PAP

Nachylenie jest tak duże, że przednie koło odrywa się od asfaltu. Jeden błąd, chwila nieuwagi i można wylądować na... plecach. Kibice wrzeszczą do ucha, polewają wodą, pchają w górę. Witamy w piekle!

Tour de Pologne (tegoroczna, 74. edycja odbywa się w dniach: 29.07.-04.08.2017) to jeden z najchętniej oglądanych wyścigów kolarskich świata. Tylko trzy wielkie toury (Giro d'Italia, Tour de France oraz Vuelta a Espana) oraz legendarna jednodniówka Paryż-Roubaix mają większą oglądalność. Kilkadziesiąt milionów potencjalnych turystów z całego świata dzięki transmisji telewizyjnej - dzięki Telewizji Polskiej i Eurosportowi - obserwuje zmagania zawodowego peletonu. - To jedna z największych imprez sportowych w naszym kraju, ale i w Europie - mówią fachowcy.

Od kilku lat peleton TdP przejeżdża przez jeden z najtrudniejszych podjazdów w Polsce - Gliczarów Górny. - Ktoś, kto to wymyślił nie miał serca - tak 13 lat temu po przejeździe kolumny Małopolskiego Wyścigu Górskiego przez słynny już dzisiaj Gliczarów Górny powiedział Zbigniew Spruch. Zawodnik, który był wicemistrzem świata, wygrał kilka ważnych klasyków, był najlepszy podczas Tour de Pologne, regularnie startował w Tour de France, Giro d'Italia czy Vuelta a Espana, przejechał setki tysięcy kilometrów zobaczył legendarny już dzisiaj podjazd w okolicach Bukowiny Tatrzańskiej i... oniemiał.

Można przewrócić się na plecy

Gliczarów, a zwłaszcza jego najbardziej stroma część nazwana oficjalnie trzy lata temu (w 2014 roku) "Ścianą Bukovina", na papierze nie wygląda tak groźnie. Nieco ponad pięć kilometrów podjazdu, przewyższenie około 300 metrów, średnie nachylenie niespełna 6 procent. - Takich podjazdów w Alpach czy Pirenejach są setki, jak nie tysiące - przekonują kolarze, którzy mieli okazję jechać w TdP. - Jednak Gliczarów jest wyjątkowy. Na dodatek szybko okrył się legendą.

Źródło: PAP

Wedle serwisu altimetr.pl, Gliczarów ma najwyższe - w Tatrach i na Podhalu - nachylenie na 500 metrach (15,7 proc.). Na 100 metrach to już prawie 17 proc., a miejscami Strava (portal dla kolarzy-amatorów) pokazuje ponad 20 proc. nachylenia. To już jest ściana! Są tacy, którzy twierdzą, że liczniki pokazują im nawet 30 procent. Kolarz czuje się, jakby był na granicy przyczepności. Podczas Tour de Pologne amatorów zdarzały się przypadki, że nieco mniej wprawieni kolarze po prostu przewracali się na plecy. Odrywali się, jak alpiniści od skał, na które próbują się wspiąć. Zawodowcy niejednokrotnie musieli zejść z rowerów. A to oznacza, że góra jest po prostu piekielna.

- Najsilniejsi kolarze wyjeżdżali na szczyt zygzakiem, niektórzy od czasu do czasu musieli podpierać się nogą, by nie upaść na drogę. Gliczarów przeszkodą nie do pokonania okazał się dla ostatniej, kilkunastoosobowej grupy zawodników. Ci, którzy zamykali peleton Małopolskiego Wyścigu Górskiego w pewnej chwili zsiedli z rowerów i pchali je na górę, zatrzymując się od czasu do czasu, by oprzeć się na kierownicy i odpocząć. Oni premię zaliczyli na piechotę! - w taki sposób w 2003 roku na łamach "Gazety Krakowskiej" relacjonował Janusz Kozioł.
Po przeczytaniu tych słów jest mi mniej wstyd, że dwa lata temu, w 2015 roku - podczas Tour de Pologne amatorów - również przegrałem tę nierówną walkę. Również zszedłem z roweru i podprowadziłem go przez te kilkaset najbardziej stromych metrów.

"Lepiej nie patrzeć w górę!"

Kiedy Gliczarów - po wcześniejszych "przygodach" z Małopolskim Wyścigiem Górskim pojawił się po raz pierwszy na trasie Tour de Pologne, doszło do dantejskich scen. - Kierowcy najlepszych teamów świata, którzy przejechali wszystkie możliwe wzniesienia we Francji, Włoszech czy Hiszpanii, zostali zaskoczeni - wspominają organizatorzy TdP. - Nie mieli dobrze opisanego podjazdu i w pewnym momencie zaczęli palić sprzęgła w samochodach. Wysiadali z zepsutych pojazdów i krzyczeli: "Do cholery! Chyba pomyliliśmy drogę".

