Minister finansów Tadeusz Kościński, Paweł Supernak, PAP
"Na Boga i Maryi chwałę ten cios po raz ostatni Ci zadałem. Prawość i dzielność miłuj szczerze. Nie sługą jesteś, lecz rycerzem" - usłyszał 8 stycznia 1967 roku w Londynie. Pasowany na harcerza Tadeusz Kościński miał wtedy 11 lat. Ojczyznę znał tylko z opowieści ojca i dziadka, ale tęsknił jak oni. A może i bardziej. Nie znał Polski, więc kraj był dla niego światem baśniowym – wyśnionym, wymarzonym.
Z tym przesłaniem - 15 listopada 2019 roku - wchodził do ministerstwa, które stało się solą w oku najpotężniejszych organizacji przestępczych na świecie.
Trzy lata temu Mateusz Morawiecki, wówczas jeszcze jako wicepremier, ogłosił konieczność walki państwa z mafią VAT-owską. Następnie, angażując 60 tys. pracowników Krajowej Administracji Skarbowej i stawiając na rozbudowę systemów informatycznych, zaczął sukcesywnie odzyskiwać miliardy nielegalnie wyprowadzanych z Polski podatków. W efekcie, według raportów Komisji Europejskiej, Polska stała się krajem o najbardziej imponującym tempie redukcji luki VAT w Europie. W 2017 roku było to 7,8 mld euro, rok później – 5,8 mld euro. Dane za rok 2019 pewnie będą zbliżone.
Kościński, kolejny minister finansów w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, będzie musiał tę wojnę kontynuować. Lekko miał nie będzie. Jeszcze zanim oficjalnie wkroczył do gmachu przy Świętokrzyskiej, zmierzył się z atakiem krytycznych wobec rządu PiS dziennikarzy. Wytykano mu ukrywanie braku magisterskiego dyplomu, choć nigdy tego nie ukrywał. Zarzucono utajnienie informacji o majątku, choć autorzy musieli sobie zdawać sprawę, że, jako urzędnik państwowy w randze ministra, niebawem ten majątek upubliczni. Insynuowali Kościńskiemu udział w aferze FOZZ i współpracę z PRL-owską bezpieką, nie zlecając nawet kwerendy w Instytucie Pamięci Narodowej.
Z sensacyjnie brzmiących publikacji internetowe trolle kręciły fikcyjne afery. Informacja, że Kościński pracował w "Banku Pomorskim" wzbudziła na Twitterze sensację, bo przecież takiego banku nie było. Ktoś się pomylił? Nieważne. Minister finansów pracował w nieistniejącym banku – to było coś!
- Chodziło o Pomorski Bank Kredytowy w Szczecinie (przejęty przez Pekao S.A. – od aut.) Pracowałem dla nich jako doradca zewnętrzny – tłumaczy Tadeusz Kościński.
Brak kontaktu
Kościńskiemu język szeleści jak każdemu polonusowi, który urodził się i wychował za granicą. Rozmowę zaczyna od deklaracji:
- Byłem harcerzem, ale szkolenia mieliśmy jak kadeci. W Londynie prawie wszyscy wierzyli, że prędzej czy później wybuchnie trzecia wojna światowa i znowu będziemy się bić o wolną Polskę. Zostałem wychowany w duchu patriotycznym i tak mi zostało – podkreśla.
Na początek pytanie, które w ostatnim czasie chyba najbardziej nurtowało opinię publiczną w Polsce, choć Tadeusz Kościński już kilka lat temu złożył oświadczenie lustracyjne, a prokurator IPN uznał je za prawdziwe.
Czy współpracował pan lub miał kontakt z ubekami, wojskówką lub – co byłoby chyba bardziej prawdopodobne – ze służbami Jej Królewskiej Mości?
- Nigdy.
I tak prawie przez całą rozmowę…
Czy poznał pan osobiście Tadeusza Barłowskiego, założyciela oddziału Banku Handlowego w Londynie (po przeniesieniu z Londynu do Bejrutu, zarejestrowany przez Departament I MSW jako Kontakt Operacyjny "Ambar")?
- Przekształcał przedstawicielstwo w oddział. Formalnie - zatrudniał mnie, ale nie miałem pojęcia, że pracował dla SB.
W jakich relacjach pan pozostawał z Marianem Rajmundem Minkiewiczem, prezesem Banku Handlowego (oskarżany przez bezpiekę o wyprowadzenie z BH 692 mln ówczesnych złotych m.in. we współpracy z Barłowskim)?
