Katarzyna Kieli / fot. Radosław Nawrocki, FORUM
10 lutego 2021 r. Polacy odwiedzający portale internetowe zamiast aktualnych wiadomości widzą czarne ekrany i informację o proteście mediów. Programu nie nadają TVN ani Polsat. O akcji pisze na czołówkach wiele gazet.
Jej powód: rząd ogłasza, że planuje wprowadzenie tzw. daniny od reklam. W praktyce to podatek, który mają płacić niemal wszyscy nadawcy, a który trafi do budżetu państwa i zostanie potem rozdysponowany przez rząd.
Jest jednak ktoś, kto może odzyskać pieniądze lub nawet dostać ich więcej, niż włożył. To redakcje, które zostaną wyróżnione przez ministerialnych urzędników za "promowanie polskiego dorobku kulturowego, dziedzictwa narodowego i sportu" oraz zajmują się "zwiększaniem udziału polskich treści w obszarze mediów".
Uczestnicy protestu piszą wprost, że wprowadzenie podatku będzie oznaczać "pogłębienie nierównego traktowania podmiotów działających na polskim rynku medialnym, w sytuacji, gdy media państwowe otrzymują co roku z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych (…)".
Tymczasem w eterze od dłuższego czasu trwa otwarta wojna między TVN a TVP. Gdy "Wiadomości" TVP określają TVN "największą partią opozycyjną", "Fakty" pokazują czterominutowy reportaż złożony z materiałów, w których dziennikarze telewizji publicznej jawnie faworyzują PiS i Andrzeja Dudę. Jego częścią jest m.in. wywiad, w którym Danuta Holecka pyta kandydata prawicy na prezydenta "Co zrobić, aby to pan wygrał wybory?".
Ta wymiana ciosów między programami informacyjnymi TVP i TVN odbywa się niemal codziennie.
Jednocześnie TVN jest w zawieszeniu: stacja TVN24 od roku czeka na decyzję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o przedłużeniu koncesji do nadawania na terenie Polski. Powody zwłoki w wydaniu decyzji nie są jasne.
Hit prawicowych portali
W tych okolicznościach w poniedziałek 1 marca ujawniony zostaje list zatytułowany "TVN Grupa Discovery – Destrukcja".
Oskarżycielski list opublikował na swoim profilu na Twitterze dziennikarz Samuel Pereira, szef portalu tvp.info. Nie wiadomo, w jaki sposób wszedł w jego posiadanie jako pierwszy, bo choć list został zaadresowany do 140 odbiorców, w tym WP, do nas dotarł dopiero dwa dni później, w środę - został wysłany tradycyjną pocztą, w kopercie z napisem "Poufne".
Także w poniedziałek duże fragmenty listu można było znaleźć na stronach TVP Info, Do Rzeczy, Polskiego Radia, wPolityce – czyli w mediach sprzyjających obecnemu obozowi rządowemu.
Autorami 10-stronicowego listu są podobno "pracownicy TVN", choć nikt się pod nim nie podpisał.
Autorzy pisma twierdzą, że w stacji: mają miejsce zwolnienia kobiet w ciąży, matek rodzin wielodzietnych i osób w wieku emerytalnym; odbywa się mobbing prowadzący do konieczności korzystania z pomocy psychologa; występują naciski na dziennikarzy i zamykanie im ust, zastraszanie i inwigilacja; szerzy się donosicielstwo; podejmowane są błędne decyzje biznesowe, które prowadzić mają do spadku oglądalności i topniejących zysków.
Za wszystkim ma rzekomo stać Katarzyna Kieli, szefowa Discovery na region EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka). Jak plastycznie piszą autorzy listu: "Kasia Kieli krok po kroku niszczy wszystko, a ludzie marzą o opuszczeniu jej niszczycielskiej maszyny".
Kieli wydała oświadczenie, w którym uznała atak na nią i na stację za niesprawiedliwy i nieprawdziwy.
Jak list został odebrany przez załogę TVN?
Dotarliśmy do kilku obecnych i byłych pracowników stacji. Igor Sokołowski, który odszedł pod koniec lutego, pisząc, że TVN24 "to już nie jest jego miejsce", nie chciał rozmawiać o anonimie.
Z kolei Szymon Jadczak, który opuścił stację po 12 latach pracy (od kwietnia będzie dziennikarzem WP), ocenił na Twitterze, że anonimowy list pisał ktoś, kto w życiu nie pracował w TVN. "Ten list jest wiarygodny jak Protokoły mędrców Syjonu. We fragmencie o moim odejściu są same kłamstwa. Zgadza się tylko >>wybitny dziennikarz ;) <<".
