Świdnica, 13 czerwca 2019 roku. 383. Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski., PIOTR MOLECKI, East News

Ksiądz staje po stronie gwałcicieli, oprawców, bandytów! Zajął się ksiądz biskup księdzem K. i J., dopilnował, żeby nie posługiwali? – unosi się ksiądz Jegierski. Wysłannik Episkopatu odpowiada: - Ksiądz mówi, że jest w stanie uratować Kościół w Polsce? Matka Boża Królowa Polski sobie z tym nie radzi, a ksiądz…

Temat księży molestujących nieletnich przez wiele lat był tuszowany i ukrywany przed opinią publiczną. Milczeli w tej sprawie zarówno kościelni hierarchowie, jak i politycy.

"Hipokryzja" to pierwsza publikacja, w której nie chodzi tylko o pojedyncze przypadki, ale też o pokazanie całego systemu, który bronił (i broni) księży pedofilów. Wbrew etyce, prawu i dobru dzieci.

Autorem książki, która ukaże się 18 września jest Radosław Gruca – od piętnastu lat dziennikarz śledczy, obecnie piszący dla działu polityki w dzienniku "Fakt". Pracował m.in. w "Dzienniku", "Super Expressie", "Gazecie Wyborczej".

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza publikujemy fragmenty rozdziału "Lawendowa mafia".

Lawendowa mafia

Ksiądz Tomasz Jegierski jest 46-letnim duchownym wyświęconym w Kanadzie. Od 2009 roku z powrotem w Polsce. Gdy poprosił o spotkanie z biskupem Jerzym Mazurem, by zgłosić, że był molestowany, otrzymał taką odpowiedź:

"(…) W porozumieniu z Konferencją Episkopatu Polski i Nuncjaturą Apostolską w Polsce Ks. Biskup Jerzy Mazur poprosił ks. prał. Stanisława Jóźwiaka, Ojca Duchownego WSD w Ełku, aby spotkał się z Księdzem w Olecku (…). Ks. Stanisław jest w tym czasie dyspozycyjny i chętnie przyjedzie porozmawiać i przedstawić aktualny stan sprawy".

Do spotkania doszło 8 października 2018 roku na plebanii sanktuarium Świętego Krzyża.

Rozmowa była długa, w połowie zeszła na film "Kler". Ksiądz Jegierski mówi głośno i z przejęciem. Ksiądz Jóźwiak cicho i spokojnie.

– Kościół… nie. Nie Kościół. Hierarchia, episkopat, biskupi, księża, oni nie stają po stronie ofiar! Stają po stronie procedur… że będą wdrażać jakieś programy… – Ksiądz Jegierski urywa na chwilę i dodaje: – A ja powiem szczerze: to niczego nie przyniesie!

Autor: Andrzej Hulimka

Źródło: Forum / Warszawa, 14 marca 2019 roku. Siedziba Episkopatu Polski. Biskupi prezentują dane dotyczące wykorzystywania małoletnich przez duchownych w Polsce. Na zdjęciu (od lewej): abp Marek Jędraszewski, abp Stanisław Gądecki i abp Wojciech Polak.

– Być może… ale trzeba szczerze przyznać, że to problem Kościoła, i to jest smutne, że my musimy się zajmować sobą, a nie ewangelizacją, nie ludźmi – odpowiada ksiądz Jóźwiak. – Zapędzono nas jak szczura w narożnik i tak się nas okłada tą pałą pedofilii. A problemem nie jest pedofilia, to jest skrajny przypadek, okropny, ale skrajny. Problemem od tej strony moralnej jest homoseksualizm i ta cała mafia homoseksualna, a w filmie Kler o tym nie ma. Dlaczego? Jeżeli miało być rzetelnie, to trzeba było stąd zacząć…

– Ja nie bronię tego filmu – tłumaczy ksiądz Tomasz. – Ale on staje po stronie ofiar, jest wymierzony przeciw hierarchom kościelnym (…). Ludzie już nie wytrzymują. Stwierdzono na podstawie badań, że odsetek osób duchownych chorujących na AIDS jest o pięćdziesiąt procent wyższy w stosunku do ludzi [świeckich]. Wie ksiądz, ilu jest aktywnych homoseksualistów w Kościele w Stanach?

– Nie.

– Pięćdziesiąt – siedemdziesiąt procent.

– Aktywnych?!

