Magdalena Drozdek , 16 października 2019

Ręce, które biły

Kadr z filmu o historii Harry'ego Hafta, Kadr z filmu o Harrym Hafcie, Materiały prasowe

Tata groził, że odbierze sobie życie, odkąd pamiętam. Byłem dzieckiem, gdy słyszałem pierwsze groźby. Rok przed śmiercią próbował wyskoczyć przez balkon. Myślę, że cieszyło go to, że błagamy go, by żył – mówi w rozmowie z WP Alan Scott Haft, autor książki "Harry Haft. Historia boksera z Bełchatowa".

Ręce Harry’ego Hafta były silne. Bił za najdrobniejsze rzeczy. Alan wylicza, za co. Gdy raz przeklął, ojciec rzucił go na ziemię i kopał. Jednej nocy Harry groził, że zabije swojego wspólnika. Wyszedł pijany z domu. Alan spał przytulony do butelki, którą zgarnął do łóżka, by mieć coś do obrony, gdyby ojciec po powrocie chciał się na nim wyładować.

- Tak, byłem krzywdzony, gdy byłem dzieckiem – opowiada Alan. Po 12 latach od śmierci ojca napisał do niego list. Pisze, że go kocha, że tęskni. Pisze też: "miałeś w sobie gniew, który wyładowywałeś na mnie. Bałem się ciebie".

Ręce Harry'ego Hafta rozwalały meble. Wybijały szyby w oknach. Biły mamę. Bez końca.

- Pamiętam, jak któregoś razu groził, że ze sobą skończy. Nie wytrzymałem i powiedziałem mu: "Tato, chciałeś odebrać sobie życie tysiące razy i dalej tu jesteś". Chwycił laskę i próbował mnie nią uderzyć. Brat zablokował cios. I wtedy tata powiedział mi: "Powinienem zabić cię już dawno temu" - wspomina.

Harry Haft w latach kariery bokserskiej. Na zdjęciu trzeci od prawej

Harry Haft w latach kariery bokserskiej. Na zdjęciu trzeci od prawej

Autor: archiwum prywatne Harry'ego Hafta

Źródło: archiwum prywatne Alana Hafta

Dlaczego ręce Harry’ego Hafta biły? I dlaczego człowiek, który znęcał się nad rodziną, sam zapowiadał, że się zabije?

Rodzice nie mówili o przeszłości taty. Cała rodzina się bała, że po takiej rozmowie tata będzie miał koszmary lub będzie chciał popełnić samobójstwo. A później Alan zwyczajnie nie chciał szukać wymówek dla zachowania ojca.

- Te tematy omijaliśmy, jak tylko się dało. Dziś mam 69 lat i wiem wszystko – mówi mi.

Nogi nie uratowały Hercki

Bełchatów. Wielodzietna rodzina Haftów. Hercka, później nazywany Harrym, podobno cudem przeżył. Jego mama nie wiedziała nawet, że jest w ciąży. O tym, że spodziewa się dziecka, przekonała się w momencie, gdy mały Hercka już był gotowy, by wyjść na świat. Skurcze, ból, a chwilę potem maluch uderzył głową o deski podłogi.

To jest pierwsza z wielu historii tej rodziny. Historii, jakby nie patrzeć, przetrwania.

Najpierw Harry stracił ojca. Mojsze Haft zaraził się durem brzusznym. Pieniędzy starczyło na dwudniowy pobyt w szpitalu.

Potem Harry stracił dzieciństwo.

Miał 5 lat, gdy zaczął pracować. Wstawał codziennie o 4.30, ruszał na rynek i dorabiał, roznosząc drób klientom. Miał szybkie nogi. To był jego największy atut. Ale ręce małego Hercki nie były jeszcze silne. Silniejszy był jego brat, Aria, który w rodzinie pełnił zwolnioną niedawno posadę ojca. Wychowywał brata brutalnie. Głównie pięścią i kopniakami.

Ręce Harry’ego Hafta dopiero później zyskają siłę. Były jeszcze słabe, gdy przyszedł rok 1939 r. i życie stało się brutalne dla wszystkich.

