KPRM

Nie jesteś seniorem, medykiem, nauczycielem, żołnierzem lub pracownikiem mundurówki? W optymistycznym wariancie szczepionkę na koronawirusa dostaniesz jeszcze w tym roku. W realistycznym - dopiero w roku 2022.

Masz 35 lat? Przed tobą w kolejce do szczepienia przeciwko koronawirusowi jest ponad 22,7 mln Polaków. A dokładnie 22 mln 704 tys. 228 osób. Właśnie tylu rodaków jest starszych. Statystyczny Polak ma mniej więcej 41 lat, a więc kolejka typowego Kowalskiego lub typowej Kowalskiej wynosi 18,8 mln osób.

Masz 45 lat? Kolejka skraca się do 16,4 mln osób.

Masz 55 lat? Przed tobą "tylko" 11,6 mln osób. I to wszystkich potencjalnie chętnych do szczepienia w pierwszym możliwym terminie. Jednocześnie to 11 mln osób z grup, od których szczepienia będą się zaczynać. Na kiedy można szacować swoją kolej? Tu zaczynają się schody, bo odpowiedź nie jest wcale łatwa. Z epidemią przyjdzie nam jeszcze trochę żyć. Poniższe wyliczenia nie uwzględniają przesunięć niektórych osób do grup pierwszeństwa (np. służb mundurowych, nauczycieli, lekarzy).

Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwo Zdrowia chciałyby zacząć szczepić "III" - ostatnią i najbardziej liczną grupę Polaków - jeszcze w tym roku. To jednak życzenie, którego realizacja wcale nie będzie tak łatwa, bowiem zależy od wielu czynników.

Przypomnijmy - w fazie "0" szczepią się pracownicy zawodów medycznych, czyli osoby na pierwszym froncie walki z COVID-19. W fazie "I", która zacznie się 25 stycznia (a rejestracja już od 15 stycznia), będą się szczepić osoby powyżej 65 roku życia oraz pracownicy m.in. służb mundurowych. W fazie "II" szczepić się będą pracownicy ochrony zdrowia oraz Polacy młodsi niż 65 lat, choć z chorobami współistniejącymi. W fazie "III" szczepić się będą wszyscy Polacy powyżej 18 roku życia. I to właśnie ta ostatnia grupa jest najliczniejsza, choć jednocześnie najlepiej radzi sobie z koronawirusem. Odsetek zgonów z powodu COVID-19 i chorób współistniejących najwyższy jest wśród seniorów.

Kiedy się zaszczepię?

W wariancie doskonałym 55-latek swoje szczepienia zacznie za trzy miesiące, czyli już w maju. Po trzech, czterech tygodniach przyjdzie po kolejną dawkę i w wakacje wejdzie z pełną odpornością. To jednak wariant niemal nierealny. Po pierwsze, zakłada pełne zainteresowanie Polaków, czyli 100 proc. frekwencję.

Po drugie zakłada wykorzystanie wszystkich dostępnych punktów szczepień. Każdy punkt (w programie szczepień zapisanych jest ich blisko 6 tysięcy) musiałby pracować w pełnym wymiarze. Dzień w dzień, igła za igłą, dawka za dawką. To dałoby nam 3,5 mln szczepień każdego miesiąca.

Po trzecie, to wariant zakładający pełną dostępność szczepionki. W tej rzeczywistości preparaty są już w magazynach, są też dostarczane na czas do szpitali i wydawane bez najmniejszych opóźnień.

Jest też czwarty warunek. Ten, że założenia Narodowego Programu Szczepień, czyli ustalona kolejność, się nie zmieni. I że nie pojawią się kolejne "wyjątki", czyli szczepienia poza kolejnością.

Po piąte, już dziś wiemy, że zainteresowanie szczepieniem nie jest identyczne w poszczególnych grupach wiekowych. Seniorzy są przychylniej nastawieni, młodzi nieco mniej chętnie chcą się szczepić. A to oznacza różne obłożenie punktów w czasie. Będą takie, gdzie pojawią się tłumy na samym początku akcji. Będą i takie, które nie zobaczą żywego ducha. Zainteresowanie może się też zmieniać w czasie. Dziś spora grupa Polaków jest niepewna, jutro może zmienić zdanie. I w jedną, i w drugą stronę.