Jadczak zwraca też uwagę, że wśród adresatów listu jest wymieniony Samuel Pereira z "TVN Info": "Listę adresatów pisał 9-latek albo stażysta z TVP Info".
Pozostali rozmówcy zgodzili się skomentować list i sytuację w stacji pod warunkiem całkowitej anonimowości. Mają rozbieżne zdania, ale nie mają wątpliwości, że na publikacji listu najbardziej skorzystały media prawicowe i rządowe: - Wizerunek TVN ucierpiał, TVP Info i bracia Karnowscy mają używanie, a konto Samuela Pereiry jest na szczycie listy wyświetleń.
TVN nie ma dobrej passy
Ze względu na pandemię i niższe przychody z reklam stacja musiała dokonać zwolnień m.in. w zespole zarządzającym, ale także wśród dziennikarzy. Odeszli Jacek Pałasiński, Tomasz Marzec czy Aleksandra Janiec. Do tego zwolniono około 30 pracowników biura reklamy TVN Media i kilkunastu pracowników technicznych.
Niedawno ze stacją pożegnał się publicznie operator obrazu Kamil Różalski, który na Facebooku napisał o "patologiach pracowniczych". Twierdzi, że w TVN dochodzi np. do zmuszania do pracy po 16-17 godzin na dobę, poniżania, mobbingu i nepotyzmu.
"Nieprawdopodobnym jest to, że TVN ma czelność pouczać innych w aspekcie etyki, sama nie przestrzegając u siebie podstawowych standardów i przepisów prawa" – napisał Różalski.
Kamil Różalski zapewnił w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że nie jest autorem listu ujawnionego w poniedziałek: - Nie po to zamieściłem wpis pod nazwiskiem, żeby wysyłać anonimy - stwierdził.
Zapytaliśmy Różalskiego, kto jego zdaniem stoi zatem za anonimem?
Różalski: - Mogę tylko podejrzewać, bo nie mam na to dowodów, że list wyszedł z samego TVN albo nawet z Discovery.
- Jak to? Po co mieliby sami siebie oczerniać? – pytam.
Różalski: - To proste. Po pierwsze ten list zrzuca całą winę za patologię w TVN na Katarzynę Kieli. Tymczasem cały zarząd Discovery inc. z panem Davidem Zaslavem na czele posiada pełną wiedzę na temat tego, co się dzieje w Polsce. Wiedzę od nas. Brak działań naprawczych pokazuje, że Amerykanie celowo próbują zamieść wszystko pod dywan. Ja nie znam dokładnie działań pani Kieli. Jestem przekonany, że niektórymi swoimi działaniami oraz milczącym przyzwoleniem zapewne pogłębiła opisywane patologie. Natomiast zapewniam pana, że za mobbingiem, złym traktowaniem pracowników i patologią stoją inne osoby. A brak reakcji zarządu Discovery inc. ich także stawia w szeregu osób odpowiedzialnych za łamanie prawa. Kto w liście wymieniony jest jako "wybitny specjalista", w przeciwieństwie do Kieli? Kto ma tam wystawioną laurkę? Tymczasem to Kieli ma być tu jedyną winną osobą, poświęconą w imieniu ratowania wizerunku firmy, którego zresztą nie da się uratować. To tylko ona ma być winna całemu złu w firmie. Z pewnością nie dopuścimy do tego, aby ta lista skończyła się tylko na jednej osobie.
Różalski ma obawy związane z listem: - A poza tym anonim odwraca uwagę od prawdziwych zarzutów, które pojawiły się w moim wpisie. Teraz uwaga została skierowana w innym kierunku – to zręczny zabieg, prosta socjotechnika. Teraz na nasze kolejne wpisy, bo reprezentuję grupę byłych i obecnych pracowników TVN i TVN24, ludzie będą reagować, że to przecież "restrukturyzacja w czasie pandemii, że wszędzie zwalniają i że to wewnętrzna sprawa TVN". Nie, nie jest to wewnętrzna sprawa TVN. Za mobberami i nieuczciwymi ludźmi łamiącymi prawo w firmie od prawie pięciu lat stoją także amerykańscy właściciele. Wcześniej Scripps Network, teraz Discovery inc.
Słowa Różalskiego o "wybitnym specjaliście" odnoszą się najprawdopodobniej do Edwarda Miszczaka, o którym w anonimie czytamy:
"Zapewne od kwietnia nie będzie w TVN dyrektora programowego, którym jest Edward Miszczak, wybitny specjalista, znawca i ikona rynku mediów w Polsce. Edward Miszczak wkracza w wiek emerytalny. Media od miesięcy huczą o tym, że wkrótce pożegna się ze swoją funkcją. A to przecież w Ameryce ceni się pracę i doświadczenie osób starszych. Bill Gates, Rupert Murdoch, Warren Buffet wciąż pracują. Największe gwiazdy dziennikarstwa w Ameryce mają powyżej 60 lat i wciąż są najlepsi".
Poprosiliśmy Edwarda Miszczaka o skomentowanie słów Różalskiego. Nie odebrał telefonu i nie odpisał na SMS.
Teorie obecnych pracowników
TVN24 wciąż czeka na wydanie wygasającej koncesji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. W tym kontekście anonimowy list "pracowników TVN" może przyprawić szefów stacji o spory ból głowy.
Nasz rozmówca nr 1: - Podejrzewam, że list to prowokacja służb. Weźmy np. fragment o tym, że Solorz z Polsatu bywa w domu Kasi Kieli z TVN. Skąd niby przeciętni pracownicy TVN mieliby wiedzieć, kogo pani prezes zaprasza do domu na kolację? Ty wiesz, czym się w czasie wolnym zajmuje i z kim spotyka twój prezes? Takie rzeczy mogą wiedzieć np. ludzie ze służb, którzy cię śledzą bądź podsłuchują.
Rozmówca nr 2: - Ludzi z PiS boli TVN i szukają możliwości, żeby nam przyłożyć. Może więc posłużyli się agencją PR czy farmą trolli? Ten list wygląda jak posklejany z różnych fragmentów. Ktoś coś wie, ale nie do końca zna okoliczności. Wygląda to, jakby ktoś spotkał się na piwie z byłym pracownikiem TVN, posłuchał plotek i dopowiedział sobie resztę.
Rozmówca nr 3: - Widać, że pisał lub dyktował to insider z dobrą znajomością naszej stacji. Nie wymyślił sobie tego.
Czwarta osoba, z którą rozmawiamy, także zwraca uwagę na wątek koncesji: - Może ta narracja płynąca z anonimu ma zostać wykorzystana jako argument w procesie decyzyjnym dotyczącym przedłużenia koncesji dla TVN - zastanawia się nasz rozmówca. Natomiast wątpi w to, by autorzy wciąż pracowali w stacji: - Słyszałem dwie wersje. Pierwsza zakłada, że stoi za nim wąska grupka byłych wysoko postawionych pracowników, którzy ostatnio stracili pracę i są tym faktem mocno rozgoryczeni, nie mają nic do stracenia, więc postanowili napsuć krwi władzom TVN Discovery, a szczególnie pani Kieli. Kilka fragmentów rzeczywiście świadczy o wiedzy insiderskiej. Druga wersja mówi o wielkiej manipulacji środowisk związanych z obozem rządzącym, w tym mediów prawicowych.
Nasz piąty rozmówca jest przekonany, że w obecnej sytuacji nie ma mowy, aby większa grupa pracowników TVN zaufała sobie na tyle, by stworzyć taki list: - W firmie panuje atmosfera niepewności i nieufności, co kilka dni z obcych mediów dowiadujemy się o zwolnieniach lub odejściach. Słyszymy, że w marcu będą kolejne, mówi się o ponad 20 osobach, a w kwietniu kolejne. Nikt, komu zależy na pracy, nie ryzykowałby angażowania się w taki projekt - mówi pracownik TVN.
Kiedyś to był TVN
Co w anonimowym liście nosi znamiona "wydarzeń, które miały miejsce"?
- Kasia Kieli jest rzeczywiście fanatyczką prezentacji, to trafna uwaga. I rzeczywiście skupia się na mikrozarządzaniu. To jest dobrze oddane – mówi rozmówca nr 1.
- Tylko tyle? – pytam.
Odpowiedź jest obrazowa: - Jak przed pandemią szedłeś korytarzem TVN, to widziałeś w gablotach szereg statuetek dla pracodawcy roku. Teraz – gdyby ludzie chodzili do biura, a nie pracowali z domu - to by ich wkurzało, że mijają te statuetki. TVN już nie jest takim pracodawcą, jak dawniej. Ale nie tylko oni: we wszystkich stacjach ludzie zasuwają za nieadekwatne pieniądze, w tym na śmieciówkach. I rzeczywiście TVN stał się korporacją, w której liczą się słupki w Excelu. Awansuje się księgowych, a nie dziennikarzy. Od dawna nie było też podwyżek. Ale to chyba dzieje się teraz wszędzie, bo mamy pandemię. No może poza TVP, bo oni mają 2 mld dotacji do roku, więc zarabiają świetnie.
Rozmówca numer 3 ocenia z kolei, że list mówi dużo o wydarzeniach w stacji: - Mam poczucie, że twórcy listu mają insiderską wiedzę. To nie jest tak, że ktoś usiadł i wymyślił sobie jakąś korporację, ponazywał osoby i powymyślał sytuacje. Autor, autorka lub ich grupa bardzo dużo wiedzą. Ale nie wiem, czy pracują w TVN, czy po prostu mają dobre źródła informacji.
- Skąd twoje poczucie, że pisał to insider? – pytam.
- Ja jestem za nisko, żeby wszystko wiedzieć. Wiele rzeczy dociera do mnie jako komunikaty wewnętrzne o zmianach personalnych. Nie wiem, czy ludzie odchodzą, czy są zwalniani z powodów, które opisano w tym liście. Pewne decyzje do nas docierają, ale nie znamy kulis. Stąd moje przeczucie, że może ten list pisali jacyś insiderzy, ludzie ze środka, którzy byli lub wciąż są w samym środku korporacji. Idealizują czas przed przejęciem stacji przez Discovery i demonizują czas po Discovery, kiedy staliśmy się bardziej korporacyjni.
Kto zyskał, kto stracił
- Domyślasz się, po co ten list został napisany? – pytam rozmówcę nr 3.
- Zapala mi się lampka, że to może być czarny PR, że ktoś chce TVN-owi zaszkodzić – słyszę. – Może telewizja publiczna sama ten list napisała na podstawie wiedzy od informatorów? Nie wiem, wcześniej też kłamali. Jak patrzysz na trendy na Twitterze, to Pereira jest na samej górze, bo wszyscy to teraz czytają. On zyskał, TVP – też.
- A kto stracił?
- List wyraźnie bije tylko w jedną osobę, w Kasię Kieli. Snop światła jest tylko na nią. Teraz, bez względu na efekty jej pracy, może się stać obciążeniem dla stacji. Nieważne, czy osiągnie wynik i jak poprowadzi stację w czasie pandemii, bo jest w tym liście obwiniana o wszystko, co złe.
- Czyli rozgrywki wewnętrzne w firmie? - pytam.
- Być może, ale nic nie wiem, żeby w zarządzie istniały frakcje, które walczą o stołki.
Pracownik numer 1 zastanawia się, dlaczego list został napisany teraz.
- Po co wysyłasz list do 140 osób, w tym do rabina Nowego Jorku albo prezesa TVP? Czy liczysz, że dzięki temu twoja korporacja się zmieni? Przecież to tylko wzmocni i usztywni ich pozycję. Poza tym, jeśli Disney przejmie Discovery, a negocjacje są podobno na ostatnim etapie, to włoży tu pewnie kogoś swojego. Więc ktoś, kto naprawdę wie, co się w TVN dzieje, nie pisałby akurat teraz czegoś takiego.
Mój drugi rozmówca z TVN uważa, że anonim to fejk pisany całkowicie z zewnątrz: - Jakby komuś z mediów rządowych ktoś dał "wsad". Moim zdaniem chodzi o podgrzanie tematu problemów TVN. Media rządowe grzeją sprawę od trzech dni. Na logikę: gdyby rzeczywiście ktoś z TVN chciał rozwiązać nasze problemy wewnętrzne, to nie szedłby z tym do o. Rydzyka z Radia Maryja i Samuela Pereiry z TVP. To jest kosmos, żeby ludzie z TVN mieli wierzyć, że ojciec dyrektor rozwiąże ich problemy.
Pracownik TVN zauważa, że kilka wątków z anonimu było już wcześniej opisanych: np. wątek szczepionki poza kolejnością dla Edwarda Miszczaka i Katarzyny Kieli czy wątek ankiet, które musieli wypełniać pracownicy.
- Akurat te ankiety miały zapobiec konfliktowi interesów, żeby np. moja żona nie była moją bezpośrednią przełożoną. To są normalne standardy korporacyjne. Natomiast inne sprawy są ciężkie do zweryfikowania przez pracownika na dole. Skąd mamy wiedzieć, czy ludzie z zarządu podejmują decyzje za wolno? Co z tego, że jakiś prezes jest niedecyzyjny? Wiele korporacji ma takich szefów.
- Czy Katarzyna Kieli jest źle oceniania przez redakcję? – pytam.
- Kieli wyśle raz na pół roku ogólnego maila i to wszystko, co o niej wiemy. Nie jest na co dzień przedmiotem naszych rozmów i dociekań. A zwolnienia? Były w wielu firmach medialnych. Jasne, nie wszyscy mają w TVN etaty, ale nie ma takiej redakcji na rynku, która wszystkim je daje. Ludzie odchodzą, ludzie przychodzą. Ja mam stabilizację zawodową. I co najważniejsze: mogę robić różne tematy, i na pewno bez cenzury.