- W życiu go nie widziałem.
Czy znał pan Krzysztofa Szwarca, prezesa BRE Banku (dość aktywny w Londynie, współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego ps. „Socha”)?
- Słyszałem to nazwisko. Ale osobiście go nie znam.
Czy słyszał o Josefie Tkaczicku (niemiecki finansista, bywał w Londynie, współpracował przy FOZZ z Grzegorzem Żemkiem)?
- Nie.
Żemek… (jego chyba przedstawiać nie trzeba)?
- Podczas 10 lat pracy w Banku Handlowym w Londynie może kilka razy go spotkałem. Ale nigdy nie miałem z nim bezpośrednich relacji – ani zawodowo, ani tym bardziej prywatnie.
To w zasadzie wszystkie potencjalne linki, którymi można by próbować powiązać Kościńskiego z peerelowskimi służbami w Londynie. Na upartego, bo po prostu dotyczą Londynu, ale nie Kościńskiego. Jego teczki nie ma w IPN. W Archiwum Akt Nowych, które przeszukał dziennikarz śledczy Piotr Nisztor, na 17 tomów dotyczących działalności Banku Handlowego w Londynie, nazwisko Kościńskiego pojawia się zaledwie 4 razy w kontekście mało istotnych działań wewnętrznych londyńskiego oddziału BH.
Kościński nie ma też nic wspólnego ani z tzw. "starym" Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, ani z "nowym". Wyprowadzanie miliardów ówczesnych złotych z kasy PRL odbywało się w ekspozyturach Banku Handlowego w Luksemburgu i Bejrucie, a nie w Londynie. Takie wnioski płyną z lektury "Długiego ramienia Moskwy" prof. Sławomira Cenckiewicza, "Skoku na bank" Piotra Nisztora, "Via Bank" Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy czy naukowego opracowania Mirosława Sikory z Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach pt. "Służba Bezpieczeństwa MSW a system bankowy PRL w okresie przekształceń gospodarczych drugiej połowy lat osiemdziesiątych XX wieku".
Poszukiwacze sensacji
Tymczasem krytyczni wobec rządu i samego ministra dziennikarze ochrzcili Tadeusza Kościńskiego "królem finansów", bo jednak okazało się, że jego "ukryty" majątek wcale nie jest taki tajny. Co więcej, wyszło, że minister finansów do biednych nie należy. Z relacji samego Kościńskiego wynika, że będzie tego w sumie ponad 8 mln zł – nieruchomości w Londynie, Poznaniu i pod Warszawą plus papiery wartościowe na kilku rachunkach. Tyle, że Kościński nie może nimi zarządzać, bo zgodnie z prawem złożył takie zobowiązanie już w momencie wejścia w skład Komisji Nadzoru Finansowego. W tym przypadku sugestia o potencjalnym konflikcie interesów nawet nie zdążyła się rozwinąć w plotkę.
Podobnie zresztą było z medialnym doniesieniem o rzekomym złamaniu tzw. ustawy antykorupcyjnej przez ministra Kościńskiego. Okazało się, że mógł złamać, ale nie złamał. Jak to możliwe? Otóż, gdy Kościński zostawał wiceministrem rozwoju w resorcie kierowanym wówczas przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, miał ponad 50 proc. udziałów w spółce iLogis. Zgodnie z ustawą "antykorupcyjną", osoba pełniąca funkcje publiczne nie może posiadać w spółkach prawa handlowego więcej niż 10 proc. akcji lub udziałów przedstawiających więcej niż 10 proc. kapitału zakładowego. Sprawą zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Na nieszczęście dla poszukiwaczy sensacji, CBA po rozpoznaniu sprawy, przyznało rację Kościńskiemu.
- Mój wspólnik umarł, nie pozostawiając testamentu. Postępowanie spadkowe przeciągało się, nie miałem żadnej możliwości prawnej szybkiego rozwiązania problemu. Dopiero w zeszłym roku byłem w stanie postawić tę spółkę w stan likwidacji. To w ogóle była kiepska inwestycja – twierdzi minister Kościński.
Lektura akt spółki w Krajowym Rejestrze Sądowym potwierdza te informacje. Decyzja Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia o otwarciu likwidacji iLogis zapadła 28 maja 2018 roku. Raport finansowy świeci pustkami, bo spółka przez lata nie prowadziła działalności.
