Damian Klamka, East News

Krakowski Zakrzówek od wielu lat jest kojarzony z miejscem, w którym dochodzi do wielu tragedii. Tymczasem statystyki mówią co innego. Teraz miasto chce zerwać z tą niechlubną sławą.

1

40 minut wcześniej przechodziła przez krakowski rynek. Mijała grupę śpiewających studentów, roześmianą parę tulącą się do siebie, kawiarnie pełne ludzi czytających książki, rozmawiających, sączących wino. Trudno się dziwić: sierpień, wieczory są jeszcze upalne.

Która godzina? Pewnie już koło 22. Ciemno. Stoi nad krawędzią skalną. Poniżej, gdzieś tam w ciemności, lustro wody. Kilkadziesiąt metrów poniżej. Żywej duszy w promieniu zasięgu wzroku. Zakrzówek ma wyjątkową atmosferę. Niespełna cztery kilometry od serca Krakowa, a można poczuć się, jak na szkockim pustkowiu. A szkockie pustkowia znała doskonale, przez trzy lata pracowała w hotelu oddalonym ok. 60 km na zachód od Aberdeen. Ona. Magda.

Wróciła do Polski, bo myślała, że on czeka. Że kocha. Nie czekał, nie kochał. Zdążył założyć rodzinę, spacerował z rocznym synkiem. Kiedy go zobaczyła, krew uderzyła do głowy, zemdlała. - To raczej chwilowa niedyspozycja - usłyszała od lekarza w szpitalu. - Ale proszę na siebie uważać i w razie powtarzających się zasłabnięć pójść do przychodni.

"Chwilowa niedyspozycja" - gdyby lekarz wiedział, jak się mylił. Przesunęła nogę tak, że palce zaczęły w panice szukać oparcia. Nie znalazły. Pod nimi była pustka. Stopy przejęły na siebie obowiązek utrzymania całego ciała w pionie. Nie było to łatwe. Kilka kamyczków oderwało się od skały. Było tak cicho, że po chwili do jej uszy dotarł dźwięk, "plusk". Pamiętała go doskonale z dzieciństwa, gdy z młodszym bratem próbowała "puszczać kaczki" na wodzie. Zawsze przegrywała.

Decyzję o samobójstwie podjęła kilka tygodni temu. Nie chciała bez niego żyć, nie widziała sensu. Przez chwilę chciała wrócić do Szkocji... Zachwiała się, prawa noga straciła oparcie, ukruszyła się kolejna część skały, przez kilka sekund balansowała całym ciałem, wymachiwała rękami, aby utrzymać pion. "Jednak instynkt walczy o przetrwanie" - pomyślała, jakby to wszystko było zupełnie poza nią. Jakby stała obok i obserwowała swoje ciało.

O czym to myślała? A, Szkocja. Pewnego dnia nawet wybrała już numer do koleżanki, która tam została i która z pewnością przyjęłaby ją z otwartymi rękami. Szybko odłożyła słuchawkę. Ciągle przed oczami miała Jego, na spacerze z dzieckiem. Nagle lewa noga...

2

- Zakrzówek? A po co mam tam chodzić? Żeby mnie ktoś napadł i okradł? Albo żebym oglądała nagie pary, które... No, wie pan - starsza pani, którą spotkałem w okolicach dworca PKP w Krakowie lekko się zarumieniła. - No i słyszałam, że tam nocą, to można samobójców spotkać. A kysz!

Nie powiem, takich opinii zebrałem więcej. Wystarczyło przejść się z dworca na krakowski rynek. Na Pawiej, Basztowej, Pijarskiej, w końcu Floriańskiej pytani przeze mnie przechodnie nie mieli większych problemów ze skojarzeniem Zakrzówka z miejscem, gdzie dochodzi do ludzkich tragedii.

- To jest nieprawda - odpowiada rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej w Krakowie, mł. insp. Sebastian Gleń. - Wizerunek powyższego miejsca, jako szczególnie popularnego wśród potencjalnych samobójców, nie znajduje potwierdzenia w danych statystycznych.

Dopytuję o szczegóły.

- W 2015 roku na tym terenie miała miejsce jedna próba samobójcza. Nieudana, bo poszkodowanemu została udzielona pomoc lekarska. Doszło również do jednego wypadku śmiertelnego, gdzie rzeczywiście mieliśmy przypuszczenie, że mogło dojść do samobójstwa.

To może rok 2016? Przecież opinia publiczna nie może się mylić.

- 2016? W zeszłym roku nie było ani jednego samobójstwa w tym miejscu. Uprzedzę kolejne pytanie, w 2017 również nie zanotowaliśmy tam ani jednego takiego przypadku. Najwidoczniej nie będzie pan miał sensacyjnego artykułu - dodaje Gleń.

Skąd więc fama o seryjnych samobójstwach?

3

- To trochę mit - rozmawiam z Maciejem Curzydło z krakowskiego Klubu Nurkowego Kraken, który zarządza obecnie tym terenem. - Z naszych 17-letnich obserwacji wynika, że większość osób, które zabiły się na Zakrzówku, to ofiary nieostrożnego podchodzenia do krawędzi. Nie mamy co prawda szczegółowych szacunków, ale samobójstwa, to jednak zdecydowana mniejszość.

W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie. - To efekt powielania pewnych opinii, które kiedyś zostały nagłośnione - przekazał nam odpowiedź Jan Machowski z Biura Prasowego Urzędu Miasta w Krakowie. - Chodzi o podawanie ich w takim, a nie innym kontekście.

