Meik Wiking, Instagram.com
Co to jest lykke?
Lykke to po prostu szczęście.
No dobrze. Na to szczęście, według ciebie, składa się 6 rzeczy. Pierwsza to "bycie razem". Nie brzmi to zbyt odkrywczo.
Jest to najbardziej przejrzysty wzór, jaki widzimy w danych globalnych. Jesteśmy istotami społecznymi – i wiedzieliśmy o tym. Moja praca polega na zrozumieniu tego poczucia wspólnoty i doprowadzenia go do skutku.
Nie obraź się, ale przykładem "bycia razem" jest u ciebie duńska wspólnota, która przypomina sektę.
(śmiech) Jestem pewien, że to nie sekta. Ludzie ją tworzący biorą udział w eksperymencie – pracując razem jako wspólnota – i jednocześnie chronią swoją prywatność [w Danii takich wspólnot są setki – przyp. red.].
Żyją sobie razem, gotują i wspólnie wychowują dzieci. Moja interakcja z sąsiadami kończy się na "dzień dobry".
Moje znajomości z sąsiadami wyglądały podobnie. Ale coś zaczęło się zmieniać, między innymi dzięki minibibliotece na klatce schodowej.
Źródło: Facebook.com
No tak, proponujesz dzielić się książkami czy stworzyć listę nazwisk "na wszelki wypadek". Tylko po co? Żyjemy w świecie Facebooka i Instagrama. Jesteśmy chyba "bliżej" niż kiedykolwiek.
Nie sądzę, żeby tak było. Na pewno jesteśmy bardziej połączeni. To ma dobre i złe strony. Dobra jest taka, że możemy komunikować się z ludźmi pomimo dzielących nas kilometrów. Negatywną stroną jest to, że zapominamy, jak być ze sobą analogowo.
W mediach społecznościowych próbujemy też sobie imponować. Pieniądze również imponują. Napisałeś, że "dają szczęście".
Zauważamy w danych, że pieniądze wpływają na szczęście – ale tylko do pewnego momentu. Oczywiście, ich brak niesie poczucie nieszczęścia. Przynosi zmartwienia i stres, nie daje żadnych perspektyw. Ale dodatkowe 10 euro w miesiącu wcale nie wpłynie na to, jak ludzie czują się ze swoim życiem.
A nie jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia? Każdy chce więcej.
Nie sądzę, że powinniśmy skupiać się na tym, że chcemy więcej, ale na tym, by być szczęśliwsi. Nazywam to "hedonistycznym kieratem". Im więcej czegoś mamy, tym mniej szczęścia nam to daje.
Źródło: Instagram.com
Co chcesz przez to powiedzieć?
Nic nam nie zapewni szczęścia na zawsze. Kiedy osiągniemy jeden cel, zaraz wyznaczymy sobie następny. To część bycia człowiekiem. To nas wysłało na Księżyc.
*Ty żyjesz w raju na ziemi. Kiedy przeczytałam, że nie stoisz w kolejkach do lekarza, zrobiło mi się smutno. *
Żaden system nie jest niebem na ziemię – w tym również ten duński. Chociaż rzeczywiście kraj, w którym przyszliśmy na świat, i polityki, z jakimi mamy do czynienia, wpływają na nasze szczęście. Ale nadal i my możemy na to wpłynąć.
*Jasne, w książce jest sporo przykładów z różnych miejsc na świecie, ale ciągle wracamy do Danii. I myślę sobie: OK, wszędzie mogę być szczęśliwa, ale nigdy nie tak jak u ciebie. *
Hmm, prawdą jest, że średni poziom szczęścia w Danii jest wyższy niż ten w Polsce. Wciąż jednak można znaleźć szczęśliwych Duńczyków mieszkających w Polsce, jak i Duńczyków w Danii, którzy są nieszczęśliwi.
Powiedz mi konkretnie, co mogę zrobić, żeby nie przeprowadzać się do Kopenhagi i dobrze czuć się ze swoim życiem.
To jest przesłanie książki. To, że Dania nie ma monopolu na szczęście - i powinniśmy importować idee i zachowania z całego świata, które mają pozytywny wpływ na szczęście ludzi. Tak jak rytuał jedzenia i ognia we Francji, gdzie cieszą się posiłkiem, czy ćwiczenie czyszczenia umysłu w Bhutanie.
Źródło: Instagram.com
Założyłeś Instytut Szczęścia, ale to nie szczęście popchnęło cię do tego kroku, prawda?
Tak, wpłynęły na mnie dwa wydarzenia… Pierwszym było wydanie rezolucji ONZ w 2011, z której wynikało, że "dążenie do szczęścia jest fundamentalnym celem człowieka". Rok później wydano pierwszy Raport Światowego Szczęścia. Od tamtej pory Dania 4 razy wygrała ranking najszczęśliwszych krajów. Pomyślałem, że ktoś powinien sprawdzić, dlaczego tak się stało. Potem stwierdziłem, że czemu nie ja. W ciągu dwóch miesięcy rzuciłem pracę i skupiłem się na tym, co daje ludziom szczęście.
A drugie wydarzenie?
Mój mentor – dobry kolega z pracy, prywatnie przyjaciel – zapadł na ciężką chorobę i zmarł w wieku 49 lat. Długo później przeżyłem śmierć matki, była w tym samym wieku, co mentor… Kiedy odszedł, spytałem siebie, co jeśli dożyję tylko 49 lat. Co chciałbym zrobić? Czemu nie stworzę czegoś naprawdę ekscytującego?
No i teraz jesteś swoim własnym szefem. Większość osób, które znam, mają szefów. I nie wszyscy są z tego zadowoleni. O szczęściu nie wspominając…
To wybór, którego musimy dokonać. Samozatrudnienie daje wolność i pasję, z drugiej strony bycie zatrudnionym równa się większe bezpieczeństwo.
Rozumiem, że na co dzień badasz też ludzi z szefami nad głową. Powiedz, czy czujesz, że pomogłeś komuś takiemu albo komukolwiek?
Tak, dostałem setki listów i maili od czytelników z całego świata. Poznaję bardzo osobiste historie. I to jest największa nagroda [część opowieści Meik zawarł w książce "Lykke" – red.].
*Czy w tych historiach jest też coś o narzekaniu? Ciekawi mnie to, bo narzekanie jest polskim sportem narodowym. *
(Śmiech) Narzekanie to ludzka dyscyplina. Francuzi mówią mi, że lubią narzekać, Portugalczycy i Estończycy – tak samo. Nawet Duńczycy narzekają, mamy nawet taką piosenkę "Chodź, ponarzekaj". Nie mówię więc: Nie narzekaj. To, co mówię to to, że wszyscy narzekają i znajdują w tym radość.
Źródło: Materiały prasowe
*To ją chcesz sprzedać? *
Interesuje mnie zrozumienie, co czyni ludzi szczęśliwymi i przekazanie, czego się na ten temat dowiedziałem.
Na koniec muszę spytać: czy zawsze jest u ciebie dobrze?
Nie, jestem jak każda inna osoba. Bycie człowiekiem oznacza bycie złym, sfrustrowanym, zmartwionym, smutnym… To jest część tego, co nazywamy życiem.
Meik Wiking - dyrektor Instytutu Szczęścia w Kopenhadze, autor bestsellerów "Hygge. Klucz do szczęścia" i "Lykke.Po prostu szczęście". Wierzy, że każdy może być szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, o czym przekonuje w swoich książkach.