Rynek w Skierniewicach: dwie dekady bez zieleni
Nazwanie Skierniewic miastem bez zieleni byłoby głęboko niesprawiedliwe. Niemal w środku miasta jest piękny, duży park z kilkusetletnimi kasztanowcami. Drzew nie brakuje też w innych miejscach. Tym dziwniejsze i trudno wytłumaczalne jest to, co stało się z miejskim rynkiem. Zaatakowała go betonoza. Zadrzewiony niegdyś plac stał się wygolonym do zera, brukowanym klepiskiem.
Mieszkańcy twierdzą, że pełen zieleni i drzew rynek mieli do końca lat 90. Potem któraś władza postanowiła zrobić z tym porządek, plac porządnie wyczyszczono z wszelkiej roślinności i wybrukowano. Później dodano też dwie fontanny, sikające wodą z poziomu chodnika. A dwie dekady później (w czerwcu 2019 roku) w mieście skończyła się woda. Po prostu przestała lecieć z kranów, wyłączono więc też fontanny na rynku.
Brak wody w czerwcu 2019 roku i wcześniejsze pozbycie się praktycznie wszelkiej zieleni z rynku nie są ze sobą powiązane, ale mieszkańcy swoje wiedzą i zwrócili uwagę na tę dziwną korelację.
- Wie pan, drzew na rynku to nie ma już od dawna, szkoda w sumie. Teraz rynek to w zasadzie parking. Mamy tu takie altany, teraz jest nawet przyjemnie, ale latem nie idzie wysiedzieć, taki żar bucha – mówi mi jedyna osoba, która siedzi na ławce. Wszyscy inni po prostu przechodzą, nikt nie zatrzymuje się na placu. Ktoś jest z kimś umówiony, ktoś gdzieś idzie. Tylko ta jedna starsza pani siedzi na ławce.
Na metalowej ławeczce pod miejskim ratuszem siedzi rzeźba profesora Pieniążka. To naukowiec, który w Skierniewicach założył Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa (obecnie Instytut Ogrodnictwa). "Profesorze, dałeś nam owoc bogów – JABŁKO, zostawiłeś – SERCE, dziękujemy – skierniewiczanie" – głosi napis pod pomnikiem uśmiechniętego starszego pana. Ale jak na złość nie tylko ławeczka, nie tylko postać, ale i jabłoń są z metalu. Szkoda, że nie siedzi pod żywym drzewem. Tych na rynku jest ledwie kilka. Niedawno posadzone, a już wyglądają na zmęczone życiem.
Wyciągam termometr na podczerwień. Żaden naukowy sprzęt, ale mierzy temperaturę otoczenia. Termometr w samochodzie pokazuje 19 stopni. Celuję w elementy krajobrazu. Ściana – 25 stopni, obudowa lampy – 28. Bruk – 39 stopni Celsjusza! Dotykam, faktycznie jest ciepły.
Wystarczy 4-5 minut spaceru, by z męczącego brakiem zieleni rynku dostać się do parku, dawnego ogrodu arcybiskupów gnieźnieńskich. Wyciągam termometr – bruk, chyba z tego samego kamienia, co na rynku, ma 19 stopni Celsjusza. Dwa razy mniej, niż na placu obok! I – chociaż mamy dopiero koniec maja i upałów nie ma – właśnie w parku tętni życie. Matki z dziećmi, młodzież, emeryci – cały przekrój społeczny.
- Panie, rynek to parking. Kostkę położyli i leży, co w tym rynku fajnego. Jakaś donica, jakieś drzewko, jasno tak, tylko straż miejska łazi. A tu to można siedzieć i siedzieć, kaczki karmić, spokój jest i przyjemność – mówią dwaj starsi panowie, gawędzący na ławeczce.
Epidemia betonozy
Trudno dziś powiedzieć, kto ukuł pojęcie "betonozy". Jako jeden z pierwszych to zjawisko zaczął dokumentować i piętnować Jan Mencwel, miejski aktywista, działający w warszawskim stowarzyszeniu Miasto Jest Nasze. Zebrał zdjęcia z całej Polski, pokazujące miejskie rynki i place przed i po "rewitalizacji". Skupił się na tych, które pozbyły się drzew, krzewów, trawy - wszelkiej zieleni. Wiele zdjęć pokazuje wręcz degradację placów, przemienionych w betonowe pustynie.
Ale betonoza to nie gwałt tylko na estetyce, ale i cios zadany zarówno przyrodzie, jak i mieszkańcom dotkniętych tą "chorobą" miast.
- Drzewa gromadzą wodę w swoich systemach korzeniowych i liściach w wilgotnych okresach i rozprowadzają ją powoli w okolicy w okresach suszy. Drzewa, krzewy i trawa po pierwsze magazynują wodę i oddają ją powoli porami w liściach podczas oddychania (zwiększają gęstość cząsteczek wody, czyli zwiększają wilgotność), a po drugie dzięki pniom, gałęziom i liściom ograniczają dopływ promieni słonecznych. W ten sposób obniżają lokalnie temperaturę i dają cień - mówi w rozmowie z money.pl Alicja Pawelec z WWF.
