Wirtualna Polska
Tekst został nominowany do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej 26 października 2017 roku.
Patryk (imię zostało zmienione na prośbę bohatera): Mam nadzieję, że nie będę się wzruszać.
Nina Harbuz, Wirtualna Polska: Dlaczego?
Nie lubię się wzruszać. W dzieciństwie często słyszałem, żeby nie płakać, więc może po prostu mam wpojone, że trzeba być silnym. Mama mówiła, że nie wolno się w życiu poddawać, spuszczać głowy i zawsze trzeba iść do przodu.
A tata co mówił?
Na przykład to, że nas zniszczy. Był alkoholikiem i znęcał się nad całą rodziną psychicznie i fizycznie. Nagrania, na których słychać bydgoskiego radnego Rafała Piaseckiego, brzmią bardzo znajomo. Ale wie pani, co jest ciekawe? Będąc dzieckiem zupełnie nie miałem świadomości, że to, co się dzieje w moim domu, jest czymś złym. Myślałem wtedy, że wszyscy ojcowie są tacy.
Posłuchaj nagrania, na którym bydgoski radny PiS Rafał Piasecki znęcał się nad żoną
*Jaki był ojciec w oczach małego Patryka? *
Był człowiekiem, który wychodził rano do pracy, wracał z niej, pił piwo albo inny alkohol. Z nikim nie rozmawiał, nigdy nie pocieszył, nie pochwalił. Nigdy też nie powiedział, że mnie kocha, choć do końca jego życia na to czekałem. Przytulał tylko wtedy, gdy był pijany. Brał mnie i siostrę na kolana, co było okropne, bo za każdym razem czułem od niego papierosy i alkohol. Obrzydzało mnie to. Prawdziwym szczęściem okazała się wiadomość, że mama znalazła mu pracę za granicą. Wyjechał niedługo po mojej komunii, a mama dołączyła do niego chwilę później. Przez całe życie myślałem, że powodem ich emigracji były pieniądze. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że mama wymyśliła ten wyjazd, żebyśmy z siostrą mogli w spokoju dorosnąć, skończyć szkołę i wyjść na ludzi.
Ma pan łzy w oczach, kiedy to mówi.
Bo wzruszyłem się jednak, ale możemy kontynuować.
Co pana tak poruszyło?
Świadomość, że mama się poświęciła, a wiem, jak bardzo cierpiała i jakie piekło ojciec jej zgotował. Ja tego koszmaru doświadczałem zaledwie kilka razy w roku, kiedy przyjeżdżali na święta i gdy spędzałem u nich wakacje. Dowodem potworności i cierpienia, których mama doznawała na co dzień, były nagrania awantur. Kiedy przyjeżdżała do Polski, siadała ze mną, moją siostrą i naszą babcią w pokoju, który nazywaliśmy stołowym i włączała kasety. Tłumaczyła, że gdyby coś jej się stało, to powinniśmy znać szczegóły tego, co się działo między nią a ojcem. A na nagraniach słychać było, jak groził jej, że jeśli od niego odejdzie, to ją znajdzie, zniszczy, zabije. Nigdy nie dałem rady dotrwać do końca, tyle w tych zapisach było zła. Potem, gdy wyjeżdżałem do nich na wakacje, widziałem na meblach ślady wbijanego noża. Ojciec pewnie nie trafiał w amoku alkoholowym. Raz rzucił się na mamę przy mnie i wtedy po raz pierwszy postawiłem mu się. Stanąłem między nim a mamą zasłaniając ją swoim ciałem.
Wstrząsająca relacja mężczyzny, który wyrastał w rodzinie alkoholowej. Jak wyznaje w rozmowie z Niną Harbuz, reporterką Wirtualnej Polski - rany z dzieciństwa pozostały w nim na całe życie.
I jakie to uczucie postawić się ojcu grożącemu matce nożem?
Dodało mi to sił i pewności siebie, bo zobaczyłem, że na chwilę się wycofał. Mimo to trząsłem się, bo o mały włos sam nie oberwałem. Po kilku minutach ojciec wpadł w jeszcze większą furię i musieliśmy uciekać z mamą z domu, chować się po klatkach i krzakach, spać przy zsypie. To był horror, a nie wakacje.
A o jakich wakacjach pan marzył?
Jak to nastolatek. Zwyczajnych, beztroskich. Cieszyłem się, że wyjeżdżam do nich za granicę, miało być pięknie. A chwilę po tym, jak powstrzymałem ojca przed dźgnięciem mamy nożem dostał szału, wybiegliśmy z mamą z domu i pognaliśmy przez całe miasto do kuzyna, błagając go, żeby nas przenocował. Zgodził się, ale zaczął do niego wydzwaniać mój ojciec. Groził mu i przebił wujkowi cztery opony w samochodzie, więc sam zaczął się bać o siebie i żonę. Przeprosił nas i odmówił schronienia. Jak o tym mówię, to głos mi zaczyna drżeć… Mama biedna została sama ze mną, a pijany ojciec jeździł samochodem po mieście, szukając nas. To wyglądało jak polowanie na człowieka. Tak się wtedy czułem. Nie mając dokąd pójść, wróciliśmy do bloku kuzyna, weszliśmy na ostatnie piętro i zdecydowaliśmy, że tam przeczekamy noc. Usiedliśmy przy zsypach, jedynym miejscu, gdzie można było trochę się schować. Zamieraliśmy i wstrzymywaliśmy oddech za każdym razem, gdy skrzypiały drzwi do klatki i słychać było kroki. Zastanawialiśmy się, czy to ojciec, czy ktoś obcy idzie. W końcu mama nie wytrzymała napięcia i zdecydowała, że musimy się stamtąd wynosić. Skryliśmy się w krzakach przy cmentarzu. Była już noc. Nagle pojawił się facet z psem. Zwierzę nas wyczuło. Podeszło do mnie i zaczęło obwąchiwać mi plecy, a ja jedynie próbowałem nie drgnąć. Udało się, bo mężczyzna nas nie zauważył. Resztę nocy spędziliśmy w parku pod krzakiem, a rano wsiedliśmy w autokar i wyjechaliśmy do Polski. Na dworcu jeszcze kątem oka zobaczyłem, jak czyjaś ręka łapie moją mamę od tyłu za ramię. To był ojciec. Straszne to było, ale udało nam się uciec i wrócić do kraju.
*Co było po powrocie? *
Po jakimś czasie przyjechał ojciec. Jak zawsze przepraszał mamę, płakał, przysięgał, że to był ostatni raz.
Przeczytaj także o kulisach pracy w Niebieskiej Linii
*Pana też przeprosił? *
Nie pamiętam, żeby mnie kiedykolwiek za coś przeprosił. Zresztą, dla małego chłopca, a potem nastolatka, sytuacja w domu była normalna. Kiedy jest się dzieckiem, to myśli się, że tak wygląda każda rodzina i tacy są ojcowie. Skąd mogłem wiedzieć, że tak nie powinno być? Wtedy nikt nie mówił o przemocy, nie było takiej świadomości jak teraz, choć jak widać i to nie powstrzymuje niektórych przed jej stosowaniem. Ja wtedy nawet uważałem, że ojciec ma prawo się napić, ma prawo huknąć pięścią w stół, krzyczeć na mnie i przyłożyć mi pasem w tyłek. Tak myśli dziecko, choć bardzo się boi, że zostanie skrzywdzone. I nawet jeśli przechodziła mi wtedy przez głowę myśl, że ojciec nie ma prawa mnie bić, to wiedziałem, że nic mu za to nie grozi. Jest bezkarny.
Nikt pana przed nim nie chronił?
Nikt z sąsiadów nie zwracał uwagi, nie interesowali się. Ciotki i wujkowie dobrze wiedzieli, co się u nas w domu dzieje i też nie reagowali. A ojciec pił od zawsze. Jeszcze kiedy byłem niemowlakiem, wpadł w ciąg alkoholowy, oblał mamę spirytusem i podpalił ją. Dziadek, który przy tym był, rzucił koc na córkę i gasił na niej ogień. Kolejną ciążę mama poroniła, bo mąż ją bił i ciągnął za włosy po podłodze. Kiedy byłem już większym chłopcem i ojciec chciał mnie bić, babcia ukrywała mnie w szafie. Ojciec szukał mnie po całym domu, zaglądał do pokoi i gdy wchodził do tego, w którym się chowałem, przestawałem oddychać. Tak się bałem, że mnie usłyszy i znajdzie. Mama też zawsze nas broniła, a potem my mamę.
*Co pan czuł jako dziecko do własnego ojca? *
Nie pamiętam, chyba nic.
Można nic nie czuć do własnego ojca?
Nie umiem powiedzieć w tej chwili. Nie wiem. Choć jak mnie teraz pani o to pyta, przypomina mi się, jak wracał razem z mamą do Polski na święta, a ja biegłem, rzucałem mu się na szyję, ściskałem, całowałem go. On też mnie wtedy przytulał, ale zaraz potem krzywdził. A ja go kochałem bezwarunkowo. Widzi pani, mówię o tym i łzy mi płyną. Po tylu latach.
Chce pan przerwać?
Nie, rozmawiajmy dalej. Mogę pani opowiedzieć o tym, co się działo, kiedy przyjeżdżał na święta.
*Co się działo? *
Zawsze był pijany i zaraz po wieczerzy robił awantury. Na któreś święta kupił mamie przepiękny, złoty naszyjnik z okazji rocznicy ich ślubu. A następnego dnia po pijaku zniszczył go, cały porozrywał. Nienawidziłem świąt. No i w Wielkanoc zdarzyła się ta straszna tragedia.
*Chce Pan o niej mówić? *
Mój ojciec zginął tragicznie.
…
I to ja go znalazłem w domu na podłodze, martwego. To ja powiadomiłem rodzinę ze strony ojca i policję. To było tak, że rodzice przyjechali na święta i ojciec znów wpadł w ciąg alkoholowy, a potem wszystko potoczyło się tak szybko. O wielu rzeczach nie wiedziałem, a szczegółów nie pamiętałem, musiałem być w szoku. O tym, co się stało, w dużej mierze, dowiadywałem się z akt sprawy.
Co było w nich napisane?
Że ojciec rzucił się na mamę i zaczął ją dusić. Straciła przytomność, a od śmierci uratowała ją babcia. Mojej siostry nie było wtedy w domu, odwiedzała akurat wujka. Po tym jak wróciłem do domu i znalazłem nieżyjącego ojca, zadzwoniłem do niej, żeby nie wracała. A potem wziąłem się za sprzątanie.
*Bałaganu po szarpaninie? *
Nie, krew ojca musiałem posprzątać. Tam było morze krwi... Mam mówić dalej?
To pan decyduje.
Babcia rzuciła się na pomoc mamie, swojej córce i… no po prostu zabiła ojca. Nie wiem, czy zrobiła to świadomie, czy nieświadomie, ale zmarł. I wie pani, co się potem stało? Cała rodzina odwróciła się od nas. Dosłownie wszyscy, zarówno rodzina ze strony ojca, jak i mamy. A kiedy my przeżywaliśmy tragedię na co dzień, zwłaszcza moja mama, to nie reagowali. Sąsiedzi natomiast zeznali, że byliśmy normalną rodziną, ojciec był dobrym człowiekiem, nic się w naszym domu nie działo, oni przynajmniej nic nie widzieli, nic nie słyszeli.
Mogli nie wiedzieć?
Wiedzieli, że pił, a zabudowy są tak blisko, że nie sposób było nie słyszeć, co działo się w sąsiednim domu. Zresztą z sąsiadami też się upijał, więc wątpię, żeby nie wiedzieli.
Mama i babcia usłyszały zarzuty?
Mama była nieprzytomna, więc nie. Babcia usłyszała zarzut zabójstwa i trafiła do aresztu, ale do rozprawy nie doszło, bo zmarła bardzo szybko. Kiedy zginął ojciec, babcia była już w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej. I czasem sobie myślę, że ona to zrobiła, bo… (płacz) Bo wiedziała, że nie ma już nic do stracenia.
