Youtube.com
Baw się dobrze!
Lego jest jak kiwi. Gdy człowiek człowiekowi człowiekiem, to Lego Lego Lego – nieodmienna nazwa klocków kryje w sobie wiele znaczeń. W czasie, kiedy Juliusz Cezar nienagannie lakonicznym stylem spisywał swoje pamiętniki, łacińskie lego oznaczało – między innymi – składać.
Na pozór to całkiem niezły pomysł, jak na nazwę firmyfirmy, produkującej klocki. Pochodzenie marki, władającej obecnie 70 proc. światowego rynku jest jednak zupełnie inne. Zamiast odwoływać się wyłącznie do łaciny, założyciel koncernu, Ole Kirk Christiansen, skupił się na rodzimym duńskim i słowach leg godt – baw się dobrze.
Kolejne lata pokazały, że trafił w dziesiątkę: i z nazwą, i z pomysłem. I z ryzykownym krokiem, by porzucić sprawdzoną technologię produkcji drewnianych klocków na rzecz nowoczesnych zabawek z tworzywa. A nazwa firmy okazała się wyjątkowo trafna, bo coraz ciekawsza oferta klocków podbijała serca nie tylko dzieci. Leg godt – dobrze bawić się zaczęli również dorośli.
Twardy jak Lego
ABS, czyli kopolimer akrylonitrylo-butadieno-styrenowy, to ciekawy materiał. Jest odporny na zniszczenie i zarysowanie, a przy tym łatwy do formowania, niedrogi i na tyle praktyczny, że niektóre koncerny samochodowe budowały z niego nadwozia swoich pojazdów.
ABS jest też twardy, o czym przekonał się każdy, kto nadepnął nocą bosą stopą na klocek Lego. Związany z tym ból stał się na tyle powszechny i rozpoznawalny, że zaistniał nawet w postaci internetowego memu. Producent klocków odpowiedział limitowaną serią kapci, chroniących stopę przed ostrymi krawędziami klocków.
Z punktu widzenia AFOL (adult fan of Lego – dorosły fan Lego) to jednak bez znaczenia, bo dorośli fani klocków, do których zaliczają się m.in. Mark Wahlberg czy David Beckham, raczej nie rozrzucają ich po podłodze.
Wielkie zestawy
Bo jak tu rozrzucać elementy mitycznego Sokoła Millenium? Zestaw oznaczony numerem 10179 waży 10 kilogramów i składa się z ponad 5 tys. klocków. Po złożeniu, oznaczającym wertowanie 300-stronicowej instrukcji, mierzy aż 84 centymetry
Równie imponujący jest zestaw, pozwalający na wzniesienie repliki Tadź Mahal, który składa się z 5922 elementów, wierny, wykonany w skali 1:12,5 model pojazdu Unimog, opracowany na 60. rocznicę przejęcie tej marki przez Mercedesa albo 3449-elementowa Gwiazda Śmierci.
Każdy z nich aż prosi się, by po złożeniu postawić go w gablocie i z dumą prezentować znajomym. Nic dziwnego - zestawy Lego mogą być całkiem niezłą inwestycją. Niemal każdy model, którego produkcja dobiega końca, z czasem zyskuje na wartości. Wystarczy kupić jakiś bardziej okazały zestaw, schować do szafy i sprzedać go po dziesięciu latach. Na pałac i Maserati może w ten sposób nie zarobimy, ale na kolejny, nowy zestaw klocków – z pewnością. Tylko czy inwestowanie w klocki to to samo, co dobra zabawa nimi?
Jest MOC!
Co więcej, nie każdemu odpowiada zabawa, polegająca na składaniu zestawu według instrukcji. Dlatego powstają konstrukcje o nazwie MOC (My Own Creation).
To właśnie taki zestaw miała na myśli pani Christy Mack – gwiazdka porno, która dorosłym fanom Lego – do których sama się zalicza – postawiła niegdyś wyjątkowe wyzwanie. Christy ogłosiła bowiem konkurs na najciekawszy model z Lego, a główną nagrodą – dostarczoną osobiście przez samą organizatorkę – miało być to, czego zeznający pod przysięgą prezydent Bill Clinton absolutnie nie zaliczył do seksu.
Dorośli pasjonaci
Gdzie znajdziemy konstruktorów, tworzących własne zestawy i modele? Skupiają się w społecznościach, zgromadzonych wokół serwisów takich, jak LUGPol (Lego Users Group Poland) czy Zbudujmy.to, działających nie tylko w interncie, ale organizujących również w całej Polsce zloty i wystawy.
To właśnie tam znajdziemy najciekawsze – bo powstające nieraz tylko w jednym egzemplarzu – konstrukcje z klocków. Dorośli fani Lego są w stanie zbudować naprawdę wszystko. Od samodzielnie opracowanych replik różnych maszyn, jak Liebherr LTM 1350-6.1, poprzez ślubną pozytywkę, miniaturowy dworzec PKP w Radzionkowie czy replikę Biskupina po… kosiarkę, wykonaną w skali 1:1. Albo odtworzoną za pomocą klocków scenę z przebojowej, polskiej gry wideo Superhot.
A wszystko to nie tylko pieczołowicie oddające detale, ale także pełne niespodzianek w postaci ukrytych mechanizmów, odpowiadających za różne funkcje maszyn czy modeli.
Ile za klocek?
To właśnie tacy zapaleńcy napędzają wtórny rynek Lego. Co z tego, że mam w domu 50 kilogramów różnych elementów, gdy do dokończenia idealnej konstrukcji brakuje mi tych jednych, jedynych wideł, dołączanych do kilku zestawów z lat 80? Nic dziwnego, że o ile pospolite klocki są sprzedawane na kilogramy, to niektóre, rzadkie elementy potrafią osiągać zawrotne ceny kilkudziesięciu lub nawet kilkuset złotych za klocek.
Kwitnie wymiana, a w poszukiwaniach brakujących części pomagają wyspecjalizowane serwisy, jak np. Sellbrick. Czasem klocki nabierają wartości za sprawą czystego przypadku, jak choćby katastrofy morskiej – gdy w 1997 roku z kontenerowca Tokyo Express wypadł kontener z milionami klocków (przedziwnym zrządzeniem losu – głównie o morskiej tematyce!) oceaniczne prądy rozniosły je po całej planecie. Wyławiane do dzisiaj z wody, pokiereszowane falami klocki traktowane są jak cenne artefakty.
Warto przy tym zauważyć, że to wszystko odbywa się nieco na przekór oficjalnej polityce producenta klocków, o czym w jednym z wywiadów wspomina doświadczony polski konstruktor Paweł Kmieć:
Lego widzi swojego odbiorcę wyłącznie w dzieciach. Są świadomi takiego zjawiska, jakim są budujący dorośli, ale traktują nas jako kuriozum, z którym nie do końca wiadomo co począć. Zresztą nie można ich winić po historii jaką wywinął pan Libera budując z klocków obóz koncentracyjny – on się spełnił artystycznie, a my mamy teraz przerąbane.