Cosa nostra nie przebierała w środkach, PAP/EPA
Giovanni Falcone zginął 23 maja 1992 roku w eksplozji na autostradzie niedaleko Palermo. Zamach zorganizowała sycylijska cosa nostra, z którą zadarł. Co takiego zrobił, że mafia chciała dopaść go za wszelką cenę? Był bezkompromisowy i starał zaprowadzić porządek na rodzinnej wyspie.
Kiedyś powiedział, że "Sycylia to taki szczególny region, w którym trzeba od razu, niemal od przyjścia na świat, opowiedzieć się po czyjejś stronie". Decyzję po, której stronie stanie, podjął symbolicznie już w dniu narodzin, 18 marca 1939 roku. Jego rodzice - Arturo Falcone i Luisa Bentivegna - powtarzali, że urodził się z zaciśniętymi pięściami, a chwilę po jego przyjściu na świat w oknie pokazał się biały gołąb.
Wychował się w Palermo, bawiąc się z chłopakami, którzy niedługo później stanęli po przeciwnej stronie. On zaraz po odbyciu służby wojskowej poszedł na studia prawnicze. Początki kariery były skromne - najpierw został pretorem, czyli szeregowym sędzią w niewielkiej miejscowości na południowym wschodzie Sycylii. Ale już rok później trafił do większego miasta - 60-tysięcznego Trapani na zachodzie Sycylii. W 1974 roku przeniesiono go do rodzinnego Palermo. To tu się wszystko zaczęło.
Falcone rusza za mafią
We wrześniu 1978 roku zamordowano sędziego Cesare Terranovę, szefa wydziału sędziów śledczych. Jego miejsce zajął Rocco Chinnici, który zainteresował się Falcone, który pracował w tym czasie w sądzie upadłościowym, ale zdradzał coraz większe zainteresowanie prawem karnym. Był świetnym kandydatem do zespołu. Większość prokuratorów po zdobyciu wykształcenia uciekała z Sycylii. Zostawali nieliczni. Wyspa była raczej miejscem zsyłki za błędy. Chinnici uważał, że Falcone ma w sobie odwagę i przebiegłość. Zaproponował sędziemu pracę, a ten, mimo krytyki ze strony rodziny, przyjął propozycję
Ale tak naprawdę nie sama walka z przestępczością skusiła Falcone. Cieszył się na możliwość pracy ze swoim znajomym, z którym wychował się w dzielnicy Kalsa. Kolega z dzieciństwa nazywał się Paolo Borsellino.
Falcone zajął się początkowo korupcją. Był w tym naprawdę świetny, dzięki doświadczeniu zdobytemu w sądzie upadłościowym. Stworzył swoją metodę, która poprzez wnikliwą analizę faktur pozwalała wyłapać brudne pieniądze na kontach bossów cosa nostry.
Później badał działalność mafii, która wymuszała okupy i handlowała narkotykami. Na jej czele stał niejaki Salvatore Riina. Wołano na niego też "Toto" lub po prostu "Bestia", gdyż nie miał litości dla swoich wrogów. To były czasy, kiedy mafia robiła, co chciała. Kto stanął na jej drodze, musiał zginąć. Sycylią wstrząsały kolejne zabójstwa: prefekta Palermo - generała Carla Alberta Dalli Chiesy, dowódcy policji w Palermo - Emanuele Basile, sędziego Gaetano Costy, aż w końcu szefa Falcone - Rocco Chinniciego.
Jego śmierć w 1983 roku bardzo zabolała śledczych, ale mimo to dalej chcieli walczyć z mafią. Szefem wydziału został Antonio Caponnetto. To on podjął decyzję, że Falcone ma objąć szefostwo w sztabie antymafijnym. Zdawał sobie sprawę jak trudne to wyzwanie. Nigdy nie lekceważył przeciwnika, podchodził do niego z pokorą. Potrafił rozmawiać z ludźmi i zawsze dotrzymywał danego słowa. W ten sposób udało mu się dokonać czegoś niezwykłego. Namówił kilku mafiosów do złamania mafijnej przysięgi - omerty. Wśród tych, którzy zaufali Falcone, był Tommasso Buscetta.
Gangster był jednym z najważniejszych członków cosa nostry. Brał udział w mafijnych walkach zwanych Wielką Wojną Klanów. Dopuścił się wtedy licznych zbrodni i narobił sobie wielu wrogów. Musiał uciekać do Ameryki Południowej. Tam wpadł w ręce brazylijskiej policji, która deportowała go do Włoch. Gdy dowiedział się, że ma wrócić do ojczyzny próbował się zabić.
Sędziemu Falcone udało się nakłonić Buscettę do zeznań, które pozwoliły na ujawnienie powiązań mafiosów z elitami politycznymi. Skruszony gangster widząc nieustępliwość prokuratora dążącego do zaprowadzenia porządku na Sycylii ostrzegł go, że "jak zadrze z mafią, to ta przestanie go ścigać dopiero po śmierci".
"Maksiproces"
Walka z cosa nostrą zaostrzała się. Informacje od Buscetty pozwoliły uderzyć w międzynarodową sieć przemytu heroiny w USA. Udało się skazać wielu wpływowych mafiosów z Włoch i USA. Ale prawdziwym ciosem dla mafii był 10 lutego 1986 roku, kiedy rozpoczął się tzw. "Maksiproces" przygotowany przez Falcone i Borsellino wraz z kilkoma innymi sędziami. Ponad 8,5 tys. stron aktu oskarżenia przeciwko 475 mafiosom. Gigantyczne środki bezpieczeństwa - rozprawy były prowadzone w podziemnym bunkrze, a przestępcy pojawiali się kolejno w metalowych klatkach.
