Prezydent Andrzej Duda to polityk, którego słowa są chyba najczęściej "wyrwane z kontekstu" / fot. Krzysztof Radzki, East News
Zaorany, zmiażdżony, ośmieszony - takie reakcje wypluł z siebie Twitter po programie "Fakty po faktach", w których Piotr Kraśko gościł Łukasza Schreibera, posła PiS i przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Z tymi "zaoraniami" bym nie przesadzał, bo w przewodniczącym widzę wielki potencjał, a ciekawie było i owszem.
Każdy ma Thatcher, na jaką zasługuje
Temperatura podnosiła się w momentach, w których dziennikarz pytał o niepohamowanego w swoich wypowiedziach Przemysława Czarnka (życzenia powrotu do zdrowia dla pana, panie pośle i wszystkich z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie), wkrótce ministra edukacji i nauki.
Kraśko, a jakże, przypomniał gościowi wypowiedzi Czarnka o "ideologii LGBT" i o tym, że "ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją".
Gorąco zrobiło się jednak wtedy, gdy prowadzący zacytował słowa odnoszące się do wychowania dzieci metodą à la Czarnek: "Niekiedy istnieje konieczność zastosowania przymusu fizycznego, w tym kary cielesnej".
Łukasz Schreiber odpowiedział: "Nie znam tego rodzaju wypowiedzi, nie wiem, czy znowu nie mamy do czynienia z wyciągnięciem jakiegoś zdania z kontekst".
Swoją wypowiedź – w kontekście Czarnka – wzmocnił wyznaniem: "Ja tylko przypomnę taki jeden cytat, który nie ukrywam, należy do moich ulubionych. Margaret Thatcher mówiła, że podobanie się wszystkim nie jest zajęciem dla polityka, bo trzeba potrafić bronić własnych poglądów".
Brawo panie przewodniczący SKRM. I tak długo wytrzymał pan bez używania magicznej formułki "wyrwane z kontekstu/słowa wyrwane z kontekstu/wyciągnięte z kontekstu", która robi istną furorę w świecie polskiej polityki. A która służy wytłumaczeniu każdej bzdury, którą wypowie polityk.
Pan Schreiber przynajmniej zaznaczył, że nie wie, czy posłowi Czarnkowi ktoś złośliwie robi pod górkę, manipulując jego wypowiedziami.
"Przynajmniej", bo przed nim wątpliwości nie mieli broniący przyszłego ministra Jacek Sasin i Adam Bielan. Oni bronili Czarnka w związku z wypowiedziami o "ideologii LGBT".
Poseł Przemysław Czarnek. Jeśli powstanie Ministerstwo Słów Wyrwanych z Kontekstu, jego wkład trudno będzie przecenić Źródło: East News
Wicepremier powtarzał bez argumentów o "wyrwaniu z kontekstu". Europoseł wpadł z kolei na szatański pomysł. Oczywiście powiedział, że wypowiedź została "wyjęta z kontekstu", ale zaznaczył, że słynny "mówca" – zanim powiedział, co powiedział – pokazał przecież "dość obsceniczne zdjęcie, osób, które stały przed Paradą Równości w Los Angeles, pokazywały genitalia na ulicy. To o nich mówił. Ja nie będę bronić tych słów".
No, to nie ma sprawy, jak pokazał zdjęcie, to luz.
Parada pokrzywdzonych "wyrwaniem"
Historia słów wyjętych z kontekstu ma długą i piękną historię. Wyjęte z kontekstu były słowa Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał śląskość "zakamuflowaną opcją niemiecką", tak samo, jak te "W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. (...) To jest jakby w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków".
Pokrzywdzony przeinaczeniem swoich złotych myśli o LGBT ("Próbuje się nam, proszę państwa, wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia") oraz o Unii Europejskiej ("wyimaginowana wspólnota") był sam prezydent Andrzej Duda. Z tego powodu na pewno byłby gorącym orędownikiem powołania nowego ministerstwa.
Krzywda "wyrwania" spotkała broniącą prezydenta Beatę Szydło. W 77. rocznicę pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz powiedziała: "Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli".
Łukasz Schreiber - mój typ na szefa Ministerstwa Słów Wyjętych z Kontekstu Źródło: East News
Zostało to w jawnie niesprawiedliwy sposób uznane za jej głos przeciwko imigrantom. Obrońcy premier orzekli, że to wyrwanie z kontekstu, a w rzeczywistości chodziło o atak na politykę historyczną rządu PiS.
Listę pokrzywdzonych "wyrwaniem" można długo rozszerzać. Trafił na nią Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro. Widnieje na niej Jacek Sasin i Jarosław Gowin. Jest Marek Suski i Piotr Gliński.
Równi i równiejsi
Im wyżej postawiony polityk, tym bardziej może liczyć na obronę ze strony kolegów. Przekonał się o tym były wiceminister finansów Konrad Raczkowski. Podczas debaty ze studentami stwierdził, że "kilka banków jest toksycznych i one upadną jeszcze w tym roku".
Słów się nie wypierał: "Ja nie mówię, że to zdanie nie padło. Nie. To po prostu zostało wyrwane z kontekstu. Kontekst był wyraźnie podatkowy. Ja mówiłem o tym, że stabilność sektora bankowego jest bardzo dobra. Podałem wyniki. Podałem, że opodatkowanie sektora bankowego jest bardzo niskie w Polsce".
Proszę pana, to nie o to chodzi, żeby o "wyrwaniu z kontekstu" mówił sam zainteresowany. To koledzy z rządu/sejmu/senatu mają to powtarzać.
Dla Konrada Raczkowskiego nie było litości. Zdymisjonowała go tak broniona "wyjęciem" Beata Szydło.
Plus za poczucie humoru
OK, wróćmy do Ministerstwa Słów Wyrwanych z Kontekstu. Gdyby istniało, błyskawicznie mogłoby zajmować się konkretnym przypadkiem i rozstrzygać, jak to z tym kontekstem było.
John Cleese w skeczu "Ministerstwo głupich kroków" ośmieszał rząd laburzystów tworzący nowe ministerstwa, które miały pobudzić inicjatywy ekonomiczne i czuwać nad wdrażaniem dyrektyw rządowych Źródło: Getty Images
Jeśli uznałoby, że nie doszło do "wyrwania", opowiadający bzdury polityk, dostawałby certyfikat, że "jego słowa zostały wyrwane z kontekstu". Wtedy każdy, kto używałby ich do ośmieszenia "złotoustego", byłby skazany na karę np. chłosty (to taki wychowawczy patent z Przemysława Czarnka).
Przepraszam Łukasza Schreibera, ale to właśnie jego kandydaturę chcę zgłosić na szefa nowego resortu.
Po tym, gdy z automatu nie użył formułki "wyrwane z kontekstu", a powiedział "nie wiem, czy znowu nie mamy do czynienia z wyciągnięciem jakiegoś zdania z kontekstu", jemu ufam najbardziej.
No i to poczucie humoru. Zbitki Thatcher-Czarnek długo nie zapomnę.
W przypadku pana nominacji nie będzie może mądrzej, ale przynajmniej śmiesznie. Jak u Pythonów w skeczu Ministerstwo Głupich Kroków.