Autor: Andrzej Lange

Źródło: PAP

Gdyby każdy miesiąc przynosił 3,5 mln szczepień, to wszystkich dorosłych Polaków udałoby się zaszczepić przynajmniej raz w ciągu 9 miesięcy.

Wystarczą kolejki w poszczególnych punktach, przestoje w dostawach na linii fabryka - magazyny Agencji Rezerw Materiałowych (która wysyła szczepionki dalej) - szpital i wariant idealny nigdy się nie zrealizuje. Nie pomoże również fakt, że szczepionkę należy przyjąć dwukrotnie. W pewnym momencie wydolność systemu będzie musiała wystarczyć na obsłużenie zarówno tych, którzy już raz przyjęli preparat i potrzebują drugiej dawki, jak i nowych pacjentów.

Odpowiedź na pytanie kto i kiedy dokładnie się zaszczepi, nie jest prosta. Nie zna jej także Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i człowiek odpowiedzialny za akcję szczepień. I wcale tego nie ukrywa. Wskazuje w kolejnych wywiadach, że zbyt wiele w tej sprawie zależy od czynników zewnętrznych (czyli dostawców szczepionek), by jednoznacznie szacować terminy.

Na pytanie o termin szczepienia nie odpowiedzą również konsultanci stworzonej infolinii. - Dokładnego terminu nie potrafię panu wskazać - usłyszałem podczas połączenia z konsultantką. - W tej chwili planowane są szczepienia z tzw. "I" grupy. Trzeba być cierpliwym - przekonywała osoba po drugiej stronie słuchawki. Pytania dotyczące szczepień można zadawać pod numerem 989. To całodobowa infolinia Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Dziś nie sposób zadeklarować konkretnych terminów rozpoczęcia szczepień wśród ostatniej, najliczniejszej grupy Polaków - tłumaczy Wirtualnej Polsce Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

- Proces szczepień nie zależy tylko od wydolności systemu, w tym przepustowości punktów, ale w dużej mierze od dostępności szczepionek, które są rozdysponowywane proporcjonalnie w całej UE. Czekamy, aż kolejni producenci złożą wniosek o rejestrację i otrzymają od Europejskiej Agencji ds. Leków zielone światło. Gdy tak się stanie, to gwarantuję, że wykorzystamy każdą możliwość na szczepienia. Możemy szczepić ponad 3,5 mln osób miesięcznie - podkreśla.

- Na wielu poziomach trwają rozmowy na temat większych i szybszych dostaw preparatów Pfizer i Moderna. Wiemy jednak, że te firmy też mają ograniczone możliwości produkcyjne. Dlatego czekamy na kolejne szczepionki po rejestracji EMA - dodaje.

Akcja potrwa 2 lata

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski wielokrotnie powtarzali, że opcją "minimum" jest szczepienie około 1 mln osób miesięcznie, gdy akcja nabierze rozpędu. A to już pozwala określać przynajmniej wstępną perspektywę szczepień dla niektórych.

Do końca I kwartału 2021 roku rząd planuje rozdysponować blisko 6 mln dawek. To oznacza zaszczepienie około 3 mln osób. Gdyby właśnie takie tempo szczepień było w Polsce przez całą akcję, to wspomniany już 55-latek będzie musiał czekać około 11 miesięcy na swoją kolej. To przełom grudnia 2021 i stycznia 2022 roku. Wspomniany 35- i 45-latek poczeka odpowiednio 22 i 16 miesięcy. To znaczy, że swoje szczepionki zobaczą już w 2022 roku.

Milion miesięcznie to jednak zdecydowanie za mało w dłuższej perspektywie. Na zaszczepienie wszystkich potrzebne byłoby około 30 miesięcy, czyli dwa i pół roku. To jednocześnie pokazuje, jak bardzo dzisiejsze wyniki szczepień muszą być poprawione.

