Marek Skorupski, Forum

Rozgrzany grzańcem staniesz w Zielonej Bramie i będziesz mógł krzyknąć Neptunowi z fontanny: "Stary, życie jest zbyt piękne, żeby je tak przestać". Trzymając ukochaną za rękę przemkniecie Długim Targiem, zatopicie się w wąskiej Mariackiej i oczarowani roziskrzoną lampionami Motławą poczujecie, że miłość jest wszystkim.

Jak wynika z filmu "Miłość jest wszystkim" Gdańsk jest miastem miłości. No i seksu, o którym się dużo mówi, ale którego – z poprawności – w filmie się nie pokazuje (spokojnie, od czego jest wyobraźnia). Tak więc - Gdańsk miastem miłości? Oczywiście! W Gdańsku w okresie świątecznym wszyscy wręcz unosimy się nad ziemią - zakochani, trzymający się za ręce i zapatrzeni w gwiazdkowe iluminacje w parku w Oliwie. To wszystko chyba przez ten jod w powietrzu.

Z miłością Wałęsa nie miał lekko, ale dał radę

A poważnie: Gdańsk rzeczywiście może być miastem miłości (i seksu). I nie chodzi o te piękne panie z parasolkami, która nagabują mężczyzn, by weszli do pobliskiego klubu z atrakcjami. Tam akurat mogą cię pozbawić resztek złudzeń co do prawdziwej miłości, a dodatkowo wyczyścić konto. Miłość w takim klubie ma swoją bardzo konkretną, zawyżoną, cenę.

Autor: Materiały prasowe

Źródło: Materiały prasowe / Kadr z filmu "Miłość jest wszystkim". Na pierwszym planie Mateusz Damięcki.

Zanim Gdańsk skojarzy ci się z miłością, najpierw przez myśl przemknie ci jednak co innego - rewolucja 1980 roku i strajk stoczniowców. Ale wystarczy spojrzeć na Lecha Wałęsę i jego wielodzietną rodzinę, żeby zrozumieć, że przywódca Solidarności, poza walką polityczną, spełniał się też uczuciowo.

Umówmy się, że blokowisko na Zaspie, gdzie w latach 80. mieszkał, nie było jakimś spektakularnym miejscem do randkowania. W domach z betonu – jak śpiewała Martyna Jakubowicz - nie było wolnej miłości.

W porównaniu z tamtym Gdańskiem, ten dzisiejszy rzeczywiście może być uznany za miejsce stworzone dla zakochanych, co zobaczycie w filmie „Miłość jest wszystkim”.

Ulica Mariacka na Głównym Mieście (dla przyjezdnych: na starym mieście) rzeczywiście jest urokliwa i zapiera dech w piersiach, zwłaszcza gdy dodać do niej świąteczne lampki i dekoracje. A przecież nawet młodzi ludzie, którzy poznają się przez Tindera, Grindra i inne aplikacje, muszą też czasem wyjść ze świata wirtualnego i pospacerować wśród romantycznych uliczek. Selfie z ukochanym zrobione na Mariackiej ozdobi każdy profil na Facebooku czy Instagramie. Lajki gwarantowane.

A jak już jesteśmy na Mariackiej, to trzeba koniecznie przejść się wzdłuż kanałów Motławy, oglądając leniwie kołyszące się na wodzie statki białej floty, holowniki i żaglówki. Można przy okazji zrobić sobie zdjęcie z "Sołdkiem" w tle. Statek, zacumowanym przed Muzeum Morskim, jest pierwszym jaki zbudowano w Polsce po II wojnie światowej. Nazwano go na cześć PRL-owskiego przodownika pracy ze Stoczni Gdańskiej, co sprawiło, że IPN uznał go za komunistę pełną gębą i nakazał zmianę nazwy ulicy jego imienia w Gdańsku. Statek, póki co wciąż nazywa się "Sołdek", ale kto wie, czy IPN nie każe go zdekomunizować. Jak widać od polityki trudno w Gdańsku uciec, nawet w czasie romantycznej przechadzki nad Motławą. Ale zostawmy politykę za sobą, bo o przecież o miłość nam chodzi, a nie o dekomunizację.

Tam miłość ma smak grzańca

Miłość można na pewno znaleźć na jarmarku bożonarodzeniowym na Targu Węglowym, tuż obok Teatru Wybrzeże (swoją drogą, do teatru zimą też warto pójść; w Gdańsku grają Mirosław Baka, Katarzyna Figura czy Dorota Kolak, a reżyseruje m.in. Jan Klata; niedaleko jest też świetny Teatr Szekspirowski).

Na jarmarku miłość ma oczywiście smak grzańca. Mój ulubiony to ten z Jasienicy pod Bielsko-Białą (wystawcy na gdańskim jarmarku przyjeżdżają z całej Polski). Ten grzaniec to mieszanka śliwowicy podbeskidzkiej, markowej angielskiej herbaty, miodu wielokwiatowego i przypraw korzennych. Miłość po czymś takim robi się jeszcze gorętsza. A grzaniec to obowiązek, biorąc pod uwagę, że zimy w Gdańsku potrafią być okrutne. Grube kalesony to męska konieczność, bo gdy nagle zawieje ciągnący znad morza sztormowy wiatr, czujesz się jak Anaruk, chłopiec z Grenlandii.

