W sierpniu 2014 roku Donbass Arena w Doniecku została zbombardowana. Stadion wybudowany za ok. 300 mln euro (koszt obiektu i otoczenia) został poważnie zniszczony., shakhtar.com
Korespondencja z Ukrainy
Na Dmitrija musiał donieść ktoś z sąsiadów. Przyszli po niego nad ranem, zapukali, ale nie czekali aż otworzy. Było ich kilku i mieli w rękach karabiny. Pytali o poglądy polityczne, przeszukali mieszkanie. Niby niczego nie znaleźli, ale wystarczyły plakaty z Pomarańczowej Rewolucji. Pomarańczowa Rewolucja to był przecież Majdan w wersji light, Dmitrij nie był zaangażowany, po prostu miał w domu plakaty. Każdy w domu ma jakieś plakaty.
Zabrali go do aresztu i trzy doby nie dawali nic do jedzenia i picia. Chociaż nie był cenny jako źródło informacji o tych, dla których Donieck powinien pozostać ukraiński, przydał się do pracy. Dzień w dzień, bez kontaktu z żoną i malutkim dzieckiem. Zresztą rodziny już w Doniecku nie było, ale Dmitrij o tym wtedy nie wiedział. Wytrzymał rok, aż zmienił się przydział strażników. Gdyby ci nowi dowiedzieli się, że on polityczny, pewnie pracowałby dalej. Oszukał, że zamknęli go za pijankę. Wiadomo, pijanka ludzka rzecz, każdy po alkoholu zrobił kiedyś coś głupiego. Następnego dnia po zwolnieniu Dmitrij pakował to, co zostało w domu. Zmieścił w dwie torby i uciekł do Żytomierza.
Wszystko zostaje w rodzinie
W 2014 roku na Ukrainie restartowano system. Poprzedni się zawiesił, kiedy prezydent Wiktor Janukowycz i stworzona wokół niego grupa oligarchów ukradła tak dużo, że pękła. Grupę wokół Janukowycza nazywano Simja, rodzina, a że prezydent pochodził z okręgu donieckiego, to też najbardziej ufał swoim krajanom. Donieccy brali Ukrainę krok po kroku i rok po roku. Tkali misterną sieć powiązań, przejmowali przedsiębiorstwa i regulowali prawo tylko po to, by samemu się wzbogacić i utrzymać przy władzy jak najdłużej.
Doniecki był też Szachtar. Piłkarski klub-symbol ukraińskiej potęgi gospodarczej zawsze bardziej niż ukraiński, był właśnie doniecki - a to duża różnica. Zagłębie nigdy nie miało dobrego wizerunku w pozostałej części kraju. Chociaż nie do końca pokrywa się to ze statystykami, przez większość uważane było za ojczyznę podziemia: drobnych kryminalistów, ale też grubych ryb, które potrafiły pływać w ukraińskim oceanie łapówek i przekrętów. Donieck zamieszkany był przez górników, którzy nie zawsze trafiali do miasta z własnej woli. Związek Radziecki wskazywał kopalnię, w której mają pracować, jej samowolne opuszczenie traktowane było jak przestępstwo. W Doniecku wytworzyła się kultura chuligańska, która radziła sobie z przeciwnościami losu. Jak był głód - były kradzieże, sprawiedliwości nie wymagano od sądów, brano ją we własne ręce.
Życie z naklejki
Roman siedzi w kawiarni w Charkowie i nie może przestać się uśmiechać. W 2006 roku, kiedy Legia grała z Szachtarem o Ligę Mistrzów, tłumaczył konferencję trenerów. Nie ma polskich korzeni, znaczy jeszcze dokładnie nie sprawdził, ale uważa, że musi mieć polską krew, skoro ma polskie nazwisko. Roman po konferencji dwanaście lat temu dosiadł się do polskich dziennikarzy i powiedział, że chciałby sprawdzić, jak dużo polskiego nauczył się oglądając "Klan" w TVP Polonia. Nauczył się na tyle dobrze, że zamawiał dziennikarzom taksówki i oprowadzał po nocnych klubach, rozmawiali dużo o życiu. Zaprzyjaźnili się na tyle, że kiedy Szachtar grał rewanż w Warszawie, Roman nie spał razem z klubową delegacją, ale w domu u jednego z dziennikarzy. Polacy ugościli Romana, pamiętając jego gościnność na Ukrainie. Pili równie dużo, chociaż wódka droższa.