Niemcy bombardowali Bełchatów a potem podzielili go na części żydowską i aryjską. Najpierw włączono go do Kraju Warty, potem do Trzeciej Rzeszy. Żydów wyłapywano na ulicach i wysyłano na przymusowe roboty lub do obozów koncentracyjnych.

Aria był sprytny. Trudnił się przemytem, jego rodzina miała jedzenia pod dostatkiem. Ale w końcu i on wpadł. Naziści wyłapali zdrowych, silnych chłopaków jak on i zebrali ich pod pretekstem rejestracji w bełchatowskiej remizie (po latach Alan odnajdzie to miejsce).

Hercka czuł, że brat już nie wróci do domu. Próbował coś zrobić. Dotarł do remizy, odszukał Arię. Wymyślił plan ucieczki. Miał udawać pijanego przed niemieckim żołnierzem. Liczył, że, to odwróci uwagę wszystkich strażników i brat ucieknie. I tak się stało. Tylko jemu samemu się nie udało. Nie zdążył uciec.

Los niby mu sprzyjał – mógł przecież zginąć na miejscu. Ale naziści zapakowali go – żywego - na ciężarówkę. Razem z innymi chłopakami skazanymi na obozy pracy przymusowej walczył o każdy dzień w Poznaniu, potem w Strzelinie. Na końcu jego drogi było Auschwitz.

Harry Haft jako pretendent do tytułu mistrzowskiego w wadze ciężkiej - i jego syn ze statuetką - trofeum z powojennego turnieju w Monachium

Harry Haft jako pretendent do tytułu mistrzowskiego w wadze ciężkiej - i jego syn ze statuetką - trofeum z powojennego turnieju w Monachium

Autor: Archiwum Alana Hafta

Źródło: Archiwum prywatne

144738

Te cyfry naziści wytatuowali Hercce na przedramieniu zielonym atramentem.

Alan:

– Tata był z nich dumny. Zawsze je wszystkim pokazywał. Mówił, że to jego "lucky numbers", szczęśliwe cyfry. Myślę, że oznaczały dla niego silną wolę przetrwania. Ale tata zawsze bał się śmierci.

Bał się śmierci, bo niezliczoną ilość razy patrzył jej w oczy. W Auschwitz pracował w krematorium.

Ręce Hercki nosiły ciała umarłych i wrzucały je do pieca.

Alan pisze o tym w książce tak:

"U ich stóp wyładowywano wozy pełne nagich ciał mężczyzn, kobiet i dzieci przywiezionych wprost z komór gazowych. Mieli je wrzucać do pieca. Harry usiłował nie patrzeć na twarze umarłych, ale nie mógł się powstrzymać. Trzeba było dwóch mężczyzn, żeby wrzucić do ognia ciało dorosłego, ale ciałami dzieci Harry miał się zajmować sam. Po raz pierwszy pożałował, że okazał się dostatecznie silny, żeby pracować, a tym samym pozostał przy życiu. Nie mógł powstrzymać się od liczenia wrzucanych do pieca zwłok. Woń palonego mięsa towarzyszyła mu nieustannie, nawet po powrocie do baraków".

Któregoś dnia mężczyzna pracujący z nim w krematorium zobaczył na stosie ciało swojej żony. Wpadł w szał i rzucił się na najbliższego strażnika. Został zastrzelony na miejscu. Hercka i jego kolega, Szlemek, musieli spalić ciało towarzysza. Hercka złapał za nogi, Szlemek za ramiona. W ostatniej chwili zobaczyli, że mężczyzna miał otwarte oczy.

Chwilę później spalili obok niego jego żonę.

Po tym Hercka nie był już w stanie pracować w krematorium. Wiedział, co się dzieje, gdy w Auschwitz odmówisz pracy. Ale to zrobił. Był gotowy na śmierć. Niemieccy oficerowie zdecydowali jednak, że jeszcze pożyje. Dostał nowy przydział.

Bestia z Auschwitz

To chyba znów było szczęście.

