Andrzej Chmielowski, Archiwum prywatne

Paweł był w pracy, kiedy zadzwonili do niego z Poltransplantu. Przestał już nawet czekać na ten telefon. Prawie zapomniał, że zarejestrował się jako dawca. Na badania pojechał w maju. Pobrano krew, kazano czekać kolejne 2-3 miesiące na szczegółowe wyniki. W pierwszej chwili pomyślał, że źle się składa, bo 2-3 miesiące wypadały w lipcu i sierpniu, kiedy wyjeżdżał na praktyki zagraniczne. Biorca jest najważniejszy – przemknęło mu przez głowę.

Lekarz krzyczał do słuchawki jak oszalały: - Pani nie ma odporności, pani nie ma odporności, pani nie ma odporności! Nie bardzo wiedziała, skąd doktor w państwowej przychodni miał jej numer telefonu komórkowego. Podobno dzwonił też do pracy i do domu. Czyli to coś poważnego?

Sześć tygodni wcześniej

Iza stała w kuchni w domu matki. Wszyscy ubrani na czarno, opłakiwali na stypie zmarłą na raka ciotkę. Iza kroiła chleb i mówiła, jakie to niesprawiedliwe, że ciotka przegrała po 5 latach walki z chorobą. Odwróciła się do gości plecami i wyszeptała, że gdyby to ona zachorowała, nikomu by o tym nie powiedziała. Wyjechałaby z trzema córkami na wakacje i dopiero potem myślała co dalej. Sześć tygodni później zrobiła coś zupełnie innego.

Ten sam lekarz, który powiadomił Izę, że nie ma odporności, kazał jej natychmiast wracać do szpitala po skierowanie na oddział. Przyjęli ją 2 grudnia. 3 grudnia, w dniu urodzin jej średniej córki, pobrano szpik z talerza biodrowego do badania, a 4 grudnia przyszła pani doktor z dokumentami do podpisania i informacją, że natychmiast trzeba zacząć leczenie. Tylko tyle. Bez informacji na co choruje. Gdy Iza zapytała, czy wiadomo, co jej jest, usłyszała, że ma ostrą białaczkę i że będzie podana chemia. Nie zaplanowała wyjazdu na wakacje.

Autor: Andrzej Chmielowski

Źródło: Archiwum prywatne

W tym czasie Paweł powoli przygotowywał się do nadchodzącej po nowym roku sesji egzaminacyjnej i wybierał prezenty dla rodziców i siostry. Mijał rok, odkąd zarejestrował się w banku dawców szpiku. Zrobił to bez większego namysłu. Po prostu pomyślał, że może kiedyś będzie okazja dać komuś szansę na życie.

Szampan i łzy

Kiedy Iza usłyszała diagnozę, nie płakała. Nie zadała sobie też pytania: dlaczego ona? Nie krzyczała, jak niektórzy pacjenci. Krzyczała za to jej najstarsza córka, kiedy dowiedziała się o chorobie matki. Średnia przyjęła to ze spokojem. Przy najmłodszej nikt nawet nie wypowiadał słowa "białaczka". Dopiero potem okazało się, że dziewczynka doskonale wiedziała, na co choruje mama. Nie przyznała się, że wie.

Siostra Izy, Beata, dowiedziała się o chorobie przez telefon. Była akurat w pracy. Przyjęła to spokojnie. Na tyle, że aż było to dla Izy dziwne i niepokojące. Zadzwoniła do niej 10 minut po skończonej rozmowie, żeby sprawdzić, czy na pewno nie płacze. Wtedy nie płakała.

Autor: Andrzej Chmielowski

Źródło: Archiwum prywatne

Beata załamała się dopiero w marcu, kiedy okazało się, że nie może być dawcą szpiku dla Izy, a przeszczep był jedyną szansą na całkowite wyleczenie. W styczniu przebadano Beatę, a 1 lutego dzwoniła do leżącej w szpitalu siostry, że cała rodzina pije szampana za sukces. Miały 100 procent w zakresie antygenów zgodności tkankowej. Beata mogła być dawcą. Ale kolejne badania nie potwierdziły zgodności między siostrami. Beata załamała się, pytała Izę, co teraz zrobią, co będzie dalej? W marcu Iza wypisała wniosek, że szuka dla siebie dawcy niespokrewnionego.

Krew grupa "0"

Paweł był w pracy, kiedy zadzwonili do niego z Poltransplantu. Przestał już nawet czekać na ten telefon. Prawie zapomniał, że zarejestrował się jako dawca. Jeszcze się nie cieszył, że być może komuś uratuje życie, bo wiedział, że po dodatkowych badaniach, mimo wstępnej zgodności, mogą z biorcą za bardzo się różnić. Na badania pojechał w maju. Pobrano krew, kazano czekać kolejne 2-3 miesiące na szczegółowe wyniki. W pierwszej chwili pomyślał, że źle się składa, bo 2-3 miesiące wypadały w lipcu i sierpniu, kiedy wyjeżdżał na praktyki zagraniczne. Uspokoił się. Myślał, że szef na pewno go puści na pobranie szpiku, gdyby okazało się, że ma z biorcą pełną zgodność. Biorca jest najważniejszy - przemknęło mu przez głowę. Ale nadszedł wrzesień i nadal nikt do niego nie zadzwonił. Stwierdził, że pewnie zgodności nie było.