Jarmark bożonarodzeniowy warto odwiedzić zwłaszcza po zmroku. Wtedy targ rozświetlają iluminacje: ogromne świetliste bombki, sanie św. Mikołaja. To światło przyciąga z daleka. W powietrzu zapach grzańca i kawy prosto z palarni, stoiska z miodami, swojskim mięsem z małych, lokalnych wytwórni; przysmaki litewskie. W minionych latach było nawet stoisko z serami i mięsem z górzystej Austrii. - Tyhhrrolski boczek, tyhhrrolskie kabanosy – zachęcał sprzedawca.

Kadr z filmu "Miłość jest wszystkim". Na zdjęciu Patricia Kazadi.

Kadr z filmu "Miłość jest wszystkim". Na zdjęciu Patricia Kazadi.

Autor: Materiały prasowe

Źródło: Materiały prasowe

Dzieci kręcą się tu na weneckiej karuzeli, mogą też skorzystać z małego lodowiska, bądź usiąść na tronie św. Mikołaja. A dorośli? Obowiązkowo pocałować się pod jemiołą. W końcu miłość jest wszystkim. Kto zmarznie na Targu Węglowym, może schować się w pobliskiej Zbrojowni. Tu mieszczą się stoiska z rękodziełem: świece, biżuteria, bombki, ceramika, ozdoby na świąteczny stół.

Jeśli komuś mało zakupów, musi koniecznie pójść do nowo otwartej w samym centrum Gdańska galerii handlowej Forum, które przyciąga nie tylko setkami sklepów, ale i ciekawą architekturą. To kilka różnych w charakterze budynków: od nowoczesnej bryły Kunsztu Wodnego, gdzie mieści się Instytut Kultury Miejskiej, po staroświeckie przedszkole Sióstr Elżbietanek, gdzie jest teraz nowoczesny hotel. Drogę do Forum wskażą stojące przed nim choinka i renifer, świecące się jasnym światłem.

Romantyczny taniec żurawi

Oczywiście Gdańsk rozświetlają w zimie świąteczne iluminacje. Obowiązkowo trzeba zobaczyć te malownicze zestawy w Parku Oliwskim. Ale centrum Gdańska - ulice Długi Targ, Długa, Szeroka, Targ Drzewny i Węglowy - też rozbłysną światłami.

Jak zima, to oczywiście łyżwy. To zawsze atrakcyjny sposób na randkę. W Gdańsku działają dwa lodowiska: jedno w charakterystycznej hali Olivii – dumie architektury Polski Ludowej; drugie w olbrzymim balonie na Placu Zebrań Ludowych.

Wiadomo, że jak Gdańsk to obowiązkowo stocznia. Tereny postoczniowe, ze swoim industrialnym klimatem hal i dźwigów, są zawsze bardzo atrakcyjne do zwiedzania. W tym roku po raz pierwszy w byłych halach stoczniowych zorganizowana zostanie impreza sylwestrowa. Chodzi o położone obok siebie kluby B90 i Plenum przy ulicy Elektryków. Organizatorzy zapewniają, że w betonowych halach, które pamiętają produkcję stoczniową, będzie przynajmniej 21 stopni.

Kadr z filmu "Miłość jest wszystkim".

Kadr z filmu "Miłość jest wszystkim".

Autor: Materiały prasowe

Źródło: Materiały prasowe

Stocznia to także Europejskie Centrum Solidarności (ECS). To charakterystyczny budynek przy placu Solidarności, pokryty rdzawą stalą. Tu, przy odrobinie szczęścia można wpaść na Lecha Wałęsę, który ma tu na 1. piętrze swoje biuro. Może opowie, jak miłością pokonał nienawistny system? Trzeba także koniecznie odwiedzić – kto jeszcze nie był - wystawę stałą, poświęconą rewolucji Solidarności. A w styczniu ECS, znany raczej z poważnych konferencji i debat, zaprasza na wspólne kolędowanie.

Co robią gdańszczanie?

A co robią zimą gdańszczanki i gdańszczanie? Zapytałem kilka osób, jak lubią spędzać ten piękny, acz będący sporym wyzwaniem, ze względu na odmarzające nosy i uszy czas.

Aleksandra Mosiołek, szefowa gdańskiego Centrum Praw Kobiet, poleca spacery nad morzem: - Kocham morze zimą. Jak tylko mogę, to biegam zimą, kiedy jest jeszcze jasno, wzdłuż morza. Jest niesamowicie pięknie, rześko, energetycznie, uspokajająco. Uwielbiam też spacerować nad morzem zimą, najlepiej wieczorami, z grupką przyjaciół przejść się z Gdańska Brzeźno do Sopotu.

