Aleksandra Hangel, WP.PL
Czy w Białymstoku będzie gorąco? Można się domyślić albo sprawdzić w Google. 25 stopni to nie najgorzej, ale kiedy od rana coś wisi w powietrzu, trudno wytrzymać. Jeszcze trudniej się ubrać. Które kolory to dziś barwy ochronne? Żółto-czerwony pasiak Jagiellonii Białystok zestawiony niefortunnie z zielenią, błękitnem czy fioletem i wpadka gotowa.
O 7:30 na Placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów jest jeszcze spokojnie. Hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna" wiszą, jak wisiały, a jedynym przechodniem jest emeryt z siatką kajzerek. Co będzie działo się dziś w mieście, nie ma pojęcia.
Nie ma gdzie się napić kawy, bo wszystko zamknięte. Jest za to gdzie się pomodlić. W Archikatedrze Białostockiej niebawem zacznie się "msza w intencji chrześcijańskiej wizji człowieka, rodziny i najwyższego jej dobra, jakimi są dzieci". To odpowiedź metropolity białostockiego Tadeusza Wojdy na pierwszą w historii miasta Paradę Równości.
Ksiądz mówi może i monotonnie, ale ładnie. O miłości. Co prawda z kazania wynika, że kto nie jest z nami, jest przeciwko nam, ale warto się za niego modlić. Po mszy na czuwaniu w archikatedrze zostają najgorliwsze parafianki.
– Wlej w nas rozum, który nas opuścił. Uchowaj przed zepsuciem, które niszczy naród. I niech takie będą nasze rozrywki, żeby Jezus mógł w nich uczestniczyć. Za wszystkie profanacje przepraszamy ciebie – recytuje z przejęciem jedna z nich.
Wierni modlą się w skupieniu. Do dwóch dziewczyn w identycznych oprawkach okularów podchodzi mężczyzna w średnim wieku.
– Przyjechałyście na TEN marsz? – pyta natarczywie. Dziewczyny zaprzeczają, ale to za mało.
Facet wpatruje się w nie, jak gdyby orientację seksualną dało się wyczytać z koloru oczu i kształtu nosa. Ktoś już wróżył z fizis. Ale to było kiedyś. Dawno i nieprawda. Dziś już nawet na murze nie można napisać "je..ać Żydów". Ot, poprawność polityczna.
Tymczasem po mieście zaczyna jeździć samochód dostawczy z nagłośnieniem. Dzieci nie mają co prosić rodziców o drobne na lody. Zamiast charakterystycznej melodyjki, można usłyszeć: "LGBT na Zachodzie nawołuje do legalizacji pedofilii. Aby gwałcić dzieci, homoseksualiści chcą wprowadzić do szkół edukację seksualną". Białostocczanie kręcą głowami z niesmakiem. Oj tak, rozpasało się to homoseksualne lobby.
Błogosławiony, który idzie w imię pańskie. Byleby nie w paradzie
Ogródki na mieście zapełniają się szerokimi karkami i barkami. Chłopakom chodzą nogi, jak gdyby przytupywali rytmicznie z pięty. Wygląda na frustrację, ale tu już nie chodzi o to, co w sypialni robią chłopak i dziewczyna, czyli normalna rodzina. To raczej popęd wpier...lu.
Wszyscy chcą przybić piątkę z trzema facetami w identycznych koszulkach. Zamówili nadruk "Białystok przeciw zboczeńcom" i stylizowany na znak drogowy obrazek – dwaj mężczyźni uprawiający seks analny. Znak, ma się rozumieć, zakazu.
Na placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów zbierają się kibice. Oficjalnym celem zgromadzenia jest "podpisanie paktu o nieagresji między kibicami klubów piłkarskich". Pod patronatem Jagiellonii Białystok honorowym jak napis na pomniku. Mężczyzna w klubowym pasiaku chętnie wyjaśnia założenia programowe paktu: "z pedaliadą będziemy walczyć".
Wiwat marszałek
Przed Pałacem Branickich wszyscy bawią się zgodnie. Gra muzyka, dzieci biegają z balonikami. O tym, że kilka ulic dalej trwa wojna polsko-polska pod flagą biało-tęczową, przypomina tylko krążący nad miastem śmigłowiec. Zdaje się, że kiedy masz rodzinę, to równość, wolność i demokracja przestają leżeć w sferze twoich zainteresowań. Podobnie zresztą jak honor i ojczyzna.
– Niech sobie manifestują, byleby nie seksualizowali dzieci – macha ręką starszy pan rozparty na leżaku.
Starannie przeżuwa kiełbaskę, nie odrywając wzroku od występu mażoretek. Dziewczynki w sznurowanych kozakach i spódniczkach, spod których co i rusz widać majtki, raczej nie mają więcej niż 15 lat. "Run boy, run. Break out from society" – śpiewa męski wokal z głośnika, a mażoretki podrzucają swoje pałeczki w niebo.
Piknik Rodzin zorganizował marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki, żeby dać odpór homoseksualnej propagandzie. Rodzice i dzieci są zadowoleni. Jest dmuchany statek do skakania i orkiestra instrumentów dętych. Jest grochówka i zajęcia plastyczne. Tylko z tą walką z propagandą trochę nie wyszło. Ale nie ma tego złego, bo pod archikatedrą, zaledwie 200 metrów dalej, wierni odmawiają różaniec, żeby "zadośćuczynić Matce Najświętszej za grzech sodomii". Niektórzy leżą krzyżem, inni podnoszą ręce ku niebu. Ktoś musi się modlić, żeby grochówkę mógł jeść ktoś.
Kiedy rodziny i wierni są zajęci swoimi sprawami, Parada Równości powoli posuwa się naprzód.
Widzicie nas. Nie mamy rogów, nie mamy ogonów – mówi przez mikrofon dziewczyna na platformie.
– Zamknij pi...dę – drze się ochryple zgrabna brunetka z torebką Michaela Korsa.
Obok niej stoi nastolatka. Gapi się na swoje japonki. Matka zaraz weźmie ją na lody, ale na razie musi pokazać jej jeszcze "starych pedryli". Dla bezpieczeństwa córki, w końcu zaczęła już dojrzewać.
To nie jedyna matka, która przyszła na paradę w celach dydaktycznych. Co tam opary gazu pieprzowego unoszące się w powietrzu. Mógłby to być i napalm. Wartości przede wszystkim. Stop deprawacji.
–Wy-pier - ...ć! Wy-pier - ...ć! – krzyczy kobieta w eleganckim granatowym kombinezonie, rytmicznie machając pięścią synka. Zapoznaje się ze zgrabną brunetką, nie mogą się nagadać. Dwie kobiety miałyby wychowywać dziecko? Jeszcze czego.
Tęczowy tłum nie ogląda tych scen z bliska. Kordon policji odgradza go od co agresywniejszych osób. Z głośników leci "Dancing Queen" Abby. Tymczasem za falangą opancerzonych policjantów formuje się blokada. Kontrmanifestanci śpiewają hymn Polski przeplatany szlagierem "Wy-pier - ...ć". Trochę fałszywie, ale przynajmniej z trzewi. Nadlatuje helikopter. Piasek wiruje w powietrzu, a ludzie zakrywają oczy. Synek mężczyzny, który jeszcze przed chwilą krzyczał "Wiel-ka Polska Chrze-ści-jańska", wyje w niebogłosy. Było warto. No pasarán! Parada się wycofuje i zmienia trasę.
Wojna Narodu
Do kolejnego starcia policji z kibicami dochodzi pod archikatedrą. Jasna Góra to to nie jest, ale do obrony przed obcymi się kwalifikuje. Petardy i butelki kontra gaz pieprzowy. Parada jak gdyby nigdy nic idzie dalej, muzyka gra.
Najbardziej oberwali gapie. Pod drzewem staruszki trą oczy i dławią się powietrzem. Znikąd wyłania się chłopaczek w kominiarce i szaliku Jagiellonii. Pyta obu pań, czy wszystko w porządku. Nie jest w porządku, miały tylko wyprowadzić psy na spacer.
– Zajmę się wszystkim! – obiecuje chłopak i znika. Wybuchają kolejne petardy, a staruszki kulą się pod drzewem.
Parada się kończy, ludzie chowają do toreb tęczowe flagi i się rozchodzą. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Żadnego "wypier...ć". W kolejce do kasy w "Żabce" karki i barki stoją ramię w ramię z różowowłosym chłopakiem i parą dziewczyn trzymającą się za ręce. Nikt nikogo nie zaczepia. Zdawać by się mogło, że linia demarkacyjna konfliktu przebiega wyłącznie między "Królewskim" a "Somersby".
Pod koniec parady idący w niej rodzice przytulali dzieciaki LGBT+. Zamiast wszystkich rodziców, którzy nie potrafili i wciąż nie potrafią. Nastolatkę w okularach przeciwsłonecznych w kształcie serduszek też wyściskali. Teraz płacze pod sklepem.
– Moi rodzice mnie wspierają. Po prostu pomyślałam o dzieciach tych wszystkich ludzi, którzy każą nam wypier....ć, żeby "chronić wartości rodzinne" – mówi ocierając spływający tusz.