim teraz spędzić całe życie - bo pożądanie jest czym innym niż miłość (choć jest jedną z jej składowych). Oczywiście to nie znaczy, że jeśli ktoś nie chce współżyć przed ślubem, to MUSI to robić, ani że każdy powinien osiągnąć wyliczoną w badaniach średnią partnerów.

Chodzi o wiedzę, z której wypływa prosty komunikat: ludzie żyją różnie. Wielu z nich zdobywa doświadczenia seksualne przed ślubem, jeszcze inni tego ślubu nigdy nie biorą, ale nie przeszkadza im to cieszyć się seksem w kontaktach opartych tylko na tej fizycznej stronie. Ale są też tacy, którzy decydują, że taka forma intymności jest przeznaczona tylko dla osoby, którą darzą uczuciem.

To rozróżnienie jest ważne, bo w przeciwnym razie łatwo wpaść w "pułapkę" i uwierzyć, że skoro ktoś mnie pożąda, to i kocha. Albo gorzej: jeśli ja mówię, że kogoś kocham, to powinnam mu dać tego "dowód". A ponieważ swoje potrzeby można realizować tylko w związku, to zwiążę się z nim tylko po to, żeby nie wyjść na puszczalską. "Kto jeszcze wierzy w te mity" – spytacie. Wasze nastoletnie dzieci.

Ale po zmianach w prawie takie rozmowy już raczej się nie odbędą. Bo gdzie przebiega granica między informacją a zachętą?

3. Masturbacja jest rzeczą ludzką

W rozmowie z Mariuszem Dzierżawskim z Fundacji Pro-Prawo do Życia, jednym z inicjatorów projektu ustawy, dziennikarz Onetu zapytał o konkretną sytuację, do której mogłoby dojść podczas zajęć w szkole. - A co w przypadku, gdy po prostu nauczyciel będzie informował, że masturbacja jest elementem seksualności człowieka? – chciał wiedzieć. - Informować można na wiele sposób, tak jak media informują różnie, często kłamliwie. Każdy przypadek będzie oceniać prokuratura, a później sąd – brzmiała odpowiedź.

Przedstawiciel Fundacji Pro - Prawo do życia Mariusz Dzierżawski podczas pikiety.

Przedstawiciel Fundacji Pro - Prawo do życia Mariusz Dzierżawski podczas pikiety.

Źródło: PAP

Skoro każdy przypadek będzie oceniała prokuratura i sąd, to po co w ogóle na temat masturbacji zabierać głos? Po co mówić o czymś, czego – jak wynika z badań prof. Izdebskiego – doświadczyło 70 proc. chłopców i 26 proc. dziewcząt w wieku ponadgimnazjalnym? Żeby być ciąganych po sądach i prokuraturach?

Co z tego, że masturbacja jest naturalną formą rozwoju psychoseksualnego. Że pomaga poznać własne ciało, że mówi się o niej w gabinetach seksuologicznych kobietom, które mają kłopoty z osiągnięciem orgazmu albo zgłaszają się z innymi problemami związanymi ze współżyciem. Że dla nastolatków, którym buzują hormony, jest pomocna w rozładowaniu popędu. Że po prostu istnieje, nie będąc ani dobrym doświadczeniem, które należy gloryfikować, ani złym, które powinno zostać potępione. Po prostu – normalnym. Ale a nuż po takim opisie ktoś poczuje się zachęcony. I co wtedy?

4. Seks jest dla ludzi. Różny seks

Wyobrażacie sobie rozmowę z rodzicami o seksie oralnym? Że jeśli się na niego decydujecie z partnerem/partnerką, którzy nie mają aktualnych badań pod kątem wirusa HIV czy chorób przenoszonych drogą płciową, to powinniście użyć prezerwatywy? Albo taki seks analny, który część nastolatków traktuje jako metodę antykoncepcji. Rodzic mówił wam kiedyś, że podczas takiego stosunku można zajść w ciążę, zarazić się np. kiłą, a poza tym to dobrze jest używać dużej ilości lubrykantu, bo odbyt jest wyścielony bardzo cienką warstwą nabłonka i łatwo można go uszkodzić?

Jestem gotowa się założyć, że tylko nieliczni czytelnicy – albo i żaden – nie odbyli takiej rozmowy z rodzicami. Czy w ogóle jest ona niezbędna, spytacie? Wenerolodzy alarmują, że na ich oddziały z kiłą czy rzeżączką trafiają nawet 14-latki, a w Polsce od kilku lat rośnie liczba zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową (w całej populacji). W roku 2018 był to wzrost o 20 proc. w ciągu 12 miesięcy. Jednocześnie młodzi ludzie w obawie przed ciążą eksperymentują i częściej decydują się na seks oralny czy analny właśnie.

Gdzie mogą dowiedzieć się o tym, że on też powinien być bezpieczny? Że nie zastąpi antykoncepcji? I że wcale nie musi wyglądać jak na filmach porno, skąd młodzież tak ochoczo czerpie wiedzę? I – to podstawa – nie ma obowiązku godzenia się na niego ani lubienia takich form aktywności seksualnej?

Już widzę, jak ktoś mówi to wszystko nastolatkom w nowej rzeczywistości. Powodzenia.

