Artur Zaborski , 16 maja 2019

Kobiety zmieniają Cannes

Vittorio Zunino Celotto / Staff, Getty Images

Za nami 71 edycji Festiwalu Filmowego w Cannes. Kobieta wygrała aż… jedną. A właściwie to wygrała połowicznie.

Jak to możliwe? W 1993 r. Złotą Palmę za "Fortepian" dostała Nowozelandka Jane Campion. Ale musiała się nią podzielić z Chińczykiem Kaige Chenem, którego "Żegnaj moja konkubino" zostało nagrodzone ex aequo.

Jest jeszcze zmarła niedawno Agnès Varda, którą festiwal nagrodził Złotą Palmą za całokształt twórczości. Pozostali laureaci to wyłącznie mężczyźni. Takiej sytuacji kobiety stające za kamerą mają już dość.

JOANNO KULIG, ZAŁÓŻ SZPILKI!

Nagrody w pozostałych kategoriach wyglądają równie źle. Dla przykładu - do tej pory statuetkę za najlepszą reżyserię kobiety dostały dwukrotnie - w 1961 roku otrzymała ją Yuliya Solntseva za "Opowieść lat płomiennych", a w 2017 roku odebrała ją Sofia Coppola za "Na pokuszenie". Tylko wyróżnienia za najlepsze kreacje przyznawane są po równo - dla najlepszych aktorów i aktorek.

Rok 2016. Julia Roberts boso, ale z uśmiechem na ustach, wchodzi wolnym krokiem na czerwony dywan. Ten mały gest stał się symbolem tego, że kobiety mają dość uprzedmiotowienia.

Rok 2016. Julia Roberts boso, ale z uśmiechem na ustach, wchodzi wolnym krokiem na czerwony dywan. Ten mały gest stał się symbolem tego, że kobiety mają dość uprzedmiotowienia.

Autor: Andreas Rentz / Staff

Źródło: Getty Images

Te drugie zawsze były chętnie do Cannes zapraszane, ale niekoniecznie ze względu na to, co mają do powiedzenia. Liczyło się raczej, w co się ubiorą, jak zaprezentują na czerwonym dywanie, komu poślą słodki uśmiech i jaką kreację włożą na imprezę. I te zasady są do dziś mocno skodyfikowane.

Aktorki i reżyserki, które zjeżdżają na Lazurowe Wybrzeże celebrować kino, żeby wejść na projekcję, muszą przecież mieć na nogach szpilki.

Nieważne, czy na czerwonym dywanie zjawiały się Brigitte Bardot, Nicole Kidman, Krystyna Janda czy Joanna Kulig. Ich status niewiele obchodził ochroniarzy, którzy dyrektywy mieli jednoznaczne i nie uginali się przed nikim. Kate Muir, krytyczka filmowa i aktywistka Time’s Up, w wywiadzie dla "Guardiana" nazwała sprawy po imieniu: "Cannes to święto męskiego umysłu i kobiecego piękna". Nie odwrotnie.

Dopiero w ostatnich latach, kiedy ruchy takie jak #MeToo popchnęły świat filmu do walki z nierównościami, zaczęto się przeciwko rygorystycznym zasadom buntować. Do legendy przeszła już kontestatorka Julia Roberts, która kilka lat temu boso, z uśmiechem wolnym krokiem przeszła po czerwonym dywanie.

Krytyczka filmowa i aktywistka Time’s Up, w wywiadzie dla "Guardiana" stwierdziła: "Cannes to święto męskiego umysłu i kobiecego piękna".

Krytyczka filmowa i aktywistka Time’s Up, w wywiadzie dla "Guardiana" stwierdziła: "Cannes to święto męskiego umysłu i kobiecego piękna".

Autor: Pascal Le Segretain / Staff

Źródło: Getty Images

Fotoreporterzy obsesyjnie pstrykali zdjęcia jej stopom, które potem obiegły agencje i media. Ten mały gest stał się symbolem tego, że kobiety mają dość uprzedmiotowienia i wciskania w wieczorowe suknie tylko po to, żeby zaspokoić męskie oko. W ubiegłym roku w jej ślady poszła Kristen Stewart, która na premierze "BlacKkKlansman - Czarne bractwo" weszła na czerwony dywan w szpilkach, by w połowie drogi zatrzymać się i w deszczu powoli, ostentacyjnie zdjąć jeden i drugi but.

Wcześniej w Cannes pojawiały się już niepokorne artystki. Choćby członkinie zespołu Spice Girls, które zaprezentowały się w dresach. Wybaczono im, bo uznano to za część ich scenicznego kostiumu. One same nie zrobiły zaś ze swojego wystąpienia manifestu. Chciały raczej umocnić wizerunek niegrzecznych dziewczynek, bez społecznego kontekstu. W przeciwieństwie do Emily Blunt, która na premierze "Sicario" namawiała koleżanki, żeby na podobne wydarzenia zakładały wyłącznie obuwie na płaskim podbiciu.

