Od ponad dwóch lat trwa "odkręcanie" transakcji zawartej z Andrzejem Izdebskim© TVN24 | TVN24

Handlarz bronią, 5 mln euro i pakistańskie wojsko. Tajemnicze zniknięcie kasy za respiratory

Szymon Jadczak
9 sierpnia 2022

Na kilka miesięcy przed śmiercią Andrzeja Izdebskiego, urzędnicy zorientowali się, że z konta firmy handlarza bronią, który sprzedał rządowi niesprawne respiratory, wyparowało 5 milionów euro. Handlarz najpierw próbował nieudolnie tłumaczyć zniknięcie milionów. A potem zmarł w Albanii. Pieniędzy nie odnaleziono.

Afera z udziałem Andrzeja Izdebskiego rozpoczęła się 14 kwietnia 2020 r. Tego dnia o godz. 9.27 Janusz Cieszyński – ówczesny wiceminister zdrowia, a obecnie pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa – złożył podpis pod dokumentem o lakonicznej nazwie: "Zamówienie nr 1".

Na tej podstawie Izdebski, człowiek z zerowym doświadczeniem w branży medycznej, handlujący do tej pory bronią z krajami objętymi embargo, jeszcze tego samego dnia dostał od polskiego rządu 35,1 mln euro zaliczki na zakup 1241 respiratorów.

Wiceminister Cieszyński będzie potem tłumaczył, że Andrzeja Izdebskiego, prezesa firmy E&K z Lublina, która widniała na umowie z polskim rządem, sprawdziło i pozytywnie zarekomendowało Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Samo CBA nigdy nie potwierdziło tej informacji. Z kolei Najwyższa Izba Kontroli informowała, że firma Izdebskiego znajdowała się na liście rekomendowanych dostawców, przekazanej w czasie pandemii przez Agencję Wywiadu do wszystkich ministerstw. Jak z kolei wynika z maili ze skrzynki Michała Dworczyka, transakcja z handlarzem bronią odbyła się za wiedzą i zgodą premiera Mateusza Morawieckiego.

Janusz Cieszyński w 2020 r. był wiceministrem zdrowia, a obecnie jest pełnomocnikiem rządu ds. cyberbezpieczeństwa
Janusz Cieszyński w 2020 r. był wiceministrem zdrowia, a obecnie jest pełnomocnikiem rządu ds. cyberbezpieczeństwa© East News | Jacek Domiński

Odzyskują, co tylko się da

Firma E&K nie wywiązała się z umowy. W sumie dostarczyła kilkadziesiąt respiratorów innego typu, niż początkowo zapowiadała. Ściągnęła też do Polski kilkaset urządzeń, których odebrania ze względu na fatalny stan i brak odpowiedniej dokumentacji, odmówiło początkowo Ministerstwo Zdrowia. A Izdebski nie zwrócił w całości pieniędzy, które dostał od państwa. Z 35,1 mln euro jego firma oddała jedynie 14,2 mln.

Od ponad dwóch lat nad odkręceniem transakcji zawartej przez Janusza Cieszyńskiego pracuje sztab ludzi z Ministerstwa Zdrowia oraz Prokuratorii Generalnej, czyli instytucji zajmującej się ochroną prawną interesów Skarbu Państwa.

Dzięki ich pracy udało się m.in.: przejąć 24,6 mln złotych (w tym część pochodzącą od KGHM, bo tej firmie Izdebski też sprzedawał respiratory); zlicytować za 605 tys. złotych lubelską siedzibę firmy E&K; ustanowić hipotekę na nieruchomościach samego Izdebskiego (jak się okazało, należała do niego działka w Lublinie o powierzchni 5,7 hektara i szacunkowej wartości ponad 20 mln złotych).

Przedstawiciele PG walczą też o majątek, który Izdebski przepisał na bliskich. 4 maja do lubelskiego sądu wpłynął wniosek o unieważnienie umowy, którą właściciel E&K zawarł ze swoją córką w styczniu 2022 r. - podarował jej lokal o powierzchni 317 mkw. w kamienicy, w której mieści się siedziba E&K.

