Kamil Fejfer , 10 grudnia 2020

Koronawirus nie kosi nas równo

Pracownicy domu pogrzebowego przenoszą trumny z ciałami ofiar Covid-19. Annaberg-Buchholz, Niemcy / fot. Alexander Koerner, Getty Images

"Myślałem, że koronawirus jest demokratyczny, jednak szybko zdałem sobie sprawę, że tak nie jest. Bogaci mogą zostać w domu. Biedni nie mają wyboru, muszą codziennie iść do pracy" - Karim Mottaghi ma rację, ale sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.

To fotograf, który zdobył główną nagrodę w organizowanym przez "Gazetę Wyborczą" konkursie fotograficznym im. Krzysztofa Millera. Nagroda upamiętnia wybitnego polskiego fotoreportera, który dokumentował, między innymi, najważniejsze konflikty na świecie.

Swój fotoreportaż Mottaghi realizował przez 48 dni na największym cmentarzu w północno-zachodnim Iranie. Nie tylko fotografował i nagrywał filmy. Pomagał również przygotować zmarłych, ofiary pandemii, do pochówku.

W jego słowach jest coś, co umyka większości z nas. Ryzyka, również te związane z koronawirusem, nie są rozłożone w społeczeństwie równo. Świat wygląda zupełnie inaczej niż w maksymie "co komu pisane".

"Szczęściarze" i "pechowcy"

"Co komu pisane" sugerowałoby, że w życiu (i umieraniu) nie ma wzorca, że to, co się nam przytrafia, nie układa się w żaden spójny obraz, wszystko jest przypadkowe niczym rozmieszczenie oczek tłuszczu w rosole.

Ale to nieprawda, to tak nie działa.

Jeżeli spojrzymy na jakiekolwiek zjawisko - również na koronawirusa - z szerszej perspektywy, to najczęściej wyłania się jakiś wzorzec, widzimy prawidłowości.

Widzimy tych, którzy w pewnych sytuacjach mają fory, oraz tych, którzy są pokrzywdzeni. Wszystkie sytuacje mają, jeżeli nie swoich wygranych i przegranych, to przynajmniej szczęściarzy i pechowców.

I często jest tak, że fuksy i nieszczęścia mają swoją klasę społeczną i płeć. Ale to i tak bardzo uproszczony obraz, ponieważ zarówno klasa społeczna, jak i płeć w kontekście koronawirusa są problematyczne.

To wśród pracowników służby ochrony zdrowia występował najwyższy wskaźnik ryzyka zakażenia

To wśród pracowników służby ochrony zdrowia występował najwyższy wskaźnik ryzyka zakażenia

Autor: Ivan Romano

Źródło: Getty Images

Zdążyliśmy przyzwyczaić się do myśli, że koronawirus zagraża najbardziej osobom starszym lub osobom z tak zwanymi chorobami współwystępującymi.

Jednak najgroźniejszy jest dla osób starszych z chorobami współwystępującymi. I tu widzimy już, że nakładające się na siebie czynniki potrafią zwiększyć prawdopodobieństwo najgorszego. Ale demografia i epidemiologia to nie jedyne punkty obserwacyjne.

Koronawirus ma również swój aspekt zawodowy. Tym razem kwestią nie jest to, że jedne branże w wyniku pandemii są ekonomicznie bardziej dotknięte niż inne (to jest oczywiste). Kwestią jest to, że pracowników niektórych branż wirus w sposób bezpośredni dotyka bardziej niż innych.

W artykule zamieszczonym na stronie World Economic Forum zostały przedstawione wyniki badania, którego celem było wskazanie przedstawicieli zawodów, które są najbardziej narażone na zarażenie się koronawirusem.

Wskaźnik został sporządzony na podstawie trzech elementów. Po pierwsze - jak bardzo w dany zawód wpisany jest bezpośredni kontakt z innymi ludźmi. Po drugie - jak bliskiego fizycznego kontaktu wymaga dane zajęcie. Po trzecie - z jaką częstotliwością pracownicy danej profesji są narażeni na kontakt z wirusem.

