Piotr Białczyk , 15 stycznia 2021

Republikanie mają problem. Nazywa się Donald Trump

Prezydent Donald Trump / fot. Peter Zay, Getty Images

19 stycznia Donald Trump po raz ostatni pomacha w obiektywy kamer jako 45. prezydent USA. Czy pozostanie aktywnym graczem na scenie politycznej? Jego przyszłość zdefiniuje kryzys w samej Partii Republikańskiej.

Nominacja dla Trumpa będzie piekłem i samobójstwem Partii Republikańskiej - taką opinię w 2016 roku wygłosił republikański senator Lindsey Graham. Dziś okazuje się, że człowiek, który potem przez cztery lata uparcie Trumpa wspierał, miał rację. Po prawej stronie w USA czas na rozliczenia, a wielu członków Grand Old Party (GOP) marzy zapewne, by cofnąć czas.

ZJAZD PO RÓWNI POCHYŁEJ

Prominentni Republikanie zaczęli się na poważnie odcinać od Trumpa dopiero po krwawym szturmie jego zwolenników na Kapitol 6 stycznia. Nawet senator Graham w płomiennej mowie zerwał więzy z prezydentem.

Senator Lindsey Graham. Kilka lat temu mówił: "Nominacja dla Trumpa będzie piekłem i samobójstwem Partii Republikańskiej". Potem zmienił front. A po przegranych wyborach znów odciął się od Trumpa

Senator Lindsey Graham. Kilka lat temu mówił: "Nominacja dla Trumpa będzie piekłem i samobójstwem Partii Republikańskiej". Potem zmienił front. A po przegranych wyborach znów odciął się od Trumpa

Autor: Tom Williams

Źródło: Getty Images

- Wszyscy Amerykanie widzieli te sceny i nigdy nie zapomną tego, co wydarzyło się w tamtą środę. Szturm na Kapitol pokazał przede wszystkim podział wśród zwolenników Donalda Trumpa – mówi profesor Longin Pastusiak. - W trakcie swojej prezydentury Trump faworyzował skrajnie nacjonalistyczne, agresywne i ultrakonserwatywne organizacje społeczne. I one zaznaczyły swoją obecność przed oraz w Kongresie. Oni włamali się do "świątyni demokracji" przy poparciu Trumpa, nawet jeśli ten nie bierze za to odpowiedzialności. I to zostanie mu zapamiętane.

Zwolennicy Donalda Trumpa szturmują Kapitol. 6 stycznia 2021 roku

Zwolennicy Donalda Trumpa szturmują Kapitol. 6 stycznia 2021 roku

Autor: Lev Radin

Źródło: Getty Images

Lider republikańskiej większości w Senacie, Mitch McConnell, w prywatnej rozmowie miał powiedzieć, że kolejna próba impeachmentu – jest w toku – pomoże w usunięciu Trumpa z partii. Wcześniej McConnell wspierał ruchy prezydenta. Jednak w tej politycznej przyjaźni nic nie było za darmo, a prasa wzajemną relację nazywała "małżeństwem z rozsądku". Żona McConnella – Elanie Chao – dostała posadę sekretarza ds. transportu. Po wydarzeniach na Kapitolu jako pierwsza zrezygnowała z zasiadaniu w rządzie.

GOP – i sam McConnell - stają przed kolejnym historycznym dylematem. Mogą zerwać z niewygodną przeszłością z czasów Trumpa. Mogą też pozostać przy wyrazistym człowieku, który zjednał sobie sympatię 75 mln Amerykanów, choć równocześnie rozchwiał statek o nazwie USA niczym sztorm.

- Donald Trump trafił na swój moment. Jego hasła wybrzmiały jeszcze w trakcie poważnego kryzysu gospodarczego. Społeczeństwo amerykańskie było także zmęczone "zawodowymi" politykami. I nagle pojawia się on, nowojorski biznesmen i przekonuje, że nie ma żadnych związków i koneksji z "establishmentem" - mówi prof. Pastusiak.

Amerykanista dodaje, że Trump wszedł do Partii Republikańskiej przypadkowo i to dlatego, że tylko tam miał szansę uzyskać nominację.

- Na przestrzeni lat zapisywał się naprzemiennie do Republikanów i Demokratów, w pewnym momencie nawet stworzył własną inicjatywę. Do partii formalnie zapisał się krótko przed uzyskaniem rekomendacji na prezydenta, tak więc był republikańskim "outsiderem". Warto też zaznaczyć, że w prawyborach republikańskich przez dłuższy czas Republikański Komitet Narodowy partii nie akceptował jego retoryki i dopiero po wygraniu prawyborów przekazano mu pieniądze na kampanię - dodaje amerykanista.