Dużą część należności od firmy Izdebskiego wyegzekwowano w sprzęcie, który handlarz bronią ściągnął do Polski. Po pierwsze na wniosek PG komornik zabezpieczył 418 respiratorów marki Bellavista 1000. Początkowo próbowano wystawić je na licytację. Nikt się nie zgłosił, bo urządzenia nie były pierwszej jakości, brakowało do nich osprzętu oraz wymaganej dokumentacji. Dużym nakładem sił urzędnikom Ministerstwa Zdrowia udało się uzupełnić te braki, a wtedy respiratory przekazano do Agencji Rezerw Materiałowych (dziś Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych). Na wolnym rynku nikt nie próbował ich już jednak sprzedawać.

Z kolei o zabezpieczenie 46 respiratorów marki MTV1000 urzędnicy musieli stoczyć prawdziwy bój. Gdy wystąpili o to do komornika, Andrzej Izdebski przedstawił umowę, z której wynikało, że kilka miesięcy wcześniej E&K sprzedała urządzenia spółce Maya Trade. Jej prezesem jest Pedro Maya, Meksykanin mieszkający w Polsce.

Maya początkowo przekonywał, że sprzeda respiratory w Meksyku i z tego pokryje zobowiązania Izdebskiego. Ostatecznie urzędnicy najpierw przekonali obu biznesmenów do unieważnienia umowy przenoszącej prawa do respiratorów na Meksykanina. A następnie Maya ujawnił miejsce, gdzie przechowywano sprzęt.

Komornik zabezpieczył go w magazynie w Pruszkowie pod Warszawą. Teraz 46 respiratorów czeka na licytację, ale trudno zakładać, że znajdzie się chętny. Prawdopodobnie sprzęt również wyląduje w rezerwach państwowych.

Jak przekazało nam Ministerstwo Zdrowia, należność firmy E&K wobec Skarbu Państwa wynosiła pod koniec lipca 4,6 mln euro.

"Przecież oddałem wszystko"

Elementem odzyskiwania pieniędzy od Andrzeja Izdebskiego i jego firmy E&K było postępowanie, które toczyło się przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód. W jego toku Izdebski miał obowiązek wyjawić cały majątek firmy.

Pierwszy raz handlarz bronią został przesłuchany podczas posiedzenia 9 lutego 2022 r. Doszło do tego w ramach telekonferencji, bo od grudnia 2020 r. Izdebskiego nie było już w Polsce. Mógł swobodnie opuścić kraj, bo prokuratura dopiero w październiku postanowiła postawić mu zarzuty w związku z nieprawidłowym rozliczaniem VAT-u przy okazji handlu respiratorami. Z kolei list gończy za Izdebskim wystawiono dopiero w marcu 2022 r. Według informacji Wirtualnej Polski, do komunikacji z sądem oraz polskimi kontrahentami Izdebski używał wtedy tureckiego numeru telefonu.

Z naszych ustaleń wynika, że początkowo Izdebski twierdził, że całość z 35 milionów zaliczki, którą dostał decyzją Janusza Cieszyńskiego, przekazał pakistańskiej firmie ZM Corp.

Urzędnicy Prokuratorii Generalnej i Ministerstwa Zdrowia ustalili, że Pakistańczycy związani z tamtejszą armią rzeczywiście mieli być dostawcami respiratorów, które Izdebski zobowiązał się przekazać Ministerstwu Zdrowia.

"ZM Corp. został stworzony specjalnie do świadczenia usług pośrednictwa w rozwoju współpracy wojskowo-technicznej pomiędzy Pakistańskimi Siłami Zbrojnymi a zagranicznymi producentami zaawansowanych technologii i sprzętu z zakresu bezpieczeństwa" - czytamy na stronie przedsiębiorstwa. Wśród obszarów zainteresowań firmy wymienione są m.in.: wojna elektroniczna, systemy obrony powietrznej, amunicja precyzyjna, drony. Ani słowa o sprzęcie medycznym.

O tej firmie w kontekście Izdebskiego pisałem dwa lata temu w tvn24.pl. Jak relacjonował prezes firmy Shendun Medical Group, chińskiego producenta sprzętu medycznego, wiosną 2020 r. negocjował z Andrzejem Izdebskim sprzedaż do Polski respiratorów, ale nagle polski handlarz bronią wycofał się z transakcji, a na jego miejsce pojawili się przedstawiciele pakistańskiego ZM Corp., twierdząc, że działają w imieniu polskiego rządu.

Z kolei 50 respiratorów marki Draeger, które Izdebski ściągnął w czerwcu 2020 r. do Polski, niemiecki producent sprzedał wcześniej do… Pakistanu.