Roman siedzi i nie może przestać się uśmiechać, bo ma ważne powody. Zebrał już 1655 pozytywnych opinii na portalu, który służy kolekcjonerom zbierającym naklejki Panini. Ludzie go lubią i szanują, bo nie oszukuje, a naklejki w rzeczywistości odpowiadają tym, których zdjęcia zamieszcza w internecie. Naklejki są z piłkarzami, głównie z mundiali. Roman sprzedał właśnie kilka, umówił się z lokalnym kolekcjonerem o 10 rano pod Pomnikiem Niepodległości, dokładnie po stronie z napisem "Sława Ukrainie", zarobił kilka euro. Jedno euro - właśnie za tyle udało mu się sprzedać najdrożej unikat, który posiadał.
Szwajcarski zegarek
Szachtar znaczy "Górnik". Na początku nazywał się co prawda Stachanowiec, ale nic dziwnego - Aleksiej Stachanow wydawał się wówczas być najlepszym z możliwych patronów. W 1935 roku, raptem kilka miesięcy przed założeniem klubu, wykonał 1475 procent normy, to znaczy wydobył 102 tony węgla podczas jednej zmiany. Kierownictwo kopalni Centralnaja-Irmino wymyśliło zabawę w bicie rekordu głównie po to, żeby uniknąć zesłania do obozu pracy. Centralnaja-Irmino była wcześniej mało wydajna.
Stachanowiec po wojnie został Szachtarem, ale w Związku Radzieckim nigdy nie był najlepszy - dwa razy kończył ligę na drugim miejscu, dwa razy na trzecim. Chociaż cztery razy wywalczył krajowy puchar, przegrywał na popularności nie tylko z klubami z Moskwy, ale i kijowskim Dynamem. W niepodległej już Ukrainie długo szukał swojego miejsca. Pomógł kapitalizm.
W 1997 roku do władzy w obwodzie donieckim doszedł Wiktor Janukowycz, ten sam, który później rozwalił cały kraj. Nowy gubernator musiał wymyślić, jak poradzić sobie ze ścierającymi się ze sobą grupami przestępczymi. W Doniecku dochodziło wtedy do stu strzelanin miesięcznie, wpływy na bazarach, w kasynach, w nocnych klubach były zbyt wartościowe, by po prostu oddać je komuś innemu.
Uchodzący za króla podziemia Achat Brahin zarobione pieniądze inwestował w sprzęt na Ukrainie wówczas trudny do zdobycia. Sprowadzał komputery, odtwarzacze wideo, kasety. Jego majątek rósł, a każdy tysiąc dolarów w gotówce sprawiał, że Brahin czuł się tysiąc razy mniej bezpiecznie. Interesował się sportem, został prezesem Szachtara i próbował budować jego potęgę. W 1995 roku zginął w zamachu na stadionie przed meczem z Tawriją Symferopol, rozpoznano go po szwajcarskim zegarku na ręku. Nie zdążył nawet zająć miejsca w loży, kiedy wybuchła bomba.
Janukowycz Brahina znał bardzo dobrze, podobnie jak Rinata Achmetowa - we trójkę prowadzili interesy, które miały dać im władzę. Achmetow zajął zwolnione miejsce prezesa piłkarskiego klubu. Kiedy Janukowycz doszedł do władzy w obwodzie, wymyślił, że zamiast do siebie dalej strzelać, lepiej będzie współpracować. W obrębie Ukrainy powstało państwo w państwie. Pod względem finansowym porównywalne z resztą kraju.
Zdjęcie pustki
Roman wyjechał z Doniecka i nie zamierza wracać. Nie powie tego wprost, ale chyba nie tęskni. Nie zamierza wracać, bo zwyczajnie boi się, że zrobią mu krzywdę. Wiedzą, że jest Ukraińcem, wiedzą, jakie ma poglądy. Jak mówi - wszystko się powywracało. W mieście, w którym żyło prawie dwa miliony ludzi, zostało dwieście tysięcy.
Roman pokazuje zdjęcia pustych ulic, ludzie sobie wysyłają na Facebooku, braku miejsc pracy na zdjęciach nie da się pokazać. Mówi, żeby tam nie jechać sprawdzić, co zostało z Szachtara, bo zobaczy się tylko małą dziurkę w stadionie i boisko przystrzyżone tak, jakby jutro miał się na nim odbyć mecz. Poza tym od tego, co się zobaczy, gorsze jest, że ktoś zobaczy. Nie spodobasz się, to zastrzeli. Bo to nie wojsko, właściwie to nie wiadomo, kto to jest.
