Michał Zieliński
Baza lotnicza Ahmad Al-Dżabir, Kuwejt
Przez drogę kołowania przebiega skulona postać. Tuż za nią dwa myśliwce wielozadaniowe General Dynamics F-16 Block 52+ kończą procedury odpalania silników. Obsługa zgodnie z checklistą sprawdziła już stan techniczny samolotów oraz podwieszonych pod ich kadłubami zasobników rozpoznawczych. Po trwających kilkadziesiąt minut procedurach przy maszynach pojawili się piloci, którzy ponownie skontrolowali swoje "Jastrzębie" i zajęli miejsca w kokpitach. W ciągu najbliższych minut wzbiją się w powietrze i skierują w stronę granicy z Irakiem.
"Proszę to założyć, za chwilę będzie naprawdę głośno" - polski oficer operacyjny podaje paczkę jednorazowych stoperów dousznych. Gumowe wkładki szczelnie wypełniają przewody słuchowe, jednak dla silników odrzutowych Pratt & Whitney okazują się niewielką przeszkodą. Narastający gwizd towarzyszący rozruchowi przeradza się w zgniatający klatkę piersiową huk. W chwili, w której człowiek przyzwyczaja się już do hałasu, piloci przystępują do testowania przepustnicy i dopalaczy. Przypomina mi się historia podpułkownika Edwarda Lyncha, który, wykorzystując zjawisko gromu dźwiękowego, zdołał wystraszyć kilkuset żołnierzy Saddama Husajna i uratować otoczony oddział brytyjskich komandosów.
Myśliwce wytaczają się z częściowo odkrytych hangarów i kołują w stronę pasa startowego. W pewnym momencie znajdują się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jeden z kokpitów został przyozdobiony biało-czerwoną flagą. To maszyna podpułkownika Norberta Chojnackiego, dowódcy drugiej zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego OIR w Kuwejcie. Na co dzień postawny oficer, zdystansowany profesjonalista, znany jest jednak z typowego dla polskich lotników poczucia humoru. Przyciska do owiewki kartkę z pozdrowieniami i pręży muskuły. Wszyscy zdają sobie sprawę z powagi dzisiejszej misji, jednak na moment napięcie puszcza, pojawiają się uśmiechy. Chwilę później jego samolot podrywa się z ziemi i wraz z towarzyszącym mu skrzydłowym odlatuje w kierunku widniejących na horyzoncie szybów naftowych. Następuje czterogodzinne odliczanie.
Właściwe rozwiązanie
Kiedy pod koniec 2011 roku siły zbrojne Stanów Zjednoczonych ogłosiły zwycięstwo w Iraku i przystąpiły do wycofywania swoich wojsk, eksperci komentowali tę decyzję z powątpiewaniem. W tym samym czasie po raz kolejny narastały napięcia pomiędzy sunnitami i szyitami żyjącymi wewnątrz tego kraju, błyskawicznie zaostrzała się także sytuacja w sąsiedniej Syrii. W efekcie dowodzone przez Abu Bakra al-Baghdadiego miejscowe ramię al-Kaidy, znane jako Islamskie Państwo w Iraku, zyskało przestrzeń najpierw pod lokalną, a później zagraniczną ekspansję. Do 2014 roku organizacja pod nową nazwą Ad-Daula al-Islamija, tzw. Państwo Islamskie, kontrolowała już znaczną część północnego Iraku i środkowo-wschodniej Syrii. W drugiej połowie 2014 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ przychyliła się do wniosku Stanów Zjednoczonych i uznała tzw. Państwo Islamskie za grupę terrorystyczną stanowiącą zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa i pokoju.
Zgodnie z decyzją prezydenta Andrzeja Dudy, w czerwcu 2016 roku do koalicji walczącej z Daesz (używany przez opozycję akronim stworzony od arabskiej nazwy organizacji, jednocześnie słowo Daes w dialekcie Lewantu oznacza kogoś, kto został zmiażdżony - przyp. red.) przystąpili piloci z 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. Obecnie w Kuwejcie stacjonuje blisko 150 polskich żołnierzy oraz 4 samoloty F-16 Block 52+ w wersji C. Zadaniem PKW OIR jest realizacja misji rozpoznawczych nad Irakiem oraz analiza sfotografowanych w ten sposób celów. Piloci dokonują tego przy pomocy dwóch odmiennych zasobników. Pierwszy z nich, Goodrich DB-110, może wykonywać zdjęcia celów wielkości samochodów z odległości przekraczającej ponad sto kilometrów. Drugi, Lockheed Martin Sniper XR, pracuje zarówno w paśmie widzialnym oraz na podczerwień i rejestruje ruch. Dane te pozwalają analitykom nie tylko stwierdzić mocne oraz słabe strony obszarów kontrolowanych przez terrorystów, ale także określić ich aktywność. Powstałe w ten sposób opracowania służą koalicjantom do przeprowadzania precyzyjnych ataków zarówno z powietrza, jak i z ziemi.
My, w kokpitach
Na kilka godzin przed startem podpułkownik Norbert Chojnacki wciąż przebywa w sztabie. Przerwa w pracy klimatyzacji praktycznie od początku daje się we znaki. Powietrze najpierw zamiera, aby następnie gęstnieć i wysysać każdą kroplę wody z zebranych w pomieszczeniu żołnierzy. Podpułkownik milknie, dokładnie ociera twarz zroszoną potem i kontynuuje rozpoczęty wcześniej wątek.
"Jesteśmy do tych zadań wyśmienicie przygotowani, ćwiczyliśmy je wielokrotnie w różnych warunkach podczas lotów szkoleniowych, ale stres jest. Latamy nad terytorium wroga, jakim jest tak zwane Państwo Islamskie. Loty te odbywają się setki kilometrów od bazy i trwają do sześciu godzin, co każdorazowo wymusza tankowanie w powietrzu. Do tego nad Irakiem naprawdę bywa gęsto, a nasz przeciwnik jest sprytny i nigdy nie śpi. Niejednokrotnie napotkaliśmy na ostrzał z ziemi". Mimo że terroryści nie dysponują zaawansowaną bronią, część z nich wyposażona jest w tzw. manpady, czyli przenośne rakietowe systemy przeciwlotnicze, takie jak popularne amerykańskie Stingery czy rosyjskie Igły. Ze względu na ograniczony zasięg, zwykle wykorzystuje się je do zestrzelenia śmigłowców, jednak mogą również stanowić zagrożenie dla samolotów lecących na niskim pułapie. W internecie, także na Youtubie, roi się od filmów uwieczniających spotkanie takiej rakiety ze statkiem powietrznym.
"Dotychczas piloci dowodzonej przeze mnie zmiany spędzili w powietrzu blisko tysiąc godzin, a od początku naszej obecności tutaj to już prawie tysiąc dziewięćset godzin nalotu. Nie jest to mało. Nasze działania prowadzone są zarówno w dzień, jak i nocą, przez siedem dni w tygodniu. Dzięki opanowaniu i wyszkoleniu udało się uniknąć poważnych incydentów. Koalicjanci są z nas bardzo zadowoleni" - podpułkownik Chojnacki urywa zdanie, jego walizkowy komputer emituje sygnał połączenia. Rozpoczyna się wideokonferencja, w której biorą udział dowódcy przebywający poza bazą. To znak, że osoby postronne muszą opuścić "czerwoną", ściśle tajną strefę, w której znajduje się sztab główny.
Na zewnątrz gorąc atakuje ze zdwojoną siłą. Zdaje się on jednak nie przeszkadzać żołnierzom, którzy wykonują swoje obowiązki w systemie trzech zmian. Kompleks zawiera nie tylko infrastrukturę potrzebną do wykonywania zadań w ramach operacji Inherent Resolve, ale także siłownie, basen, salę kinową oraz zadaszone boisko, na którym rozgrywa się m.in. lokalną ligę koszykówki. Największym powodzeniem cieszy się jednak "difak", czyli żołnierska stołówka, która wydaje posiłki nieprzerwanie przez całą dobę. Znajduje się ona na końcu głównej ulicy, wzdłuż której żołnierze wymalowali murale upamiętniające ich służbę. Graffiti przedstawiające Warthoga z naszpikowanym zębiskami pyskiem i rozwartymi szponami powstało jeszcze podczas pierwszej wojny w Zatoce. Na to przynajmniej wskazuje data widniejąca nad złożonymi podpisami.
"Jest tu kilka polskich nazwisk, ale to nic w porównaniu z muralem, który mamy przed sztabem" - jeden z polskich pilotów znajduje czas na rozmowę. Ze względów bezpieczeństwa nie godzi się jednak na upublicznienie swojego nazwiska. Kilka miesięcy wcześniej Daesz udało się zinfiltrować jordańskie bazy danych, które zawierały dane personalne tamtejszych lotników. Wystawiło to na ataki odwetowe nie tylko samych pilotów, ale także ich rodziny. Nikt z koalicjantów nie chce, by sytuacja się powtórzyła. Pilot poprawia ciemne okulary i uśmiecha się serdecznie. - Sytuacja na ziemi w obrębie wykonywanych misji jest bardzo zmienna i dynamiczna. Toczą się tam walki, a my w pewnym sensie jesteśmy ich uczestnikami, mamy na nie wpływ. Priorytety ustalone przed startem mogą się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni, pojawiają się nowe okoliczności. Proszę sobie wyobrazić nas siedzących tam w kokpitach, oddalonych o setki kilometrów od wszelkiej pomocy, dostosowujący się do sytuacji rozrywającej się zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Zdarza się także, że podczas lotu spotykamy statki powietrzne nienależące do koalicjantów”.
Zasady użycia broni przez koalicjantów oparte są o tak zwane ROE, Rules of Engagement. Są one nie tylko bardzo restrykcyjne, ale przede wszystkim ściśle tajne. Dla polskich pilotów wykonujących zadania rozpoznawcze oznacza to, że podwieszone pod skrzydłami rakiety mogą odpalić w ostateczności i wyłącznie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia.
"W powietrzu znajduje się bardzo dużo platform, które stosują działania kinetyczne. Po prostu w sensie fizycznym niszczą, bombardują tych terrorystów. Jesteśmy dumni z tego, co robimy, zdobywamy przy tym ogrom doświadczenia, ale chciałoby się…" - słowa pilota zagłuszają dwa włoskie AMX’y, które na niskim pułapie przelatują nad obszarem bazy. Szturmowce wykonują ciasny skręt i powtarzają manewr, zdaje się, że tuż nad zadartymi w górę głowami.
Ostateczna klęska Daesz
Na lotnisku panuje mrok. Jedynym źródłem światła są ostre, kierunkowe lampy zamontowane w hangarach. Na leżących w nich skrzyniach rozsiedli się technicy oczekujący na powrót pary polskich "Jastrzębi". W pewnej chwili nad krańcem pasa startowego pojawia się nowe, bardzo jasne światło. Z każdą sekundą powiększa się coraz bardziej, aż w końcu z ciemności wyłania się sylwetka lądującego myśliwca. Niedługo później dołącza do niej identyczny kształt. Maszyny kołują powoli w stronę hangarów przywodząc na myśl scenę z filmu o spotkaniach z obcą cywilizacją. Huk, różnokolorowe światła, budzące niepokój, tańczące na krawędzi wzroku kształty. Obsługa naziemna wyposażona w kolorowe latarki naprowadza te monstra na swoje miejsca w hangarach. Nim turbiny zostaną do końca wygaszone, myśliwce oblegają zespoły techników. Postaci uwijają się wszędzie, część z nich zdołała wyjść nawet na skrzydła. W dużej mierze to właśnie od ich umiejętności i czujności zależy powodzenie następnych lotów.
W tym samym czasie za pomocą dostawionej przez dwie sylwetki drabinki, kokpit F-16 opuszcza podpułkownik Norbert Chojnacki. Niezwłocznie podpisuje on protokoły lotu i przekazania dysków z wykonanymi podczas misji fotografiami.
Numery identyfikacyjne wszystkich samolotów na zdjęciach zostały wyedytowane