– Aktywnych! Ja nie spotkałem nawet jednej diecezji w Kanadzie, która nie byłaby rządzona przez tę grupę. Znam przykład księdza z Polski: trafił na parafię, a tam przyjeżdża ksiądz ze swoim kochankiem. Bierze prysznic, próbuje się dobierać do tego księdza, więc on zgłasza to do diecezji. A ona co robi? Wystawia mu walizki i zmienia zamki. Ksiądz idzie do przytułku. Tam ktoś go znajduje, trafia do innej diecezji, a potem okazuje się, że biskup tej diecezji zmarł w wannie z kochankiem. To jakie może być z tego dobro?

Ksiądz Jóźwiak patrzy w niebo. Potem w ziemię. Czeka, co ksiądz Tomasz jeszcze powie.

– Ze strony mojego biskupa czy innych księży nie ma wzmianki o Panu Bogu, jest tylko o tym, żeby cały czas mnie niszczyć, dojechać na różne sposoby, żebym… ja już nie wiem… najlepiej umarł czy coś takiego. Najlepiej by było… – Ksiądz Jegierski kręci bezradnie głową.

– Ksiądz mówi o naszym biskupie? – pyta ksiądz Jóźwiak.

– Ksiądz biskup Mazur, chyba tak. Udowodniłem mu w twarz, że popełniał przestępstwa, bronił K. i J. [pełne nazwiska obydwu księży padają w książce – red.]. Kochanek J. wpadał pijany do kleryków. I kogo ksiądz biskup uciszył? Kleryków!
Wysłannik episkopatu posępnieje.

– Ta sprawa była już podnoszona, ksiądz wie, ja też wiem o tym sporo, ta sytuacja jest trudna i jest skandaliczna (…) i to nie tylko u nas, ale i w wielu innych miejscach, to jest prawda […]. Niestety, to prawda, że reakcji nie było…

Ksiądz Jegierski zrywa się z krzesła. – Czy ksiądz wie, po której stronie stoi?!

– Po stronie ludzi – odpowiada ksiądz Jóźwiak po chwili namysłu.

– Nie! Ksiądz staje po stronie gwałcicieli, oprawców, bandytów! Zajął się ksiądz biskup księdzem K. i J., dopilnował, żeby nie posługiwali?

– No nie zajął się…

Rozmowa utyka w martwym punkcie. Ksiądz Jegierski ponawia prośbę o to, by mógł porozmawiać z biskupami, i dodaje: – Przychodzę do księdza i wierzę, że przychodzę z przesłaniem od Pana Boga. Ja wierzę, że możemy to odmienić…

– Drogi księże – ksiądz Jóźwiak z trudem tłumi śmiech. – Ksiądz mówi, że jest w stanie uratować Kościół w Polsce? Matka Boża Królowa Polski sobie z tym nie radzi, a ksiądz…

List opisujący to spotkanie ksiądz Tomasz Jegierski wysłał do wszystkich biskupów. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi.


Ksiądz Tomasz Jegierski, mimo że formalnie podlega biskupowi w Kanadzie, z powodu działań polskiego episkopatu znalazł się w próżni. Nie ma swojej parafii, nie może uczyć kleryków w seminarium, jak robił to w Montrealu, nie ma też kościoła, w którym mógłby odprawiać msze.

Cierpi. Choć sam by tak o sobie nie powiedział – został zaszczuty i upokorzony. Czym sobie na to zasłużył?

(…). Pomagał najuboższym na Bliskim Wschodzie, dzięki pieniądzom zarobionym na promocji filmów katolickich sprowadzanych do Polski powołał do życia Fundację "SOS dla Życia" mającą pomagać dzieciom, ofiarom działań wojennych.

Woził dary do obozów dla uchodźców, czym idealnie wpisywał się w narrację partii rządzącej, że nie wpuszczamy żadnych uchodźców, ale "pomagamy im na miejscu" (…).

Nagle jednak ten hołubiony i promowany w prawicowych mediach ksiądz stał się wrogiem publicznym numer jeden. Ponieważ zaczął mówić.


Pogrzeb babci Władysławy był skromny. Zwykle, gdy odchodzi ktoś z rodziny księdza, na pogrzebie zjawia się wielu księży z lokalnej diecezji, czasem nawet biskup.

W kościele w Olecku pięć dni po świętach Wielkanocy zebrała się tylko rodzina i przyjaciele. Tomasz był przepełniony bólem. Miał poczucie, że babcia, z którą się właśnie żegna, była najważniejszą osobą w jego życiu. To dzięki niej poczuł powołanie. A gdy zaczęły się kłopoty, była jedyną osobą, której odważył się zwierzyć.

Decyzją kościelnych zwierzchników nie mógł odprawić mszy na jej pogrzebie. Mimo iż wszyscy wiedzieli, że przez ostatnie trzy lata to on opiekował się babcią, nikt nie wyraził zdziwienia, nie zaprotestował, gdy okazało się, że mszę odprawi inny ksiądz.

"Siedziałem w pierwszym rzędzie w sutannie i birecie, nie dało się mnie nie zauważyć – wspomina ksiądz Jegierski. – To było okropne uczucie. Słuchałem kazania i choć przecież poświęciłem swoje życie Panu Bogu, na tej jednej z najważniejszych mszy świętych w moim życiu musiałem stanąć nie za ołtarzem, lecz wśród anonimowego tłumu. To było coś więcej niż policzek".

Autor: Robert Woźniak

Źródło: Forum / Abp Marek Jędraszewski. Wstrząs wywołany filmem "Tylko nie mów nikomu" dawno już minął. Obecnie arcybiskup walczy z LGBT i "tęczową zarazą".

Wielu na jego miejscu wpadłoby w rozpacz, on jednak ufa Bogu i przyjął wszystko z pokorą.

- Przyszedłem przed oficjalną mszą pogrzebową i na trumnie sprawowałem mszę tylko dla nas dwojga – opowiada mi przez telefon. – To było dla mnie niezwykłe przeżycie, sytuacja wymusiła, bym sprawował mszę świętą na trumnie babci (...).

Babcia była dla księdza Jegierskiego wzorem wyrozumiałości i pokory. Wierzyła w boski plan i przekazała tę wiarę wnukowi. To dało mu siłę, by we wrześniu 2018 roku rozpocząć "krucjatę".

Korzystając z tego, że wreszcie zaczęto głośno mówić o pedofilii w Kościele, postanowił załatwić sprawy z przeszłości. Za cel postawił sobie doprowadzenie do ukarania księży, którzy molestowali go, gdy miał osiemnaście lat.

13 września 2018 roku, dwa dni po zgłoszeniu molestowania władzom kościelnym, był w biurze kanclerza kurii ełckiej. Kanclerz wysłuchał go i poinformował, że biskup Mazur pragnie mu przekazać, iż jest suspendowany.

Wieść o tym wielu ucieszyła i szybko rozeszła się wśród księży w diecezji, ponieważ biskup Mazur zdążył przekazać im tę informację przed 13 września.

Suspensa miała być ostrzeżeniem i zniechęcić księdza Jegierskiego do wymiany informacji z innymi księżmi, a więc możliwość zdobycia dowodów na istnienie szajki pedofilów i pederastów zniknęła.

"Wieczorem tego samego dnia pojawił się artykuł na prawicowym portalu. Sensacyjny tytuł głosił, że zostałem suspendowany. Dziennikarze wyprzedzili hierarchów kościelnych. Ich informatorzy celowo lub przez przypadek wprowadzili ich w błąd.

Wbrew temu, co mówił kanclerz, decyzji o suspensie… w ogóle nie było. Wydano ją dopiero po tygodniu, 21 września. W uzasadnieniu napisano, że to efekt moich działań w stosunku do episkopatu w Polsce, że przynoszę złą sławę Kościołowi i krajowi i wprowadzam zamieszanie, ujawniając przestępstwa pedofilii i inne wśród księży, biskupów i obecnej władzy.

Jednak do tej pory nie przedstawiono mi ani jednego dowodu, że zrobiłem coś złego, że wystąpiłem przeciw wierze czy moralności Kościoła katolickiego, bo to za to ksiądz może być suspendowany" – tłumaczy ksiądz Tomasz. (…)


Żeby zrozumieć źródło i istotę problemów księdza Tomasza Jegierskiego, cofnijmy się do 11 września 2018 roku. Od dnia, gdy został wyświęcony na kapłana, minęło siedemnaście lat i trzy dni.