Polska w Londynie
Po przeczytaniu kilkudziesięciu opublikowanych w ostatnim czasie artykułów na temat Tadeusza Kościńskiego można dojść do wniosku, że nowy minister finansów nie ma przeszłości, a jeśli ma, to owianą nimbem tajemniczości.
Kościński przeszłość jednak ma - i to niezwykle bogatą. Jego ojciec Henryk walczył w kampanii wrześniowej u boku - wówczas jeszcze pułkownika - Stanisława Maczka. Przeszedł cały szlak bojowy z armią gen. Władysława Andersa. Był dowódcą szwadronu rozpoznawczego I Pułku Ułanów Krechowieckich, powszechnie uważanego za jednostkę elitarną. Odznaczony przez generała Andersa Krzyżem Monte Cassino (nr 29689) i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Po zakończeniu działań wojennych osiadł w Londynie, tam poznał Jadwigę Kędzierską (jej ojciec w 1918 roku walczył z bolszewikami pod Lwowem, potem w Bitwie Warszawskiej, też był "andersowcem")
Henryk i Jadwiga wzięli ślub zimą 1952 roku. Mieli dwóch synów – Marka i Tadeusza. Obaj wychowywani w duchu patriotycznym, kończyli te same szkoły – najpierw podstawówkę, potem katolicką szkołę średnią - Salesian College i Goldsmith’s University of London.
Tadeusz od małego działał w ruchu harcerskim, zorganizowanym przy sobotniej Polskiej Szkole Podstawowej. Najpierw w drużynie zuchów „Kosynierzy”, później w 7. Drużynie Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego, szczep Saska Kępa, hufiec "Warszawa".
- Tadek był drużynowym i komendantem obozu. Tańczył w "Orlętach" - naszym zespole tanecznym. Próbował też sił w polonijnym klubie siatkarskim "Białe Orły" - wspomina Wojciech Bogdanowicz, rówieśnik i przyjaciel Tadeusza Kościńskiego z czasów dzieciństwa.
Ich drogi rozeszły się, gdy Kościński postanowił kontynuować naukę na Goldsmith’s University of London – uczelni, która w tamtym czasie była londyńskim ośrodkiem kultury alternatywnej. Tam edukowali się m.in. menedżer Sex Pistols - Malcolm McLaren, słynna projektantka mody Vivien Westwood czy Neil James, który współpracował z grupą Monty Pythona.
Kościński wybrał na Goldsmith’s tryb edukacji przypominający formułę polskiego studium policealnego. Najpierw studiował szeroko pojętą zoologię, botanikę i geologię, potem wybrał specjalizację w dziedzinie geologii.
- Mama koniecznie chciała żebym został weterynarzem, ale mnie bardziej pociągała geologia - podkreśla.
Po dwóch latach edukacji poszedł do pracy. Od początku wiedział, że chce pracować w londyńskim city, miał analityczny umysł, pociągały go finanse i bankowość. Najpierw trafił do Tokai Banku, japońskiego giganta, którego największym udziałowcem był wówczas koncern Toyota Motor Corporation.
Pracował tam 2 lata.
- Doszedłem do ściany. Możliwości awansu były mocno ograniczone. Stanowiska menedżerskie były zarezerwowane wyłącznie dla Japończyków – wspomina Kościński.
Wtedy od agencji headhunterskiej otrzymał informację o rekrutacji w polskim Banku Handlowym, którego przedstawicielstwo w Londynie przekształcono właśnie w oddział. Wraz z grupą kilkudziesięciu Brytyjczyków przeszedł cały proces rekrutacyjny i na 10 lat zacumował w londyńskim oddziale BH.
Zaczynał od parzenia kawy, otwierania drzwi, był kierowcą. Skończył jako senior manager. Nad nim był dyrektor, zawsze nominowany przez centralę w Warszawie, musiał pochodzić z Polski.
- Bank Handlowy w Londynie rozliczał polskim przedsiębiorstwom państwowym wszystkie transakcje typu import - eksport. W czasie, gdy Polska przestała spłacać dług zagraniczny, to my musieliśmy przekonywać brytyjskie banki, że akredytywy wystawione przez naszą centralę są w porządku. Brzmi absurdalnie, ale tak było – relacjonuje Tadeusz Kościński.
Czy miał świadomość, że to nie był normalny bank?
- Z perspektywy Polski pewnie tak. Dla nas, ludzi z brytyjskim paszportem, bo tylko taki wtedy miałem, to był po prostu rządowy, zagraniczny bank – odpowiada Kościński.