WEJŚĆ POD SUKIENKĘ

Canneński czerwony dywan to miejsce opresji nie tylko symbolicznej. W 2014 roku podczas premiery animacji "Jak wytresować smoka 2" ukraiński dziennikarz Vitalii Sediuk zakradł się… pod sukienkę aktorki Ameriki Ferrary, gdy obok stali Will Smith i Bradley Cooper. Reakcje aktorów pokazały zupełne nieprzygotowanie na podobne sytuacje.

Smith zwinął pięść gotowy wymierzyć dowcipnisiowi sierpowego, a Cooper w dziwnym geście wziął Ferrarę w swoje ramiona. Trzymał ją w uścisku, dopóki niesfornego reportera nie wyprowadziła ochrona.

Zagubienie mężczyzn doskonale widać też na konferencjach prasowych. Cate Blanchett, kiedy przewodziła składowi jurorskiemu, nie mogła uwierzyć w to, że jeden z dziennikarzy zapytał wyłącznie męskich jurorów, dlaczego kino wciąż ma znaczenie.

- A więc nie chcesz, żeby aktorki odpowiedziały na to pytanie, bo nie masz pojęcia, jak nam je zadać? - rzuciła ironicznie.

Podobnie Carrey Mulligan, którą francuski dziennikarz zapytał, jakby się czuła, gdyby powiedział jej, że jest bardzo piękna. Dla Amerykanki była to wyjątkowo upokarzająca konferencja. Chwilę później musiała zmierzyć się z pytaniem, czy zagrałaby u Larsa Von Triera po tym, jak jego producent zadeklarował, że duński reżyser przestanie "klepać aktorki po tyłkach".

CO TU ROBI POLAŃSKI?

Zresztą obecność na festiwalu takich twórców jak Lars Von Trier, który ma na koncie oskarżenia o przemoc seksualną względem grającej w jego "Tańcząc w ciemnościach" Björk, również budzi kontrowersje i sprzeciw ze strony kobiet.

Aktywistki głośno potępiły także udział Romana Polańskiego, który w gorącym czasie ruchu #MeToo pokazał na festiwalu "Prawdziwą historię". Nie spodobała się też decyzja organizatorów o nagrodzeniu w tym roku honorową Złotą Palmą Alaina Delona. Amant francuskiego kina spoliczkował niegdyś publicznie kobietę i stanowczo potępił adopcję dzieci przez pary jednopłciowe.

Honorowa Złota Palma dla Alaina Delon nie spodobała sie kobietom. Zapamiętały mu seksistowskie zachowania z przeszłości.

Honorowa Złota Palma dla Alaina Delon nie spodobała sie kobietom. Zapamiętały mu seksistowskie zachowania z przeszłości.

Źródło: Getty Images

Thierry Fremaux, dyrektor festiwalu, tłumaczył decyzję tym, że gwiazdor "Lamparta" i "W kręgu zła" pochodzi z innego pokolenia, a festiwal nie daje mu pokojowego Nobla, tylko docenia jego wkład aktorski w rozwój tej sztuki.

Historia festiwalu skrywa jednak znacznie bardziej przejmujące incydenty. Asia Argento, córka słynnego włoskiego reżysera Dario Argento, wyznała w płomiennej przemowie, że na jednej z imprez została zgwałcona przez hollywoodzkiego wroga publicznego numer jeden, czyli Harveya Weinsteina.

Producent, który stał się antybohaterem ruchu #MeToo, zapraszał do swojego pokoju hotelowego młode aktorki, które za obietnicę błyskotliwej kariery musiały sprawiać mu fizyczne przyjemności. Argento miała odmówić, czego Weinstein nie przyjął do wiadomości.

Skrzywdzone kobiety coraz częściej przerywają zmowę milczenia i upominają się o sprawiedliwość, a efekty ich działań stają się coraz bardziej widoczne. Do historii przeszło już zdjęcie z 2018 roku z czerwonego dywanu rozwiniętego na schodach przed festiwalowym pałacem, na którym stoją 82 kobiety ze świata filmu.

Rok 2018. Na czerwonym dywanie stoją 82 kobiety ze świata filmu. Dlaczego 82? Bo tyle kobiet w ciągu 71 edycji festiwalu wyreżyserowało filmy, które ubiegały się o nagrody.

Rok 2018. Na czerwonym dywanie stoją 82 kobiety ze świata filmu. Dlaczego 82? Bo tyle kobiet w ciągu 71 edycji festiwalu wyreżyserowało filmy, które ubiegały się o nagrody.

Autor: .

Źródło: Getty Images

Dlaczego 82? Bo tyle kobiet w ciągu 71 edycji festiwalu wyreżyserowało filmy, które ubiegały się o nagrody. Ile było filmów wyreżyserowanych przez mężczyzn? Dwa, pięć, dziesięć razy więcej? Nie. 1645, a więc ponad 20 razy tyle. Tamto zdjęcie stało się krzykiem sprzeciwu i przyniosło zmiany, które już w tym roku na imprezie widać. Organizatorzy przestali udawać, że problemu nie ma i wystarali się, żeby zarówno w konkursach, jak i w składach jurorskich zapracować na równość ze względu na płeć.