Czas oczekiwania może skrócić np. o wiele mniejsze zainteresowanie szczepionką. Trudno to jednak uznać za pocieszające. Jak tłumaczy pełnomocnik premiera ds. COVID-19, prof. Andrzej Horban, za duża grupa osób niezaszczepionych w zasadzie oznacza nieustanną epidemię. Zmieni się ona w tzw. endemię, czyli sytuację nieustannej obecności danego wirusa w społeczeństwie. Szczyty zakażeń na koronawirusa byłyby wtedy widoczne zwłaszcza wiosną i jesienią. Za duża grupa niezaszczepionych to wciąż problem dla ochrony zdrowia i ryzyko jej niewydolności.

Autor: Andrzej Lange

Źródło: PAP

Gdyby do szczepień ustawiła się połowa dorosłych Polaków, to dzisiejszy 35-latek poczeka od 3 (przy pełnym wykorzystaniu mocy punktów szczepień) do 11 miesięcy (przy szczepieniu około 1 mln osób miesięcznie). 45-latek przy takich samych warunkach od ponad 2 do 8 miesięcy.

- Już dziś musimy sobie powiedzieć to otwarcie: szczepienia to akcja, która potrwa przynajmniej półtora roku lub nawet dłużej. Chcielibyśmy wszystko zamknąć za tydzień lub miesiąc, ale to się niestety nie uda. To zbyt skomplikowany proces - mówi Wirtualnej Polsce dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. - Na dziś ogranicza nas niewielka dostępność szczepionki. Jutro może jednak ograniczać nas przepustowość, bo wciąż widać pewne braki organizacyjne i to na każdym szczeblu - dodaje.

Wskazanie terminu szczepienia można na ten moment nazwać zabawą statystyczną.

Izrael liderem szczepień

Gdyby Polsce udało się szczepić w takim tempie, w jakim robi to Izrael, to każdego tygodnia swoją dawkę przyjmowałoby ponad milion osób. Miesięcznie byłoby to blisko 4,2 mln osób. Wszystkich dorosłych Polaków udałoby się zaszczepić wtedy w około 7 miesięcy. Tegoroczne święta Bożego Narodzenia niemal na pewno upłynęłyby pod znakiem skończonej epidemii.

Skąd sukces Izraela? Ten niespełna dziesięciomilionowy kraj w ciągu trzech tygodni od uruchomienia programu szczepień podał preparat już 1,4 mln obywateli. Około 15 proc. populacji przyjęło już pierwszy zastrzyk. Takiego tempa nie ma nikt na świecie. Do soboty 9 stycznia Izrael chce mieć zaszczepionych ponad 2 mln osób. Z tego ponad milion to osoby w wieku ponad 60 lat i niemal całe zaplecze medyczne.

Na sukces Izraela składa się kilkanaście czynników. Po pierwsze to kraj po prostu nieduży. Zdecydowana większość obywateli (ponad 9 mln osób) mieszka na powierzchni około 21 tys. metrów kwadratowych. Polska jest 15 razy większa pod względem terytorium. A to ułatwia logistykę szczepionek. Łatwiej je dowieźć, łatwiej dostarczyć do punktów. Izrael dostarcza szczepionki z magazynu pod Tel Awiwem do wszystkich regionów w ciągu zaledwie kilku godzin.

Autor: EPA

Źródło: PAP

Pomocny jest również specyficzny system ochrony zdrowia. Łączy on to, co publiczne i prywatne. Ochrona zdrowia, tak jak w Polsce, jest powszechnie dostępna. Każdy obywatel wybiera jednak jedną z funkcjonujących w kraju ubezpieczalni, które można porównać do naszych kas chorych. Ich finansowanie zależne jest wprost od tego, ile osób się zapisało. A to oznacza konkurencję na ceny, na dostępność i jakość leczenia. Z drugiej strony taki system spowodował, że hospitalizacja w Izraelu to ostateczność. Jak zauważa "The Economist", wspomniane kasy chorych postawiły za to na cyfryzację i prewencję. Z drugiej strony - każdemu w tej układance zależy na jak najszybszym zaszczepieniu swoich pacjentów. Mają szczepionkę? Nie będą chorzy. Nie będą chorzy? Nie trzeba będzie ich leczyć. I płacić.

