Plaża w Gdańsku Brzeźnie, lipiec 2020 roku / fot. Łukasz Dejnarowicz, Agencja FORUM
Każdy miesiąc trwania pandemii to o miesiąc za długo. Przyszła wiosna, zaszczepionych w populacji przybywa, więc może to dobry czas, by znaleźć odskocznię od tego wszystkiego i zacząć planować letni wypoczynek?
Żeby odpowiedzieć na pytanie: czy jest szansa na normalne wakacje, musimy rozpatrzyć trzy istotne kwestie.
Po pierwsze – co to znaczy "norma". Po drugie – czy i w jakim tempie szczepienia będą nam w stanie tę normę zapewnić. I wreszcie – czy ochronne działania ogólnopopulacyjne (takie jak noszenie maseczek, dystans społeczny i mycie lub dezynfekowanie rąk) mogą nas do tej normy przybliżyć lub od niej oddalić.
Co to znaczy "norma"?
Daniel Murrel – rysownik znany jako Danby Draws wypuścił ostatnio komiks, przedstawiający pracownicę służby zdrowia szczepiącą pacjenta. Ilustracjom towarzyszy dialog:
Medyczka: "No. Za tobą ostatnia dawka szczepienia".
Pacjent: "Ha ha ha! Jestem wolny! Mogę robić, co tylko zechcę! Mogę dotykać wszystkich powierzchni!". (dotyka powierzchni bez opamiętania)
Medyczka: "Szczerze mówiąc, rekomendujemy żeby…".
Pacjent: "Mogę pić brudną wodę ze stawu!". (pije z parkowego stawu)
Medyczka: "To nie ma nic wspólnego z…".
Pacjent: "Mogę lizać te wszystkie dzikie zwierzęta!". (oblizuje nietoperza, królika i węża)
Medyczka: "Błagam, przestań".
Ten sarkastyczny komiks doskonale ilustruje istotę problemu związanego z rozumieniem "normy" po szczepieniach. Jeśli normą jest dla nas całkowite pozbycie się masek, zapomnienie o dystansie, myciu rąk, dezynfekcji, a także stuprocentowe porzucenie pracy zdalnej, podróżowanie po świecie bez ograniczeń, beztroskie tłoczenie się w miejscach publicznych i zniesienie wszelkich restrykcji, to niestety, możemy się zawieść.
To, że tak szybko zyskaliśmy dostęp do szczepień ochronnych przeciw COVID-19, jest wielkim sukcesem nauki. Ale nie jest magiczną różdżką, która nagle wyzwoli nas od wszystkich problemów i natychmiast otworzy przed nami cały świat bez żadnych ograniczeń. Obecnie nie ma szans na całkowity powrót do świata sprzed pandemii. Jest za to szansa na powrót do nowej normy. Sprawdźmy, od czego ten powrót zależy.
Wakacje a wyszczepialność
Żeby świat znowu mógł ruszyć z miejsca, musimy zapewnić sobie wysoką wyszczepialność. Taką, która zatrzyma lub znacząco spowolni transmisję wirusa w populacji – w tym przede wszystkim powstrzyma ciężkie przypadki zachorowania i hospitalizację, a także zgony spowodowane infekcją [1, 2].
Jeśli wyszczepialność osiągnie wystarczająco wysoki poziom, osoby szczególnie narażone na infekcję będą "otoczone" i chronione przez tych, którzy są odporni na wirusa. Taki stan określamy mianem odporności grupowej. Kiedy ją uzyskamy?
Szacunki oparte o modelowanie są bardzo rozstrzelone. Część wczesnych badań sugerowała, że minimalna wyszczepialność (i/lub odsetek osób, które przechorowały infekcję) potrzebna dla uzyskania odporności grupowej to 60-70 procent.
Wiele kolejnych analiz nie było już tak optymistycznych i wskazywało, że musi to być 90 procent populacji – chociażby dlatego, że pojawiły nowe warianty wirusów, w tym takie jak wariant B.1.1.7, których zakaźność (a zatem i tempo rozprzestrzeniania się) jest około 50 procent większa niż pierwszych znanych szczepów [3].
Kiedy Polacy będą zaszczepieni?
Powstaje zatem proste pytanie: kiedy osiągniemy taki poziom odporności populacyjnej, który zapewni nam upragnioną odporność grupową? Skupmy się przede wszystkim na Polsce.
Na potrzeby naszych szacunków przyjmijmy optymistycznie, że wyszczepialność musi osiągnąć 70 procent populacji. Bo jednak spora część osób z wirusem już się zetknęła, przechorowała i tym samym – zmniejszyła swoją szansę na kolejne zachorowanie (tak, notowano przypadki ponownego przechorowania COVID-19, ale w krótkim odcinku czasowym ryzyko jest znacznie mniejsze [4]).
Szczepienia w Polsce ruszyły 27 grudnia zeszłego roku. Rządowa strona: "Raport szczepień przeciwko COVID-19" informuje nas, że od tego czasu wykonano w Polsce nieco ponad 4 miliony immunizacji pierwszą dawką i nieco ponad 2 miliony drugą dawką [5].
Skoro taką liczbę dawek wydano przez około 13 tygodni, to łatwo obliczyć, że tempo szczepień jak dotychczas wynosiło średnio 307 692 dawki tygodniowo (skupmy się na pierwszej dawce).
Przy tym tempie, aby osiągnąć około 70-procentową wyszczepialność niemal 38-milionowego kraju musielibyśmy czekać mniej więcej 86 tygodni, czyli w przybliżeniu 22 miesiące – prawie dwa lata.
A mówimy tu tylko o pierwszej dawce, która znacząco zmniejsza ryzyko zachorowania, ale jest znacznie mniej skuteczna, niż pełna immunizacja dwiema dawkami. Innymi słowy, jeśli obecne średnie tempo się utrzyma, to w najbliższe wakacje nie będziemy wszyscy zaszczepieni, ale w kolejne – kto wie... (przy czym zakładamy tu i ciągłość procesu szczepień i gotowość Polaków do szczepienia się).
Tym bardziej, że w tym tygodniu (30 marca) rząd poinformował nas o działaniach zmierzających do przyspieszenia Narodowego Programu Szczepień [6].
Euforyczne podejście do tego zagadnienia odzwierciedla nawet oficjalna strona NPS, której administratorzy rzadko pozwalają sobie na emocjonalne wpisy, a tym razem nie powstrzymali się nawet przed wstawianiem wykrzykników na końcu zdań ("Dzięki zmianom, które wprowadzamy i zwiększeniu dostaw, będziemy mogli szczepić szybciej!") [6]. Czy ten entuzjazm okaże się uzasadniony? Oby.
No tak, ale tempo szczepień w Polsce to nie jedyna kwestia, która zadecyduje o powrocie do normalności i realności naszych wakacyjnych planów.
Jak się mają szczepienia do nowych wariantów koronawirusa?
Dynamika przebiegu pandemii jest ogromna, a żaden naukowiec na świecie nie dysponuje kryształową kulą, z której mógłby wyczytać wszystkie informacje na temat tego, co się wydarzy w przyszłości. Badacze mogą jednak opierać się na tej wiedzy, którą uzyskali dotychczas.
W odniesieniu do nowych wariantów koronawirusa wszystko wskazuje na taki stan rzeczy: szczepienia są bardzo efektywne w zapobieganiu ciężkiemu przebiegowi COVID-19 (a co za tym idzie – w profilaktyce hospitalizacji i zgonów). Jeśli jednak chodzi o łagodny i umiarkowany przebieg infekcji, szczepienia mogą nie zapewniać wysokiej skuteczności. To dlatego, że część nowych wariantów wirusowych potrafi w pewnym stopniu uciekać przeciwciałom, które są wytwarzane w organizmie, który został wcześniej zaszczepiony lub przeszedł infekcję [3]. Nie oznacza to jednak, że szczepienia są wobec tych wariantów nieskuteczne.
Można to porównać do oblężenia zamku. Zamek to nasze płuca, nasz organizm. Najeźdźcy mają mnóstwo wyszkolonych podpalaczy, którzy potrafią podejść do twierdzy, podłożyć ogień i doprowadzić ją do całkowitego spopielenia. Szczepienie jest natomiast niczym wyszkolony ochroniarz, który potrafi nie tylko rozpoznać podpalaczy, ale też obsypuje ich deszczem pocisków.
Pierwsze warianty koronawirusa były jak wroga armia, która z łatwością ginęła od kul. Niektóre nowsze warianty potrafią unikać ostrzału. Dzięki naszej wyszkolonej ochronie nie są jednak w stanie zbliżyć się do zamku na tyle, by doszczętnie go spalić.
Powyższy stan potwierdzają raporty z krajów, w których programy szczepień są znacznie bardziej zaawansowane niż u nas. Nawet doniesienia z Wielkiej Brytanii, którą przecież kojarzymy z nowym wariantem koronawirusa: wariantem B.1.1.7, są pod wieloma względami optymistyczne. Public Health England donosi, że właśnie nadeszły pierwsze - od wielu miesięcy - dni, w których w Londynie nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego spowodowanego infekcją koronawirusową [7].
A warto zaznaczyć, że mowa tu o mieście, w którym w czasie fali zachorowań dochodziło dziennie do ponad 200 zgonów spowodowanych ciężkim przebiegiem COVID-19. Londyn był z resztą epicentrum brytyjskiej epidemii – aż 12 procent epidemicznych zgonów rejestrowano w samej tylko stolicy UK [7].
Wyścig z czasem i transmisją
Niestety, z niektórymi nowymi wariantami koronawirusa jest jeszcze jeden problem. I to właśnie on rzutuje na nasze potencjalne możliwości planowania "normalnych" wakacji. Chodzi tu o tempo rozprzestrzeniania się.
Kiedy modelujemy przebieg pandemii, w tym wzrost odporności poszczególnych populacji, przyjmujemy określony poziom infekcyjności. Można to porównać do szacowania wyniku zawodów biegowych na podstawie dotychczasowych czasów osiąganych przez biegaczy.
Za każdym razem, gdy pojawia się jakaś komplikacja, biegacz otrzymuje nową przeszkodę do pokonania. Obecność tych przeszkód nie musi jednak znacząco zmienić naszych szacunków. Może się okazać, że każda przeszkoda jest dla biegacza po prostu jak płotek, który udaje się w dobrym tempie pokonać. Problem powstaje, gdy w naszym szczepiennym biegu pojawiają się nowi zawodnicy.
Jeśli okaże się, że w tym nowym wyścigu startują nie tylko dotychczasowi biegacze, ale też konie wyścigowe, to dotrą one do mety szybciej niż nasz zawodnik. I to nawet jeśli pokona on po drodze wszystkie przeszkody.
Tym zawodnikiem jest w naszej metaforze program szczepień, natomiast koniem wyścigowym jest nowy wariant koronawirusa – szybszy, niż dotychczasowe.
Niepokój związany z istnieniem nowych wariantów wirusa oraz skutecznością szczepień jest zrozumiały. Ale nie chodzi tu o to, żeby wątpić w zasadność samego programu szczepiennego, lecz raczej by pomóc biegaczowi, który ściga się z koniem wyścigowym. Aby to zrobić, musimy tym bardziej przestrzegać dotychczasowych zaleceń: nosić maseczki, utrzymywać dystans społeczny, myć i dezynfekować ręce.
To, co robisz ma znaczenie
Z modeli przygotowanych przez Instytut Badawczy Scripps wynika, że dalszy przebieg pandemii – w tym dynamika rozprzestrzeniania się nowych wariantów wirusowych – zależy od dwóch czynników: tempa wprowadzania szczepień oraz działań protekcyjnych [3].
Jeżeli szczepienia będą przeprowadzane szybko, a działania prewencyjne zostaną utrzymane, krzywa zachorowań będzie spadać w krótkim czasie – zarówno w odniesieniu do standardowych wariantów SARS-CoV-2, jak i w odniesieniu do wariantu B.1.1.7 [3]. Jeśli natomiast szczepienia wprowadzane będą sprawnie, ale nie będą im towarzyszyły klasyczne działania prewencyjne, to marne są szanse nie tylko na szybki spadek krzywej, ale też na utrzymanie jej na stałym poziomie [3].
Innymi słowy z modelowania wynika, że pożegnanie się z maseczkami, dystansem i myciem lub dezynfekcją rąk oznacza gwałtowny wzrost zachorowań - nawet wtedy, gdy program szczepień ruszy pełną parą.
Nowa norma
A zatem – jakie wakacje czekają nas w tym roku?
Ostrożne. Powinniśmy raczej oczekiwać, że nasz świat będzie stopniowo, małymi kroczkami wracał do normy, niż – że ta norma powróci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co więcej – nawet gdy powróci, będzie trochę inna, niż kiedyś.Czy gorsza? Może po prostu nowa.
Bibliografia:
1) Fontanet, A., & Cauchemez, S. (2020). COVID-19 herd immunity: where are we?. Nature Reviews Immunology, 20(10), 583-584.
2) Randolph, H. E., & Barreiro, L. B. (2020). Herd immunity: understanding COVID-19. Immunity, 52(5), 737-741.
3) Cohen, J. (2021). How soon will COVID-19 vaccines return life to normal? Science Magazine, 16.02.2021.
4) Stokel-Walker, C. (2021). What we know about covid-19 reinfection so far. BMJ, 372.
5) Raport szczepień przeciwko COVID-19, https://www.gov.pl/web/szczepimysie/raport-szczepien-przeciwko-covid-19
6) Przyspieszony Narodowy Program Szczepień, https://www.gov.pl/web/szczepimysie/przyspieszamy-narodowy-program-szczepien--zmiany-zasad-w-ii-kwartale-2021-r
7) BBC (2021). Zero Covid deaths reported in London for second time this year, 28.03.2021.