Ksiądz wysyła do diecezji ełckiej zawiadomienie o przestępstwie "molestowania i gwałtu", jakiego dopuścili się dwaj księża w latach dziewięćdziesiątych, zanim został księdzem.

Pisał tak:

"Jesień, rok 1991. Byłem w 5 klasie Technikum Elektromechanicznego w Augustowie. Technikum należy do parafii Matki Boskiej Częstochowskiej. Proboszczem w tamtym czasie był ks. Adam K. [imię zmienione – red]. Podczas 5-letniej nauki mieszkałem w internacie przyległym do technikum.

Był to okres rozeznawania dalszej drogi po ukończeniu technikum. Byłem zaangażowany czynnie w lekcje religii i uczęszczałem regularnie na Msze św. Blisko internatu są siostry urszulanki, tam mieliśmy również lekcje religii. W wolnym czasie pomagałem siostrom przy porządkach wokół ich domu.

Jako młody człowiek korzystałem z rad duchowych siostry przełożonej. Były tam cotygodniowe Msze św., w których uczestniczyłem. Do spowiedzi chodziłem do ks. proboszcza Adama. Podczas jednej ze spowiedzi ks. K.i zaprosił mnie, abym przyszedł na plebanię. Było to już po zmroku.

Ksiądz poczęstował mnie słodyczami i zaproponował, abyśmy obejrzeli film z kasety wideo. Okazało się, że jest to film pornograficzny. Była to dla mnie, jako młodego chłopaka, bardzo niekomfortowa sytuacja. Ksiądz tłumaczył, że przez przypadek dostał ten film, że nie mógł zwrócić do wypożyczalni i tak chciał się podzielić tym problemem. Nie chciałem wyraźnie oglądać tego filmu, więc ksiądz wyłączył i nawiązał w rozmowie do aktów seksualnych.

Mówił, że pociąg fizyczny jest ważny, że trzeba go rozładować i że z dziewczynami to nic pewnego, a z mężczyznami to jest inaczej. Ta rozmowa wydawała mi się wyjątkowo obrzydliwa, gdyż nie miałem tzw. ciągot homoseksualnych. A w ogóle ten temat wydawał mi się bardzo odrażający. Powiedziałem księdzu K., że muszę już iść.

Autor: Mateusz Włodarczyk

Źródło: Forum / Warszawa, 15 czerwca 2018 roku. Wicepremier Beata Szydło oraz minister Beata Kempa spotkały się z przedstawicielami polskich misjonarek i misjonarzy. Na zdjęciu Beata Szydło, Marek Suski, Beata Kempa i biskup Jerzy Mazur.

Po czym wstaliśmy i ksiądz przytulił mnie na pożegnanie. Nie było to zwykłe przytulenie, ale przytulił się całym ciałem i było wyczuwalne podniecenie u księdza. Będąc wysportowanym i słusznego wzrostu, odepchnąłem księdza i uciekłem z plebanii".

W e-mailu do mnie ks. Tomasz Jegierski dopisał zakończenie tej historii:

"Gdy w 1992 roku rozpocząłem naukę w seminarium duchownym w Ełku, ksiądz K. od czasu do czasu pojawiał się w seminarium, a gdy odkrył, że jestem w seminarium, przy każdej okazji podchodził do mnie.

Raz czy dwa razy wcisnął mi pieniądze. W 1995, będąc na trzecim roku, nie wytrzymałem tego dłużej i odszedłem z seminarium. Wiedziałem, że mam powołanie do kapłaństwa, i Pan Bóg sprawił, że zostałem przyjęty 1998 roku do diecezji St. Boniface w Kanadzie.

8 września 2001 roku przyjąłem święcenia kapłańskie. Drugi kapłan, ksiądz Jerzy Ł. [imię zmienione – red.], posunął się o wiele dalej niż K.: Rok 1992. Po maturze w czerwcu tego roku podjąłem decyzję pójścia do seminarium w Ełku.

29 czerwca byłem na Mszy św. w kościele św. Rodziny na Siejniku w Olecku. Jest to parafia moich dziadków. Po mszy ks. Ł. zaprosił mnie na spotkanie modlitewne, podczas którego doświadczyłem tzw. chrztu w Duchu Świętym. Było to niezwykłe doświadczenie, które pomogło mi uporać się z trudnościami i wątpliwościami odnośnie mojego pójścia do seminarium. W lipcu ksiądz zaprosił mnie na rozmowę indywidualną, po tym doświadczeniu.