Kiedy zajmowali Słowiańsk i Donieck, Romana nie było w mieście, był u ciotki w Kijowie. Od kilku lat nie pomagał już Szachtarowi w biurze prasowym, bo klub pogniewał się na niego, że został osobistym tłumaczem Cristiano Lucarellego. Roman zna też język włoski i chciał dorobić na tym, że Szachtar sprowadził piłkarza z tego kraju. Lucarelli w Szachtarze zagrał jednak tylko dwanaście meczów, strzelił cztery gole i się spakował. Zostawił Romana bez pracy, ale zachował się elegancko, bo wypłacił kilka pensji z góry.
Roman odpoczywał dwa tygodnie w Czerkasach. Kąpał się w Dnieprze i myślał. Do domu wrócił tylko po rzeczy, na szczęście jeszcze jeździły pociągi. Wynajął mieszkanie w Kijowie, to w Doniecku po prostu zostawił. Ma kontakt z rodziną, ale nie zamierza nikogo ściągać do siebie. Mówi, że babcia ma dziewięćdziesiąt lat, a przecież mama powtarza, że starych drzew się nie przesadza. W domu się nie przelewa, nikt nie kupuje mięsa. Upierają się, że jakoś sobie radzą, chociaż bez pracy. Z renty starcza im na elektryczność, jajka i krupę. Krupa to kasza dla najbiedniejszych, najczęściej żytnia. Można ją skleić w kotleciki, można zrobić zupę. Jak się ma trochę pieniędzy to nawet na mleku, a nie na wodzie.
To nie tak, że w Doniecku nie ma teraz luksusów. Kiedy Roman w 2006 roku oprowadzał po swoim mieście polskich dziennikarzy wybudowany przez Achmetowa hotel Donbas Palace robił wrażenie nawet na gościach z Zachodu, którzy we wschodniej Ukrainie spodziewali się tylko kurzu na stepie. Pałac kapał złotem, sprzątaczki czyściły klamki co godzinę. Hotel podobno funkcjonuje dalej, bo separatyści lubią dobrobyt i muszą mieć gdzie wydawać swoje pieniądze.
Mistrz na wybory
Achmetow przywiązywał do siebie ludzi donieckich, tworząc układ, z którego co prawda można było uciec, ale nie dało się już wrócić. Albo jesteś z nami, albo cię nie ma. Jak mawiają Amerykanie oraz Alex Ferguson - "My way or the highway". Życie w mniejszych miasteczkach obwodu toczyło się wokół jednego pracodawcy, powiązanego z Achmetowem kapitałowo. Pracodawca zapewniał wszystko - szkołę dla dzieci, transport do zakładu, opiekę medyczną i rozrywkę. Wymagał tylko, albo aż, lojalności. Jeśli komuś taki układ nie odpowiadał, podpadał zadowolonej większości, której spełniano wszystkie potrzeby egzystencjalne. Buntownika uznawano za wariata i awanturnika. Pokazywano mu drzwi. Duże drzwi, na cały kraj, bo wiadomo, że w regionie pracy już nie mógł znaleźć.
Poza chlebem lud potrzebował też igrzysk, potrzebny był więc wielki Szachtar. Achmetow wiedział, co może mu dać piłka nożna, nie przejmował się tym, że więcej włoży niż wyjmie. Chciał mieszkańców Doniecka i okolic ubranych w jednakowe pomarańczowo-czarne koszulki na stadionie, tak jak w pracy mieli nosić identyczne drelichy.
Władze ceniły tłum, nie jednostki, tłum miał wartość, siła tłumu była ogromna. Szachtar zdobywał dla tłumu mistrzostwa, tłum wygrywał dla władzy wybory. Janukowycz premierem Ukrainy po raz pierwszy został w 2002 roku, w tym samym czasie, kiedy klub z jego małej ojczyzny także po raz pierwszy był najlepszy w lidze.
Donieck powoli szykował się do inwazji na Europę, chciał pokazać, że jest w stanie funkcjonować w większej skali. Achmetow nie działał po omacku. Pytał, uczył się, zatrudniał i szukał swojej drogi do sukcesu. Skoro FC Porto słynęło ze znanej na cały świat siatki skautów wyszukujących perełki do oszlifowania w Ameryce Południowej, Achmetow zapłacił więcej i ściągnął ich na Ukrainę. Atak miał brazylijski, żeby była fantazja, obronę miejscową, żeby lokalna społeczność nie oglądała armii najemników, ale żeby identyfikowała się z drużyną. Żeby taki Dmitrij, syn górnika, wierzył w to, że jak będzie ciężko pracował, to Szachtar wypchnie go wyżej - do sukcesów, a może też do jakiegoś wielkiego klubu z Zachodu.
