Marianna Fijewska, WP.PL

Do Polski przyjeżdża na Święta Bożego Narodzenia. Gdyby nie fakt, że mieszka tam jej syn, prawdopodobnie omijałaby ją szerokim łukiem. Nie znosi polskiego pośpiechu, wszechobecnego stresu i rozmów o awansach. Pracuje jako przewodniczka turystyczna i przywykła do widoku Indian przepasanych cieniutkimi wstążeczkami, wytatuowanych szamanów i dachówek z liści palmowych. Ela Urbanec jest Polką, która pięć lat temu zdecydowała się zamieszkać w Panamie – kraju, którego większość Polaków nie potrafi wskazać na mapie.

Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Co panią wkurza w Panamczykach?

Ela Urbanec: Nic.

Niemożliwe.

Mogę powiedzieć, co mnie wkurza w Polakach.

Rodzina Indian z plemienia Embera.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Momencik. Każdy naród ma jakieś wady. Pośpiech, spóźnialstwo, lenistwo, rasizm…

To jest niezwykłe, ale oni nie wiedzą, co znaczy rasizm. Na ulicach Panamy spotkasz czarnych, białych, mieszanych i rdzennych Indian. W samej stolicy mieszka bardzo dużo Indian z plemienia Kuna, mają przedziwne kolorowe stroje, a wielu z nich nie zna nawet języka hiszpańskiego. W lasach deszczowych żyje niezliczona ilość plemion, m.in. plemię Embera, które bardzo często odwiedzam z moimi turystami. Każde ma swoją osadę, szamana, tatuaże, język i kulturę. Nikomu to nie przeszkadza.

Czyli tutaj są tolerancyjni?

Żeby była tolerancja musi być dyskryminacja, a tu jej nie ma. Oni są po prostu bardzo przyjaźni. Najlepszy przykład – jak się tu sprowadziłam zszokowało mnie, że kiedy szłam chodnikiem i moje oczy choć na chwilę spotkały się z oczami przypadkowego przechodnia od razu mnie witał – "Buenos Dias!", "Ola!". Tu mają w zwyczaju, żeby być dla siebie mili.

Indianie z plemienia Kuna. Żyją w mieście, sprzedając swoje rękodzieła.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

I wtedy zakochała się pani w Panamie?

Wcześniej. Urodziłam się w 1948 roku i w Polsce mieszkałam jako dziecko zaledwie 9 miesięcy. Rodzice wyemigrowali do Londynu, bo obawiali się wybuchu III wojny światowej. Z Londynu do Argentyny. I ja się w Argentynie wychowywałam. Uważałam, że to moje miejsce, do czasu gdy w 1982 roku odwiedziłam Panamę. I wtedy się w niej zakochałam.

Jak wyglądała Panama w 1982 roku?

Jak gigantyczna wieś. W stolicy było kilka sklepów i garstka ludzi, którzy sprowadzali swoje rodziny z zagranicy. Ale coś… nie umiem powiedzieć co, czy to ci ludzie, którzy zaczynali tworzyć nowy kraj, czy ta przepiękna przyroda… coś mnie urzekło na tyle, że wiedziałam, że tu wrócę.

Dzieci z plemienia Embera.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Kiedy podjęła pani decyzję o przeprowadzce?

6 lat temu. Nadszedł czas na zmianę, wiedziałam, że wyprowadzę się z Argentyny, ale nie wiedziałam gdzie. Kanada – za daleko, Antarktyda – za zimno, Europa – napięta sytuacja polityczna. Wojna z Rosjanami, wojna z Niemcami… nigdy nic nie wiadomo.

A Panama taka bezpieczna?

Jestem pewna, że jeśli wybuchnie wojna, ta maleńka Panama będzie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.

Mówiła pani przed wywiadem, że syn mieszka w Polsce. Przez cały ten czas, ani przez chwilę nie zastanawiała się pani nad powrotem do ojczyzny?

O nie. Ja mówię o Polakach, że zachowują się jak robaki w chrzanie – piecze ich w tyłek tak mocno, że nie mogą wytrzymać, więc narzekają głośniej i głośniej, ale ciągle siedzą w tym samym słoiku.

Panamczyk sprzedający ryby na targu.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Narzekamy, to prawda, ale kochamy swój słoik.

Ja cały czas słyszę, że w Polsce wszystko jest źle. Skoro jest tak źle to może czas, żeby się zastanowić nad wyjazdem, albo nad tym, żeby coś w tym słoiku rzeczywiście zmienić.

To właśnie to narzekanie jest dla pani najbardziej nieznośne z Polsce?