Podczas rozmowy wynikło, że przeżywam walkę o zachowanie czystości. Ksiądz zaproponował, że pomodli się za mnie modlitwą wstawienniczą. Chętnie się zgodziłem. W czasie modlitwy ksiądz stwierdził, że najlepiej będzie, jeśli zdejmę spodnie.

Po przeżyciach, jakich doznałem podczas chrztu w Duchu Świętym, niesamowitym doświadczeniu Ducha Świętego, tak jak przy zesłaniu go na Apostołów, któremu towarzyszyły znaki, ludzie zaczęli mówić np. językami, których się nie uczyli, byłem pełny zaufania do księdza.

Zrobiłem to, co zalecał. Po dotykaniu mnie w miejscu intymnym ksiądz modlił się dalej, w którymś momencie stwierdził, że dla przykładu musi także zdjąć spodnie. Z jednej strony to była modlitwa, a z drugiej te czynności wydały mi się odrażające. Po zakończeniu tej specyficznej modlitwy ksiądz opowiadał, że nauczył go tej modlitwy zakonnik.

Było już późno i ksiądz zaproponował, abym przenocował na plebanii. Rano przyszedł do mojego pokoju i chciał mnie dotykać w miejsca intymne, jednak mój protest był kategoryczny i wyszedł. Po tych wydarzeniach w krótkim czasie ksiądz Ł. został przeniesiony z parafii. Dzisiaj pracuje w jednej z diecezji we Włoszech".


Spytałem księdza Jegierskiego, dlaczego zdecydował się opowiedzieć o tym, co go spotkało, po niemal trzydziestu latach. Tłumaczył mi, że to w nim dojrzewało, a impulsem stała się dyskusja dotycząca pedofilii w Kościele.

Nie do końca mnie to przekonało, podejrzewałem, że może to mieć związek z jego problemami z przedstawicielami władz świeckich.

Wtedy pokazał mi e-mail, który przyszedł w odpowiedzi na jego pismo – już po dwudziestu czterech godzinach. Nie wiadomo, czy wpływ miało to, że autorem doniesienia była osoba duchowna, czy może to, że ksiądz Jegierski był znany.

Kanclerz kurii potraktował jego zgłoszenie bardzo poważnie i zadziałał błyskawicznie, co doprowadziło do spotkania opisanego na początku tego rozdziału.

Ksiądz Jegierski zgłosił sprawę molestowania do Prokuratury Krajowej w grudniu 2018 roku, a ta przekazała ją do prokuratury w Suwałkach.

"Prokuratura Rejonowa w Suwałkach wszczęła śledztwo, zostałem przesłuchany. Po przesłuchaniu prokuratura z Suwałk przesłała akta do Prokuratury Krajowej i do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Nic mi nie wiadomo o jego przebiegu i czy w ogóle się toczy".

Napisał też do prymasa Wojciecha Polaka. W pewnym momencie jego sekretarz zaczął tytułować go w listach "pan".

Przesłał sprawy przeciwko biskupowi Mazurowi i księżom diecezji ełckiej do arcybiskupa warmińskiego Józefa Górzyńskiego, a ten przez rzecznika odpisał księdzu Tomaszowi, że wystosował zapytanie do Stolicy Apostolskiej, czy ma zająć się tą sprawą.

A potem zapadła cisza. Gdy ksiądz Tomasz po raz kolejny odbił się od ściany, postanowił zaangażować się w pomoc ofiarom księży.


- [Papież] Franciszek stroni od bizantyjskiego przepychu, pałaców i rezydencji. Polscy hierarchowie wręcz przeciwnie – mówi. – Wszyscy biskupi i księża, którzy dokonywali i dokonują przestępstw wykorzystania seksualnego, czy to na dzieciach, czy na dorosłych, i wszyscy biskupi, którzy ukrywali te przestępstwa, powinni decyzją papieża zostać pozbawieni majątków, a środki z tego tytułu powinny być w całości wydane na pomoc dla ofiar. (…)

Większość wiernych sądzi zapewne, że księża geje to margines. Akty homoseksualne są przecież w oczach katolików grzechem. Takich księży jest jednak bardzo wielu. Ilu, można jednak tylko spekulować, ponieważ homoseksualizm duchownych jest tematem tabu.