Bliżej domu
Daniel pracuje w oficjalnym sklepie Szachtara w Charkowie. W tym nowszym sklepie, w bardziej prestiżowej lokalizacji. Pierwszy otworzono na stadionie Metalista i po jakimś czasie ktoś oblał go farbą, ale albo to tylko fakt medialny, albo Daniel pięknie kłamie, że nic takiego nie miało miejsca.
Szachtar wrócił w ubiegłym roku bliżej domu, ale do Doniecka to nadal trzysta kilometrów. Sklep w Charkowie, ten w którym pracuje Daniel, znajduje się w wyjątkowym miejscu. Mocne pomarańczowo-czarne barwy klubu jaskrawo świecą przy ulicy Wolności. To samo centrum, przy Sumskiej, czyli głównym prospekcie miasta. Jeszcze w 2013 roku, kiedy reprezentacja Polski prowadzona przez Waldemara Fornalika grała w Charkowie z Ukrainą, pod stojącym dwieście metrów dalej pomnikiem Lenina zbierały się grupy naszych kibiców. Imprezowało się kwadrans dalej na piechotę - na Placu Konstytucji, po drodze trzeba było minąć zamyślonego na cokole Tarasa Szewczenkę.
Lenina już nie ma, zdjęli go z hukiem, pokazując separatystom, że Charków się nie da, Szewczenko myśli dalej, a przy placu Konstytucji palą się znicze po tym, jak pędząca w październiku 2017 roku SUV-em 20-letnia Alona Zajcewa wjechała w ludzi stojących na przystanku autobusowym. Zabiła 6 osób. Zajcewa to test dla nowej Ukrainy. Jest córką multimilionera, proces w całym kraju traktuje się jako sprawdzian władz - czy upadek rządów Janukowycza zakończył też podział na równych i równiejszych.
Ulica Wolności nie jest tak długa i szeroka jak Sumska. A już na pewno nie jest tak długa i szeroka jak pragnienie wolności w Ukraińcach. Po wyjściu ze sklepu Szachtara wystarczy zrobić kilka kroków, by ją przejść i trafić pod drzwi budynku administracji obwodowej. To tutaj w lutym 2014 ultrasi miejscowego Metalista zjednoczeni pod flagą Euromajdanu zrobili swoją bazę. Ultrasi byli siłą "Majdanów" w całym kraju, ogłosili nawet zawieszenie broni, uznając, że barwy klubowe nie są już tak ważne. W budynku administracji razem ze studentami utrzymali się przez tydzień, bo nagle urosła siła antymajdanowców. Nieśli rosyjskie flagi i głośno krzyczeli, że budynek zajęli banderowcy z Zachodu, którzy w Charkowie chcą nowych porządków. Wywlekli ich na ulicę, kilka tysięcy na trzystu. Smarowali gencjaną, kazali klękać i przepraszać. Wtedy ważyły się losy Charkowa. Charkowska Republika Ludowa istniała jednak kilka dni, zielonych ludzików było tu za mało, a miasto zbyt studenckie i myślące.
Tornister na trybunie
Kiedy Szachtar po raz pierwszy zdobywa mistrzostwo Ukrainy w 2002 roku, ma już w składzie Mariusza Lewandowskiego. Polak w ekstraklasie nie był gwiazdą, to nie ten Lewandowski. W Doniecku z ligowego wyrobnika staje się jednak jednym z liderów drużyny napędzanej potężną gotówką. Kiedy po dziewięciu latach będzie odchodził z zespołu, w którym zrobi się dla niego za ciasno, dostanie pamiątkową koszulkę z numerem 275, bo tyle zdążył zagrać dla Szachtara meczów. Kibice wybiorą go także do klubowej jedenastki wszech czasów. Przez krótki czas Lewandowski ma w Doniecku polskie towarzystwo - wschodniego stylu życia uczy się tutaj bramkarz Wojciech Kowalewski, zanim ruszy na podbój Moskwy i serc kibiców Spartaka.
Achmetow nie żałuje. Ani pieniędzy na nowych piłkarzy, ani wysiłku w zdobywaniu ludzkich serc i umysłów. We wrześniu na stadionie Szachtara jego ludzie potrafią rozdawać tornistry z pełną wyprawką, ukraińską. Dziennikarze na urodziny dostają nowe laptopy. Kiedy właściciel klubu pojawia się na swojej trybunie, trybuny wiwatują - to przecież ludzki pan, dobrodziej. Nikt nie ma powodów do protestowania, strajków, dla mieszkańców miasta wolność oznaczała porządek. Dobrobyt uśpił czujność, każda próba zmiany, także politycznej, traktowana była jak próba zamachu na to, co dobre. Dobrego się przecież nie ulepsza.