Natalia Cyrzan z Instytutu Kultury Miejskiej lubi spędzać czas z rodziną: - W domu grzejemy dużo w kozie, słuchamy muzyki, świecimy lampkami i bawimy się z dzieckiem na miękkich wykładzinach. Ale potem zawsze są zimowe spacery. Takie długie marszruty w mroźnym powietrzu - np. wzdłuż Mewiej Łachy albo w Ptasim Raju - z dzieckiem w nosidle. Wszyscy opatuleni. Najlepiej w styczniu i lutym, bo jest wtedy już coraz jaśniej.

Karolina Markiet, młoda lekarz radiolog z dzielnicy Gdańsk-Osiek: - Zima w Gdańsku? Raczej outdoor, choć ja z natury jestem typem „kawa, koc i książka”. Nasz czas regulują dwuletnie bliźniaki, więc głównie spacery wszelakie. Do tego zimowe lody w Altanie Smaków i czasem Teatr Miniatura dla dzieci.

Gdańszczaninem od wielu lat jest też trener siatkarzy Trefla Gdańsk Włoch Andrea Anastasi, były trener kadry Polski. Siatkarze grają w Ergo Arenie, a w zimie dodatkową atrakcją będą mecze Ligi Mistrzów: 19 grudnia z Berlin Recycling Volleys; 16 stycznia z Greenyard Maaseik i 14 lutego z PGE Skrą Bełchatów.

Jak człowiek z pięknej bądź co bądź Italii ocenia Gdańsk? I co pokazuje swoim gościom, gdy tu przyjadą?

Andrea Anastasi: - Rodzina i znajomi często odwiedzają mnie właśnie w okresie zimowym, ponieważ to środek naszego sezonu siatkarskiego. Zawsze zabieram ich w pierwszej kolejności na spacer po Długim Targu oraz nad Motławę – uwielbiam okolice Ołowianki, Filharmonii Bałtyckiej, a także Wyspy Spichrzów, która teraz się bardzo zmienia. Szczególnie zimą, gdy spadnie trochę śniegu, stare miasto jest bardzo malownicze. Również tam znajduje się jedna z moich ulubionych gdańskich restauracji – Brovarnia. Gdy przyjeżdżają moi przyjaciele z Włoch, chcę, żeby spróbowali polskiej kuchni, czyli np. kaczki, golonki czy pierogów. Obowiązkowym punktem jest też spacer po molo w Sopocie, ale też w gdańskim Brzeźnie – pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiło na mnie w ubiegłym roku zamarznięte przy brzegu morze – od razu wysyłałem zdjęcia do rodziny do Włoch. Oczywiście przyjazdy moich bliskich są też połączone z meczami mojej drużyny – Trefla Gdańsk – w hali Ergo. Cieszę się, gdy rodzina i przyjaciele mogą być na trybunach i zobaczyć, jak wspaniała atmosfera panuje w Polsce podczas spotkań siatkarskich.

Kto nie lubi masowych imprez i wielkich spędów, a woli raczej spędzać czas bardziej kameralnie, w mniejszym gronie, też znajdzie w Gdańsku coś dla siebie.

Mohamed Atoun, który przyjechał z Palestyny i jest w Gdańsku dentystą, poleca cykliczne jemeńskie lunche czy warsztaty parzenia kawy po arabsku organizowane przez muzułmańską społeczność (w Gdańsku jest meczet) w Muzeum Etnograficznym w Gdańsku.

Z kolei w Instytucie Kultury Miejskiej, w ramach tzw. Sezonu Grzewczego, można zapisać się na warsztaty dziergania i szydełkowania przy kawie, herbacie i herbatnikach, albo wypiekać pierniki z artystką Aurorą Lubos.

Studentka gdańskiej ASP Małgorzata Tęgowska, poleca dla odmiany rozrywki dla młodzieży szukającej ucieczki od centrów handlowych i komercji: - Można pójść na koncert do Bruderschaft, Wydziału Remontowego, Protokultury albo Paszczy Lwa. Na samym ASP organizujemy otwarte wydarzenie pod hasłem „Herbatka dla dwojga”, gdzie studenci dyskutują na temat prac dwójki studentów. Są też imprezy zwane „Wolne pokoje”: w przestrzeni udostępnionej przez któregoś ze studentów organizuje się wernisaże prac.

Na koniec zapytałem gospodarza miasta, jak on spędza zimę. Prezydent Paweł Adamowicz powiedział WP: - Gdańsk jest piękny o każdej porze roku, ale w tym magicznym świątecznym czasie zyskuje na aurze tajemniczości i bajkowości. Uwielbiam zimą spacerować po ulicach nasze miasta i nabrzeżu Motławy. Razem z córkami czekamy na choinkę, która 1 grudnia stanie na Długim Targu, a tradycyjnie światełka zapali na niej Św. Mikołaj który przypływa do nas z Północy łodzią. Mam nadzieję, że w tym roku nie zabraknie też śniegu, bo śnieżne święta na naszej Północy potrafią oczarować każdego przybysza.

Zapraszamy zatem wszystkich do Gdańska, pięknego nie tylko latem.