Wskaźnik osiągał wartości od 0 do 100, gdzie 100 oznacza najwyższe możliwe ryzyko zakażenia.

Najwyższy wskaźnik ryzyka zakażenia mieli… dentyści (wskaźnik ponad 90), następnie pielęgniarki, (ponad 80), lekarze różnych specjalności (wskaźnik ryzyka w okolicach 80). Dalej były między innymi stewardessy, kierowcy autobusów, nauczyciele w przedszkolach, fryzjerzy, pracownicy socjalni.

Najniższy wskaźnik ryzyka osiągnęli ekonomiści (1,4). Później zaś specjaliści IT, graficy, finansiści, osoby sprzątające, prawnicy, marketingowcy.

Ważna uwaga na marginesie. Powyższy wskaźnik nie jest tożsamy z prawdopodobieństwem zarażenia. Prawdopodobieństwo jest wyrażane procentowo; jeżeli więc dentyści mieliby ponad 90 proc. szans na zarażenie się koronawirusem, oznaczałoby to, że ponad 90 na 100 dentystów ma, miało, lub będzie mieć koronawirusa, a to oczywiście nieprawda.

Jeżeli spojrzymy na powyższe wyniki, to rzucają się w oczy dwie kwestie. Po pierwsze osoby, dla których ryzyko zarażenia się wirusem jest najniższe, to w dużej mierze przedstawiciele dobrze zarabiającej klasy średniej.

Z drugiej strony jednak ci, którzy są najbardziej narażeni to… w dużej mierze również klasa średnia: lekarze pierwszego kontaktu i innych specjalności lub dentyści. Dopiero nieco niżej (ale wciąż wysoko) znajdują się zawody gorzej opłacane.

Mamy więc do czynienia z pewnym miksem: prace wiążące się z niewielkim ryzykiem to zbiór zawodów dobrze opłacanych z domieszką średnio i kiepsko płatnych prac, a profesje wiążące się z wysokim ryzykiem to zbiór prac raczej kiepsko opłacanych z domieszką osób zarabiających naprawdę sporo (i jednocześnie narażonych najbardziej; chodzi oczywiście o lekarzy i dentystów).

Mroczna układanka

Ale jeśli spojrzymy na szerszą perspektywę klasową, to do tej skomplikowanej już układanki dojdą kolejne elementy.

Rebekah L. Rollston z Harvard Medical School oraz Sandro Galea z Boston University School of Public Health podkreślają, jak istotne są warunki życia jako czynnik ryzyka związany z pandemią.

Na przykład wilgotne mieszkania biedniejszych ludzi częściej zachodzą pleśnią, a ta osłabia ich układ odpornościowy.

Mieszkania osób mniej zamożnych są również mniejsze, a to bardzo utrudnia, czy wręcz uniemożliwia, trzymanie odpowiedniego dystansu społecznego.

Ludzie żyjący w biednej okolicy są dotknięci większym ryzykiem śmierci z powodu Covid-19

Ludzie żyjący w biednej okolicy są dotknięci większym ryzykiem śmierci z powodu Covid-19

Autor: SOPA Images

Źródło: Getty Images

Osoby biedniejsze częściej również korzystają z transportu publicznego, co także podnosi ryzyko zachorowania na Covid-19.

W tej mrocznej koronawirusowej układance nie chodzi więc tylko o fizyczną bliskość z ludźmi podczas wykonywania swoich obowiązków zawodowych.

Chodzi również o to, w jaki sposób dochód z tej pracy może ochronić ciebie przed najgorszym przebiegiem choroby, albo jak może zmniejszyć prawdopodobieństwo tego, że zarazisz swoich bliskich (bądź, że zostaniesz zarażona/zarażony).

Chętniej zabija biednych i wykluczonych

To wszystko przekłada się na najczarniejsze statystyki. Według metaanalizy Norwegian Institute of Public Health osoby o niskim dochodzie, żyjące w biednej okolicy są dotknięte większym ryzykiem śmierci z powodu Covid-19.

Ale to nie wszystko. Większa śmiertelność dotyczyła osób z: niższym wykształceniem, imigrantów oraz osób niebędących w związkach małżeńskich. Ryzyko śmierci wyraźnie wzrasta, jeżeli jesteś mężczyzną.