Nie pomylili. Samochód, który nie nabierze odpowiedniej prędkości i ma napęd tylko na jedną oś prawdopodobnie nie podjedzie pod Gliczarów. Będzie musiał stoczyć się w dół i spróbować jeszcze raz. A zimą... Droga jest po prostu nieprzejezdna. - Czasami można spróbować traktorem - mówią miejscowi.

Te słowa potwierdza człowiek, który na kolarstwie zjadł zęby. Piotr Kosmala, były dyrektor sportowy reprezentacji Polski. - Jest to krótki odcinek, piekielnie trudny, jeden ze sztywniejszych w ogóle w kolarstwie. Samochód, jeśli się zatrzyma, musi być pchany. Takie scenki widzieliśmy wiele razy podczas TdP. Pomagają wtedy kibice, którzy podczas przejazdu zawodników nawet nie muszą biec, mogą obok nich iść - przyznał. - Amator nie ma szans, musi pchać rower - dodał.

Autor tekstu podczas "walki" z Gliczarowem, w 2015 roku

Autor tekstu podczas "walki" z Gliczarowem, w 2015 roku

Autor: Marek Bobakowski

Źródło: WP.PL

W tym miejscu wrócę do TdP amatorów. Trudno oszacować, ale z ponad tysiąca uczestników znakomita większość przegrywa z Gliczarowem i pcha (co też nie jest takie łatwe!) swoje rowery pod górę. W 2016 roku postanowiłem rozprawić się z tym podjazdem po raz kolejny. Pierwsza część podjazdu poszła mi całkiem nieźle, tutaj przed rokiem już prowadziłem rower. Po przejechaniu pierwszej "ścianki" popełniłem błąd, zerknąłem w górę. A tam, za zakrętem wyłonił się kolejny podjazd, jeszcze bardziej stromy. Motywacja natychmiast spadła. Zsiadłem z roweru. To jak z Alpe Cernis. - Lepiej nie patrzeć w górę - powtarza Justyna Kowalczyk.

Na tej drodze z trudem mieści się jeden samochód

Z Gliczarowem jest podobnie. Pamiętam jak najbardziej zawzięci amatorzy, mając za sobą pierwszą część podjazdu, nagle wydawali z siebie okrzyk: "o kur...". W tym momencie zsiadali z rowerów.

Przełęcz Karkonoska, Stóg Izerski, Przechyba - część kibiców bez chwili zastanowienia wymieni trudniejsze podjazdy w Polsce. Nie trzeba wcale szukać w wysokich Alpach czy Pirenejach. - Oczywiście, że można w naszym kraju znaleźć i bardziej strome ścianki - nie ukrywa Czesław Lang. - Nie twierdzimy, że na Gliczarów nie da się wjechać. Da się i sam jestem tego przykładem, bo regularnie tam trenuję. Bardziej chodzi o legendę, atmosferę.

- Macie naprawdę piękną górę - dodał Fabio Aru z Astany, który przejechał TdP w 2015 roku. - Jeżdżę po całym świecie, mam na koncie wiele wielkich wyścigów, ale Gliczarów z pewnością zapamiętam na całe życie. Tak naprawdę zapamiętają moje mięśnie. Mogę zapewnić, że kolarze z zawodowego peletonu, nawet ci, którzy jeszcze nie startowali w TdP, kojarzą Gliczarów. Wszyscy o nim słyszeli.

Tak wygląda podjazd pod Ścianę Bukovina okiem jednego z kibiców. Nawet zawodowców trzeba pchać!

Atmosfera jest genialna. Bardzo wąska droga, gdzie z trudem mieści się jeden samochód, kolorowy tłum tysięcy kibiców, bardzo głośny doping. I to niezależnie, czy mamy do czynienia z zawodowym peletonem, czy rywalizacją amatorów, która odbywa się kilka godzin wcześniej. - Gliczarowa nie da się opisać, trzeba go po prostu przeżyć. Odczuć w swoich mięśniach to piekielne nachylenie, poczuć gęsią skórkę, która się pojawia na widok tych fantastycznych kibiców - powiedział w jednym z wywiadów mistrz świata z 2014 roku, Michał Kwiatkowski.

Dlatego w tym roku podczas TdP amatorów po raz kolejny zmierzę się z Gliczarowem. Chcę znowu poczuć to, co czują zawodowcy. Zmęczenie, atmosferę, niesamowite emocje, ulgę po osiągnięciu tych ponad tysiąca metrów przewyższenia, radość po przejechaniu mety i odebraniu medalu.