Achmetow nieznanych piłkarzy sprowadzał tylko na początku, później zrozumiał, że jeśli chce bawić się w wielki futbol, nie może przynosić małych zabawek. Ukrainiec zakochał się w Brazylijczykach. Lista zakupów robi wrażenie: Bernard - 25 milionów euro, Taison i Fred - po 15, Willian i Matuzalem - 14, Fernando - 11, Ilsinho - 10. Razem: około 130 milionów euro. Achmetow wiedział też, gdzie i kogo sprzedać. Alex Teixeira poszedł do Chin za 50 milionów, Fernandinho za 40 do Manchesteru City, a Willian, zanim trafił do Chelsea, został sprzedany do rozrzucającego wówczas gotówkę Anży Machaczkała za 35 milionów. To z Szachtara w świat poszli też tacy piłkarze jak Douglas Costa czy Henrik Mkhitarjan.
W Doniecku umieli robić transfery, a to przekładało się na wyniki zespołu. Szachtar do dzisiaj mistrzostw Ukrainy uzbierał już dziesięć, jedenaście razy zdobywał krajowy puchar, w Europie walczy jak równy z równym z Barceloną czy Juventusem Turyn, eliminował Chelsea. W 2011 roku awansuje do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, dwa lata wcześniej wygrał rozgrywki o ostatni, historyczny Puchar UEFA.
Donieck trafia na piłkarską mapę Europy - może nie jest jedną ze stolic, ale nikt nie traktuje już Szachtara jak chwilowego kaprysu bogacza. Achmetow jest wiarygodnym i realnym partnerem dla rywali i kontrahentów, a tych, którzy mu zaufają i przyjdą grać na Ukrainę, rozpieszcza. O wypłacanych przez niego premiach krążą legendy. Za zwycięstwo w ważnym meczu piłkarze wynosili z szatni reklamówki ze stoma tysiącami dolarów. Za triumf w Pucharze UEFA takich siatek były po cztery na głowę. Tym razem wypełnione były euro. Achmetow kibicował drużynie osobiście zawsze, kiedy mógł. Na mecze w Lidze Mistrzów latał swoim samolotem, w którym poza biblioteką czy salą konferencyjną było także jacuzzi.
Zwycięstwo w Pucharze UEFA dało Szachtarowi możliwość gry o Superpuchar Europy z Barceloną. Dzień po meczu w Monaco zaplanowano jednak otwarcie nowego stadionu w Doniecku i niezależnie od wyniku impreza nie mogła trwać zbyt długo. Łukasz Cielemęcki pracował wtedy w "Przeglądzie Sportowym", obsłużył oba wydarzenia. Poprosił Lewandowskiego o pomoc - dla klubunie stanowiło to żadnego problemu, były miejsca w jednym z czarterowych samolotów z Francji do Donbasu. Tym nowocześniejszym leciała drużyna, starym Antonowem podróżowały rodziny zawodników. Łukasz wspomina, że kiedy po porażce Szachtara w Monaco dojechał na lotnisko i zobaczył towarzystwo, z którym będzie podróżował, doszedł do wniosku, że z samej sprzedaży wszystkich torebek Louisa Vuittona można byłoby kupić kilka takich samolotów.
Ucieczka przed bombami
W 2014 roku, kiedy w Donbasie zrobiło się gorąco, a na ulicach pojawiły się czołgi i ludzie z bronią, Szachtar przestał się czuć w Doniecku jak u siebie w domu. Ludzie z Doniecka wspierali swój klub, pozostali kibicami, ale na trybunach coraz częściej było słychać gwizdy. Najgłośniej, kiedy przed każdym meczem odgrywano hymn Ukrainy. Najpierw delikatnie, a później na ostro domagano się wycofania wszystkich patriotycznych symboli ze stadionu. Achmetow mógł handlować z Rosjanami, ale nie chciał, by jego region odłączał się od Ukrainy, bo kapitałowo połączony był z Zachodem. Z portu w Mariupolu wysyłał w świat stal.
Kiedy 17 lipca malezyjski samolot lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur spada w okolicach Doniecka i ginie 298 osób, Szachtara nie ma już w mieście. Na dwie kolejki przez zakończeniem mistrzowskiego sezonu przenosi się do Charkowa. Charków jest jednak za blisko strefy wojennej, by UEFA zgodziła się na rozgrywanie tam meczów w europejskich pucharach. Drużyna trafia do Kijowa, szuka dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości. Zgłasza się Lwów, który po Euro ma piękny stadion, ale nie ma na tyle pięknych piłkarzy, by go zapełnić kibicami.