Praca nad canneńską fetą kina trwa cały rok. Drużyna, która stoi za organizacją, na co dzień pracuje w Paryżu, gdzie zasila ją 109 osób, a wśród nich aż 66 to kobiet. Na czas samego festiwalu dołączają kolejne 865 osoby, co w sumie daje 974 organizatorów. Wśród nich 48 proc. to kobiety.

W tym roku o tym, jakie filmy oglądamy na Lazurowym Wybrzeżu, zadecydowało osiem osób. Cztery kobiety: Virginie Apiou, Stéphanie Lamome, Guillemette Odicino, Marie Sauvion i czterech mężczyzn: Paul Grandsard, Laurent Jacob, Eric Libiot, Lucien Logette.

Wśród filmów, które zostały na imprezę zaakceptowane, wciąż dominują te, za których reżyserię odpowiadają mężczyźni, ale - co podkreślają organizatorzy - nie jest to kwestia tego, że są faworyzowani ani że robią lepsze rzeczy. Stoi za tym statystyka, która już na poziomie zgłoszeń pokazuje, że film to wciąż branża zdominowana przez mężczyzn.

PODPISAĆ KARTĘ!

Jednak ta sama statystyka daje nadzieję na to, że w świecie filmu zmiany zachodzą na korzyść równości. Dziś w szkołach filmowych tak w Polsce, jak i na Zachodzie, studentki stanowią znaczącą część roku, nierzadko nawet większą. Dowody na to widać w tym, jak uplasowały się poszczególne procentowe zgłoszenia w różnych sekcjach.

Do konkursu głównego aplikują głównie dojrzali reżyserzy, kinowi autorzy o uznanym statusie. I tutaj zaledwie 26 proc. wszystkich zgłoszeń stanowiły filmy, za którymi stanęły reżyserki. W konkursie krótkich metraży, do którego próbują się dostać młodzi twórcy, zazwyczaj świeżo po szkole, 32 proc. to kobiety.

Cate Blanchett chce, aby do 2020 roku w Cannes 50 proc. filmów było wyreżyserowanych przez kobiety.

Cate Blanchett chce, aby do 2020 roku w Cannes 50 proc. filmów było wyreżyserowanych przez kobiety.

Autor: Foc Kan / Contributor

Źródło: Getty Images

Natomiast w konkursie Cinéfondation, w którym swoich sił próbują studenci, aż 44 proc. to kobiety. Te liczby regularnie z roku na rok rosną, co pozwala uwierzyć, że podpisana w ubiegłym roku karta 50/50/2020 zostanie zrealizowana.

Jej inicjatorką jest Cate Blanchett, która wraz z innymi kobietami kina - m.in. aktorkami Salmą Hayek, Léą Seydoux, Marion Cotilard czy reżyserką Avą DuVernay - zaproponowały dyrektorowi Fremaux podpisanie się pod deklaracją, że do 2020 roku w Cannes 50 proc. filmów będzie wyreżyserowanych przez kobiety i tyle samo przez mężczyzn.

Deklaracja wzbudziła kontrowersję ze względu na powracający jak bumerang argument, że stosowanie podobnych regulacji nie pozwoli na zapraszanie na imprezę filmów, które odznaczają się jakością, bo decydującym czynnikiem będzie płeć twórców.

W tegorocznej edycji kobiety w konkursie głównym są autorkami zaledwie czterech filmów (a to i tak najlepszy wynik od lat), a Fremaux z dumą podkreśla, że zakwalifikowane obrazy to najlepsze, co powstało w kinie w przeciągu ostatniego roku.

Ale Cannes to nie tylko twórcy. To także branża i dziennikarze, którzy na festiwal przyjeżdżają negocjować umowy dystrybucyjne, szukać filmów na własne festiwale albo imprezę relacjonować. Jeszcze do ubiegłego roku swojej pracy nie mogły w spokoju wykonywać młode matki.

Nawet jeśli karmiły piersią, ich dzieci miały zakaz wstępu do festiwalowego pałacu. Głośny sprzeciw - wyraziła go także polska dziennikarka Anna Tatarska w swoich publikacjach - wobec takiej sytuacji zmusił organizatorów do wprowadzenia udogodnień. W czasie 72. edycji powstanie specjalna przestrzeń, gdzie kobiety będą mogły w komfortowych warunkach nakarmić i przewinąć maluchy.

To niby drobiazg, ale festiwal próbuje zmienić komunikat, który przez lata wysyłał. W 2019 roku kobiecość w Cannes to już nie tylko szpilki i kreacje od najlepszych projektantów. To także macierzyństwo, a przede wszystkim ciężka praca. Cóż, najwyższa pora, żeby organizatorzy święta kina na Lazurowym Wybrzeżu zauważyli, że w Cannes słońce świeci dla wszystkich po równo.