Przyniosę panu chusteczki.
Nie trzeba, dziękuję. Dam radę. Już jest dobrze.
Bardzo stara się pan być dzielny.
A wie pani, dlaczego? Całą podstawówkę dobrze się uczyłem, miałem świetne stopnie, a w liceum byłem przewodniczącym szkoły. Chciałem, żeby rodzice byli ze mnie dumni, żeby ojciec mnie pochwalił. Mama rzeczywiście doceniała moje starania, ale od ojca nigdy nie usłyszałem dobrego słowa. I nagle, w szkole średniej odpuściłem sobie, zacząłem wagarować. Wychowawczyni wzięła mnie na rozmowę, bo chciała wiedzieć, co się ze mną dzieje. No to jej powiedziałem, że mam problemy w domu, że opiekuję się młodszą siostrą i wtedy już bardzo chorą babcią, że zajmuję się gospodarstwem, płacę rachunki, robię zakupy, sprzątam, pielęgnuję ogród, a rodzice są za granicą. Odparła tylko, że na pewno nie jestem całkiem sam, że muszą być jakieś ciocie i wujkowie, więc mam nie przesadzać, wziąć się w garść, bo jestem już dużym chłopakiem. No to wziąłem się w garść i tak trzymam się w niej całe życie. Może dzięki temu jestem silny? Zawsze wiedziałem, że trzeba być twardym, męskim i nie ma się co wzruszać i płakać. Wypłakałem się już w dzieciństwie i potem w poduszkę w czterech ścianach po śmierci ojca, kiedy odwróciła się od nas cała rodzina, a babcia zmarła. Wystarczy mi tych łez na całe życie. I żałuję, że tak mnie teraz emocje poniosły i się popłakałem przy pani. Tym bardziej, że kiedy skończymy rozmawiać, muszę wracać do pracy, gdzie spotkam ludzi i muszę dobrze wyglądać. Chyba po prostu nie sądziłem, że tak mnie to ruszy. Ale już jest lepiej, proszę mnie dalej pytać.
Co pan ma tam napisane na tatuażu, bo nie widzę, rękaw koszuli zasłania.
A to z łaciny, słowa Seneki: Imperare sibi maximum imperium est, czyli "Panować nad sobą to najwyższa władza".
Czemu wybrał pan akurat to zdanie?
Stwierdziłem, że jeśli będę panować nad swoimi słabościami i żądzami, to osiągnę nad sobą władzę absolutną i nie stanę się taki jak ojciec.
A jest pan do niego podobny?
Ojciec zmarł, kiedy miałem 21 lat. Kilka lat po jego śmierci odwiedziłem grób, w którym spoczywa. Pochowany jest na cmentarzu w swoich rodzinnych stronach, więc nie pamiętałem, w którą alejkę trzeba skręcić i trochę błądziłem. Akurat było tam kilka starszych pań, które sprzątały groby i wpatrywały się we mnie jak zahipnotyzowane. Nie wiedziałem dlaczego. Zagadnąłem je, a one powiedziały, że od razu mnie poznały, bo ponoć jestem tak podobny do ojca.
Ucieszyło to pana?
Z jednej strony zrobiło mi się miło, a z drugiej trochę się przestraszyłem. Tak samo jak wczoraj, kiedy przed naszym spotkaniem oglądałem album z rodzinnymi zdjęciami i wypadł z niego stary list. W pierwszej chwili pomyślałem, że to ja go pisałem, ale zdałem sobie sprawę, że w roku, w którym powstał, nie miałem jeszcze takiego charakteru pisma i że to zdania nakreślone przez mojego ojca. Strach mnie obleciał.
Ale co pana tak w tych podobieństwach przeraża?
Bywam wybuchowy i porywczy, tak jak on. I nie wiem już, czy to dlatego, że dorastałem w domu, w którym była przemoc, czy dlatego, że odziedziczyłem po nim złe geny. Bardzo nie chcę być taki jak on, więc staram się kontrolować i zawsze przepraszam, kiedy już puszczą mi nerwy.