Nie, Covid-19 nie jest demokratyczny, nie jest równościowy, chętniej zabija biednych i wykluczonych.

Przyjrzyjmy się przez chwilę samym zarażeniom SARS-CoV-2. Korelują one nie tylko z wykonywaną pracą (silny związek z fizyczną bliskością z innymi osobami), statusem socjoekonomicznym (warunki życia), ale również z płcią.

"W Europie kobiety są bardziej niż mężczyźni narażone na zarażenie w pracy. Cztery z pięciu najbardziej eksponowanych grup zawodów są wykonywane głównie przez kobiety.

Należą do nich specjaliści ds. zdrowia, personel ds. zdrowia, pracownicy opieki osobistej i pracownicy usług osobistych.

Jedyną grupą zawodów o najwyższej ekspozycji, gdzie pracują przede wszystkim mężczyźni, stanowią pracownicy usług ochrony.

Jednocześnie zawody o niewielkiej ekspozycji na zarażenie wykonywane są na ogół przez mężczyzn (np. rolnicy, operatorzy maszyn, monterzy" – czytamy w raporcie Instytutu Badań Strukturalnych (IBS).

W znacznej większości krajów Unii Europejskiej (23 z 28) udział pracowników o wysokim ryzyku zarażeniem jest wyższy wśród kobiet niż wśród mężczyzn.

Mało tego, według badaczek z IBS płeć "ma większe znaczenie dla skali ekspozycji na zarażenie w pracy niż wykształcenie lub wiek pracownika". Między innymi z tego wynika fakt, że większość zarażonych to kobiety.

Ale to znowu nie koniec. Bo jeśli spojrzymy na dane Office for National Statistics, brytyjskiego odpowiednika polskiego Głównego Urzędu Statystycznego, jeśli chodzi o śmiertelność wśród pracowników, to znacznie przeważają w niej mężczyźni. Mimo tego, że większość zarażonych to kobiety.

Według opracowania podwyższone ryzyko śmierci dotykało pracowników i pracownice prac prostych, pracowników i pracownice socjalne, pielęgniarki i pielęgniarzy.

Tak, to prawda, że w dwóch ostatnich obszarach przeważają kobiety. Jednak dla męskich pracowników tych sektorów śmiertelność w wyniku Covid-19 jest ponad dwukrotnie wyższa!

Przed pierwszym lockdownem w UK śmiertelność mężczyzn pracujących jako pracownicy społeczni wynosiła około 300 na sto tysięcy. Kobiet: 120 na sto tysięcy. Jeśli chodzi o pracowników i pracownice służby zdrowia, dysproporcja była jeszcze większa (choć sama śmiertelność była znacznie niższa dla kobiet i dla mężczyzn). Śmiertelność mężczyzn wynosiła 180 na 100 tysięcy; kobiet 56 na 100 tysięcy.

Od tego wszystkiego może rozboleć głowa. Ilość zmiennych jest naprawdę ogromna, a przecież mówimy o zakażeniach i śmierciach. Celowo w tym tekście nie poruszam kwestii wpływu koronawirusa na rynek pracy i ekonomię.

Tak rozległy problem jest przez filozofów i filozofki nazywany "problemem potwornym". O tej kategorii w książce "Epoka człowieka" pisze prof. Ewa Bińczyk.

W Europie kobiety są bardziej niż mężczyźni narażone na zarażenie w pracy. Cztery z pięciu najbardziej eksponowanych grup zawodów są wykonywane głównie przez kobiety

W Europie kobiety są bardziej niż mężczyźni narażone na zarażenie w pracy. Cztery z pięciu najbardziej eksponowanych grup zawodów są wykonywane głównie przez kobiety

Autor: Anadolu Agency

Źródło: Getty Images

Problemy "potworne" to zjawiska, które są niezwykle złożone, rozległe, na które można patrzeć z bardzo wielu perspektyw. To problemy, które po prostu trudno objąć rozumem.