Ręce Hercki przeszukiwały teraz rzeczy osobiste nowych więźniów przywiezionych do Birkenau. To było jedno z zadań Sonderkommando, do którego przenieśli go Niemcy. To tam Hercka poznał oficera o nazwisku Schneider.

Niemiec najwyraźniej nie wierzył, że Trzecia Rzesza przetrwa, jak chciał Fuhrer, tysiąc lat. Był przekonany, że po wojnie będzie potrzebował pomocy, by przetrwać w nowej rzeczywistości. Zawarli swego rodzaju pakt. Hercka robił wszystko to, co chciał od niego Schneider. Głównie kradł z magazynu wartościowe przedmioty. Schneider natomiast chronił Herckę, załatwiał mu opiekę medyczną, gdy tego potrzebował, i jedzenie.

Któregoś dnia Niemiec powiedział mu: "Mój przyjacielu, jesteś teraz dużym, silnym Żydem, a ja zrobię z ciebie gwiazdora".

Ręce Hercki biły teraz innych ludzi.

Zamiast ringu był obozowy plac przed barakami. Rywalami byli inni więźniowie. Stawką: jedzenie. Publicznością: esesmani. Pojedynki trwały do chwili, gdy jeden z walczących nie był w stanie kontynuować. Każdej niedzieli Hercka zwyciężał, zostawiając rywali ledwo żywych.

SS-mani nazywali Herckę "żydowską bestią". Stoczył w sumie 77 walk. Jego ręce wreszcie były silne.

Ta "kariera" trwała do chwili, gdy ze wschodu ruszyła ofensywa Armii Czerwonej i obszar zajmowany przez Rzeszę zaczął się kurczyć. Tysiące Żydów wyprowadzono z obozu Auschwitz w głąb Trzeciej Rzeszy, gdzie nadal mieli służyć jako darmowa siła robocza. Skrajnie wyczerpani pobytem w obozie i morderczą pracą więźniowie nie wytrzymywali tych marszów śmierci. Ci, którzy nie mogli iść dalej, byli zabijani. Był kwiecień 1945 roku.

Hercka nie wiedział, co dzieje się na froncie. Słyszał jedynie plotki, że Niemcy pozbywają się ostatnich więźniów. Trzeba było uciekać.

"Żałuję żyć, które odebrały te ręce"

Alan: - Zawsze wiedziałem, że tata był zdolny do wielkiej przemocy. Najtrudniejszy moment naszych rozmów? Gdy przyznał się, że zabił starsze małżeństwo. To było dla mnie najbardziej szokujące. Wiesz, podczas wydarzenia uświetniającego dołączenie taty do Żydowskiej Alei Sław Sportu, dziennikarz zapytał, czy czegoś żałuje. Podniósł w górę swoje wielkie dłonie i powiedział: "żałuję żyć, które odebrały te ręce".

Pierwsze życie, które odebrały ręce ojca Alana, należało do oficera SS. Niemiec kąpał się w rzece, gdy trafił na niego uciekający z marszu śmierci Hercka. Dwa następne – to dwójka starszych ludzi.

Uciekinier przedstawił się staruszkom jako ranny niemiecki żołnierz. Pomogli mu, dali jeść. Hercka nie zniósł presji. Był przekonany, że domyślili się prawdy i zaraz wydadzą go nazistom. Najpierw strzelił w głowę mężczyźnie, potem jego żonie.

Ręce taty Alana zabiły jeszcze dwie osoby. Trafił do domu pewnej kobiety, którą chciał przekonać, że jest niemieckim żołnierzem. Ona jednak szybko zorientowała się, że stojący przed nią mężczyzna nie jest tym, za kogo się podaje. Wyjął rewolwer i strzelił do niej z bliska. Potem przeszukał dom. W sypialni, w szafie, ukrywał się nastoletni syn zamordowanej. Jego Hercka też zastrzelił. Znów był przekonany, że ci przypadkowo spotkani ludzie wydadzą go i wróci do piekła na ziemi. Gdy ich mordował, nie miał pojęcia, że wojna się już skończyła. Dla niego z pewnością skończyło się życie, jakie znał przed wojną.