"Sodomici" - tak szef MON Mariusz Błaszczak (z prawej) określa gejów i lesbijki.

"Sodomici" - tak szef MON Mariusz Błaszczak (z prawej) określa gejów i lesbijki.

Autor: Andrzej Hulimka

Źródło: Forum

Gdy w maju tego roku zwierzchnik diecezji płockiej, powołany na ten urząd w 2007 roku biskup Piotr Libera, nieoczekiwanie oznajmił, iż udaje się na półroczne odosobnienie, w pożegnalnym przemówieniu powiedział, używając trzeciej osoby:

"Nie bał się i nie uciekał ani wtedy, gdy musiał rozprawiać się z »lawendową mafią« i z bólem rozwiązywać, jako nieraz pierwszy biskup w Polsce, gorszące problemy, ani wtedy, gdy ostrzegał przed finansowaniem in vitro z pieniędzy podatników czy przed rozpijaniem młodzieży podczas imprez nad Wisłą".

Dziwne jest to, iż wypowiedź ta pozostała właściwie niezauważona.

W kręgu ludzi Kościoła o "lawendowej mafii" szeptano od lat. Opinia publiczna pojęcie to mogła kojarzyć z grupą, której przypisywano przede wszystkim tuszowanie aktów molestowania seksualnego, jakich dopuszczali się księża, a także z księżmi homoseksualistami wspierającymi się wzajemnie w ramach struktur kościelnych.

Nazywano ją też homolobby, lecz to bardzo mylące określenie. Tymczasem w drugiej dekadzie XXI wieku ci sami hierarchowie, którzy tuszowali afery seksualne, dziś stoją na czele ideologicznej wojny z tzw. ideologią LGBT.

Idą ręka w rękę z partią rządzącą, która podgrzewa nastroje i tworzy wrażenie, że oto w Polsce środowisko gejów i lesbijek nie tylko dąży do "seksualizacji" przedszkolaków, ale też, pod pozorem walki o równe prawa, domaga się przywilejów, takich jak adopcja dzieci i małżeństwa par homoseksualnych.

W państwowych stacjach telewizyjnych straszenie potworem LGBT to codzienność, a kościelni hierarchowie właśnie środowiska LGBT winią za… przestępstwa seksualne wśród kleru.

W tej wojnie Kościół i politycy wzajemnie się wspierają, bo przecież zależy im na dobru ogółu – zdrowej katolickiej tkanki społecznej z rodziną złożoną z taty, mamy i potomstwa (bezdzietność jest źle widziana), stawianej naprzeciwko dewiantów i "sodomitów", jak nazwał gejów i lesbijki Mariusz Błaszczak (…), najpierw minister spraw wewnętrznych w rządzie Beaty Szydło, a następnie minister obrony narodowej w rządzie Mateusza Morawieckiego. (…).

Autor: .

Źródło: Materiały prasowe / Książka Radosława Grucy dostępna będzie od 18 września 2019 roku.


Najpierw udało mi się porozmawiać z księdzem Tomaszem przez jeden z szyfrowanych komunikatorów. (…)

Nie chciałem ani opisywać jego historii, ani udzielać mu głosu. Potrzebowałem jednak informacji, które dla ludzi spoza Kościoła są niemal nie do zdobycia. Tak zaczęły się nasze długie rozmowy. Z chaotycznych wypowiedzi księdza i z udostępnionych przez niego dokumentów i nagrań wyłonił się dość spójny obraz, a fakty wskazywały na to, że mógł paść ofiarą zemsty.

Coraz bardziej wyraźne stało się przenikanie ołtarza i tronu, aż w końcu, niczym u Sherlocka Holmesa, po odrzuceniu wszystkich teorii ta najbardziej nieprawdopodobna okazała się prawdziwa. Wszystko wskazywało na to, że działający od 2009 roku bez przeszkód i z sukcesami ksiądz zadarł z wpływowymi ludźmi.

Najpierw próbowano jego oskarżenia przemilczeć, potem pojawiły się groźby, aż w końcu go znokautowano. Najbardziej dotkliwy cios padł ze strony, z której ksiądz nie mógł się go spodziewać: zadali go hierarchowie diecezji, w której stawiał pierwsze kroki na drodze kapłaństwa. Co z kolei prowadzi nas do kolejnego drażliwego "kościelnego" tematu – afer finansowych. Z homoseksualizmem w tle (...).