5. Pornografia kłamie. Prawdziwy penis wygląda inaczej

Skoro na te kłamstwa nabieramy się my, dorośli, to jak mają sobie z nimi radzić nastolatki? Sieć i telefony zaufania dla młodzieży są pełne pytań o to, co je trapi – rozmiary narządów płciowych, brak orgazmu u partnerki podczas pierwszego razu, długość stosunku. Wszystko, co w rzeczywistości wygląda inaczej niż na filmach.

Pamiętam, jak kilka lat temu w telewizji pokazywano program o tym, jak wygląda edukacja seksualna w szkołach w Wielkiej Brytanii. Nastolatkom – chłopcom i dziewczynkom – pokazano podczas zajęć 10 zdjęć. 9 z nich przedstawiało "naturalne" piersi, ostatnie – biust poprawiany przez chirurga plastycznego. Uczniowie mieli za zadanie wskazać, które piersi podobają się im najbardziej i są "idealne". Wszyscy wybrali te, w których kształt i rozmiar ingerował lekarz.

Takie zajęcia po cichu marzą mi się i w Polsce. Zajęcia, na których nagość nie będzie tabu i będzie można pokazać uczniom zdjęcia narządów płciowych, żeby zobaczyły, jak mogą być one różnorodne. Żeby 14-latki – co teraz czasem się dzieje – nie zastanawiały się, czy ich wargi sromowe są idealne, a chłopcy nie martwili penisem o długości "tylko" 13 cm. Chciałabym, żeby na lekcji można było opowiedzieć o tym, jak kręci się filmy porno: jak przygotowują się aktorzy, jak wspomagają się lekami, jak o to, co widzimy na ekranie, dba sztab ludzi. Że orgazm nie jest nieodłącznym elementem stosunku, a aktorzy – jak to aktorzy – potrafią też go udawać.

Ale to tylko marzenia.

6. Aborcja nie musi być traumą

Są kobiety, dla których przerwanie ciąży było najgorszą rzeczą w życiu. Są też takie, które odetchnęły z ulgą i nigdy nie zastanawiały się, co by było, gdyby jednak urodziły.

Uczestnicy XIX warszawskiej Manify na ulicach miasta.

Uczestnicy XIX warszawskiej Manify na ulicach miasta.

Źródło: PAP

Ten drugi pogląd – podparty zresztą badaniami, które prowadzi się na temat występowania syndromu poaborcyjnego – nie mógłby pewnie wybrzmieć w klasie ani w przestrzeni publicznej. Bo co, jeśli ktoś uzna, że to nakłania do współżycia rozwiązłego, bez gotowości do zostania rodzicem, a potem do "zabicia dziecka poczętego"? Znów ironizuję, ale przez to już przechodziliśmy w 2016 roku, gdy do Sejmu wpłynął obywatelski projekt ustawy zakazującej aborcję.

Słowo "płód" miało wtedy zostać zastąpione terminem "dziecko poczęte". Bez względu na jego wiek. A za "spowodowanie śmierci dziecka poczętego" miało grozić od 3 do 5 lat za kratami. Projekt przepadł, klimat wokół aborcji – pozostał. Lepiej o niej nie mówić, nie ryzykować, prawda?

7. Dziewczyna i dziewczyna to normalna rodzina

Klimat wokół osób LGBT+, a także zapisy projektu ustawy, który określa m.in. zajęcia mające na celu przeciwdziałanie przemocy czy homofobii mianem "podejrzanych" – pokazuje dobrze, czego młodzieży nie będzie można powiedzieć.

Aktualna wiedza na temat orientacji seksualnych, transpłciowość, płeć kulturowa – o tych zagadnieniach trzeba zapomnieć, podobnie jak o podkreślaniu, że orientacja inna niż hetero nie prowadzi do pedofilii czy innych wynaturzeń, jakie się jej przypisuje. I że jest wrodzona, bo z osoby heteroseksualnej nie zrobi się geja czy lesbijki i odwrotnie.

Uczestnicy Marszu Równości we Wrocławiu.

Uczestnicy Marszu Równości we Wrocławiu.

Źródło: PAP

Nie wiem też, czy będzie można poruszać kwestię orientacji seksualnej jako kontinuum rozciągającego się na skali od orientacji wyłącznie heteroseksualnej do wyłącznie homoseksualnej (a nie jako coś zero-jedynkowego), a także zagadnienie tożsamości seksualnej – czyli tego, z jaką orientacją się identyfikuję, do kogo czuję romantyczny lub seksualny pociąg.

Dlaczego te kwestie są istotne? Ano dlatego, że wiele nastolatków i młodych ludzi nie wie, jaka jest ich tożsamość seksualna. By ją odkryć, eksperymentują, zbierają doświadczenia. Często potem np. dziewczynki boją się, że skoro całowały się z koleżanką, to znaczy, że są homoseksualne. A tak wcale nie musi być.

Gdyby były na to przygotowane, gdyby miały wiedzę, ten lęk byłby mniejszy. Ale nie mają.


"Zakazane" tematy to nie wszystko. Bo jak rozmawiać o uczuciach czy związkach, nie poruszając wyżej opisanych kwestii? Jak mówić o tym, że świat jest różnorodny, a my mamy prawo do życia w nim na swoich zasadach, skoro mówienie o wielu elementach tego świata będzie obarczone sporym ryzykiem? I wreszcie jak mówić, żeby nie pochwalać, a jeszcze gorzej – nie propagować?

Odpowiedź na to pytanie jest wyjątkowo łatwa. Nie mówić wcale.

Za to milczenie zapłacą dzieci.