Kampania Donalda Trumpa. Grudzień 2015 roku. Amerykanów uwiodło hasło "Make America Great Again"

Kampania Donalda Trumpa. Grudzień 2015 roku. Amerykanów uwiodło hasło "Make America Great Again"

Autor: Scott Olson

Źródło: Getty Images

Człowiek z teflonu w Białym Domu

W jednym Trump nie mijał się z prawdą. W czasie swoich rządów dał się poznać jako przywódca, jakiego wcześniej Ameryka rzeczywiście nie widziała.

Jego głównym narzędziem stały się media społecznościowe - sam uznał się za "Ernesta Hemingwaya 140 znaków" na Twitterze. Jego konto z szybkością karabinu maszynowego wypluwało kolejne przemyślenia prezydenta – raz śmieszne, raz straszne, zawsze kontrowersyjne. Wielokrotnie w internecie obrażał swoich przeciwników politycznych, dziennikarzy, a także niektóre grupy społeczne i mniejszości.

- Wielokrotnie podczas swojej prezydentury ujawniała się niekompetencja Donalda Trumpa. Prowadził izolacjonistyczną politykę, wycofał USA z UNESCO, Światowej Organizacji Zdrowia czy klimatycznego Porozumienia Paryskiego. Pogorszeniu uległy relacje z kluczowymi sojusznikami w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Trump nie rozumiał polityki i grał na rozbicie, co niestety przełożyło się na najgorszą pozycję USA na świecie po II wojnie światowej - ocenia prof. Pastusiak.

Gdy Trump szalał, popierająca go w milczeniu partia zdawała się jakby nie zauważać, że jego działania obciążają również jej konto. Nie chcieli widzieć gigantycznego słonia (to również symbol GOP), który rozpycha się w ich salonie, dominuje, odbiera im oddech. Ba, przytłaczająca większość z nich stała się piewcami "zalet" prezydenta. Tak stało się choćby z Lindseyem Grahamem, tym samym, który nie tak dawno mówił o "piekle i samobójstwie".

Okazja, żeby się Trumpa pozbyć, po raz pierwszy nadarzyła się na początku 2020 roku. Republikańscy senatorowie mogli wówczas poprzeć impeachment prezydenta zainicjowany przez Partię Demokratyczną. Nie zdecydowali się na ten krok.

To prawda, że odwołanie Trumpa byłoby wizerunkowo dla partii wręcz samobójcze. Z perspektywy wydarzeń na Kapitolu ten koszt wydaje się niewielki, wówczas jednak kierownictwo GOP uznało, że opłaca się trwać przy Trumpie. Bo łupy były szczodre. W ciągu zaledwie jednej kadencji konserwatystom udało się odbić Sąd Najwyższy. Dzięki temu przez najbliższe lata konfiguracja składu sędziowskiego będzie "republikańska". A odwołania od decyzji tego sądu w USA nie ma.

Trump sam się zresztą o tym boleśnie przekonał, gdy jego gwiazda zbladła.

Prezydent Donald Trump. W tle portret wielkiego republikańskiego prezydenta Abrahama Lincolna

Prezydent Donald Trump. W tle portret wielkiego republikańskiego prezydenta Abrahama Lincolna

Autor: Chip Somodevilla

Źródło: Getty Images

Trump pociągnie partię na dno?

Sędziowie nie uznali zarzutów ustępującego prezydenta, dotyczących rzekomych fałszerstw przy wyborach. A jako jeden z pierwszych polityków establishmentu GOP wzywał do ich uznania nie kto inny, a Mitch McConnell.

- Wewnątrzpartyjna opozycja wobec Trumpa się umacnia. Większość jest przeciwko niemu. Nie sądzę, żeby zdecydowano się jednak na impeachment w Senacie po opróżnieniu urzędu. To tworzyłoby bardzo niebezpieczny precedens. Odczytuję to jedynie jako próbę "odżegnywania się" od Trumpa - analizuje profesor Pastusiak.

Ale odcięcie się od prezydenta nie oznacza automatycznej amnestii politycznej dla GOP. Od partii odwraca się wielki biznes – począwszy od hojnej amerykańskiej izby handlowe po gigantów biznesu, którzy po wydarzeniach w Waszyngtonie zapowiedzieli zakręcenie kurka z pieniędzmi.

Młodsi i bardziej energiczni działacze chcą "wyciąć" establishment, którego twarze kojarzą się z Trumpem. Domagają się, aby urzędu zrzekło się 147 polityków GOP, którzy – dzień po krwawych wydarzeniach na Kapitolu – mimo wszystko zagłosowali przeciwko uznaniu wyników głosowania Kolegium Elektorskiego – czyli przeciwko wynikowi wyborów.