Już wiadomo, że mamy w Polsce suszę. Niech nie zmylą nas padające od czasu do czasu deszcze - one tylko powierzchownie zraszają ziemię, nie wsiąkają głębiej. Stan względnej równowagi mogłyby przywrócić deszcze padające przez dwa miesiące z rzędu. Obawy rolników, władz i przemysłowców pogłębia zbliżające się lato. To, że wodę musimy oszczędzać, jest jasne jak słońce. A betonoza powoduje, że się jej pozbywamy.
- Takie działania sprzyjają podniesieniu temperatury latem, a więc pozbywaniu się wody z otoczenia. Drzewa są kluczowe dla przetrwania miast i ich mieszkańców w dobie zmian klimatu, ciągłego podnoszenia się temperatury. Są w stanie obniżyć temperaturę w miastach nawet o 5 stopni Celsjusza - mówi nam Pawelec.
I nie są to szacunki aktywistów, ale precyzyjne wyliczenia naukowców, mierzących temperaturę miast z pomocą czujników w satelitach i dokonujących regularnych pomiarów na miejskich placach. A dzisiejsze miasta i tak są wyjątkowo gorące. Ponad połowa ludzi na świecie mieszka w miastach, gdzie z powodu ruchu, pracujących urządzeń, aut, komunikacji i zawieszonych w powietrzu zanieczyszczeń, temperatura i tak jest wyższa średnio o 3 stopnie Celsjusza w porównaniu do terenów poza aglomeracjami. Może i dzięki temu zimę lepiej spędzać w mieście, ale lato potrafi być zabójcze. Dosłownie. Przykładowo - podczas fali upałów w Europie w 2003 r. odnotowano 70 000 więcej zgonów w porównaniu z równoważnymi okresami.
- Wysokie temperatury w miastach podczas fal upałów są związane ze zwiększoną śmiertelnością i zaostrzeniem problemów zdrowotnych, takich jak choroby układu oddechowego. Przewiduje się, że ekstremalne temperatury będą wzrastać w miarę zmian klimatu - ostrzega Komisja Europejska, bazując na badaniach szwedzkich i chińskich naukowców. Proponuje przy tym zwiększanie ilości zieleni w miastach.
Co potrafi drzewo?
Każde drzewo jest w zasadzie superwydajną, potężną pompą, zasysającą wodę z gleby i przetrzymującą ją w swoich tkankach. Bez żadnego silnika, ropy i prądu jest w stanie pompować wodę na wysokość nawet do 140 metrów. Obliczyli to naukowcy, a natura potwierdziła - wyższych drzew na świecie po prostu nie ma. Drzewo nie jest samolubne - dzieli się swoim skarbem ze wszystkimi. W ciągu doby jedno tylko drzewo jest w stanie oddać od 200 do 400 litrów wody do otoczenia.
- Zieleń w mieście reguluje mikroklimat miejski. Zapewnia cień, ale również większą wilgotność i niższą (nawet o kilka stopni) temperaturę niż otoczenie. Drzewa fenomenalnie gromadzą wodę w wilgotnych okresach i rozprowadzają ją w okolicy w okresach suszy. Ponadto, przebywanie przez co najmniej godzinę dziennie wśród dzikiej przyrody zwiększa naszą odporność i polepsza nasze samopoczucie - mówi Alicja Pawelec.
To nie wszystko - badania w USA wykazały, że cień z drzew może obniżyć koszty klimatyzacji domów jednorodzinnych o 20 do 30 procent. Ba, jedna niewielka grusza pracuje z wydajnością dwóch domowych klimatyzatorów.
Sadzić, nie betonować - mówią eksperci
- Wchodzimy z pełną prędkością w kryzys klimatyczny i nie ma już czasu na kontynuację krótkowzrocznych i złych działań poprzednich pokoleń. To, że w mieście powstanie kolejny park, absolutnie nie oznacza zabrania tej przestrzeni kulturze (koncertom, sylwestrom itp.)! Najlepszym przykładem są tutaj warszawskie Pola Mokotowskie: jest to na co dzień olbrzymi teren parkowy, służący wytchnieniu i rekreacji społeczeństwa. Co roku w maju ten teren gości wielkie wydarzenia kulturalne - koncerty juwenaliowe gromadzące tysiące osób! Wielofunkcyjność tego parku możliwa jest dzięki jego dobremu zaplanowaniu: są zarówno strefy intensywnie zadrzewione jak i strefy otwarte, z łąkami kwietnymi, na których mogą odbywać się sylwestry, koncerty i inne wydarzenia masowe - mówi Alicja Pawelec, wskazując na to, że zieleń nie kłóci się z pojęciem miasta.
Wirtualna Polska prowadzi akcję #NieLejWody. Wszystko, co musisz wiedzieć o skutkach suszy w Polsce znajdziesz na naszej grupie na Facebooku. Aktualne wydarzenia, najnowsze informacje, wymiana wiedzy, wskazówek jak można pomóc czy gdzie pomocy szukać. Kliknij, by dołączyć.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie