Artur Zaborski , 16 maja 2019

W Cannes kwitnie miłość

George Clooney z żoną Amal., Clemens Bilan / Stringer, Getty Images

W słynnym pałacu festiwalowym przy Bulwarze Croisette w Cannes mocniej bije serce każdego miłośnika kina. To tu objawiają się nowe talenty, zaczynają legendy, rodzą się romanse, wybuchają skandale i kształtują gusta - filmowców, widzów i krytyków. Cannes to esencja kina - w każdym tego słowa znaczeniu. A ceremonie Oscarów w porównaniu z imprezą na Lazurowym Wybrzeżu wypadają jak kinderbal.

PRZECIW FASZYSTOM I OSCAROM

Kilka słów, żeby opisać festiwal? Odważny, niezależny, niepodporządkowany, buntowniczy, kontestatorski.

Tak było od samego początku, bo impreza na południu Francji powstała w geście sprzeciwu wobec tego, co działo się na festiwalu w Wenecji, gdzie gościem honorowym bywał Joseph Goebbels.

Leni Riefenstahl, nadworna reżyserka Hitlera. To m.in. z jej powodu filmowcy zaczęli bojkotować festiwal w poprzedniej formule.

Leni Riefenstahl, nadworna reżyserka Hitlera. To m.in. z jej powodu filmowcy zaczęli bojkotować festiwal w poprzedniej formule.

Autor: Bettmann / Contributor

Źródło: Getty Images

Faszyści coraz częściej w nią ingerowali, przez co dyskryminowano filmowców żydowskiego pochodzenia i włączano do programu propagandówki. Miarka przebrała się, kiedy w 1938 roku pod wpływem nacisków zmieniono werdykt i nagrodzono film "Olimpiada" Leni Riefenstahl, nadwornej reżyserki Hitlera.

Oburzeni filmowcy jeden po drugim bojkotowali weneckie święto kina, ale nie mieli alternatywy. Kiedy w 1939 roku do protestu przyłączył się francuski rząd, powstał pomysł, żeby utworzyć festiwal w Biarritz albo w Nicei.

Skończyło się na sąsiednim Cannes.

Filmowcy zaaprobowali pomysł, pozgłaszali filmy, wyrazili chęć przyjazdu. Wszystko dopięto na ostatni guzik, łącznie z potwierdzeniem pobytu jednego z ojców kina - Louisa Lumière - i gwiazd Hollywoodu - Gary’ego Coopera i Mae West. 1 września miała rozpocząć się wielka feta, którą pokrzyżował najazd Hitlera na Polskę.

Pierwsza edycja odbyła się dopiero siedem lat później - 20 września 1946 roku i pokazano na niej filmy, które dziś uchodzą za skończone arcydzieła: antyfaszystowski "Rzym, miasto otwarte" Roberta Rosseliniego i "Osławioną" Alfreda Hitchcocka.
Festiwal od początku stał w kontrze do kina modnego, masowego. Tworzący go ludzie walczyli, by był konkurencją dla Oscarów, co z biegiem lat udało im się osiągnąć.

Gdyby zapytać dowolnego filmowca, czy ważniejszy jest dla niego Oscar, czy Złota Palma, pewnie chwilę trzeba byłoby zaczekać na odpowiedź.

Nie oznacza to jednak, że organizatorzy omijali łukiem hollywoodzkie produkcje. Przeciwnie, ich strategia była sprytna: festiwal ma promować kino nieamerykańskie, ale kino amerykańskie ma promować festiwal.

EASTWOOD PRZECIW POLAKOM

O ile bowiem snobowano się na pogardę do Fabryki Snów, o tyle w rzeczywistości dyrekcja nigdy nie gardziła gwiazdami z pierwszych stron gazet ani gorącymi hitami, co nie zmieniło się do dziś.

W ostatnich latach w Cannes premierę miały choćby "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie" czy "Mad Max: Na drodze gniewu", a na Lazurowe Wybrzeże zjechali Charlize Theron, Tom Hardy, Woody Harrelson, którzy skutecznie napędzili zainteresowanie mediów, turystów, a nade wszystko łowców autografów.

W 1994 roku Catherine Deneuve i Clint Eastwood ogłaszali, że Złotą Palmę otrzyma Quentin Tarantino za "Pulp Fiction". Nie pogodziliśmy się, że gwiazdorska para nie wyczytała Krzysztofa Kieślowskiego i jego "Czerwonego".

W 1994 roku Catherine Deneuve i Clint Eastwood ogłaszali, że Złotą Palmę otrzyma Quentin Tarantino za "Pulp Fiction". Nie pogodziliśmy się, że gwiazdorska para nie wyczytała Krzysztofa Kieślowskiego i jego "Czerwonego".

Autor: Stephane Cardinale - Corbis / Contributor

Źródło: Getty Images

Cannes i Oscary przez lata łączył zresztą sposób wyboru filmów: to dane kraje zgłaszały swoich kandydatów, a nie producenci czy reżyserzy. Z tej praktyki w Cannes zrezygnowano w 1950 roku, bo często zdarzało się, że kraje, w których władza narzucała wizję i funkcję kina - jak choćby Polska Republika Ludowa - wykorzystywały festiwal do celów politycznych.

Słynna jest sytuacja z 1962 roku, kiedy festiwalowa publiczność zamiast głośnych "Noża w wodzie" Romana Polańskiego i "Zaduszek" Tadeusza Konwickiego zobaczyła "Dom bez okien" Stanisława Jędryki o cyrkowcach.

Mimo zmiany regulaminu programowe przepychanki i wewnętrzne zależności pozostały tematem stale komentowanym, zwłaszcza gdy chodzi o decyzje jurorów.

Choć minęło 25 lat, Polacy wciąż nie mogą się pogodzić z tym, że Clint Eastwood w towarzystwie m.in. Catherine Deneuve przyznali Złotą Palmę Quentinowi Tarantino za "Pulp Fiction", a nie Krzysztofowi Kieślowskiemu za "Czerwonego".

Zresztą przegrywanie ze słabszymi przeciwnikami to nasza specjalność od ponad pół wieku. Dość wspomnieć 1957 rok, kiedy Złotą Palmę dostał William Wyler za "Przyjacielską perswazję", podczas gdy w konkursie byli: Ingmar Bergman i jego "Siódma pieczęć", Federico Fellini z "Nocami Cabirii" i Andrzej Wajda z "Kanałem".

A zapowiadało się, że to będzie nasz festiwal, gdy już na drugiej edycji dostaliśmy Grand Prix za krótki metraż "Powódź" Jerzego Bossaka i Wacława Kaźmierczaka.

JUROR KALOSZ!

Jurorzy czasami naprawdę mają przechlapane. Przekonała się o tym w 1977 roku krytyczka filmowa Pauline Kael, którą reżyser Robert Altman zwyzywał na lotnisku w Nicei, nie przebierając w słowach, za to, że jego film nie dostał Złotej Palmy.

Romanowi Polańskiemu też się dostało.

W Cannes filmowcy od razu dowiadują się, jakie jest przyjęcie ich dzieła, bez czekania na recenzje - słyszą brawa, albo gwizdy. Te drugie usłyszał nawet słynny David Lynch, gdy w 1992 roku publiczność zobaczyła "Twin Peaks. Ogniu krocz za mną" .

W Cannes filmowcy od razu dowiadują się, jakie jest przyjęcie ich dzieła, bez czekania na recenzje - słyszą brawa, albo gwizdy. Te drugie usłyszał nawet słynny David Lynch, gdy w 1992 roku publiczność zobaczyła "Twin Peaks. Ogniu krocz za mną" .

Autor: Tony Barson / Contributor

Źródło: Getty Images

Kiedy w 1991 roku główną statuetkę zgarnął "Barton Fink" braci Coen, Lars Von Trier, którego "Europa" dostała "tylko" nagrodę jury, w ironiczny sposób podziękował "jurorom i karłowi", docinając polskiemu, niewysokiemu twórcy.

Jury decyduje o podziale nagród, ale opinię w Cannes wyrażają przede wszystkim dziennikarze. To jedno z ostatnich miejsc, gdzie filmowcy od razu dowiadują się, jakie jest przyjęcie ich dzieła, bez czekania na recenzje.

Reakcje są dwie: albo aplauz wyrażony owacją, albo bezlitosne buczenie. Tu nie ma nic pośrodku. I nie ma znaczenia, czy za kamerą stanął debiutant, czy utytułowany twórca. Zazwyczaj wszyscy są zgodni, ale nie zawsze.

Jak w 1996 roku, gdy premierę miał "Crash: Niebezpieczne pożądanie" Davida Cronenberga. Amerykanie i Brytyjczycy buczeli pełną gębą, a Włosi i Francuzi zakrzykiwali ich zachwytami. Atmosfera w pałacu festiwalowym przypominała stadionową.

Zgodnie wygwizdano natomiast "Twin Peaks. Ogniu krocz za mną" (1992) Davida Lyncha, "Drzewo życia" (2011) Terrence’a Malicka, które ostatecznie dostało Złotą Palmą, a nawet… "Taksówkarza" Martina Scorsese.

Dziś trudno zrozumieć tamte reakcje bez znajomości kontekstu. Klasyk z Robertem De Niro i młodziutką Jodie Foster miał premierę w 1976 roku, kilka dni po tym, jak w pałacu znaleziono bombę, co zdarzyło się już drugi rok z rzędu. Szczęśliwie, policja poradziła sobie ze sprawą za każdym razem, ale poziom przemocy w filmie Scorsese był w tych okolicznościach nie do przyjęcia.

Nawet przewodniczący jury - sam Tennessee Williams - martwił się, że reżyser przesadził. Jednak antywojenny wydźwięk filmu i maestria wykonania przeważyły - nowojorski twórca wyjechał z Lazurowego Wybrzeża ze Złotą Palmą.

SŁODKI SMAK ZEMSTY

Kiedy w 1987 roku niemiłosiernie wygwizdano "Pod słońcem szatana" Maurice’a Pialata, reżyser uciekł z festiwalu. Zdziwił się, że organizatorzy zadzwonili do niego i kazali w pośpiechu wracać, żeby odebrać nagrodą.

Też dostał Złotą Palmę. Kiedy ją przyjmował, zaczął buczeć na tłum oglądających ceremonię dziennikarzy i krzyczeć, że skoro oni go nie lubią, on może nie lubić ich. Zemsta smakowała wyjątkowo dobrze.

Kontrowersje, przekraczanie tabu, naruszanie granic to od zarania stałe składowe festiwalu. W 1953 roku świat oszalał, gdy opublikowano zdjęcia w bikini młodziutkiej Brigitte Bardot.

Kontrowersje, przekraczanie tabu, naruszanie granic to od zarania stałe składowe festiwalu. W 1953 roku świat oszalał, gdy opublikowano zdjęcia w bikini młodziutkiej Brigitte Bardot.

Autor: Mirrorpix / Contributor

Źródło: Getty Images

Podobną satysfakcję miał regularnie wygwizdywany - zwłaszcza przy premierze "Idiotów" (1998) i "Antychrysta" (2009) - Lars Von Trier. Choć ciepło przyjęto w 2011 roku jego "Melancholię" z Kristen Dunst, to nastawienie do samego reżysera zmieniło się na konferencji prasowej, na której Duńczyk bronił nazistów i wyraził swoją empatię wobec Hitlera.

Wyrzucono go wtedy z imprezy i zakazano wstępu na siedem lat. W ubiegłym roku zakaz cofnięto, ale reżyser wykręcił festiwalowi numer, pokazując "Dom, który zbudował Jack", gdzie znalazły się sceny z kronik z przywódcą Trzeciej Rzeszy.

Unoszenie się dumą organizatorów nie jest niczym niezwykłym. W 1958 roku wyrzucili z imprezy Françoisa Truffauta, który krytykował festiwal za romans z komercją. Rok później reżyser wyjechał z Lazurowego Wybrzeża z nagrodą za reżyserię klasycznych dziś "400 batów".

Gniewu Francuzów doświadczyła też Simone Silva, która bez stanika pozowała na plaży z Robertem Mitchumem w 1954 roku. Fotoreporterzy oszaleli na ten widok do tego stopnia, że walcząc o jak najlepsze ujęcie, stratowali się nawzajem. W efekcie jeden złamał rękę, drugi nogę, a Silvie kazano opuścić wybrzeże.

Kontrowersje, przekraczanie tabu, naruszanie granic to od zarania stałe składowe festiwalu. Rokrocznie kroniki towarzyskie huczą od doniesień z Lazurowego Wybrzeża, a wiele z nich zapisało się już w historii popkultury.

Jak zdjęcie z 1953 roku w bikini młodziutkiej Brigitte Bardot, którą fotoreporterzy otoczyli, gdy wybrała się na plażę, czy Claudia Cardinale, która w 1963 roku próbowała pocałować… lamparta. Zwierzę pojawiło się w Cannes, żeby promować film "Lampart" Luchino Viscontiego. Powstrzymał ją przerażony reżyser, krzycząc, że jest szalona.

Ze zwierzętami przybył też Alfred Hitchcock, który promując "Ptaki" w 1963 roku, wypuścił przed seansem 400 gołębi. Z kolei w 2002 roku marketingowcy filmu "24 Hour Party People" zrzucili z nieba plastikowe figurki, kopiując scenę z filmu, w której bohaterowie podtruwają zwierzęta, które masowo spadają z nieba. Jedna z nich spadła do talerza braciom Coen. Umierali ze śmiechu.

GOŁO I WESOŁO

Sensację wzbudza jednak przede wszystkim nagość i erotyka. Madonna na początku lat 90. zjawiła się na imprezie w długim płaszczu. Kiedy go rozpięła, okazało się, że pod spodem ma tylko bieliznę.

Sophie Marceau przechadzającej się po czerwonym dywanie w 2005 roku "przypadkowo" spadło ramiączko, odsłaniając lewą pierś. Rok później Sacha Baron Cohen poszedł się opalać w mankini, które odsłaniało jego wdzięki.

W 2011 roku Ryan Gosling złożył na ustach reżysera Nicolasa Windinga-Refna, z którym stworzyli "Drive", soczysty pocałunek na oczach fotoreporterów. Sześć lat wcześniej nadzy belgijscy rowerzyści zablokowali ruch na Croisette, by w ten sposób promować film "Boso, ale na rowerze". Natomiast w 2007 roku Jerry Seinfeld z dachu hotelu Carlton w stroju pszczoły przeleciał nad bulwarem.

Zdarzają się też pomysły zupełnie chybione. Ekipa filmu "Niezniszczalni 3" w 2014 roku wjechała na Croisette w czołgu, ale zamiast zachwytu wywołała niepokój, że w niespokojnej Francji wybuchła wojna. Gorszy był chyba tylko zabieg jednej z francuskich firm, która na wody opływające plaże przy pałacu festiwalowym wysłała łódkę z mężczyznami przebranymi za członków ISIS.

W 2011 roku Ryan Gosling złożył na ustach reżysera Nicolasa Windinga-Refna, z którym stworzyli "Drive", soczysty pocałunek na oczach fotoreporterów.

W 2011 roku Ryan Gosling złożył na ustach reżysera Nicolasa Windinga-Refna, z którym stworzyli "Drive", soczysty pocałunek na oczach fotoreporterów.

Autor: Tony Barson / Contributor

Źródło: Getty Images

Podczas gdy jedni próbują w Cannes zaistnieć, a drudzy sprzedać film, grupa filmowców walczy tu o zmianę świata. Wśród nich zapisał się Jean Luc-Godard, który w 1968 roku rzucił w ekran puszką z czerwoną farbą, próbując zerwać festiwal.

Zareagował w ten sposób na toczące Francję strajki studentów i robotników, w czym wspierali go koledzy - m.in. Claude Lelouch czy Roman Polański. Dwoje z nich uwiesiło się nawet na kurtynie, która wyciągnęła ich w górę. Festiwal w geście solidarności w końcu zamknięto, a Polska straciła kolejną szansę na Złotą Palmę - do konkursu zakwalifikowany był wtedy "Żywot Mateusza" Witolda Leszczyńskiego.

Na statuetkę musieliśmy zaczekać do 1981 roku, kiedy dostał ją za "Człowieka z żelaza" Andrzej Wajda. Kolejną zgarnęliśmy dopiero w 2002 roku za "Pianistę" Romana Polańskiego.

W 2002 roku premierę miało "Nieodwracalne" z dwunastominutową sceną naturalistycznego gwałtu analnego na Monice Bellucci. Widzowie uciekali z kina.

W 2002 roku premierę miało "Nieodwracalne" z dwunastominutową sceną naturalistycznego gwałtu analnego na Monice Bellucci. Widzowie uciekali z kina.

Autor: Tony Barson Archive / Contributor

Źródło: Getty Images

W Cannes nie potrzeba jednak działań pozafilmowych, żeby zwrócić na siebie uwagę. W historii imprezy kilka tytułów wytrąciło z równowagi widzów i Watykan. W 1961 roku Złotą Palmę dostała "Viridiana" Luisa Buñuela, którą Jan XXIII nazwał bluźnierstwem. Reżyser żartował, że nie chciał być bluźniercą, ale papież zna się na tym lepiej.

Rok wcześniej Watykan nazwał zaś zwycięzcę festiwalu "Słodkie życia" Federica Felliniego pornografią. Gorąco było też w 2002 roku, kiedy premierę miało "Nieodwracalne" Gaspara Noégo z dwunastominutową sceną naturalistycznego gwałtu analnego na Monice Bellucci. Widzowie uciekali z kina, a jedna osoba zemdlała.

Ale kontrowersje to tylko dodatek. W Cannes kinu hołubi się ponad wszystko i robią to nawet osoby, które nie przyjeżdżają tu oglądać filmów.

Przekonał się o tym Jean-Paul Belmondo w 2011 roku, gdy miał 78 lat. Festiwal przyznał mu wtedy nagrodę za całokształt twórczości. Żeby oddać mu hołd, wszyscy fotografowie odłożyli aparaty i bili mu brawo.

Takie rzeczy możliwe są tylko w Cannes, bo Cannes to miasto miłości. Do kina.