Uciekający Hercka Haft dotarł na przedmieścia Ratyzbony, gdzie trafił na amerykańskich żołnierzy. Załatwili mu dom, w którym prowadził dla nich… burdel. Mieszkały i pracowały tam niemieckie dziewczyny z okolic Ratyzbony. Po co Haft był potrzebny Amerykanom do tego interesu? Przepisy zabraniały żołnierzom "bratania" się z wrogiem.

Gdy armia ukróciła proceder, Harry wiedział, że musi spróbować ułożyć sobie życie z dala od Europy. Od nowa.

Jedyny biały bokser w Harlemie

- Tata nie uważał się za Polaka – powie po latach jego syn. Po tym wszystkim, co przeszedł, Hercka nie potrafił żyć w kraju, na którego ziemiach niemieccy naziści wymordowali Żydów. Marzył już tylko o wyjeździe do USA. Ale zanim się tam dostał, wziął udział w Żydowskich Mistrzostwach Bokserskich, które w styczniu 1946 r. zorganizowano w Monachium.

Chłopak, który bił się przed barakami ku uciesze SS-manów, teraz walczył z profesjonalistami. "Trening przez mistrzostwami okazał się wymarzonym zajęciem dla znużonego oczekiwaniem i zamartwianiem się o przyszłość młodego człowieka" - pisze o nim syn.

Haft w walce o tytuł mistrzowski nie miał sobie równych. Znokautował przeciwnika w pierwszej rundzie i to po niecałej minucie. Przyznano mu nie tylko puchar mistrza wagi ciężkiej, ale też tytuł najlepszego uczestnika turnieju, nagrodzony statuetką Apolla. Krążyła legenda, że naziści zrabowali ją z jednego z europejskich muzeów. Po latach, w trakcie wizyty Hafta w Rzymie, okazało się, że posążek jest kopią figurki z Kaplicy Sykstyńskiej.

Haft, teraz już nie Hercka, a Harry, powtarzał potem często, że skoro przeżył piekło obozów, to dlaczego miałby bać się jakiegoś gościa w rękawicach bokserskich? W Stanach w końcu mógł trenować jak inni zawodnicy. Miał opiekunów, trenerów i menadżerów, którzy organizowali mu walki. Jako jedyny biały, dwudziestodwuletni Harry trenował w Harlemie, w legendarnej nowojorskiej Stillman’s Gym. Tam zaprzyjaźnił się i ćwiczył m.in. z Coleyem Wallacem. Efekty przyszły szybko.

Wygrał pierwsze dwanaście zawodowych walk. Łącznie w karierze stoczył ich 21, wygrał trzynaście (8 przez nokaut), przegra osiem (pięć przez nokaut). 18 czerwca 1949 roku na arenie Rhode Island Auditorium stanął naprzeciwko legendy – Rocky’ego Marciano.

Rocky Marciano

Rocky Marciano

Autor: Hulton Archive / Freier Fotograf

Źródło: Getty Images

W trzeciej rundzie jeden z najsłynniejszych bokserów w historii posłał Harry’ego na deski. I zakończył jego krótką, choć błyskotliwą karierę.

Harry nie chce więcej walczyć. Nie chce więcej bać się tak, jak wtedy, gdy wchodził z Marciano na ring. Nie bez powodu. W swojej biografii twierdzi, że przed pojedynkiem do jego szatni weszło trzech gangsterów. Zagrozili, że jeśli pokona Marciano, zginie. Domagali się, by przegrał w pierwszej rundzie.

Ale Haft nie ugiął się przed groźbami mafiosów. Sprawozdawca sportowy John Hanlon relacjonował walkę w "Providence Journal" tak:

"Na półmetku Haft przelotnie odzyskał siły, było już jednak za późno. Rocky wymierzył mu jeszcze kilka niszczących ciosów w głowę i zaczął go miażdżyć. Najpierw trafił go lewym w brzuch, a kiedy Haft zgiął się pod wpływem uderzenia, Marciano poprawił szybkim prawym z drugiej strony, eliminując Hafta z dalszej walki".

Marciano zachował tytuł niepokonanego. Wygrał w trzeciej rundzie. Harry nigdy więcej nie stanął na ringu.