Udało się skazać na kary więzienia ponad 300 mafiosów. Dostali łącznie ponad 3 tys. lat więzienia! Jednak niektórzy przed procesem uniknęli zatrzymania. Wśród nich był Toto Riina, którego osądzono zaocznie. Z podziemia dalej rządził swoim imperium i poprzysiągł zemstę tym, którzy ośmielili się wystąpić przeciw niemu.
Późniejsze śledztwo wskazało, że Riina już wcześniej wydał wyrok śmierci na Falcone i Borsellino. "Maksiproces" miał tylko przyśpieszyć decyzję o egzekucji. Riina był wściekły, że śledztwo i fala wyroków złamała prestiż wszechwładnej cosa nostry.
Mafia się mści
Sukces "Maksiprocesu" ucieszył władze kraju, które w nagrodę zrobiły z Falcone szefa specjalnego oddziału antymafijnego w Rzymie. Sędzia spodziewał się jednak, że gangsterzy nie przebaczą mu tego, co zrobił. Pozostawał w ukryciu. Przydzielono mu ochronę, ciągle zmieniał także mieszkanie i jeździł opancerzonym samochodem. W tym czasie w tajemnicy pobrał się z koleżanką z pracy, Franceską Morvillo.
Tak jak można było przypuszczać cosa nostra uderzyła. Pierwszą próbę zamordowania Falcone mafia podjęła 21 marca 1989 roku. W jego willi nad morzem gangsterzy umieścili 50-kilogramową bombę. W porę znalazła ją jednak ochrona. Wezwano saperów, a sędziego ewakuowano.
Toto Riina zdecydował, że śmierć Falcone ma być wyraźnym komunikatem - "z mafią się nie zadziera".
Zamach
23 maja 1992 roku o 16.45 na lotnisku Punta Raisi na zachód od Palermo ląduje samolot z Falcone. To była tajna wizyta, o której nikt nie miał wiedzieć. Zaraz po wyjściu z samolotu sędzia przesiada się do samochodu wraz z żoną. W trasę autostradą A29 ruszyli w kierunku Palermo w towarzystwie dwóch samochodów z ochroniarzami.
Na wzgórzu w okolicach miejscowości Capaci czekał na nich członek mafii, Giovanni Brusca. To jemu Salvatore Riina kazał podłożyć pół tony materiałów wybuchowych pod 100 metrów autostrady. Według późniejszych ustaleń, dynamit dostarczył prawdopodobnie rybak, który korzystał z niewybuchów z czasów wojny.
Brusca zdetonował ładunek nw chwili, gdy pojazdy wjechały na zaminowaną trasę. Konwój trzech samochodów pędził 160 kilometrów na godzinę, ale eksplozja była zbyt potężna. Odnotowały ją nawet sejsmografy.
Wybuch dosięgnął pierwszych dwóch aut. W pierwszym jechali trzej ochroniarze - Vito Schifani, Rocco Dicillo i Antonio Montinaro. W drugim Falcone i Francesca Morvillo. Przeżyli czterej funkcjonariusze jadący w trzecim samochodzie, który zamykał kolumnę.
Później po Sycylii krążyła plotka, że Riina wyprawił wielkie, sowicie zakrapiane alkoholem przyjęcie z okazji śmierci swojego wielkiego wroga.
Borsellino rozstrzelali pod domem matki
Borsellino nie wahał się długo. Niedługo po śmierci Falcone przyleciał na Sycylię i zwołał konferencję prasową. Był świadom, że to on jest następny na mafijnej liście. Nie zamierzał się ukrywać, bo uważał, że obrażałoby to pamięć o poległych przyjaciołach. Zapowiedział, że będzie walczył z mafią, dopóki ta go nie dopadnie.
Nie czekał długo na swoją kolej. 19 lipca 1992 roku jego matka obchodziła urodziny. Cosa nostra doskonale o tym wiedziała i spokojnie oczekiwała na swoją okazję. Prokurator podjechał spokojnie pod dom rodzinny. Było z nim pięciu ochroniarzy. Przestępcy czekali, aż samochód podjedzie pod dom rodzinny Borsellino na Via D’Amelio w Palermo. Dopiero wtedy pojazd eksplodował. Wszyscy zginęli.
Włochy w szoku
Egzekucje wstrząsnęły krajem. Władze musiały zareagować. Riinę udało się wytropić i aresztować w styczniu 1993 roku. Uparcie przekonywał policję, że jest tylko zwykłym księgowym i nie ma pojęcia o cosa nostrze. Za liczne morderstwa i zlecenia zabójstwa trafił do więzienia, gdzie odsiaduje wyrok dożywocia.
Giovanni Falcone i Paolo Borsellino dla Włochów do dziś są wielkimi bohaterami, symbolami męstwa i odwagi. Aby ich uczcić, Sycylijczycy nazwali lotnisko Punta Raisi pod Palermo ich imionami. Z kolei "Time" wpisał ich w listopadzie 2006 roku na listę "bohaterów ostatnich 60 lat".
Pytany, czy nie boi się zemsty mafii, Falcone cytował Szekspira: "Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz".