Karolina Modzelewska , 11 marca 2020

Zawsze jest jakiś motyw

Wampir z Zagłębia, czyli Zdzisław Marchwicki w trakcie swojego procesu, Kazimierz Seko, PAP

Polski zabójca najczęściej sięga po nóż. Albo po coś, co ma pod ręką, czym można zadać cios. Zawsze ma motyw. Zawsze zostawia ślady, bo zbrodnia doskonała nie istnieje. A seryjni zabójcy? – Nawet nie ma ich definicji - opowiada dr Joanna Stojer-Polańska, prawniczka i kryminalistyczka.

Karolina Modzelewska: Jakimi narzędziami zabijają Polacy?

Joanna Stojer-Polańska: Narzędziem, które jest pod ręką. Najczęściej jest to nóż. Albo inna rzecz, którą można uderzyć. Albo narzędzie rolnicze czy ogrodnicze. Rzadko broń palna. Znacznie większe zróżnicowanie sposobu działania jest w przypadku samobójstw - których jest zresztą o wiele więcej niż zabójstw. Znane są samobójstwa bardzo drastyczne. Frapujące są nieszczęśliwe wypadki, do których doszło w wyniku czynności autoerotycznych. Często miejsce zdarzenia wygląda tak nietypowo, że trudno uwierzyć, iż nie było to zabójstwo.

Co to znaczy nietypowy wygląd miejsca samobójstwa?

Znane są przypadki popełnienia samobójstwa przez zadanie sobie obrażeń głowy czy szyi, które na pierwszy rzut oka mogą wyglądać na działanie osoby trzeciej – więc nietypowo. Notuje się upadki z wysokości, na przykład skok z dziesiątego piętra albo wskoczenie pod pociąg. To bardzo drastyczne sytuacje.

Czasami osoba popełnia tak zwane samobójstwo kombinowane, czyli stosuje więcej niż jedną metodę, by pozbawić się życia. Przyczyny popełniania samobójstw nie są do końca zbadane, wynikają z różnych czynników. Zachowania autoagresywne i suicydalne na pewno należy zaliczyć do poważnych problemów społecznych w Polsce.

Dlaczego człowiek zabija?

W grę wchodzi wiele czynników wewnętrznych, związanych z konkretnym człowiekiem i zewnętrznych, sytuacyjnych. Nie ma jednej odpowiedzi. Wpływ na decyzję o zabójstwie mógł mieć sposób wychowania przez rodziców, wzorce czy wartości wyznawane przez daną osobę, choroba, zdarzenie, które wywołało emocje, różne zaburzenia psychiczne. Czasami zabójstwa dokonuje osoba, która sama wcześniej doświadczyła przemocy. System nie pomógł jej uporać się z traumą i poczuciem krzywdy, a potem taka była konsekwencja. No i wpływ alkoholu. Wiele akt związanych ze sprawami użycia przemocy jest mocno „zanurzonych” w alkoholu.

Sędzia Andrzej Węglowski pokazuje siekierę - narzędzie zbrodni wykorzystane przez byłego studenta Politechniki Gdańskiej Kamila P., który w 2002 roku zabił pracownika tej uczelni i usiłował zamordować egzaminatora.

Autor: Stefan Kraszewski

Źródło: PAP

Szczególny przypadek to seryjny zabójca. Zabójstw dokonanych przez seryjnych zabójców jest tak naprawdę niewiele. Wiadomo, budzą one zainteresowanie dziennikarzy. Media nagłaśniają takie przypadki i niejako działają na korzyść sprawców, bo przysparzają im popularności. Przykładem jest Kuba Rozpruwacz. Do dzisiaj nie wiadomo, kim był, ale obrósł legendą. Być może kiedyś poznamy rozwiązanie także tej zagadki. Szansą mogą być badania materiału genetycznego.

W Polsce też mieliśmy swoje seryjne "gwiazdy". Wampir z Zagłębia zabił 14 kobiet.

Wampir, czyli Zdzisław Marchwicki, w którego przypadku wykonano karę śmierci. Przypisuje mu się, owszem, seryjne zabójstwa w latach 60-tych XX wieku na Śląsku, ale pojawiły się wątpliwości, czy to on faktycznie był sprawcą. Można wskazać jeszcze Karola Kota…

Wampir z Krakowa. Zabił 2 osoby i próbował zabić 10 innych…

…Bogdana Arnolda czy Joachima Knychałę.

Bogdan Arnold ciała 4 zabitych kobiet trzymał w swoim mieszkaniu. Knychała – Wampir z Bytomia– zabił 5 kobiet.

Na pewno jeszcze kilka nazwisk można wyszukać w historii kryminalistyki. To sprawy sprzed kilkudziesięciu lat. Ze współczesnych jako seryjnego sprawcę wymienia się Leszka Pękalskiego, który przyznał się do dużej ilości zabójstw, ale nie wszystkie zostały mu udowodnione.

Dlaczego zabójcom nadaje się przydomki typu rzeźnik, wampir?

Takie nazwy "lepiej" brzmią medialnie i zazwyczaj stoją za nimi właśnie media. Przydomki pojawiają się w sprawach z przemocą, gdzie w opisach zdarzeń są naprawdę brutalne fakty. Taki przydomek zapewne działa na wyobraźnię co do sposobu działania, czyli tak zwanego modus operandi.

Czy dziś w Polsce mamy do czynienia z toczącymi się lub niedawno zakończonymi sprawami seryjnych zabójców?

Taki problem zdarza się naprawdę rzadko. W Polsce nie istnieje nawet prawna definicja seryjnego zabójcy (ale oczywiście można odpowiadać za kilka popełnionych zabójstw). Mamy tylko definicje wypracowane przez kryminologię.

Czyli?

Najpierw liczba. Są tacy, którzy twierdzą, że jeśli ktoś popełni dwa przestępstwa zabójstwa, to już jest seria. Żeby uznać kogoś za "seryjnego mordercę", musi pojawić się szczególne modus operandi sprawcy, i przyjmuje się, że od jednego do kolejnego zabójstwa musi upłynąć trochę czasu. Dobrym przykładem tłumaczącym trudności z jasnym określeniem, czym są seryjne zabójstwa, są przypadki usiłowań. Czy kiedy ktoś usiłuje zabić kilka osób przy kilku różnych zdarzeniach w różnym czasie, ale nie osiąga skutku śmiertelnego, to uznamy go za seryjnego mordercę?

Inscenizacja miejsca zbrodni/przestępstwa.

Autor: Albin Marciniak

Źródło: East News

Ale takie sprawy wciąż się pojawiają?

Dużo spraw związanych z seryjnymi zabójcami to sprawy sprzed kilkudziesięciu lat, niektóre jeszcze nierozwiązane.

Taka nierozwiązana sprawa to?

Na przykład do dziś nie wiadomo, kim był Zodiak, morderca z USA, działający pod koniec lat 60. i na początku lat 70. XX wieku w San Francisco. Nie wiadomo wciąż, kto zamordował setki kobiet w Meksyku. Warto jednak pamiętać, że nie jest tak, że nikt nie wie.

W Polsce też mamy nierozwiązane sprawy. Dotyczą one jednak także zaginięć, które np. mogą okazać się zabójstwami, ale nie muszą. Są też takie sprawy, gdzie pomimo wielu działań nie udało się poznać prawdy, jak zabójstwo generała Marka Papały czy małżeństwa Jaroszewiczów. Cały czas prowadzone są przy nich działania.

Kiedyś kryminalistyka nie miała takich narzędzi jak dzisiaj i było znacznie trudniej wykryć sprawcę.

Technologie mocno rozwinęły kryminalistykę?

Dziś mamy bazy danych i dostęp do nowych technologii. Teraz bada się np. materiał genetyczny i identyfikacja sprawcy jest łatwiejsza. Sprawy też są od razu nagłaśniane, więc łatwiej o wykrycie.

Do wykrywania sprawców i szukania śladów używa się wszystkiego, co jest dostępne i możliwe do zastosowania. Dronów, georadarów, sonarów. Wykonuje się badania genetyczne, robi analizy śladów butów, sprawdza logowania telefonu, ustala, czy zdarzenie objął jakiś monitoring. Wykorzystuje się bazy danych, w których gromadzony jest materiał porównawczy z populacji. Kiedy na miejscu zdarzenia znajdzie się jakiś ślad, być może właśnie w bazie danych będzie odpowiedź, do kogo należy.

Warto jednak pamiętać o analizie śladów niematerialnych. Czyli o tym, żeby dobrze przeanalizować motyw i odpowiedzieć na pytania wykrywcze, np. komu to zdarzenie przyniosło korzyść? Zawsze bowiem jest jakaś przyczyna popełnienia przestępstwa, nawet jeśli jest nieoczywista.

Jakimi motywami najczęściej kierują się sprawcy zabójstw?

Motywy są najczęściej emocjonalne: chęć zemsty, nieporozumienia w rodzinie czy nieporozumienia w grupie znajomych. Często sprawca i ofiara są pod wpływem alkoholu. Część ludzi potrafi wtedy zrobić coś, czego normalnie nie byliby w stanie zrobić.

Większość sprawców zabójstw zna się wcześniej ze swoimi ofiarami. Tych przypadków, gdzie sprawca zabija nieznaną sobie osobę, jest niewiele. Głośno było o zabójstwie, które zaczęło się od kłótni dwóch mężczyzn w knajpie. Jeden wybiegł na zewnątrz, a drugi pobiegł za nim. Było ciemno, działał w emocjach i zabił przypadkową osobę. Tylko dlatego, że ją pomylił ze swoim znajomym. Przypadek, kiedy sprawca zabójstwa wybrał obcą sobie ofiarę, to głośna w 2016 roku sprawa Kajetana P., zabójcy z Warszawy (rozmawiali tylko telefonicznie, sprawca umawiał się z ofiarą na korepetycje). Takie sytuacje zdarzają się jednak rzadko.

Wyrok w sprawie Artura K., który na więziennej przepustce zabił narzeczoną i jej synka.

Autor: PIOTR MOLECKI

Źródło: East News

Czy istnieje zbrodnia doskonała? Da się pozbyć zwłok tak, że nie można żadnego śladu znaleźć?

Nie. Nie można popełnić przestępstwa bez pozostawienia śladów. Istnieją zbrodnie niewykryte – jest ofiara, ale nie ma sprawcy. 40 lat temu nikt nie badał śladów biologicznych, ani nie lokalizował telefonu komórkowego, ale to nie znaczy, że tej sprawy nie da się rozwiązać. Trzeba pracować na innych śladach - tych, które w sprawie są. Policjanci dochodzą do prawdy nawet po wielu latach. Proszę spojrzeć na działania krakowskiego Archiwum X, gdzie rozwiązuje się sprawy uznawane za "beznadziejne". Są trudne, ale rozwiązywalne.

Czasami problemem jest też to, że ludzie wiedzą, co się stało i kto to zrobił, ale nie chcą mówić. Bo się boją, bo wzięli pieniądze za milczenie, bo się obawiają konwekcji zmiany zeznań. To trudne sytuacje. Zdecydowanie rzadziej zdarza się sytuacja, w której pojawia się sprawca, a nie ma ofiary. To znaczy ktoś przyznaje się do czegoś, ale nie wskazuje żadnych śladów. No i motyw. Są sprawcy, gdzie jest i sprawca i ofiara, ale brak motywu. To znaczy motyw jest zawsze.

Zawsze?

Tak. Ale bywa nieoczywisty. To, że go nie znamy, nie znaczy jednak, że go nie ma.

Najczęstszy błąd morderców?

Pierwszym błędem jest popełnienie przestępstwa. Ale rozumiem, że chodzi o taki błąd, który pozwala sprawcę wykryć. Wszyscy jesteśmy ludźmi – policjanci, kryminalistycy, ale i zabójcy. Wszyscy popełniamy błędy w naszych działaniach. Wynikają one z tego, że człowiek jest omylny. Czasami też jest tak, że im sprawca bardziej się stara zacierać ślady, tym więcej ich zostawia. Dużo zależy od tego, jaką ma wiedzę i jak bardzo się przygotował, czy przestępstwo zaplanował, jaki ma poziom inteligencji, szczególnie tej społecznej, emocjonalnej. Większość spraw zabójstw jest rozwiązanych i osądzonych.

Nie ma zbrodni doskonałej?

Sprawca zawsze zostawia ślady i mowa tu nie tylko o śladach materialnych, ale i niematerialnych. Materialne to linie papilarne, ślady traseologiczne pozostawione przez buty czy opony samochodowe, albo ślady biologiczne na narzędziach zbrodni. Ale trzeba też analizować takie ślady, jak motyw sprawcy i zachowanie ludzi po popełnieniu przestępstwa, odpowiedzieć na pytania wykrywcze np. kto wiedział, że ofiara ma pieniądze, z kim się pokłóciła, kto był na miejscu zbrodni i analizować zmiany, jakie popełnienie przestępstwa pozostawiło w psychice sprawcy.

Tej pracy nie pokazuje się w popularnych serialach, jest znacznie trudniejsza niż badanie w laboratorium. Taką pracę wykonują policjanci z krakowskiego Archiwum X i innych tego typu jednostek w Polsce, które zajmują się często sprawami po wielu latach od popełniania zbrodni.

A co jeśli nie ma ciała? Wiadomo, że coś się wydarzyło, ale nie ma tego głównego dowodu?

Nie ma ciała, nie ma zbrodni? To nieprawda. Czasami właśnie to brak ciała wskazuje na konkretne działanie sprawcy. Można skazać za zabójstwo bez odnalezienia ciała. Istnieją w Polsce takie przypadki, kiedy na podstawie innych istniejących śladów skazano za zabójstwo. To jest słuszne działanie, bo nie można przecież nagradzać sprawcy za ukrycie ciała. Bo nie można zatrzeć, ukryć wszystkich śladów.

Pies zwłokowy, czyli taki zajmujący się wyszukiwaniem zapachu zwłok ludzkich, wykryje nawet tkanki, które wchłonęła gleba, wskaże, gdzie ciało było rozczłonkowane, nawet jeśli już się tam nie znajduje. Takim odnalezieniem może się pochwalić policyjny pies Major, który wraz ze swoim przewodnikiem zajmował się poszukiwaniami kryminalnymi. Trzeba docenić pracę psów, które pracują przy poszukiwaniach osób zaginionych, zarówno tych, które szukają żywych, jak i tych, które szukają zapachu osób zmarłych. Dzięki nim rozwiązanych zostało wiele przypadków zaginięć.

A jak to jest z jasnowidzami i wróżkami? Czy pomagają policji w wykrywaniu zabójców?

Nie będę oceniać umiejętności paranormalnych takich osób, bo nie mam takich kompetencji. Trzeba jednak pamiętać, że wielu jasnowidzów współpracuje z rodzinami ofiar na prośbę rodziny właśnie, a czasem także z policją, od wielu lat. Przez ten czas zdobyli wiedzę, która niejako czyni ich znawcami problematyki zaginięć. Łączą fakty i przedstawiają swoje wnioski. Skoro niedaleko miejsca zaginięcia znajduje się zbiornik wodny, nie trudno wpaść na to, że to tam może być ciało.

Najtrudniejsze dla pani sprawy?

Uważam, że sprawy są trudne, dopóki nie są rozwiązane. Później wszystko wydaje się logiczne i nabiera sensu. Mając wszystkie elementy układanki, łatwiej zrozumieć.

Ale najtrudniejsze są zaginięcia. Bardzo leżą mi na sercu. Trzeba patrzeć na nie nie tylko z perspektywy sprawcy i śladów, ale także ofiary i jej rodziny. Mam też świadomość, że niektóre seriale i filmy o sprawach kryminalnych „nagradzają” sprawców, bo zapewniają im sławę, a są bolesne dla rodzin ofiar. O tym się zapomina.

Do tego opinia publiczna nie zawsze ma wszystkie informacje o sprawie, a łatwo wyrokować i osądzać – mógł zrobić tak, mógł tego nie robić, ubrać się tak, albo inaczej. To uderza szczególnie w bliskich ofiary.

Jaką sprawę Pani chciałaby zrozumieć, rozwiązać?

Bardzo chciałabym, by rozwiązała się sprawa zaginionej Joanny. Kobiety wyszła z domu kilkanaście lat temu i od tej pory nikt jej nie widział. Nie ma podstaw, by sądzić, że uciekła albo że celowo utrudnia kontakt. Była osobą, której ktoś mógł chcieć zrobić krzywdę, ponieważ ludzie byli jej dłużni pieniądze. Pracowała z ludźmi, ale tak naprawdę niewiele wiemy o jej życiu prywatnym. Można powiedzieć, że była osoba wiktymną, czyli miała cechy, które zwiększają ryzyko stania się ofiarą. Do nich należała praca związana z odbieraniem długów, prowadzenie lokalu z alkoholem i trudności finansowe w jej życiu.

Albo sprawy zaginionych dzieci. Jest w Polsce parę takich spraw, kiedy dziecko zaginęło i rzekomo rozpłynęło się w powietrzu. Bawiło się na placu zabaw i zniknęło. Wyszło na podwórko i nigdy nie wróciło. Poszło do kolegi i zagubiło się po drodze. Czy naprawdę nikt nie wie co się stało? Skąd tak długie milczenie? Dlaczego poszukiwanie nie przyniosły rezultatów w postaci odnalezienia? Może szukano w niewłaściwym miejscu? Może motyw zaginięcia jest niejasny? Te sprawy też czekają na swoje rozwiązanie.

Czy z całą tą wiedzą, co ludzie robią sobie nawzajem, można spokojnie spać?

Można, a wiedza pozwala realnie patrzeć na to, jak wygląda przestępczość i co nam może zagrażać, a czego się nie obawiać.

Czy każdy z nas jest w stanie zabić?

Proszę pamiętać, że przemoc to proces. Eskalację przemocy można przewidzieć. Zazwyczaj myśli o zabójstwie rodzą się przez jakiś czas, są zarówno czynniki ryzyka, jak i sygnały ostrzegawcze, że dzieje się coś niedobrego. Zabójstwo zabójstwu nierówne. Są przecież zabójstwa w afekcie, są zabójstwa popełnione w obronie samego siebie albo kogoś bliskiego. Są też te zaplanowane, popełnione z premedytacją. Dużo jest zdarzeń z jedną raną kłutą, gdzie jest problem z przypisaniem odpowiedzialności. Czy to był nieszczęśliwy wypadek, czy jednak zabójstwo? Niełatwo o dobrą odpowiedź. A jak pani by odpowiedziała?

Nie wiem… To naprawdę trudne pytanie.

Dr Joanna Stojer-Polańska prywatnie.

Autor: Joanna Stojer-Polańska

Źródło: Archiwum prywatne

Dr Joanna Stojer-Polańska zajmuje się badaniem ciemnej liczby przestępstw (popełnionych, lecz nieobjętych statystyką kryminalną), redaguje serię książek "Przypadki kryminalne" dotyczącą intrygujących przypadków z obszaru ciemnej liczby. Jest popularyzatorką nauki. Prowadzi badania interdyscyplinarne z obszaru zaginięć kryminalnych.