Wspomnienia z piekła

Zatrudnił się jako kapelusznik, sprzedawał odkurzacze, pracował jako taksówkarz. Gdy poznał żonę, Miriam, i założył rodzinę, otworzył sieć sklepów spożywczych. Miał około 8 warzywniaków.

Poukładane życie? Demony przeszłości nigdy nie opuściły Harry’ego Hafta. Jego dzieci nie wiedziały, przez co przeszedł w Europie. Mogły się tylko domyślać, co oznacza numer na przedramieniu, ale w domu Haftów to był temat tabu.

Ręce Harry'ego Hafta biją dalej. Najbliższych mu ludzi.

Alan wyjaśnia: - Gdy tata żył, nie mogłem z nim porozmawiać o jego przeszłości. Od razu wpadał w gniew. Dzisiaj można wysłać kogoś na terapię, na leczenie. Mówimy o zespole stresu pourazowego. Kilkadziesiąt lat temu, gdy przeżyłeś piekło Holocaustu, po prostu odsyłali cię do społeczeństwa i oczekiwali, że będziesz normalnie żyć.

- Zawsze kochałem mojego ojca. Nieważne, że stosował przemoc – mówi mi.

Po lewej prawdziwy Harry Haft na randce z narzeczoną, po prawej scena z filmu

Po lewej prawdziwy Harry Haft na randce z narzeczoną, po prawej scena z filmu

Autor: Archiwum Alana Hafta,materiały dystrybutora

Źródło: archiwum prywatne/materiały dystrubutora

Przeszłość Harry’ego była zakazanym tematem w rodzinie. Ale przyszedł czas, gdy ojciec Alana zapragnął mówić. Gdy Alan był w college’u, nie chciał ojca słuchać. Uważał, że ten będzie próbował na starość nim manipulować i tłumaczyć się z przemocy. Wysłuchał go dopiero w 2003 r.

- Opierałem się. Tyle, że wiedziałem: teraz albo nigdy. Tata usłyszał już wcześniej diagnozę. Rak płuc. To była nasza ostatnia szansa, żeby wszystko sobie wyjaśnić – wspomina.

Opowieść ojca trwała kilka dni.

Harry Haft mówił o rodzinnym Bełchatowie, o tym, jak widział, jak naziści zamordowali dziecko jego siostry, o krematorium, o kanibalizmie podczas marszu śmierci. O życiu, które jego ręce wywalczyły w obozie. W ciągu tego maratonu zwierzeń Alan Haft poznał zupełnie innego człowieka od tego, którego całe życie nazywał swoim ojcem.

Na podstawie tych wspomnień spisał książkę. W 2006 r. Ameryka poznała na nowo zapomnianą od lat postać żydowskiego boksera Harry’ego Hafta. Rok później 82-letni ojciec Alana dołączył do National Jewish Sports Hall of Fame. Jeszcze w tym samym roku zmarł.

- Spędziłem całe życie próbując przekonać ojca, żeby mnie kochał. Sprawiłem, że w kinach pojawi się film o Harrym Hafcie. Czy widzowie pokochają ojca Alana? Mam nadzieję, że widzowie zrozumieją, iż mroczną stronę natury mojego ojca ukształtował horror, jakiego doświadczył. Ale chcę też, żeby szczerze się zastanowili: co oni by zrobili, by przeżyć Holokaust? – przyznaje Alan. - Film pokaże go od ludzkiej strony. Koniec końców, to Hollywood. Musi być szczęśliwe zakończenie, prawda?

Obraz wyreżyseruje nagrodzony Oscarem Barry Levinson, a w obsadzie zapowiadane są wielkie gwiazdy. Harry’ego zagra Ben Foster (znany m.in. z "X-Men: Ostatni bastion", "3:10 do Yumy", "Aż do piekła"). W obsadzie znaleźli się też już Danny DeVito, John Leguizzamo i Vicky Krieps. "Harry Haft" ma trafić do kin w 2020 r.

Alan:

- Tata zawsze chciał być sławny – i w końcu będzie. Myślisz, że teraz mnie kocha?