Ceremonia otwarcia 77. Międzynarodowego FF w Wenecji / fot. Pascal Le Segretain, Getty Images

Dla jednych - mekka kina. Dla innych - miejsce grzechu. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji jest najstarszy na świecie. I - obok Cannes i Berlinale - najważniejszy. 77. edycja rozpoczęła się we wtorek. I już wiemy, że zapisze się w historii kultury. Na zawsze.

ZAMASKOWANE KINO

- W salach projekcyjnych zajmujemy co drugie miejsce. Do zamkniętych obiektów można wejść wyłącznie w przyłbicy lub w maseczce. W przypadkach jakichkolwiek objawów chorobowych proszę zrezygnować z seansu dla bezpieczeństwa innych – dziewczyna z biura prasowego uważnie wpatruje się we mnie.

Dopiero po moim "OK" wręcza mi akredytację.

Dziwię się, bo wenecki festiwal uchodzi za jeden z najbardziej wyluzowanych na świecie. W zasadniczym Cannes czy uporządkowanym pod niemiecki ordnung Berlinie, dwie minuty spóźnienia na seans wystarczą, by "spóźnialskiemu" odmówiono wejścia na salę. W Wenecji takie restrykcje nie obowiązywały. Ba, tu nikt nie miał nigdy problemu, nawet jeśli spóźnił się dziesięć minut po starcie projekcji.

W tym roku jednak nawet ustępliwi Włosi przykręcili śrubę. Na wyspę Lido, która od 1932 roku zamienia się w stolicę życia kinowego, zjechała rekordowo niska liczba gwiazd i dziennikarzy.

Rumuński reżyser Cristi Puiu był sprawcą pierwszego skandalu i to jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu

Rumuński reżyser Cristi Puiu był sprawcą pierwszego skandalu i to jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu

Autor: Pascal Le Segretain

Źródło: Getty Images

Fotografie opustoszałego Palazzo Del Casinò wyglądają jak kadry z dystopijnego filmu o post-apokalipsie.

Pierwszy raz od lat na taką skalę zdarzają się też sytuacje, że goście w ostatniej chwili rezygnują z przyjazdu.

Dopadło to nawet jurorów. Na tydzień przed rozpoczęciem imprezy Cate Blanchett, która przewodzi jury w tym roku, dowiedziała się, że z zaszczytu zasiadania w tym szacownym gremium rezygnuje rumuński reżyser Cristi Puiu. Został zastąpiony przez hollywoodzkiego aktora Matta Dilona.

Kto o tym zadecydował, trudno powiedzieć, bo organizatorzy robią dobrą minę do złej gry.

Puiu podziękowano za chęć wsparcia imprezy swoim autorytetem, ale za sprawą unosi się smrodek skandalu - mówi się, że twórcę usunięto z listy gości po tym, jak na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Transylwanii wygłosił płomienną przemowę anty-maseczkową.

Krytykował oglądanie filmów z zasłoniętą twarzą, sprzeciwiając się ograniczeniom przeciwwirusowym.

POLAŃSKI WON!

Najwyraźniej Wenecja już tak ma, że co roku musi pojawić się na festiwalu ktoś, kto staje się persona non grata.

Mamy w tym swój udział, bo w ubiegłym roku taką osobą stał się Roman Polański. Polski twórca zaprezentował w konkursie głównym obraz "Oficer i szpieg", autorskie spojrzenie na sprawę Dreyfusa, a na Lido rozgorzała dyskusja, czy należy sztukę oddzielać od artysty.

Coś zasłonić, ale coś odkryć - Giulia Valentina w drodze na ceremonię otwarcia

Coś zasłonić, ale coś odkryć - Giulia Valentina w drodze na ceremonię otwarcia

Autor: Jacopo Raule

Źródło: Getty Images

Przeciwnicy takiego patrzenia na sprawę krytykowali i naszego rodaka, że po nowych oskarżeniach o molestowanie seksualne kolejnych kobiet miał czelność pojawić się pośród artystycznej elity, i organizatorów, że go do siebie zaprosili.

