Izabela O'Sullivan , 29 października 2020

Irlandia. Kraj i Kościół na rozdrożu

Wnętrze XIII-wiecznej katedry Św. Patryka w Dublinie, Irlandia, Getty Images

Jeden z księży w naszej parafii po referendum w sprawie aborcji w niedzielę na mszy zwrócił się do wiernych, żeby nie zachęcali swoich rodzin do przerywania ciąży – opowiada 37-letnia Amy z trzytysięcznego Kinnegad. - Część ludzi wyszła z kościoła, wszystko opisała prasa, a duchowny ostatecznie przeprosił. Irlandczycy nie pozwolą już Kościołowi katolickiemu być takim, jak kiedyś.

"Kiedyś" było całkiem niedawno.

- Moi rodzice byli bardzo religijni - opowiada 49-letni Peter spod Dublina. - W Boże Narodzenie nie wolno nam było rano odpakować prezentów, najpierw na 6.30 szliśmy do kościoła. W czasie Wielkiego Postu we mszy uczestniczyliśmy codziennie przed szkołą.

- Mam sześcioro rodzeństwa, w kościele byliśmy co niedzielę, śpiewałam też w kościelnym chórze. Dorastałam w Irlandii Północnej, więc bycie katoliczką stanowiło też część politycznej i kulturowej tożsamości - mówi 39-letnia Janine, która dziś mieszka w położonym niecałe 60 km na południe od Dublina Wicklow.

- Moja mama i jej siostra były wykorzystywane seksualnie przez swojego ojca - wyznaje Amy. - Zdobyły się na odwagę i poszły opowiedzieć wszystko księdzu. Okazał zrozumienie, podziękował, że powierzyły mu sekret i obiecał się nimi zaopiekować. A potem wsadził je do swojego samochodu, zawiózł do ojca i powtórzył, co usłyszał. Kiedy miałam sześć albo siedem lat, mama została mormonką. W tym roku zmarła, wyprawiliśmy jej świecki pogrzeb.

Czoło do ściany

Janine z dzieciństwa pamięta uczucie wstydu i winy. - Księża powtarzali, że jesteśmy grzesznikami, a tata czytał Biblię i mówił mi, że dzieci są niewinne. Byłam zdezorientowana. - Kiedy przygotowywała się do I komunii, zapytała księdza, dlaczego musi się spowiadać, skoro nie popełniła żadnego ciężkiego grzechu. - Wyprosił mnie z klasy i kazał stać na korytarzu z czołem przy ścianie. To była popularna metoda, stosowali ją i księża, i nauczyciele.

- Strach i szorstkość w szkole i kościele były doświadczeniem wielu ludzi. Również moim w jakimś stopniu - przyznaje prof. Eamonn Conway, kierownik Wydziału Teologii i Religioznawstwa w Mary Immaculate College University of Limerick.

Stefan w Irlandii mieszka od 16 lat, pracuje w marketingu. - Wszyscy moi irlandzcy znajomi, w wieku 40-50 lat, mają tragiczne albo wręcz traumatyczne przeżycia związane z obecnością Kościoła katolickiego w szkole. Każda lekcja zaczynała się od modlitwy, za brak pracy domowej dzieci były wywoływane na środek klasy i bite kijem po rękach albo po pupie.

Janine: - Mieliśmy religię codziennie, a wszystkie podręczniki w jakiś sposób do niej nawiązywały. Do szkoły średniej chodziłam w klasztorze. Co rano była msza, ale nieobowiązkowa.

Zupełnie inne wspomnienia ma Amy. - Jako dziecko nie czułam strachu przed kościołem. Konfesjonał od środka zobaczyłam dopiero jako nastolatka. Wcześniej spowiadaliśmy się w klasie. Ksiądz siedział przy biurku, my wchodziliśmy pojedynczo i siadaliśmy w ławce. To była luźna pogawędka - opowiada. Przyznaje jednak, że szkoła i Kościół zawsze były bardzo mocno związane. Nauczyciele zachęcali do uczestnictwa we mszy, a wszystkie wykonywane podczas lekcji prace trafiały do kościelnej gabloty.