Autor: Andrzej Chmielowski

Źródło: Archiwum prywatne

Kiedy do Izy zadzwonił telefon z informacją, że znalazł się dla niej dawca i czy w związku z tym ma jakieś pytania, akurat wychodziła z poradni pulmonologicznej, gdzie leczyła powikłania. Wiele razy układała sobie w głowie, co powie w tym momencie. Zabrakło jej słów. Usłyszała jedynie, że dawcą jest młody mężczyzna z grupą krwi "0". Ona miała B Rh+.

Dawca nie lubi golonki

4 dni przed przeszczepem Paweł zaczął przyjmować zastrzyki mające pobudzić szpik do produkcji komórek macierzystych. Bolała go każda kość, od połowy ud po krzyż. Nie myślał o biorcy. Skupiał się na samym pobraniu. Ile potrwa? Jak będzie się czuć? Czy poczuje się osłabiony i na jak długo? Dopiero w czasie zabiegu zaczął zastanawiać się, kim jest człowiek, który jeszcze tego dnia zostanie jego genetycznym bliźniakiem. Czy to kobieta czy mężczyzna? Czym się zajmuje? Czy wyzdrowieje? Czy zechce się spotkać? Martwił się też pogodą. W całej Polsce tego dnia było mglisto. Bał się, że kurier, który miał przewieźć lodówkę z próbówkami wypełnionymi jego szpikiem, będzie mieć wypadek, że nie dojedzie na czas i biorca umrze.

Iza nie zastanawiała się, jak wygląda dawca, choć cały czas o nim myślała. Zwłaszcza po przeszczepie, kiedy nagle odkryła, że przestało jej smakować to, co dotychczas lubiła. Po każdej chemii, wracając do domu, prosiła mamę, żeby upiekła jej golonkę. Była w stanie sama zjeść kawał mięsa. Po przeszczepie usiadła nad talerzem. Wzięła pierwszy kęs i wypluła go. Zażartowała, że pewnie jej dawca nie lubi golonki. To będzie jedno z pierwszych pytań, jakie mu zada.

Niebieskie dżinsy i czerwona kurtka

Od samego początku Iza wiedziała, że chce poznać dawcę. Odczekała rok. Niezbędne minimum, które musi upłynąć, żeby wystąpić o udostępnienie danych dawcy. Dawca nie musi się zgodzić. Ma prawo pozostać anonimowy. Kiedy zadzwonił telefon, Paweł był w pracy. Na ekranie zobaczył kierunkowy 22. Pomyślał, że to oferta marketingowa. Odebrał. W słuchawce usłyszał głos lekarki z Poltransplantu. Aż wstał, bo pomyślał, że jest kolejny biorca, kolejny człowiek, któremu można pomóc. Doktor zadawała mu kolejne pytania, o to jak się czuje, co u niego słychać. Irytowało go to, bo chciał wiedzieć, po co tak naprawdę dzwoni. Trzy dni później dostał maila od Izy, swojej biorczyni. To w jej imieniu dzwoniono, z prośbą o zgodę na kontakt.

Autor: Andrzej Chmielowski

Źródło: Archiwum prywatne

Był piątek, późny wieczór, kiedy Paweł odebrał wiadomość. "Nie wiem od czego zacząć, co mogłabym napisać osobie, której nie znam, a która zrobiła dla mnie tak wiele" - napisała Iza i dodała "dziękuję". - Niby zwykłe słowo, a tak dużo zmienia - pomyślał Paweł. Odpisał jej następnego dnia. "Cały czas trzymałem za ciebie kciuki i miałem nadzieję, że wszystko się uda. Też jestem za spotkaniem. Miło by było poznać kogoś, dla kogo tyle się zrobiło".

Umówili się w Poznaniu. Kiedy pociąg zaczął zwalniać przed stacją, Iza miała uczucie, że serce wyskoczy jej z piersi, tak mocno jej biło. Nie wiedziała, jak wygląda Paweł. Nie wymienili się zdjęciami. Napisał jej tylko w smsie, że będzie mieć na sobie niebieskie dżinsy i czerwoną kurtkę. Na peronie stało co najmniej 3 tak ubranych mężczyzn. Za tablicą z rozkładem jazdy zobaczyła męskie nogi w niebieskich spodniach. Podeszła sprawdzić resztę. Miał na sobie bluzę i coś czerwonego przewieszonego na torbie. Uśmiechnęli się do siebie, bez żadnych wątpliwości. Poszli na obiad. To wtedy Iza dowiedziała się, że Paweł nie znosi golonki. Paweł dowiedział się, że z okna mieszkania Izy widać oddział szpitala, w którym pracowała jego mama.

Epilog

Iza i Paweł mówią o sobie "rodzeństwo". Mają tę samą grupę krwi. Iza w telefonie zapisała kontakt do Pawła jako "Paweł Brat". Paweł nazywa Izę siostrzyczką. Tą rodzoną siostrą.

12 października Iza miała przeszczep. Dla niej ten dzień, to jakby urodzić się na nowo.
12 października wypadają też urodziny mamy Pawła. Śmieje się, że w prezencie od życia dostała kolejne dziecko, córkę.
12 października Paweł dzwoni z urodzinowymi życzeniami do obu.