- Partia ma teraz przed sobą palący problem: co zrobić po przegranych wyborach? Konserwatyści mają dwa pomysły, aby walczyć o swoją agendę w parlamencie. Jeden z nich to powołanie nowej formacji, dzięki czemu udałoby się odciąć od skrajnego skrzydła. Jednak inna, bardziej tradycyjna i chyba bliższa większości, nakazuje odbudowę starej GOP. Dzięki temu kolejny raz utrwaliłby się amerykański system dwupartyjny – precyzuje prof. Pastusiak.

Co na to sprawca całego zamieszania?

Jedyne czego wydaje się obawiać sam Trump, to połączenie go z atakiem na Kapitol. Aż 88 proc. badanych Amerykanów potępia te wydarzenia. Z sondażu Marist Consult wynika także, że próbę insurekcji popiera zaledwie 18 proc. wyborców Republikanów. Równocześnie blisko 70 proc. zwolenników GOP nie widzi winy Trumpa w całym wydarzeniu. Prezydent bardzo by chciał, aby tak zostało. Wie, że większość z jego prawie 75 milionów wyborców nie należy do radykalnych, agresywnych, ultraprawicowych ruchów pokroju "QAnon" lub "Proud Boys". To po prostu zwykli Amerykanie, „zwykli ludzie” – marzeniem każdego polityka jest mieć ich poparcie.

We wtorek udał się do Teksasu, aby podczas jednej z ostatnich oficjalnych wizyt złożyć podpis na tabliczce umieszczonej na murze granicznym rozdzielającym Stany Zjednoczone i Meksyk. W rozmowie z reporterami podkreślił, że nie ma jego przyzwolenia na przemoc, a ci którzy zaatakowali Kapitol "nie reprezentują ruchu America First". Zaznaczył, że nie poczuwa się do odpowiedzialności za szturm.

Odcinając się od skrajnych skrzydeł formacji oraz apelując o powstrzymanie się od przemocy Trump pośrednio sygnalizuje, że nadal chce być w grze. Ale na jakiej pozycji?

Ma sprzeczne poglądy na sprawę swojej przyszłości. Raz zapowiada, że opuści Stany Zjednoczone, żeby potem stwierdzić, że jednak zostanie. Potem ogłasza, że poświęci się golfowi, żeby szybko zapowiadać budowę nowego stronnictwa. Naprawdę, co zrobi Donald Trump, wie tylko Donald Trump. Niewątpliwie nadal trzeba będzie mu się przyglądać – mówi Longin Pastusiak. - Natomiast ta grupa 147 polityków nie jest jakąś wpływową frakcją w Kongresie. Oni głosowali przeciwko Kolegium tylko po to, aby zamanifestować swoje niezadowolenie z przegranych wyborów.

Więcej o kierunku, jaki obiorą Republikanie, będzie można powiedzieć w przyszłym tygodniu. To wtedy Senat zajmie się przegłosowaną 13 stycznia przez Izbę Reprezentantów procedurą impeachmentu Trumpa.

Izba, kontrolowana przez Demokratów, zarzuca prezydentowi "podżeganie do powstania". Gdy w zeszłym roku po raz pierwszy pojawił się wniosek o odwołanie Trumpa, nie poparł go żaden z członków Partii Republikańskiej. Teraz "za" było ich dziesięciu. Najwyraźniej w partii słabnie strach przed odchodzącym prezydentem. Kluczowe decyzje podejmie oczywiście lider republikańskiej większości w Senacie.

McConnell to stroniący od kamer "cichy człowiek". Jego żywiołem na Kapitolu są działania pozakulisowe, a tam znany jest ze swojej przebiegłości.

Republikański senator Mitch McConnell. To on może złożyć Trumpowi pocałunek śmierci podczas procesu w Senacie

Republikański senator Mitch McConnell. To on może złożyć Trumpowi pocałunek śmierci podczas procesu w Senacie

Autor: Tom Brenner

Źródło: Getty Images

To właśnie on może złożyć Trumpowi pocałunek śmierci podczas procesu w Senacie. Ewentualne skazanie byłego prezydenta zrodzi precedens i raz na zawsze pozbawi Trumpa możliwości ubiegania się o jakiekolwiek stanowisko publiczne. Tym samym Partia Republikańska pozbyłaby się potencjalnie groźnego rywala.

Wśród republikanów można usłyszeć: "Jeśli Mitch zdecyduje się na oddanie strzału, to ten strzał będzie śmiertelny".