Zwolennicy zgadzali się, że Polański zrobił swój najlepszy film od lat. Zaowocowało to nagrodą od dziennikarzy i od jurorów dla reżysera, choć przewodnicząca składu - argentyńska reżyserka Lucrecia Martel deklarowała na konferencji, że nie zamierza iść na kolację z ekipą filmu, a już tym bardziej gratulować Polańskiemu.

Potem na zorganizowanej naprędce konferencji musiała się z tych słów tłumaczyć, zapewniając, że została źle zrozumiana, bo nikt z jurorów nie jest do "Oficera i szpiega" uprzedzony.

Obyczajowe skandale to z kolei znak rozpoznawczy Wenecji właściwie od jej zarania.

Bez maseczek? Tylko na czerwonym dywanie. Paraduje po nim Madalina Ghenea

Bez maseczek? Tylko na czerwonym dywanie. Paraduje po nim Madalina Ghenea

Autor: Franco Origlia

Źródło: Getty Images

Pierwsza edycja miała miejsce w 1932 roku jako część Biennale - odbywającej się co dwa lata imprezy kulturalnej prezentującej najnowsze trendy w architekturze i sztuce. Biennale zapoczątkowano w 1895 roku, by uczcić 25. rocznicę małżeństwa Humberta i Małgorzaty Sabaudzkich.

Początkowo filmowa część odbywała się co dwa lata, ale cieszyła się taką popularnością, że już w 1934 roku, na której pokazano filmy z aż dziewiętnastu krajów świata, odbywała się corocznie.

PIERWSZE PIERSI KINA

Pierwszą edycję otworzył historyczny pokaz w hotelu Excelsior "Doktora Jekylla i pana Hyde’a" Roubena Mamouliana.

To najbardziej klasyczna ekranizacja książki Roberta Louisa Stevensona, która przyniosła reżyserowi Oscara. I od tamtej pory tak już jest, że wenecki festiwal otwiera sezon tych nagród.

Pokazywane na Lido filmy trafiają do stawki Akademii, o czym mogliśmy się przekonać w ubiegłym roku za sprawą "Bożego Ciała" Jana Komasy, który w Wenecji miał swoją premierę.

Można więc zakładać, że nasza tegoroczna reprezentacja - film "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta wybrany polskim kandydatem do Oscara nie jest bez szans na nominację.

Na Lido zapowiedziała się liczna reprezentacja polskiej ekipy - obok autorów przyjadą też aktorzy: Maja Ostaszewska, Weronika Rosati, Andrzej Chyra, znany ze "Stranger Things" Alec Utgoff i Katarzyna Figura, dla której jest to powrót na imprezę - ostatnio była tutaj z Jerzym Stuhrem w 1997 roku, kiedy prezentował światu "Historie miłosne".

Na początku wenecka impreza nie miała mieć charakteru konkursowego, ale już na drugiej edycji wprowadzono nagrody dla najlepszego filmu włoskiego i zagranicznego. Jako że kraj mocno wtedy faszyzował, statuetka nosiła nazwę Pucharu Mussoliniego.

Erika Aurora w zjawiskowej, błękitnej sukni

Erika Aurora w zjawiskowej, błękitnej sukni

Źródło: Getty Images

W 1935 roku dołączył do niej - przyznawany do dziś - Puchar Volpiego dla najlepszej aktorki i najlepszego aktora, który nazwę wziął od założyciela festiwalu hrabiego Giuseppe Volpiego.

Nagroda Złotego Lwa, główny laur, o którym po dziś marzą filmowcy, zadebiutował w 1949 roku.

Edycja z 1934 roku zapisała się w historii nie tylko przez uhonorowanie Mussoliniego, ale przede wszystkim ze względu na wielki skandal obyczajowy.

Na Lido przywieziono wtedy z Czechosłowacji "Ekstazę" Gustava Machatýego, który uchodzi za pierwszy film komercyjny ze sceną nagości na ekranie. Seans emancypacyjnej opowieści o młodej dziewczynie, która zauważa, że jej starszy mąż nie jest nią w ogóle zainteresowany, wywołał fale oburzenia i zachwytu.