Bińczyk za problem potworny uważa zmiany klimatu (i szerzej, nadmierne wykorzystywanie zasobów naturalnych przez człowieka). Można te tematy ugryźć ze strony ekonomicznej, ekologicznej, biologicznej, klasowej, międzynarodowej, politycznej. Podobnie jest z koronawirusem. To nie jest tylko problem zdrowotny i ekonomiczny. Ma on swoje odcienie i warstwy: zawodowe, socjoekonomiczne, płciowe, oraz – jak widać – również związane z edukacją, czy z pozostawaniem w związku małżeńskim.

Różnice w pierwszej i drugiej fali

Mało komplikacji? Bardzo proszę, niech dojdzie ich jeszcze trochę.

Obraz zarażeń w kontekście zawodowym jest nieco inny w przypadku pierwszej fali pandemii niż w drugiej. Przynajmniej w niektórych krajach.

I tak na przykład według innych badań cytowanego już Norwegian Institute of Public Health okazuje się, że kryterium bliskości fizycznej oddziaływało na poszczególne grupy zawodowe inaczej w okresie od lutego do lipca (pierwsza fala) niż w okresie od lipca do października (druga fala).

W pierwszym pandemicznym rzucie najwięcej zarażonych było wśród personelu medycznego: pielęgniarek, lekarzy i dentystów (około 6 przypadków koronawirusa na tysiąc zatrudnionych, przy średniej 2,3 przypadki zakażeń na 100 pracowników).

Tymczasem w drugiej fali wirusa zarówno lekarze, jak i pielęgniarki chorowali rzadziej niż średnia (ta przy drugiej fali – przynajmniej do zakończenia badania – wynosiła 2,6 osób na 1000 pracowników). Za to znacznie wzrosła zachorowalność wśród kelnerów, barmanów oraz osób pracujących w branży turystycznej.

Jak zauważają sami naukowcy, może być to związane z wdrożeniem i usprawnieniem antycovidowych procedur w szpitalach. Jednak może wynikać również z tego, że podczas pierwszej fali znacznie staranniej testowano personel medyczny, a siatka diagnostyczna dla innych zawodów była nieco rzadsza przez co część chorych, zwłaszcza bezobjawowych, po prostu umykała systemowi.

Masz (prawie) najlepiej

Jeżeli chcemy to wszystko sobie poukładać, to możemy spróbować stworzyć sobie pewną listę zmiennych, które wpływają na prawdopodobieństwo zarażenia i śmierci w wyniku Covid-19.

Znajdzie się na niej nasz wiek, płeć, zawód, dochód, klasa społeczno-ekonomiczna, wykształcenie, to czy jesteśmy w związku małżeńskim, jakich używamy środków transportu, jakiej wielkości jest nasze mieszkanie.

Każdemu z tych czynników możemy przypisać punktację. Każdy z tych czynników przesuwa nas albo w stronę większego szczęścia, albo większego pecha, jeśli chodzi o pandemię.

Choć chciałoby się zastosować jakiś jeden prosty klucz interpretacyjny do tego wszystkiego, takie uproszczenia po prostu nie zadziałają dobrze.

Tak, wiemy, że biedni umierają z powodu koronawirusa częściej. Jednak jeżeli zaczynamy grzebać w danych, to może się okazać, że choć uśredniając biedni mają większego "pecha", to jeszcze gorzej niż oni mają na przykład zamożni, dobrze wykształceni i mieszkający w dużych domach lekarze – klasa społeczna szczególnie narażona kontakt z wirusem.

Tu jednak chodzi raczej o sumę czynników, a nie o pojedyncze z nich. To właśnie nakładające się przywileje i "pechy" powodują, że jesteśmy albo po stronie bardziej fartownej, albo bardziej pechowej.

Jeśli jednak chcemy jednego ogólnego wniosku, to w przybliżeniu widziałbym go tak: jeżeli jesteś nieźle wykształconym członkiem klasy średniej, w okolicach wieku średniego, przebywającym na pracy zdalnej to z pewnością masz się całkiem nieźle w porównaniu do innych.

Tak, masz prawo do zmęczenia sytuacją, zrozumiałe jest, że jest ci niewygodnie. Ale masz (prawie) najlepiej ze wszystkich.