Inny focus

Ujawniane od lat 90. skandale mocno rozluźniły związki Kościoła katolickiego ze szkołą, choć większość podstawówek to nadal placówki kościelne. - Rekrutujemy nauczycieli (nauczyciele są zatrudniani zgodnie z przepisami prawa pracy, a ich pensje wypłaca państwo. Ale ich zwierzchnikiem jest biskup, pracodawcą - zarząd, a przewodniczącym zarządu - miejscowy ksiądz – przyp. aut.) i odpowiadamy za administrację - wyjaśnia prof. Eamonn Conway.

ks. prof. Eamonn Conway

ks. prof. Eamonn Conway

Źródło: Archiwum prywatne

Jego zdaniem Kościół jest dobry w edukacji. Jest też ekonomiczny dla państwa, bo wielu ludzi wykonuje prace administracyjne w ramach wolontariatu. Podkreśla też, że w minionych dekadach nie zdarzyło się, by nauczyciel nie został przyjęty do pracy dlatego, że jego styl życia nie odpowiada wartościom katolickim.

- Prowadzimy 90 procent szkół podstawowych, nie jesteśmy w stanie zatrudniać tylko nauczycieli, którzy wierzą w Boga. Wolałbym zdecydowanie, by Kościół prowadził 30 procent podstawówek, ale aby działały one naprawdę zgodnie z chrześcijańską wizją edukacji.

Amy ma dwoje dzieci. 12-letnia Mia w tym roku pójdzie do bierzmowania, 7-letni Christopher jest w I klasie. - Bardzo pozytywnie odbieram naukę religii w dzisiejszej szkole. Kiedy Mia szła do I komunii, poproszono nas, byśmy dwa razy w roku uczestniczyli we mszy. Spowiedź wyglądała tak, że ksiądz siedział z boku ołtarza, a mąż stał za córką, jako jej świadek. Księża muszą dziś o wiele bardziej się asekurować - mówi.

Kiedy pytam o liczbę godzin religii, Amy nie umie odpowiedzieć. - Mamy nauczanie holistyczne i to nauczyciel decyduje, ile religii wpleść do programu. Trudno też policzyć przeznaczony na nią czas, bo często jest powiązana z innymi praktykami. Stawia się na rozwój duchowości.

Franciszek podczas wizyty w Irlandii, 2018 r. Papież miał trudne zadanie: zbliżyć swój kościół na nowo do krytycznego społeczeństwa

Franciszek podczas wizyty w Irlandii, 2018 r. Papież miał trudne zadanie: zbliżyć swój kościół na nowo do krytycznego społeczeństwa

Autor: John Rooney, Pacific Press, LightRocket

Źródło: Getty Images

- Religia jest wypychana z edukacji - twierdzi prof. Eamonn Conway. - Coraz więcej miejsca zajmują wellbeing czy mindfulness. Nie ma w nich nic złego, ale to świeckie praktyki.

Więzi

O. Bartłomiej Parys, misjonarz werbista, w 2007 roku przyjechał do Irlandii na dwuletnią praktykę. W 2011 Zieloną Wyspę dostał jako miejsce stałej misji. - Często mówi się, że Kościół irlandzki jest podobny do polskiego, ale to nie jest uprawnione porównanie. Kościół w Polsce od II wojny światowej nigdy nie miał takich przywilejów jak irlandzki. Ten ostatni pomógł stworzyć rodzące się państwo. Gdy Irlandia odzyskiwała niepodległość, szkoły i szpitale zakładał Kościół.

Polski misjonarz Bartłomiej Parys od wielu lat pracuje w Irlandii

Polski misjonarz Bartłomiej Parys od wielu lat pracuje w Irlandii

Źródło: Archiwum prywatne

Janine: - Mam duży problem z tym, że te instytucje są w rękach Kościoła, i że jest tak potężnym właścicielem ziemskim.

- Kościół katolicki w Irlandii był częścią świata społeczno-politycznego. Tak rozumiana wiara może stracić całkowicie wymiar osobistej relacji z Bogiem. I kiedy sypie się system, to sypie się cały świat wiary, będącej jedynie zwyczajem - twierdzi o. Parys.

Głębokie rany

W latach 90. irlandzkim Kościołem zaczęły wstrząsać kolejne skandale. Dotyczyły wykorzystywania seksualnego i pedofilii, ale też innych przestępstw. W 2014 roku w Tuam przy prowadzonym przez siostry zakonne ośrodku dla samotnych matek odkryto zwłoki kilkuset pogrzebanych dzieci. Głośno zrobiło się też o pralniach magdalenek, czyli kościelnych azylach, do których trafiały kobiety o nieuprzywilejowanej pozycji społecznej. Z założenia takie instytucje miały być schronieniem dla prostytutek. Później jednak zaczęły przyjmować też młodociane matki, a nawet kobiety uważane za zbyt ładne. Były zmuszane do ciężkiej pracy, bite, poniżane i wykorzystywane seksualnie.

Za krzywdy wyrządzone kobietom w pralniach magdalenek przeprosiły cztery prowadzące je zgromadzenia sióstr zakonnych. W 2013 roku zrobił to także irlandzki premier (Taoiseach) Enda Kenny. Rząd przygotował pakiet kompensacyjny dla około ośmiuset wciąż żyjących byłych podopiecznych tych azyli. Pomoc miała obejmować wsparcie psychologiczne, opiekę zdrowotną i indywidualne rekompensaty. Do ubiegłego roku wypłacono odszkodowanie dziewięciu spośród 87 kobiet, które się o nie ubiegały. W ostatnich latach głośna stała się sprawa Elizabeth Coppin, która twierdzi, że państwo irlandzkie nie pozwoliło jej dochodzić sprawiedliwości. Sprawa trafiła do Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Stefan dopiero po dłuższym czasie zorientował się, że mieszkał obok jednej z pralni magdalenek. - Codziennie obok niej przechodziłem. Budynek robi piorunujące wrażenie, bo od strony ulicy wygląda jak konwent, a od tyłu - jak więzienie - opowiada.

- Kościół jako instytucja zawiódł i skrzywdził bardzo wielu ludzi - przyznaje prof. Eamonn Conway. - Niektórzy są tak mocno zranieni, że bez względu na to, jak usilnie kościół będzie próbował się z nimi pojednać, nie będzie to możliwe i musimy się z tym pogodzić.

Belfast, Irlandia Północna, styczeń 2017 r. Ofiary prześladowań w kościelnych internatach idą na publiczne ogłoszenie raportu o nadużyciach w instytucjach kościelnych. Kościołami w Irlandii i Irlandii Północnej wstrząsnęła w ubiegłych latach seria skandali, która znacznie pogorszyła opinię o instytucji Kościoła katolickiego wśród wiernych

Belfast, Irlandia Północna, styczeń 2017 r. Ofiary prześladowań w kościelnych internatach idą na publiczne ogłoszenie raportu o nadużyciach w instytucjach kościelnych. Kościołami w Irlandii i Irlandii Północnej wstrząsnęła w ubiegłych latach seria skandali, która znacznie pogorszyła opinię o instytucji Kościoła katolickiego wśród wiernych

Autor: Charles McQuillan

Źródło: Getty Images

Głos innego Kościoła

W 2010 roku w Irlandii powstało Stowarzyszenie Księży Katolickich (The Association of Irish Priests). Jednym z jego założycieli był redemptorysta Tony Flannery, który dwa lata później za głoszone poglądy został odsunięty przez Watykan od posługi. W zamian za powrót do kapłaństwa zaproponowano, by opublikował oświadczenie, że m.in. kobiety nie powinny nigdy przyjmować święceń kapłańskich oraz że będzie prezentował spójne z Kościołem poglądy w zakresie antykoncepcji czy homoseksualizmu. Odmówił podpisania takiego dokumentu.

- Stowarzyszenie założyliśmy głównie po to, by reformować Kościół. Szybko jednak zaczęły dominować kwestie związane z ujawnianymi przypadkami wykorzystywania seksualnego. Księża stracili swój status i autorytet. Chcieliśmy dać im głos - mówi Tony Flannery.

Zaczęli zgłaszać się księża oskarżeni o wykorzystywanie seksualne, prosząc o pomoc w udowodnieniu ich niewinności. - Znaleźliśmy prawnika, który pracował dla nas pro bono - wyjaśnia Tony Flannery. - W czasie, gdy zajmowałem się tym tematem, mieliśmy dwanaście przypadków fałszywych oskarżeń. Oczywiście, było też bardzo dużo tych, które okazały się prawdziwe.

Dzięki Stowarzyszeniu Księży Katolickich irlandzki katolicyzm zyskał nowy głos. I był to głos znacznie bardziej tożsamy z tym, którym mówili ludzie.

- Kapłaństwo stało się zamkniętą kliką. Zbyt ekskluzywną, zapatrzoną w siebie. Stwierdzenie, że ktoś, kto zostaje księdzem, doznaje szczególnej łaski od Boga, jest najgorszą z możliwych nauk. Ustawia księży ponad ludźmi, a to prowadzi do autorytaryzmu i dyktowania ludziom, co mają robić. Wszystko to trzeba wyplenić.

Tony Flannery

Tony Flannery

Źródło: Archiwum prywatne

Stały spadek powołań

W 2016 roku, podczas ostatniego przeprowadzonego w Irlandii badania statystycznego (Census of Population) jako katolicy zadeklarowało się 78,3% mieszkańców Zielonej Wyspy. Pięć lat wcześniej było ich prawie o 6 procent więcej. A w 1961 r. – 94,9%. W badaniu Pew Research Center, w którym liderem spadku religijności z generacji na generację jest z wynikiem 27% Polska, Irlandia zanotowała wynik 12 proc.

- Te dane w ogóle mnie nie martwią - mówi prof. Eamonn Conway. - Interesuje mnie liczba tych, którzy pragną oprzeć swoje życie na wierze. Wielu ludzi jest jedynie "kulturowymi" katolikami. To ci, którzy chcą być związani z kościołem tylko w niektórych momentach, takich jak chrzest, I komunia czy ślub.

Zdaniem prof. Conwaya odbudowę Kościoła katolickiego w Irlandii trzeba zacząć od tych, którzy nie chcą, by wiara była obecna w ich życiu tylko okazjonalnie. Potrzeba też innego nastawienia księży. - Powinniśmy zadawać ludziom odpowiednie pytania, zamiast przychodzić zbyt szybko lub powierzchownie z gotowymi odpowiedziami.

Peter: - Kościół katolicki w Irlandii wciąż jest dość restrykcyjny i powoli idzie w kierunku, w którym powinien. Ale próbuje się zmieniać.

Jak twierdzi Tony Flannery, wśród księży można zaobserwować ciekawe zjawisko. - Starsi kapłani często mają bardziej liberalne poglądy. Wielu młodym coraz trudniej dotrzeć do parafian, bo ludzie mocno się zmienili. Nie chcą już słuchać księży, którym się wydaje, że mogą do nich mówić z wyższością.

Księża w Irlandii się starzeją (średnia wieku to 70) lat, a liczba chętnych do kościelnej posługi maleje. Największe seminarium w kraju (St. Patrick’s College w Maynooth) ukończyło w tym roku tylko dwóch mężczyzn, w ubiegłym tyle samo. Ale w 2019 r. było 13, w 2020 – 8, a w 2008 – 20. Liczba się waha. Tyle, że kiedy Flannery uczył się na księdza, seminariów było kilka. Dziś są dwa i cierpią na brak kandydatów.

- Spadek powołań jest spektakularny - przyznaje Flannery.- Sama myśl, by zachęcać kogoś do dołączenia do instytucji, która nie zezwala na święcenia kobiet, zupełnie nie współgra ze współczesnym życiem - dodaje.

Siła większości

Kiedy został księdzem w 1974 roku, praktykujących katolików było około 90 procent. - Podczas spowiedzi przychodziły młode mężatki i pytały, czy branie pigułki to grzech. Niektórzy księża mówili, że tak. Nic dziwnego, że straciliśmy wiarygodność – kwituje. I dodaje, że dziś część kapłanów żałuje swojej surowości.

W 2015 roku odbyło się referendum, w którym Irlandczycy głosowali nad umożliwieniem małżeństw osób tej samej płci. - Byłem za ich wprowadzeniem. Kim jestem, żeby narzucać innym moje poglądy? - pyta Tony. Większy problem miał z referendum w 2018 roku, dotyczącym aborcji. - To nie było wyłącznie pytanie: "jesteś za czy przeciw?", chodziło o zmianę w irlandzkiej konstytucji. Zagłosowałem za usunięciem z niej zakazu przerywania ciąży, a skłoniły mnie do tego trzy rzeczy: mój wiek, życie, które wiodłem i fakt, że nigdy nie miałem żony. Nie jestem uprawniony, by komukolwiek coś dyktować.

Prof. Eamonn Conway głosował inaczej, ale szanuje odmienny punkt widzenia. - Nie możemy oczekiwać, że prawo w naszym kraju określi, jak wieść życie po chrześcijańsku. Szanuję prawo ludzi do prowadzenia życia seksualnego w sposób, jaki im odpowiada, ale jako chrześcijanin, mam również prawo mieć swój punkt widzenia.

21 października media na całym świecie cytują słowa wypowiedziane przez papieża w filmie dokumentalnym "Francesco". Franciszek stwierdza, że osoby homoseksualne powinny mieć prawo do życia w rodzinie i do zawierania związków partnerskich. - To na pewno bardzo zaskakujące - pisze do mnie dzień później w mailu Tony Flannery. Prof. Eamonn Conway komentuje: - Słowa Franciszka nie powinny być rozumiane jako zmiana doktryny Kościoła jeśli chodzi o homoseksualizm czy małżeństwo. Papież konsekwentnie naucza, że małżeństwo może być zawierane jedynie między mężczyzną a kobietą i jego ostatnia wypowiedź tego nie zmienia.

Człowiek i obywatel

- Siedem lat temu moja siostra straciła dziecko w 24. tygodniu ciąży. W oczach kościoła i państwa jej córeczka nie była obywatelką Irlandii. Nie mogliśmy dostać aktu urodzenia ani jej ochrzcić - opowiada Amy. - Kościół jest przeciwny aborcji, bo twierdzi, że życie zaczyna się w momencie poczęcia, ale nie uznał jej jako żywego człowieka. Ksiądz powiedział jedynie, że Bóg i prawo to dwie różne rzeczy. W końcu udało nam się znaleźć emerytowanego księdza, który ochrzcił siostrzenicę. Od tego czasu przestałam chodzić do kościoła. Rozmawiamy z dziećmi o Bogu. W domu.

Peter: - Od praktykowania w każdą niedzielę, dla naszej rodziny ważniejsze jest życie według chrześcijańskich wartości.

Stefan: - Kościół instytucjonalny przestał dla mnie istnieć, bo nie mówimy o pojedynczym grzechu czy przewinieniu. To było systemowe. A taki system trzeba negować i ludziom to uwidaczniać.

- W mojej rodzinie czy wśród przyjaciół wciąż widzę zdjęcia z komunii czy bierzmowania i bardzo mnie to złości. Nie rozumiem, jak ktoś w moim wieku może chcieć wprowadzać swoje dziecko w kontrakt z taką instytucją. Myślę, że robią to, bo tak było od zawsze - mówi Janine.

Amy: - Irlandia przez lata sporo się nauczyła. Myślę, że moje dzieci w przyszłości będą chodzić do kościoła, ze względu na doświadczenia, jakie mają teraz.

Zmieniłam imiona dwóch bohaterów na ich prośbę.