Jarosław Kaczyński / fot. Leszek Szymański, PAP
"No i Duda" – jęknęła wieczorem 12 lipca blisko połowa głosujących. "Zwyciężyła prawdziwa Polska" – to w euforię wpadła nieco ponad połowa wyborców.
Bez względu na reakcje, pewne jest, że reelekcja Andrzeja Dudy otworzyła partii Jarosława Kaczyńskiego nie drogę, ale autostradę do zakończenia rewolucji rozpoczętej w 2015 roku. Dla jednych oznacza ona demolkę kraju, dla drugich przywrócenie Polsce i Polakom należytej pozycji, cokolwiek to oznacza.
Jarosław Kaczyński - "człowiek drogi"
Dotychczas PiS zdążył przejąć całkowitą kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym i Sądem Najwyższym. Ludzie partii zdominowali państwowe spółki. W sejmie PiS taśmowo wygrywa wszystkie głosowania. Pod górkę robi prezesowi senat, ale z tym da się żyć.
Ze swoim prezydentem Jarosław Kaczyński może zakończyć dzieło – podporządkować sobie media, ubezwłasnowolnić ledwo dyszące finansowo samorządy, przeorganizować strukturę sądów według wizji ministra Zbigniewa Ziobro.
Kiedy apetyt prezesa zostanie zaspokojony? Na dobrą sprawę nie wiadomo, bo Jarosław Kaczyński to "człowiek drogi". Zawsze zaczyna jakiś nowy, najlepiej długi marsz, nie zdradzając, gdzie jest jego kres. Nie wiem na przykład czy dalej zmierzamy do Bawarii, czy może raczej maszerujemy już do Budapesztu.
Po zwycięstwie Andrzeja Dudy nie brakowało rozważań, że jego druga kadencja będzie bardziej samodzielna. To raczej płonne nadzieje. W głowie prezydenta może kołatać myśl: "a co jeśli PiS kiedyś przegra i uważający, że powinienem odpowiadać przed Trybunałem Stanu, mają rację?".
Jeśli prezydentowi istotnie przemyka to przez głowę, to zrobi wszystko, aby PiS trwał u władzy, a on w tym pomoże.
Jeśli coś się zmieni w jego prezydenturze, to raczej w pierwszych miesiącach. Będzie starał się zatrzeć dramatycznie złe wrażenie, które pozostawił po swoich wystąpieniach w czasie brutalnej kampanii.
Andrzej Duda - w poszukiwaniu łopaty
To raczej misja niemożliwa do spełnienia.
Nie wyprodukowano jeszcze tak wielkiej tubki kleju/nie powstała wystarczająco wielka łopata/ nie istnieje tak gigantyczna szpulka nici, aby skleić/zasypać podziały/zszyć, poróżniony naród.
Pozory jednak Andrzej Duda musi sprawiać.
Tak więc prezydent nie przeszkodzi w dokończeniu rewolucji, tak jak nie będzie w stanie zrobić tego opozycja. Ona skończy zapewne jak zwykle na kłótniach w poszukiwaniu jednego lidera, a w konsekwencji przerżnie popisowo koleje wybory.
Jedyne, co może ostudzić zapędy Jarosława Kaczyńskiego to kryzys gospodarczy, ale tu trudno nie kibicować PiS.
Bo kryzys to dramat wszystkich, a nie tylko jednej partii. Odsunięcia PiS od władzy w taki sposób mógłby sobie życzyć co najwyżej jakiś szaleniec.
Nie zmienia to jednak faktu, że widmo kryzysu nadal nad nami wisi.
W ostatnich latach Polacy głosowali swoimi portfelami. Dzięki PiS i programom społecznym z "plusem" wielu ludziom po prostu żyje się lepiej. Nie zmienią tego słowa o bezmyślnym "rozdawnictwie i kupowaniu głosów".
To prawda, że może irytować rytualne wykrzykiwanie przez partyjnych notabli: "to my daliśmy wam pieniądze". To prawda, że może irytować, że nie dodają przy tym: "to wasze pieniądze".
Dla pełniejszych portfeli Polaków nie ma to większego znaczenia. Pamiętają, za czyich rządów "plus" się pojawił.
"Gospodarka, głupcze" - to aktualne hasło
Ale to właśnie teraz, jak nigdy wcześniej w czasie pięcioletnich już rządów Jarosława Kaczyńskiego, ważne jest hasło ukute przez Billa Clintona: "Gospodarka, głupcze".
Tak, teraz wszystkie ręce na pokład. Gierki polityczne i rewolucja powinny zostać zawieszone, bo tylko odrywają i rząd i opozycję od najważniejszego, od gospodarczego osłonienia Polaków.
Bo ludzie nie wybaczą władzy, jeśli w drastyczny sposób wzrośnie bezrobocie, nie będzie obiecanej 14 emerytury, inflacja wydrenuje ich portfele, a "plusy" umrą w zadłużonym po uszy kraju w sposób naturalny.
A przecież równocześnie nadal musimy wpompowywać gigantyczne pieniądze w służbę zdrowia i oświatę - tą na poziomie podstawowym, średnim i wyższym - stawiać na programy podnoszące kwalifikacje oraz produktywność pracowników. Wreszcie nie mogą ucierpieć wydatki na armię. Nie zapominajmy również, że raczej szybciej niż wolniej, będzie trzeba przeznaczyć potężne fundusze na odchodzenie od węgla.
Jeśli to się nie uda, wyborcy uświadomią sobie, że PiS-rewolucja jednak nie jest najważniejsza, a długi marsz prezesa, był drogą w przepaść. Dlatego warto, aby choć na chwilę, Jarosław Kaczyński wsadził kij w szprychy swojej rewolucji.