W lutym Izdebski próbował przekonywać sąd, że do Pakistańczyków z ZM Corp. miała trafić cała zaliczka, czyli 35,1 mln euro. Z dokumentów, którymi dysponowały Ministerstwo Zdrowia oraz Prokuratoria Generalna, wynikało jednak, że do Pakistanu trafiło jedynie 30 mln euro.

Handlarz bronią stwierdził wówczas, że 5 mln euro (przy dzisiejszym kursie to ok. 23,5 mln zł) wydał na bieżącą działalność swojej firmy. Przypomnijmy - E&K nie zatrudniała żadnych pracowników, a jej siedziba mieściła się w kamienicy w Lublinie.

Dlatego podczas kolejnego posiedzenia Izdebski zmienił linię obrony. Gdy 30 marca ponownie połączył się z lubelskim sądem, oznajmił, że brakujące 5 mln euro oddał do kasy Ministerstwa Zdrowia. Nic takiego nie miało oczywiście miejsca.

Dlatego, jak przekazało nam Ministerstwo Zdrowia, do prokuratury zostało złożone zawiadomienie o składaniu przez Izdebskiego fałszywych zeznań. Ta sprawa nie zostanie już jednak nigdy podjęta - zawiadomienie złożone przez MZ wspólnie z Prokuratorią Generalną trafiło do śledczych 13 lipca. Wtedy Andrzej Izdebski nie żył już od trzech tygodni. Według albańskiej policji, jego ciało znaleziono w mieszkaniu w Tiranie 20 czerwca.

Jak podał tvn24.pl, zwłoki Izdebskiego trafiły do Polski i 4 lipca poddano je kremacji w jednym z zakładów pogrzebowych w Łodzi. 15 lipca pochowano go w Lublinie. Prokuratura i służby nie odpowiedziały na pytania mediów, w jaki sposób potwierdzono tożsamość zmarłego przed poddaniem jego ciała kremacji.

NIK zawiadamia prokuraturę

To, że śledczy nie będą badali sprawy fałszywych zeznań, nie oznacza, że nie będą mieli pracy związanej z respiratorami.

Zakup respiratorów pod lupę wzięła Najwyższa Izba Kontroli. Kontrolerzy, nie zostawiając suchej nitki na Januszu Cieszyńskim, złożyli zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o możliwość popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne za podpisanie umowy z Andrzejem Izdebskim. Chodzi o nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.

Kontrolerzy piszą: "działania odpowiedzialnych za przygotowanie i realizację umowy ramowej funkcjonariuszy publicznych, a także innych pracowników Ministerstwa, wskazują na zaniedbania, świadome pomijanie procedur właściwych dla zarządzania środkami publicznymi, nieprzestrzeganie postanowień umowy zawartej w imieniu Skarbu Państwa, brak dochowania należytej staranności w przygotowaniu i realizacji umowy, niedbałe zabezpieczenie interesów Skarbu Państwa".

Kontrolerzy podkreślają, że całe ryzyko transakcji z Izdebskim w sposób świadomy przesunięto na Skarb Państwa. A on sam mógł dowolnie decydować, co i za ile dostarczy ministerstwu. Resort zdrowia nie wyjaśnił również kontrolerom, dlaczego postanowiono o natychmiastowym zleceniu płatności.

W efekcie część urządzeń kupiono drożej, niż można je było w tym samym czasie nabyć na polskim rynku. I przede wszystkim nie udało się zrealizować najważniejszego celu, który stał za ekspresowym zakupem od handlarza bronią – a było nim przecież szybkie dostarczenie do szpitali brakującego sprzętu.

"Cel, jakim było pilne dostarczenie respiratorów szpitalom, nie został osiągnięty (...) ponieważ dostarczony sprzęt był wadliwy/niekompletny w stopniu uniemożliwiającym czasowo jego wykorzystanie w polskich szpitalach do leczenia chorych na COVID-19" - piszą w zawiadomieniu do prokuratury przedstawiciele NIK.

Gdy kontrolerzy zapytali, kto i na jakiej podstawie pozwalał dowolnie zmieniać Andrzejowi Izdebskiemu zakres zamówienia na respiratory, wiceminister Waldemar Kraska wskazał Janusza Cieszyńskiego, ale przyznał rozbrajająco, że nie ma na to żadnych dowodów, bo "ustalenia w przedmiotowej sprawie nie były prowadzone w formie dokumentacji pisemnej".