Nagłówki nieprzychylnych kinu gazet, zwłaszcza prasa katolicka, krzyczały o ostatecznej degrengoladzie, mieszczanie oburzali się, jak coś takiego można uznawać za sztukę, a nazwisko Hedy Kiesler (później zmienione w Hollywood na Hedy Lamarr), która na ekranie pokazała swoje wdzięki w scenie w basenie, było najczęściej dyskutowanym.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że na krótko przed premierą Kiesler wyszła za handlarza bronią Fritza Mandla, który próbował wykupić wszystkie kopie filmu, by w ten sposób zablokować dystrybucję i ochronić swoje nazwisko.

FASZYZM NASZ POWSZEDNI

Utyskiwania na niewiele się zdały, bo "Ekstaza" z Wenecji wyjechała z nagrodą dla reżysera, a publiczność uznała ją za najlepszy film zagraniczny.

Michelangelo Antonioni, wtedy jeszcze obecny na festiwalu jako krytyk filmowy, pisał w swojej relacji, że w wieczór premierowy dało się słyszeć dreszcz, który przebiega przez publiczność. Film doczekał się premiery w wielu krajach, ale w części z nich zareagowała cenzura - scenę w basenie wycięto.

W połowie lat 30. wydawało się, że impreza na Lido stanie miejscem odważnych spotkań, przełamywania barier i artystycznego realizowania się twórców, choć organizatorzy co rusz uśmiechali się do faszystowskiej władzy, od której w dużej mierze zależeli.

W tym roku jury przewodzi Cate Blanchett

W tym roku jury przewodzi Cate Blanchett

Autor: Franco Origlia

Źródło: Getty Images

Mniej jawny antysemityzm starano się tuszować, ale dla wielu twórców był nie do zaakceptowania. Postulowano utworzenie nowego, egalitarnego i tolerancyjnego festiwalu, gdzie każdy będzie mile widziany. Proklamowano festiwal w Cannes, którego pierwsza edycja miała się odbyć w 1939 roku, co uniemożliwił wybuch wojny.

Ostateczny bojkot Wenecji nastąpił w 1940 roku, kiedy doszło tu do pokazu obrzydliwego w treści i wymowie "Żyda Sűssa", antysemickiej, propagandowej agitki Veita Harlana. wtedy nikt nie miał już wątpliwości, jaki charakter i cel ma w rękach władzy festiwal. Chociaż kolejne edycje odbywały się nawet w latach wojennych, towarzyszyła im znikoma publika.

Michał Englert i Małgorzata Szumowska. Trzymamy kciuki za powodzenie w Wenecji ich "Śniegu już nigdy nie będzie"

Michał Englert i Małgorzata Szumowska. Trzymamy kciuki za powodzenie w Wenecji ich "Śniegu już nigdy nie będzie"

Autor: Philipp Guelland

Źródło: PAP

W okresie powojennym wenecki festiwal szukał swojej tożsamości z różnym skutkiem. Podczas gdy Berlinale stało się miejscem prezentowania filmów zaangażowanych społecznie i politycznie, a Cannes imprezą kina autorów, Wenecja balansowała między komercją a kompletnym arthouse’em.

Niezależnie jednak od obranego kierunku, najważniejsza stawała się kwestia walki o równość i tolerancję, by nigdy nie doszło do powtórki z czarnej historii.

Przejawem tych ruchów była powołana w 2007 roku nagroda Queer Lion przyznawana twórcom kina o mniejszościach.

I chociaż wydawało się, że wprowadzono wszelkie środki, by uchronić się od wtopy, 2019 rok pokazał, że organizatorzy niekoniecznie reagują na trendy społeczne - w czasach #MeToo do konkursu głównego wpuszczono zaledwie dwie reżyserki.

Po krytyce środowiska teraz jest ich więcej, a wśród nich nasza rodaczka Małgorzata Szumowska.

O tym, czy wyjedzie z Lido z laurami, przekonamy się już 12 września.