Brakowało panu ojca po jego śmierci?
Nie, w ogóle za nim nie tęskniłem. Ale też wewnętrzny spokój i swego rodzaju pogodzenie z jego śmiercią poczułem dopiero wtedy, kiedy pojechałem pomodlić się po wielu latach przy jego grobie. Nie czułem już wtedy ani żalu, ani złości. On nawet na to nie zasługuje. Zapracował sobie na jak najszybsze zapomnienie. To jest zresztą mój cel, wymazać całkowicie jego twarz z pamięci. To moje marzenie.
A o czym pan marzył, kiedy był pan dzieckiem?
Marzyłem tylko o tym, żeby mama była szczęśliwa.
A dla siebie?
O niczym.
*Mały Patryk nie miał marzeń? *
Chciałem tylko, żebyśmy mieli dobry, kochający się dom. Ja naprawdę wtedy nie myślałem o sobie. Ważniejsze dla mnie było to, żeby siostra była szczęśliwa, a babcia zdrowa i żeby mama… Słyszy pani, znów mi się głos łamie. Po prostu nie myślałem o sobie. Chociaż nie, była taka jedna rzecz. Miałem krzywe zęby i poprosiłem rodziców o aparat ortodontyczny. Ojciec się nie zgodził, więc mama po kryjomu uzbierała pieniądze i w tajemnicy prostowaliśmy mi zęby. To było chore, bo ojciec na alkohol musiał mieć pieniądze codziennie i z tym nie było żadnego problemu. Pamiętam jego barek w salonie, obok kuchni, w którym stały w kilku rzędach wielkie, zielone, półtoralitrowe butle piwa. I kiedy kończył mu się alkohol, to mama szła do sklepu i wymieniała mu te flaszki na nowe. I wszyscy uważaliśmy, że tak właśnie wygląda normalne życie.
Co pan dzisiaj myśli o swoim dzieciństwie?
Że wcale nie było takie złe. Może nie było bardzo kolorowe, ale są dzieci, które mają gorzej. Ja przynajmniej nie miałem na co dzień ojca pod jednym dachem. I nie myślę nawet o nim jak o tyranie, bo nie wiem, jaka była jego historia. Może jego tata też go lał i dlatego on wyrządził nam tyle krzywd?
Szuka pan usprawiedliwienia czy zrozumienia dla ojca?
Bardziej zrozumienia. Może bym mu wybaczył, gdybym wiedział, że rzeczywiście miał trudne dzieciństwo? A może już mu wybaczyłem i dlatego nic nie czuję?
Przecież pan płacze w tej chwili, więc jak to jest, że nic pan nie czuje?
Ja już nie chcę być dzieckiem, które wiecznie pragnie miłości ojca. Już się pogodziłem z tym, że nigdy jej nie dostanę. Tylko że blizny po tym pozostaną do końca życia, ale nie ma co płakać, trzeba sobie powtarzać, że życie jest piękne. Mnie się udało. Od jedenastu lat jestem z moim partnerem w szczęśliwym związku, mama w tym roku wraca z emigracji i będzie z nami mieszkać. Siostra założyła rodzinę, ma cudowne dzieci, z którymi mam świetny kontakt. Czego mogę chcieć więcej?
*Jeśli coś takiego istnieje, to tylko pan to może wiedzieć. *
No dobrze, jest jedna rzecz. Chciałbym, żeby ludzie byli bardziej otwarci, żeby widząc smutne, zapłakane dziecko pytali je, co się dzieje. Żeby reagowali na krzyki i awantury za ścianą. Kobiety doświadczające przemocy, takie jak moja mama, nie powiedzą nikomu, co się dzieje w ich domu, bo są zastraszane i zależne od tych chorych mężczyzn, a poza tym boją się o swoje dzieci. Zagryzą więc zęby i będą cierpieć dalej, a ich córki i synowie dorosną w przeświadczeniu, że tak wygląda normalny dom. Dopóki nie stracą matki albo ojca... Ale po czymś takim człowiek długo musi się składać.