Na wschodzie Ukrainy w wyniku wojny ginie dziesięć tysięcy ludzi, uciekają dwa miliony. Rozbita jest także reprezentacja Ukrainy. Piłkarze Szachtara, niektórzy o prorosyjskich poglądach, po przeprowadzce do Kijowa słyszą, że muszą teraz na siebie uważać. Kończą się przyjaźnie trzymane przez wspólną grę dla ukraińskiej kadry. Kiedy Taras Stepanenko w 2015 roku postanawia spędzić wakacje z rodziną na rosyjskim już Krymie, wybucha awantura. Stepanenko wrzuca do sieci zdjęcia pięknych plaż i uśmiechniętych ludzi, kiedy Kijów nie uznawał bezprawnej aneksji półwyspu. Po powrocie do klubu szybko zrozumiał, że popełnił błąd, nie czuł się bezpiecznie, przepraszał.
Szachtar ligową młóckę zalicza w Kijowie - z mało prestiżowymi rywalami gra na stadionie imienia Bannikowa. Ogląda go średnio tysiąc osób, głównie tych, którzy uciekli przed wojną. Na ważne spotkania lata do Lwowa, gdzie Achmetow na trzy lata wynajął stadion. Rozsądnie byłoby, aby drużyna po prostu przeprowadziła się do miasta na zachodzie Ukrainy, jednak do trenera Mircei Lucescu przychodzą delegacje piłkarzy. Obiecują, że nie będą narzekać na podróże, będą je nawet chwalić, byleby tylko nie mieszkać we Lwowie, bo przy Kijowie to wieś. W Kijowie czują się jak u siebie, tam będzie najlepiej im trenować i żyć. W Kijowie jest co robić. Szachtar żyje na walizkach i udaje, że nie dzieje się nic wyjątkowego. W 2015 i 2016 roku nie udaje mu się wywalczyć mistrzostwa Ukrainy.
Euro nie u nas
Inauguracja stadionu Szachtara w Doniecku w 2009 roku nieprzypadkowo odbywa się 29 sierpnia, dzień po meczu z Barceloną o Superpuchar Europy. Ukraińskie święto górników tamtego lata obchodzi się ze światowym rozmachem. Śpiewa Beyonce, a cała impreza dostaje nagrodę Wydarzenia Roku na gali Stadium Business Award. Obiekt kosztował 300 milionów euro, budowa trwała trzy lata i zakończyła się przed planowanym czasem. Stadion wygląda jak latający spodek, spełnia wszystkie wymogi UEFA, łącznie z tymi, które pozwalają przeprowadzić na nim finał Ligi Mistrzów.
Kilka lat wcześniej piętnaście kilometrów od Doniecka powstało centrum treningowe Szachtara - Kirsha. Zajmuje ponad sto akrów, znajduje się w nim dziewięć pełnowymiarowych boisk, osiem z nawierzchnią naturalną, jedno ze sztuczną. Wszystkie są oświetlone i podgrzewane. Jest też hotel dla piłkarzy, centrum medyczne, basen, kilka siłowni, kino, ogród pod dachem i sale konferencyjne.
Donieck przygotowując się do Euro 2012, zapiął ostatni guzik. W trakcie turnieju na Donbas Arenie rozegrano pięć meczów - trzy w grupie, ćwierćfinał i półfinał. To nad tym stadionem podczas spotkania Anglii z Francją przechodzi ulewa, która każe przerwać grę na czterdzieści minut.
Komentator Polskiego Radia Andrzej Janisz w Doniecku spędził sporą część turnieju. Pamięta, że miasto się rozwijało, było pełne efektownych budynków ze szkła i stali, a kawior podawano bardzo dobry. Janisz był jednak także na obrzeżach, w Makiejewce, gdzie stały osiedla rozpadających się domków jednorodzinnych z setkami kleconych byle jak dobudówek. Pamięta też drogi, które z trudem pokonywało się samochodem terenowym i granicę cywilizacyjną w głowie, którą przekraczał za każdym razem, gdy opuszczał centrum Doniecka. Poza miastem ludzi nie obchodziło Euro, mówili, że nie jest ich, że to zabawa bogaczy. Interesowały ich rozpadające się fabryki, w których nie było już nawet szyb w oknach.