Na tym nie kończy się "izraelska układanka". Premier Benjamin Netanjahu dość szybko postawił na jednego z dostawców szczepienia i był gotów przepłacać. Jak sam tłumaczył, cena za preparat może i będzie wyższa, ale zniesienie ograniczeń gospodarczych przyniesie o wiele lepsze efekty. A przecież Izrael właśnie przechodzi trzecie zamknięcie życia gospodarczego i społecznego.

Polska w połowie światowej stawki

Międzynarodowe porównanie tempa i skuteczności szczepień można przeprowadzić na dwa sposoby. Po pierwsze - wskazać samą liczbę wydanych dawek. Tu na czele jest są Chiny, które przekonują, że podały około 9 mln dawek. Tuż za liderem na ten moment są Stany Zjednoczone, które wydały 6,6 mln dawek szczepionki. Na trzeci miejscu jest właśnie Izrael. W tej chwili ma na koncie blisko 1,69 mln wydanych dawek. Kolejne pozycje zajmują Wielka Brytania, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Rosja, które wydały od 800 tys. (Rosja) do ponad 1,3 mln (Wielka Brytania) szczepionek.

Mniej szczepień wykonały takie kraje jak Niemcy i Włosi. Oba kraje mają na koncie blisko 500 tys. osób. Polska z kolei - według danych z piątku 8 stycznia - zaszczepiła blisko 200 tys. osób.

To jednak liczby bezwzględne. Najskuteczniejsze pod względem szczepienia są w tej chwili właśnie kraje Bliskiego Wschodu. One wydają najwięcej szczepionek na każde 100 tys. obywateli. To Izrael, ale również Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn. Izrael może się pochwalić wskaźnikiem na poziomie około 20 tys. zaszczepionych na 100 tys. mieszkańców. Zjednoczone Emiraty Arabskie mają 9,5 tys. zaszczepionych na 100 tys. obywateli, a Bahrajn ponad 4,6 tys.

USA, Wielka Brytania i Dania mają ten wskaźnik na poziomie około 2 tys. zaszczepionych na 100 tys. mieszkańców. Polska? 500 zaszczepionych na 100 tys. mieszkańców. To wskaźnik widziany również w Estonii, Kanadzie, Niemczech i Włoszech.

Gigantyczne problemy mają za to Francuzi. Do 8 stycznia liczba zaszczepionych wynosiła zaledwie 120 na 100 tys. mieszkańców. Dopiero w ostatnich dniach Francuzom udało się zacząć szczepić o wiele więcej osób - 25 tys. w ciągu 24 godzin. Polska tego samego dnia osiągnęła wskaźnik ponad 28 tys. zaszczepionych (choć bywało i 48 tys., a w sobotę 9 stycznia ledwie ponad 1,3 tys.). Tylko trzy kraje na świecie szczepią już ponad 100 tys. osób dziennie - USA, Chiny i Izrael.

Warto dodać, że obecne tempo szczepienia Polaków pozwoli osiągnąć odporność grupową (czyli odporność dla blisko 70 proc. populacji) za mniej więcej 2,5 tys. dni. To 7 lat. Wystarczy 50 tys. szczepionek każdego dnia, by ten czas skrócił się do 3 lat. Przy 100 tys. szczepionek każdego dnia mówimy już o mniej niż dwóch latach.

Znów trzeba jednak dodać: to tylko statystyka. W rzeczywistości utrzymanie jednego tempa szczepień przez cały czas trwania akcji będzie wyjątkowo trudne. Nie tylko ze względu na dostępność szczepionek. Akcję może znacznie utrudnić np. kolejna fala wirusa, która oznacza znaczną liczbę osób w izolacji i kwarantannie oraz przeciążoną służbę zdrowia.

- Nie jest źle, ale sytuację trudno określić jako dobrą. Chyba bym powiedział, że jest po prostu "jakoś", tempo musi się zmieniać, a błędy powinny być szybko korygowane. Dziś wiele miejsc jeszcze uczy się poprawnej organizacji całego procesu. Gdy zaproszą miliony Polaków, to miejsca na naukę już nie będzie - mówi dr Michał Sutkowski. I jak podkreśla: jest tylko jedno pocieszenie. - Każdy kolejny zaszczepiony to mały sukces, bo to jedna osoba mniej z ryzykiem zgonu na COVID-19 - dodaje.