Nie tylko. W Polsce przytłacza mnie taki wszechobecny, europejski stres. Więcej, więcej, szybciej, szybciej. Nieznośna presja społeczna, żeby zrobić karierę zawodową, mieć prestiż, dobry samochód, to jest przytłaczające i to jest wszędzie. Zauważ, że ludzie prawie każdą rozmowę prowadzą na temat swojej pracy.

Za to w Panamie jest gigantyczna bieda. Ludzie żyją poniżej granicy ubóstwa, no chyba że są w tej garstce bogaczy, którzy ulokowali się w centrum stolicy, w mieszkaniach za ponad milion euro.

Tak, przepaść jest rzeczywiście ogromna, ale nie powiedziałabym, że ci, którzy zarabiają krocie, robią to kosztem tych najbiedniejszych. Ci, o których mówisz, którzy żyją w maleńkich rozwalających się domkach, mogliby żyć inaczej, gdyby chcieli. Tu jest możliwość rozwoju, ale ludziom nie przeszkadza bieda… Bo tu jest inne pojęcie biedy niż u nas. Oni mają mało, ale nie są biedni. Dla Panamczyków ważne jest, żeby mieć dach nad głową, a czy to będzie dach z drewna, z blachy czy z liści palmowych. To już naprawdę nie jest ważne.

Najwyższy wieżowiec w centrum Panamy należy do Donalda Trumpa. Mieszkańcy nazywają go \

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Ludzie żyją tu na obrzeżach miasta w bardzo podobnych warunkach, w jakich żyją Indianie w lasach deszczowych. Bez prądu, wody, ogrzewania i łazienek.

No właśnie, a czy o Indianach powiedziałabyś, że są biedni? Nie, bo prawdopodobnie są bogatsi od nas.

Skoro nie bieda, to jaki jest największy problem społeczny w Panamie?

Naprawdę trudno powiedzieć.

W takich warunkach żyje większość mieszkańców Panamy.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Musi jakiś być.

Jest bardzo dużo pojazdów i bardzo mało dróg. My właściwie nie mamy już po czym jeździć i to jest problem, ale wyjdziemy z tego. Bo Panama rozwija się naprawdę prężnie. Z kraju, gdzie nie było niczego, zaczęły powstawać miasta, wielkie wieżowce, gastronomia, shopping… Z drogami też sobie poradzimy.

A Darién – gigantyczny obszar leśny niekontrolowana przez państwo? Mieszkający tam Indianie stale wystawiani są na niebezpieczeństwo, bo te obszary kontroluje kolumbijska mafia. Kartele narkotykowe toczą wojny i przemycają tamtędy tony kokainy.

Sytuacja Indian wbrew pozorom nie jest taka zła. Przemytnicy nie mają powodów, by ich atakować, choć Darién jest zapewne najniebezpieczniejszym obszarem. Ale to nie Panamczycy tu zawinili, tylko Kolumbijczycy. I dzięki Bogu, że Darién istnieje, bo tworzy taki korek ochronny. Gdyby nie ta dżungla, to Panama w ogóle zniknęłaby z mapy świata – zalana przez narkotyki i zrabowana przez kolumbijskie mafie.

Indianka z plemienia Embera opowiada naszej przewodniczce o ciężkim życiu jej rodziny, która zamieszkuje teren Darién.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Proszę, niech mi pani powie coś niepochlebnego o Panamczykach. Chcę napisać o chociaż jednej ich wadzie. Może kogoś nie lubią?

Trochę się złoszczą na Wenezuelczyków i Kolumbijczyków, bo oni tu przyjeżdżają i zabierają im pracę. Szefowie uważają ich za lepiej wykształconych i chętniej ich zatrudniają, ale oni wcale nie szanują pracy. Jak nie ta, to następna i w gruncie rzeczy starają się dużo mniej niż Panamczycy.

Jest pani tutaj szczęśliwa?

Bardzo.

Indiańskie dziecko bawiące się w rzece Chagres, płynącej nieopodal miasta Panama.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL

Zostaje pani w Panamie?

Do końca życia, bo ja wreszcie znalazłam swoje miejsce na ziemi.

Ale musi być coś, cokolwiek co lubi pani w Polsce.

Mam ogromny sentyment do polskiej kuchni. Uwielbiam gołąbki, konserwy, a najbardziej ogórki kiszone. Niestety, tu nikt nie sprzedaje ogórków, które nadają się do słoika. Takich prawdziwych, polskich… to chyba jest jedyna wada Panamczyków.

Sklepy przy jednej z miejskich dróg.

Autor: Marianna Fijewska

Źródło: WP.PL