Z jego relacji wynika, że w oddziale londyńskim pracowało w sumie 50-60 osób. Z Polski był tylko szef. Reszta personelu to Brytyjczycy. Londyński oddział BH kilka razy w roku odwiedzały 3-4 osobowe grupy z Polski – ludzie z polecenia NBP, Pekao lub bezpośrednio z Ministerstwa Finansów. Przyjeżdżali w nagrodę za zawodowe osiągnięcia lub "po znajomości".
Londyn w Polsce
W roku 1991 Kościński wraz z grupą tzw. "Londyńczyków" (finansiści, potomkowie polskich emigrantów z Londynu) przyjechał do Polski. Podkreślmy, wbrew powielanym błędnym informacjom: nie "wrócił", ale właśnie "przyjechał" - bo nigdy wcześniej w Polsce nie mieszkał. "Londyńczycy" szybko się rozdzielili, każdy poszedł w swoją stronę.
Tadeusz Kościński jako niezależny konsultant zewnętrzny pracował dla Polskiego Banku Rozwoju, Banku Przemysłowo-Handlowego, Banku Śląskiego i wspomnianego już Pomorskiego Banku Kredytowego. W 1997 roku był bliski podpisania de facto pierwszej umowy o pracę z holenderską grupą ING, która rok wcześniej przejęła Bank Śląski. Jednak w międzyczasie otrzymał ofertę z Wielkopolskiego Banku Kredytowego (WBK), w którym udziały miała już irlandzka grupa Allied Irish Banks.
- Zatrudniłem go, bo był fachowcem. Powierzyłem mu nadzór nad płatnościami i rozliczeniami, bankomatami, kartami, czyli nad całym zapleczem banku. Dobrze zorganizowany, potrafi zarządzać ludźmi, świetnie ustawia pracę, dobrze się komunikuje – relacjonuje Jacek Kseń, zarządzający wtedy WBK.
Dwa lata później Irlandczycy przejęli większościowy pakiet akcji (80 proc.) Banku Zachodniego (BZ). Wtedy Kościński poznał Mateusza Morawieckiego, który był tam doradcą zarządu. Szybko się zaprzyjaźnili, tworząc wewnętrzną opozycję dla Jacka Ksenia.
W 2001 roku, po połączeniu Banku Zachodniego i Wielkopolskiego Banku Kredytowego, Morawiecki został członkiem zarządu Banku Zachodniego WBK, a w maju 2007 objął stanowisko prezesa zarządu tej instytucji. Kościński szedł za nim jak cień, gwarantując stabilność bankowego zaplecza i wprowadzając w życie najbardziej innowacyjne rozwiązania BZ WBK (m.in. wpłatomaty, płatności mobilne, czytniki biometryczne).
Gdy w listopadzie 2015 roku Mateusz Morawiecki został wicepremierem i ministrem rozwoju w rządzie Beaty Szydło, Tadeusz Kościński został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju, odpowiedzialnym m.in. za płatności bezgotówkowe. Gdy Morawiecki został premierem, Kościński przeszedł do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, a w lipcu 2019 objął funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, przejmując odpowiedzialność m.in. za podatki i kwestie ustawy hazardowej.
O tym, że Tadeusz Kościński jest zaufanym człowiekiem premiera, wszyscy zainteresowani dziennikarze wiedzieli od lat i nigdy nie wzbudzało to ich szczególnego zainteresowania. Podczas trzech minionych kampanii wyborczych Tadeusz Kościński nie był obiektem żadnego ataku.
- On się poświęcił dla Polski. Nie musiał tego robić. Fakt, że minister finansów jest zaufanym człowiekiem premiera, jest postrzegany negatywnie? W każdej dojrzałej demokracji to przecież atut! – podkreśla Tony Repa, doradca finansowy, jeden z "Londyńczyków", który w Polsce pracował m.in. dla Chase Manhattan Bank i HSBC.
Medialny nalot dywanowy na Kościńskiego rozpoczął się 8 listopada 2019 roku, gdy został wskazany jako kandydat na nowego ministra finansów. Od tego momentu część dziennikarzy i publicystów próbuje stworzyć mu alternatywny życiorys – drugie życie. Czy działają na czyjeś zlecenie? Trudno powiedzieć. Czy minister sobie poradzi?
W końcu przecież jest harcerzem.
Autor jest prezesem Polskiej Agencji Prasowej.
W Magazynie Wirtualnej Polski publikujemy eseje, opinie i komentarze pełnego spektrum sceny politycznej i dziennikarskiej - od prawicy przez centrum do lewicy.