Szyb w oknach nie było w centrum treningowym Szachtara już w kwietniu 2014 roku po ostrzale artyleryjskim. Nie było także dachu w głównym budynku ośrodka. Wybudowane na Euro lotnisko zostało zrównane z ziemią. W stadionie za trzysta milionów jest dziura po pocisku za kilka tysięcy. Ostatnio pojawiła się informacja, że obiekt został zajęty przez separatystów do celów wojskowych i przekształcony w bazę, ale ludzie z Szachtara w to nie wierzą. Mówią, że na stadionie były zwyczajne biura i pewnie tam siedzą teraz wojskowi. Nic dziwnego, bo to ładne biura były.
Trzysta kilometrów, dziesięć godzin
Na meczach Szachtara w Lidze Mistrzów stadion we Lwowie wypełnia się po brzegi. Szachtara nie ma już jednak we Lwowie w ogóle, bo kiedy kurz opadł, mógł wrócić bliżej domu - do Charkowa. We Lwowie na nowym stadionie nie gra nikt. Karpaty mało kogo interesują, na trybunach pojawia się garstka widzów. Listopadowy mecz z FK Mariupol, który przed ustawą dekomunizacyjną od Włodzimierza Ilicza Lenina nazywał się Ilicziwiec, odbywa się na położonym blisko centrum stadionie Ukraina. Kibiców nie ma w ogóle, bo jest kara za złe zachowanie. Ukraiński hymn dudni tak, że rozlatują się głośniki. Dudni też deszcz, a Mariupol wygrywa 1:0.
Przeprowadzka Szachtara do Charkowa możliwa była dopiero wtedy, gdy UEFA pozwoliła tam rozgrywać mecze w Lidze Mistrzów. Drużyna przylatuje z Kijowa dzień wcześniej, portugalski trener Paulo Fonseca zaklina rzeczywistość mówiąc, że godzina spędzona w samolocie nie przeszkadza w traktowaniu meczów w Charkowie jak meczów u siebie w domu. Zaklina też rzeczywistość, kiedy przy minus dwunastu stopniach w trakcie meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z AS Roma biega przy linii bocznej w samym garniturze. Ma szalik.
Szachtar rozgrywa świetny sezon. Prowadzi w tabeli ligi ukraińskiej i może obronić mistrzostwo, w fazie grupowej Ligi Mistrzów pokonał Napoli i Manchester City. Na Romę sprzedano wszystkie bilety.
Daniel, ten ze sklepu Szachtara przy ulicy Wolności, tłumaczy, że na trybuny przychodzą głównie miejscowi, którzy po upadku Metalista zwyczajnie tęsknią za wielką piłką. Metalist został sprzedany za czterysta milionów dolarów Serhijowi Kurczence przez oligarchę Ołeksandra Jarosławskiego. Podobno pod przymusem. Kurczenko zapowiadał walkę z Szachtarem i Dynamem Kijów o mistrzostwo, ale kiedy upadł Janukowycz, jego majątek się rozpłynął. Uznawano go za księgowego Simji. Kurczenko przestał płacić piłkarzom i trenerowi, zapadł się pod ziemię. Klub tuła się po niższych ligach, a że między Metalistem a Szachtarem nigdy nie było wojny, a drużyny wymieniały się nawet zawodnikami, w Charkowie nie ma nienawiści do wyjątkowego gościa. Szachtar może liczyć na wsparcie i doping.
Mecz z Romą rozgrywany jest 21 lutego, dzień przed rocznicą charkowskiego Majdanu przed budynkiem administracji obwodowej. W wielkim namiocie rozbitym tuż przed jego wejściem rozdają ulotki nawołujące do marszu pamięci. W stojaku stoi niewybuch z kartką - "Hańba faszystowskiej Rosji". Wszędzie zdjęcia gierojów. Gieroje mają twarze dzieci. Ścianę pamięci zaaranżowano także na płocie otaczającym dziurę po pomniku Lenina - jest podział na Ługańsk, Charków i Donieck. Ludzie wtykają róże w ogrodzenie. Ból jest żywy. Zdjęciom przyglądają się kolejne dzieci w mundurach - w armii była mobilizacja, biorą coraz młodszych. Ulice Charkowa wyglądają jak w dniu rozpoczęcia szkoły po wakacjach, jednak zamiast granatowych mundurków młodzież nosi moro.
Daniel wie, że na mecz z Romą przyjadą też kibice z Doniecka, ale nie będzie ich wielu. Może dwa, trzy autokary. Przyjeżdża cały region, ale z Doniecka to jednak daleko. Podróż przez trzysta kilometrów zajmuje około dziesięciu godzin, podróżować mogą tylko mieszkańcy obwodu, ale i tak kontrola na kilku punktach granicznych między Doniecką Republiką Ludową a Ukrainą jest tak drobiazgowa, że mało komu się chce. Poza tym jak ludzie nie mają na chleb, to nie mają też na bilet. Szachtar grę dla Doniecka ma już tylko na sztandarach, gra dla całej Ukrainy i nie wiadomo, na jak długo starczy mu jeszcze sił.
