Spotkanie młodych w Lednicy. Laicyzacja społeczeństwa może sprawić, że takie spotkania odejdą do przeszłości., Marek Zakrzewski/PAP, PAP
- Wiara była mi narzucona - mówi Klaudia. Czeka na osiemnastkę. Wtedy będzie mogła wypisać się z religii, na którą kazali jej chodzić rodzice. 17-letniemu Kacprowi nikt nic nie narzucał. Księdzem na pewno nie zostanie.
Ruszyli z Łeby. 28 dni później trzech księży i jeden parafianin zatrzymali rowery w Santiago de Compostela. U grobu św. Jakuba modlili się o nowe powołania kapłańskie. Tę samą trasę w tej samej intencji przebyło dwóch młodych diakonów i jeden kleryk z Łomży. Seminarium, które właśnie kończą, w tym samym czasie na Facebooku prosi o modlitwy w sprawie powołań.
Lokalne media podały nawet, że na łomżańską uczelnię nie zgłosił się w tym roku ani jeden kandydat. Rektor, ksiądz Janusz Kotowski, dementował te doniesienia i podkreślał, że modlitwa o powołania trwa zarówno, gdy brakuje kandydatów, jak i wtedy, gdy są. - To jedyny komentarz, jaki mogę podać - dodał.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kandydatów na pierwszy rok w Łomży jest siedmiu. O braku chętnych otwarcie mówi natomiast rektor olsztyńskiego seminarium, Hubert Tryk. Z trzech zeszłorocznych studentów został już tylko jeden.
Księża wskazują różne przyczyny kryzysu. A to młodzi mają się bać ważnych, trudnych decyzji, a to winny niż demograficzny. "To zatruty owoc kultury tymczasowości i dyktatury pieniędzy" - ocenił podczas jednego ze swoich wystąpień papież Franciszek.
Ale możliwe jest jeszcze jedno rozwiązanie. Wśród młodych, a więc tych, którzy potencjalnie mogliby wybrać po maturze seminarium, jest coraz więcej niewierzących.
NATALIA SIĘ BUNTUJE
Siedemnastoletnia Natalia najpierw stwierdziła, że nie wierzy w Boga, a później dowiedziała się, że istnieje na to określenie.
- To było w gimnazjum, nie przyznałam się nikomu poza gronem najbliższych znajomych. W małej szkole, gdzie wszyscy pozostają w dobrych stosunkach z księdzem, byłoby to przekleństwem najgorszym - opowiada. - Czy to był bunt? Tak, zdecydowanie tak.
Natalię irytują koleżanki z klasy, których pasje muzyczne nie wykraczają poza radiowy mainstream. Ona słucha innej muzyki, inaczej się ubiera. I ma przemyślenia. Reszta klasy po prostu robi, co jej kazano. Ona musi być inna. Czy to był bunt? "Tak, zdecydowanie tak".
Natalia, która właśnie idzie do drugiej klasy liceum, ma się przeciw czemu buntować. Pochodzi z małej miejscowości w Wielkopolsce. Mieszka tam zaledwie 1200 osób. Z atrakcji jest tam zabytkowy pałac nad brzegiem rzeki. I gotycki kościół, do którego Natalia nie chodzi.
MŁODZIEŻ ODPŁYWA OD KOŚCIOŁA
Takich jak ona - nastoletnich ateistów z polskich wsi - jest wśród wszystkich uczniów szkół średnich w Polsce około 10 procent.
To wniosek z najnowszego raportu CBOS-u. Ośrodek wyliczył, że wśród uczniów szkół średnich, niezależnie od miejsca zamieszkania, jest 17 procent osób niewierzących. Kolejne 21 procent stanowią "niezdecydowani". Pytani o wiarę najczęściej odpowiadali: "Czasami wydaje mi się, że wierzę w Boga, a czasami, że nie wierzę".
To dane na 2018 rok.
Świadczą one o ogromnej zmianie, jaka dokonała się w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Jeszcze w 2008 roku niewierzący stanowili jedynie 10 procent uczniów liceów, techników i zawodówek. Niezdecydowanych było 13 procent. W 1996 roku zaledwie 5 procent z uczniów szkół średnich zadeklarowało się jako ateiści. Niezdecydowanych było 14 procent. Dziś w to, że Bóg istnieje, wierzy 60 procent badanych - niezależnie od swojego wyznania.
Z tych 60 proc. wierzących tylko 37 procent nie ma co do istnienia Boga żadnych wątpliwości. Około jedna dziesiąta przyznaje się do kryzysów wiary, 9 procent uznaje istnienie nieokreślonej siły wyższej.
Liczby wskazują wprost – centrami polskiego ateizmu są wielkie miasta, bastionem wiary – małe i najmniejsze miejscowości. W Boga wierzy aż 75 proc. młodych mieszkańców wsi w wieku 16-19 lat. Zaledwie połowa ich rówieśników z miast powyżej 100 tys. mieszkańców deklaruje się jako wierzący lub głęboko wierzący.
Częściej praktykują dziewczęta niż chłopcy. Najrzadziej w mszach świętych uczestniczą uczniowie mieszkający w miastach od 20 tysięcy do 100 tysięcy mieszkańców oraz powyżej 500 tysięcy mieszkańców, a najczęściej – ponownie - mieszkający na wsi.
Natalia jest więc w mniejszości.
Jej rodzice są wierzący, choć do kościoła już nie chodzą. Nie podoba im się zachowanie kościelnych oficjeli i to, że próbują oni wpływać na sprawy państwowe. Kiedy Natalia była mała, byli na mszy co tydzień. Została ochrzczona, w podstawówce religia, komunia. W gimnazjum poczuła, że to, co słyszy na lekcjach od księdza, wydaje się jej absurdalne.
- Podoba mi się stwierdzenie, że religia to jajko z niespodzianką, w którym nie ma niespodzianki. Jako dziecko kochałam oglądać bajki o czarodziejkach. Chyba trochę spodziewałam jakiegoś uduchowienia po zjedzeniu opłatka, poczucia lekkości po spowiedzi. A tu bum, czar prysł, jest śliczna otoczka z czekolady, a w środku pustka - zaznacza.
(NIE)WIERZĄCY NIEPRAKTYKUJĄCY
Dominika pochodzi z niewielkiej wsi, właśnie skończyła technikum w Poznaniu. Zauważa, że przywiązanie do katolicyzmu jej kolegów i koleżanek kończy się zazwyczaj po osiemnastce. Pełnoletni w jej szkole często sami wypisują się z religii, o uczestnictwie w której wcześniej decydowali rodzice. U niej było odwrotnie.
- W gimnazjum poprosiłam rodziców, żeby wypisali mnie z religii. Ale i tak musiałam na nią chodzić, bo "nie miał się mną kto zająć, kiedy klasa była na zajęciach". Nie żałuję, bo to tylko utwierdziło mnie w moich przekonaniach. No i miałam dodatkową szóstkę na świadectwie - uśmiecha się Dominika.
Takich jak ona - niewierzących uczęszczających na katechezę - może być więcej. Według danych CBOS-u niezdecydowanych i ateistów w szkołach średnich jest 38 procent. Z lekcji religii rezygnuje z kolei jedynie 30 procent osób - najczęściej mieszkańcy wielkich miast. Ponad połowa wybiera etykę lub godzi się na okienka między lekcjami. Na taki krok decyduje się jedynie około jedna piąta nastolatków ze wsi.
Dominika do bierzmowania nie podeszła. Nauczyciele i rówieśnicy dziwili się, że tak dobra uczennica wyłamuje się jako pierwsza. Tak jakby wiara i dobre stopnie miały coś ze sobą wspólnego.
Różnica między pokoleniem dzisiejszych nastolatków a ich babć jest wyraźna. W porównaniu z ogółem społeczeństwa młodzi Polacy rezygnują z praktyk religijnych wyjątkowo często. Wśród wszystkich grup wiekowych jedynie 11 procent osób opuszcza niedzielne msze. A nastolatków praktykujących przynajmniej raz w tygodniu jest coraz mniej. Obecnie to około 28 procent uczniów szkół średnich. Jak wyglądają liczby z poprzednich lat? W 1996 roku było to 55 procent, w 2008 - 42, w 2016 - 32. Mniej niż jedna piąta młodych ludzi (18 proc.) twierdzi, że praktykuje kilka razy w roku. Aż 35 procent nastolatków nie bierze udziału w żadnych nabożeństwach.
W tej ostatniej grupie jest 17-letni Kacper z Wieliczki. Rodzice zapewnili mu światopoglądową wolność. Na szyi nosi pentagram, ale nie jako symbol satanistyczny – dla niego to oznaka odcięcia się od Kościoła. Na religię nie chodzi od dawna.
- W podstawówce był w zdecydowanej mniejszości. Teraz, w technikum, jest kilka osób, które też nie chodzą na katechezę. Reszta im zazdrości - śmieje się jego mama, Patrycja. Według niej chłopaki z technikum o religii za wiele nie rozmawiają.
Według statystyk w technikach niewierzących jest mniej niż w liceach - około 14 procent. Niezdecydowani stanowią 21 procent. W zawodówkach zarówno ateistów, jak i niezdecydowanych jest po 16 procent. Uczniowie tych szkół za to najrzadziej chodzą do kościoła, najczęściej odpuszczają sobie też lekcje religii.
Od tematu wiary nie może z kolei uciec Patryk. Mama, ochrzczona, umówiła się z tatą, Żydem, że syn będzie wychowywany bezwyznaniowo. Teraz chłopak ma dziewczynę-katoliczkę, i to głęboko wierzącą. Rodzicom wyznał, że "nie da się przekabacić". W prywatnym warszawskim liceum, do którego chodzi, nadal wielu uczniów uczęszcza na religię.
- Niektórzy rodzice mówią na wywiadówkach, że ich dzieci powinny przynajmniej dotrwać do bierzmowania. Po to, żeby potem nie było problemów z zostaniem chrzestnym czy chrzestną albo z naukami przedmałżeńskimi. Religię przedstawiają zazwyczaj jako pewną uciążliwość. Bo dzieci trzeba wozić na rekolekcje, po komunii na Biały Tydzień, przed bierzmowaniem muszą się dużo uczyć - wylicza mama Patryka, Barbara.
OCHRZCZENI NIEWIERZĄCY
Klaudia pochodzi z małego miasteczka pod Wodzisławiem Śląskim. - Moja rodzina jest bardzo wierząca. Ja się wobec tego zbuntowałam. Potem przyszedł czas na analizę. Stwierdziłam, że nigdy nie będę już wierząca. Czułam, że Kościół naciska na mnie, zaczęłam rozumieć, że mną manipuluje - dodaje.
Helę z Krakowa z Kościołem łączy jedynie chrzest. Nie czuje się jednak częścią tej wspólnoty. Przeszkadza jej brak tolerancji wobec kobiet, które zdecydowały się na aborcję, na wykorzystanie metody in vitro do zajścia w ciążę czy wobec osób LGBT+. - Część z moich rówieśników jest też pod presją rodziców, żeby do kościoła chodzić co niedzielę - mówi Hela, która od września zaczyna liceum.
Jest z niewierzącej rodziny, na religię przestała chodzić już w przedszkolu, z własnej inicjatywy. Nie pamięta dlaczego. Po prostu nie chciała chodzić i już.
Według badań socjologa z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Radosława Tyrały, 95 procent ateistów było ochrzczonych. Często wywodzą się z religijnych domów, ale jednego wzoru na polskiego ateistę nie ma. Jest raczej nieprzenikniony gąszcz indywidualnych przypadków. Jedni odchodzą od wiary w buncie przeciw głęboko religijnym rodzicom, u innych brak wiary to pokłosie rodzicielskiej obojętności w tym zakresie.
- Oferta Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce coraz słabiej odpowiada na zapotrzebowanie młodych ludzi. Nie dość, że jest przekonany o własnym monopolu, to jeszcze po 2015 roku wszedł w niebezpieczny dla każdej organizacji religijnej alians z władzą polityczną. Istnieją oczywiście w jego obrębie niszowe inicjatywy, które trafiają na podatny grunt (takie jak Wojownicy Maryi czy – z drugiej strony – Ekstremalna Droga Krzyżowa), ale dominująca część publicznego przekazu Kościoła – o mocno konserwatywno-narodowym nastawieniu – nie trafia do młodego adresata
- uważa socjolog.
"WALKA" Z KRZYŻEM
W klasie Alana na katechezę zapisane są jedynie trzy osoby. Ateizm nikogo nie dziwi. Mama chciała, żeby sam podjął decyzję dotyczącą wiary. 18-latek z Warszawy szybko zadeklarował się jako ateista. Nigdy nie chodził na religię.
O tym, jak wyglądają te lekcje, wie od znajomych. Że katechetka mówi o "homoseksualnych zboczeniach". Że pokazuje filmy, gdzie zabieg medyczny, jakim jest aborcja, przedstawia się jako masakrę i rozrywanie płodów na kawałki. Według niego to nie zachęca do uczestnictwa w zajęciach.
- Nie ma pola do wymiany poglądów, narzuca się jedną tezę, z którą nie można dyskutować. To krzywdzące dla kogoś, kto wychował się w katolickiej tradycji i szuka swojej drogi - zaznacza licealista.
Inaczej było w gimnazjum, gdzie w każdej klasie nad tablicą wisiał krzyż. Trzynastoletni wówczas Alan pisze list do dyrekcji, w którym apeluje o usunięcie symboli religijnych ze szkoły. Po trzech miesiącach krzyże znikają, za to chłopak słyszy, że są one symbolem narodowym i powinien okazywać im szacunek. I że prosząc o ich zdjęcie dyskryminuje katolików, a jak coś mu się nie podoba, to może zmienić szkołę.
- Urządzono nawet debatę o tolerancji, ale nie tej wobec ateistów. Chodziło w niej o to, żebym ja, ateista, szanował katolików - wspomina.
W liceum Alan przeforsowuje, by religia była przed lub po obowiązkowych szkolnych lekcjach. Żeby niewierzący uczniowie nie musieli przeczekiwać lekcji w bibliotece. Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego ogłasza go Ateistą Roku 2018. Chłopak nie boi się wystąpień publicznych, zgadza się też - za wiedzą rodziców - ujawnić swoją twarz do tego reportażu.
WIĘCEJ DZIEWIC KONSEKROWANYCH
Czy Kościół nie widzi problemu w malejącej liczbie powołań i spadku religijności młodego pokolenia? Biskup Marek Solarczyk z Konferencji Episkopatu Polski, pytany przez KAI o kryzys powołań, odparł, że nadal rośnie liczba dziewic konsekrowanych, wciąż powstają również nowe ruchy religijne. Ma to świadczyć o tym, że ludzie mimo wszystko nadal potrzebują kontaktu z Kościołem.
Przy Bogu i Kościele zostają najgorliwiej wierzący młodzi ludzie. Tacy jak siedemnastoletnia Paulina z Radomia, uczennica liceum. Pochodzi z katolickiej rodziny, która do niedawna nie angażowała się zbyt mocno w życie Kościoła. Ot, na mszy bywali prawie co niedzielę, obchodzili najważniejsze święta. Paulina poczuła, że to nie wystarczy.
- Najpierw zapisałam się do oazy, później przeszłam do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Wydaje mi się, że zaszczepiłam w rodzinie chęć do działania w Kościele– mówi Paulina. - Najpierw mama zaczęła się trochę bardziej angażować. Teraz idę w pielgrzymce do Częstochowy z młodszą siostrą i tatą. Dlaczego poszłam do oazy? Z ciekawości, to nie było nic głębszego. Byłam w podstawówce, wtedy jeszcze nie zastanawiałam się nad poszukiwaniem Boga. Potem zaczęłam jeździć na rekolekcje, brać udział w życiu katolickiej społeczności. Zauważyłam, że Kościół może wyglądać zupełnie inaczej niż podczas niedzielnej mszy. Że może być interesujący – przekonuje nastolatka.
Ilu jest młodych ludzi takich jak Paulina? Głęboką wiarę od lat 90. niezmiennie deklaruje od sześciu do ośmiu procent uczniów szkół średnich. Na podobnym poziomie utrzymuje się też liczba młodych chodzących do kościoła po kilka razy w tygodniu - zarówno w 1996 roku, kiedy badanie było przeprowadzone po raz pierwszy, jak i teraz, odsetek osób uczestniczących w nabożeństwach częściej niż raz w tygodniu wynosi 7 procent. Czy liczba ta nie zacznie spadać?
- Nie sprzyja Kościołowi zanurzenie młodych w świecie konsumpcji, w którym przyjemność dostępna jest od ręki, zaś cele można realizować natychmiast. Z tej perspektywy ścieżka kościelnej doktryny jawi się często jako trudna, nieatrakcyjna i wymagająca zbyt wielkich wyrzeczeń. Oczywiście pozostaje jeszcze czynnik wzbierającej fali kryzysu pedofilskiego. To świeża sprawa i wymaga badań
- zauważa Radosław Tyrała. Według niego Kościół musi działać, inaczej kryzys jedynie się pogłębi. Pytanie, co może zrobić?
Próbowaliśmy dwukrotnie uzyskać komentarz Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, niestety jego dyrektor jest wciąż na urlopie. Poprosiliśmy rzecznika KE Polski, ks. Pawła Rytla-Andrianika, o kontakt do innej osoby duchownej zorientowanej w temacie, która mogłaby nam udzielić odpowiedzi. Gdy tylko otrzymamy ów kontakt, natychmiast zaktualizujemy ten reportaż. Rektor seminarium z Olsztyna nie odbiera telefonu i nie odpisuje na maile. Ksiądz, który pielgrzymował w intencji nowych powołań, napisał, że nie jest upoważniony do komentowania takich spraw – i przestał odpisywać.
- Nie lubimy, kiedy układa się nam życie, kiedy wchodzi się nam do domów - mówi Alan, tłumacząc, dlaczego on i jego rówieśnicy nie mają potrzeby kontaktu z Kościołem.
Inaczej na sprawę patrzy Paulina, dla której religia jest oparciem, a Kościół miejscem, gdzie nie czuje się samotna.
Zastanawia się: – Być może gdyby moi rówieśnicy trafili we właściwym momencie na taką społeczność, na jaką mi udało się trafić, to więcej z nich pozostawałoby przy wierze?