Zamiast tego Kraska przekazał kontrolerom pismo, które Cieszyński napisał do posła Michała Szczerby, gdy ten kontrolował zakupy Ministerstwa Zdrowia.

Sprzątanie w Agencji Wywiadu

Zapytaliśmy Janusza Cieszyńskiego, czy z posiadaną dziś wiedzą podpisałby ponownie umowę z Andrzejem Izdebskim. Pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa odpisał, że "w pierwszej połowie 2020 r. musieliśmy konkurować o zakup respiratorów na bardzo rozchwianym rynku, na którym rządy wielu państw gotowe były płacić za ten sprzęt każdą cenę".

Dodał, że "Ministerstwo Zdrowia zawarło umowę z firmą E&K na podstawie rekomendacji i informacji ze stosownych instytucji, wspierających administrację w sytuacji zagrożenia państwa. Szeroki kontekst tych okoliczności oraz rolę poszczególnych instytucji w tym procesie przedstawiłem kontrolerom NIK".

Piotr Krawczyk, szef Agencji Wywiadu, który podał się do dymisji. Oficjalnie "ze względów osobistych"
Piotr Krawczyk, szef Agencji Wywiadu, który podał się do dymisji. Oficjalnie "ze względów osobistych"© Agencja Wyborcza pl. | Sławomir Kamiński

Janusz Cieszyński tłumaczy też, że "w momencie złożenia zamówienia na rynku nie było innych ofert z tak krótkim terminem dostawy, a zapotrzebowanie na zamawiany sprzęt potwierdził konsultant krajowy ds. anestezjologii i intensywnej terapii".

Sęk w tym, że urządzenia kupione przez Cieszyńskiego nie trafiły do pacjentów z powodu braków w dokumentacji i niskiej jakości. A NIK rozprawił się z argumentem braku dostępności urządzeń na przykładzie respiratorów Draeger Savina - według kontrolerów były one dostępne na rynku wiosną 2020 r. i to za cenę niższą, niż zapłacił Skarb Państwa.

"Przez co Skarb Państwa poniósł szkodę na skutek dokonania przez Ministerstwo Zdrowia nieuzasadnionych ekonomicznie wydatków, w dodatku na produkty, które z uwagi na braki w dokumentacji i wyposażeniu nie spełniały wymogów dopuszczenia do użytkowania w polskich podmiotach leczniczych" – czytamy w piśmie NIK.

- To porażająca niegospodarność. W pełni potwierdza ustalenia naszych kontroli. Można było kupić respiratory taniej, od producentów i bezpiecznie dla pacjentów. Zniknął handlarz, ale nie patroni przekrętu - Morawiecki, Szumowski i Cieszyński. Zawiadomienie NIK to wobec nich akt oskarżenia! - uważa Michał Szczerba, poseł Platformy Obywatelskiej.

- NIK potwierdza, że zakup respiratorów był ogromną aferą z udziałem służb specjalnych. Prokuratura nie powinna już dłużej zwlekać z przedstawieniem zarzutów winnym tego złodziejstwa. Kiedy ludzie umierali w pandemii, PiS-owscy decydenci pozwalali okradać polskie państwo - mówi z kolei Dariusz Joński, który prowadził kontrolę w MZ razem ze Szczerbą.

W ubiegłym tygodniu do dymisji podał się szef Agencji Wywiadu Piotr Krawczyk. Część mediów podawała, że jego odejście ma związek z kontrowersjami wokół okoliczności śmierci, jak i wcześniejszej działalności Andrzeja Izdebskiego.

"Przyczyna dymisji Pana Piotra Krawczyka ze stanowiska Szefa Agencji Wywiadu została podana do publicznej wiadomości przez Rzecznika Ministra Koordynatora Służb Specjalnych w dniu 4 sierpnia 2022 r. za pośrednictwem Twittera. Nie odnosimy się do spekulacji medialnych na ten temat" – czytamy w odpowiedzi przesłanej nam przez Departament Bezpieczeństwa Narodowego Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

We wzmiankowanym tweecie Stanisław Żaryn stwierdził, że Piotr Krawczyk podał się do dymisji ze względów osobistych.

Szymon Jadczak jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (1293)