Szachtar może próbować uciec od polityki, ale polityka dogoni Szachtara. Achmetow od początku wydarzeń na Majdanie krytykował siłowe rozwiązania i nawoływał do dialogu. Póżniej ukrywał w swojej rezydencji w donieckim ogrodzie botanicznym obalonego Janukowycza. Zarzucano mu także wspieranie separatystów.
Szachtar nie wziął udziału w akcji ATO (operacja antyterrorystyczna) przed siedemnastą kolejką ligową obecnego sezonu, kiedy piłkarze wszystkich klubów wyszli na mecze w koszulkach z napisem "mój tata, mój bohater" oddając hołd weteranom walki z separatystami. Władze Szachtara poinformowały, że o całej akcji dowiedziały się zbyt późno. Autobus klubu został obrzucony przez ultrasów w Charkowie kamieniami, a kapitan Stepanenko w rozmowie z kibicami zapewniał, że piłkarze popierają akcję, a t-shirty zwyczajnie nie zostały im dostarczone na czas. Szachtar stoi w rozkroku.
Federacja Niezależna
Szachtar wygrał z Romą 2:1 w 1/4 finału Ligi Mistrzów, ale przegrał w rewanżu 0:1 i odpadł z rozgrywek. W dniu meczu w Charkowie w jednej z dzielnic nie było ogrzewania, chociaż temperatura spadła poniżej piętnastu stopni. Pokojówka w hotelu w geście przeprosin przyniosła do pokoju szampana, na rozgrzewkę.
Achmetow nie sprowadza już do Szachtara brazylijskich gwiazd. Kupuje tylko piłkarzy sprawdzonych na rynku ukraińskim, którzy wiedzą, na jakie warunki treningów, mieszkania i rozgrywania meczów się decydują. Ostatni wielki transfer przeprowadził w 2014 roku.
Doniecka Republika Ludowa uznawana jest tylko przez Ługańską Republikę Ludową i Osetię Południową, jednak w Doniecku w 2015 roku powstała już miejscowa Federacja Piłkarska, która bardzo szybko została członkiem CONIFA - konfederacji Niezależnych Federacji Piłkarskich. W 2016 roku w mistrzostwach świata CONIFA w Abchazji triumfowali gospodarze przed Pendżabem, Cyprem Północnym, Kurdystanem, Armenią Zachodnią, Wyspami Czagos, Recją, Somalilandem, Laponią i Padanią. DRL nie mogła jeszcze wystartować.
Roman, ten od naklejek Panini, mówi, że w Doniecku już nie będzie normalnie. Wymienili system walutowy, płacą rublami. Gdyby separatyści wycofali się z Donbasu, zostawiliby ruinę, a i tak się nie wycofają. Lotniska nie ma, pociągi z Kijowa nie jeżdżą. Ale podręczniki rozdają dzieciom tak, jak rozdawał Achmetow. Moja ojczyzna Rosja, moja stolica Moskwa.
W 1935 roku, dzień po tym, kiedy Stachanow pobił rekord i uratował kierownictwo kopalni, komisja partyjna przyznała mu dom, konia, bryczkę i trzy miesięczne pensje. Jako że Aleksiej cały splendor wziął na siebie, nie mówiąc głośno o tym, że wydobywać węgiel nocą pomagało mu wielu górników, na wieść o nagrodach tyle samo osób chciało mu pogratulować, co pobić. Stachanow musiał się ukrywać, miesiąc później w Moskwie dostał order od samego Józefa Stalina, co nie poprawiło jego sytuacji ani w pracy, ani w domu. Stalin polecił mu bowiem także zakończenie małżeństwa, jako że żona Aleksieja negatywnie wyrażała się o ustroju bolszewickim.
Stachanow w 1971 roku trafił do ośrodka dla nerwowo chorych w Doniecku, zmarł sześć lat później. Jego rekord dopiero w 2010 roku pobił górnik Serhij Szemuk, ale używał nowoczesnego młota.
Autor korzystał z książek:
- Zbigniew Parafianowicz, Michał Potocki - "Wilki żyją poza prawem", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015
- Serhij Żadan - "Zima trwa cztery miesiące" ze zbioru "Zwrotnik Ukraina" pod redakcją Jurija Adruchowycza, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014
- Tomasz Grzywaczewski - "Granice marzeń" - Wydawnictwo Czaren, Wołowiec 2018