Czyli w kontekście "miejsca dla samobójców". Moi rozmówcy najprawdopodobniej mają na myśli choćby artykuł "Mroczna tajemnica zalewu Zakrzówek", który latem 2011 roku ukazał się na łamach "Gazety Krakowskiej". - Krakowianie mówią, że to miejsce samobójców. Że wiele razy ktoś "urwał" się w dół. Inni twierdzą, że jak człowiek znika, to później zwykle znajduje się tutaj. I dodają, że to kwestia czasu, aż znów ktoś wypłynie - pisała wówczas Katarzyna Janiszewska.

Kto ma rację, jak w końcu jest z tym Zakrzówkiem? To unikalny - na skalę światową - zalew, gdzie krakowianie wypoczywają latem czy mroczne, spowite mgłą i tajemnicą miejsce, w którym dochodzi do tragedii? Dr Jekyll czy Mr Hyde? A może obie odpowiedzi są prawidłowe?

Autor: MAREK LASYK/REPORTER

Źródło: East News

4

Jestem na miejscu. Postanowiłem zrobić sobie spacer. Piękny, wiosenny dzień, słońce, człowiek może zapomnieć o krakowskim smogu. Zwłaszcza, gdy mija cudowny, jak zawsze, Zamek Królewski na Wawelu, wchodzi na Bulwary Wiślane pełne amatorów biegania i jazdy na rowerze. Jest ciepło, ściągam skórzaną kurtkę, zakładam okulary przeciwsłoneczne. Wiosna!

Aż trudno uwierzyć, że podobną trasę pokonywały osoby, które targnęły się na własne życie. Statystyki podane przez rzecznika prasowego policji są prawdziwe. Rzeczywiście liczba samobójstw popełnionych na Zakrzówku spadła drastycznie w ostatnich latach. Jednak jeszcze 10 lat temu nie było tak różowo. Kilka, kilkanaście osób rocznie właśnie tam odbierało sobie życie.

- Przez te 10 lat zmieniło się życie, zmieniła się Polska, tak samo, jak Kraków, jak my - mówi nam jeden z krakowskich psychologów, który nie chce podawać nazwiska. - Kiedyś ludzie popełniali samobójstwa właśnie w takich miejscach. Dzisiaj? Wybierają bardziej domowe metody. Dlatego policyjne statystyki dotyczące Zakrzówka tak wyglądają.

Psycholog pomaga mi w kontakcie z rodzinami (oczywiście za ich pozwoleniem) osób, które odebrały sobie życie, zdradza szczegóły z terapii (bez podawania konkretnych nazwisk), którą z nimi przeprowadzał. Chce zostać anonimowy. - Gdybyśmy ujawnili moje dane, byłbym spalony, nikt nie chciałby do mnie przyjść. Chociaż nie robię nic złego - tłumaczy.

Dlaczego więc pomaga mi w pracy nad tym reportażem? Cisza. Długa cisza. - Bo czuję, że tak trzeba - odpowiada i szybko zmienia temat.

Wracając do spadku, a nawet zaniku liczby samobójstw na Zakrzówku. - Na przełomie XX i XXI wieku zalew był tak samo, że użyję pewnie nieodpowiedniego słowa, "popularny", jak krakowskie mosty. Ludzie wybierali albo wysokie skały i głębię Zakrzówka, albo na przykład most Grunwaldzki i płynącą pod nim Wisłę.

5

A propos mostu Grunwaldzkiego, jest na mojej trasie. Przechodzę, patrzę w dół, Wisła leniwie płynie w stronę Bałtyku. Mijają mnie mieszkańcy Krakowa, widać, że się spieszą. W końcu mamy piątek, dzień roboczy, ale jednocześnie trzeba załatwić tyle życiowych spraw przed weekendem.

Spacer wzdłuż ulicy Monte Cassino mocno mi się dłuży. Dwa pasy, w dwie strony, tysiące samochodów, prawdziwa miejska arteria. Nic ciekawego. Przechodzę na drugą stronę, wchodzę w wąską ulicę Zielną. Niepozorną, jakby z poprzedniej epoki. Po lewej domy jednorodzinne, po prawej piękne drzewa, dość gęsta roślinność. Wszedłem, jakby do nieco innego świata. Przecież kilkaset metrów temu słyszałem huk wielkiego miasta. Teraz otacza mnie cisza. Przypomina mi się "Alicja w Krainie Czarów".

Dochodzę do ulicy Twardowskiego, a po chwili Salezjańskiej. Betonowe słupki dają do zrozumienia, że zbliżam się do Zakrzówka. Samochodem dalej nie da się dojechać. Przynajmniej teoretycznie, bo ślady opon na trawie koło drogi mówią jasno, że w weekendy zapewne nie wszyscy mieszkańcy Krakowa stosują się do tego zakazu. Wchodzę na Skałki Twardowskiego, rozglądam się. Cudowny widok. Cisza, spokój, po prostu wakacje. Od razu przypominają mi się słowa, które usłyszałem w Zarządzie Zieleni Miejskiej. - Zakrzówek to jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc w Krakowie.

Idę wąską ścieżką w kierunku zalewu. Warto przypomnieć, że historia Zakrzówka, jako akwenu ma zaledwie 27 lat. - To nie jest do końca twór natury - mówi Machowski. - Powstał sztucznie przez zalanie w 1990 roku kamieniołomu. Złoża wapienia, który tu niegdyś wydobywano, odpowiadają za niezwykły kolor wody, która jest przejrzysta i turkusowa. Głębokość zalewu dochodzi nawet do 32 metrów, a widoczność wynosi 15 metrów. Głębiej woda jest mniej przejrzysta z powodu złóż siarkowodoru, który zdecydowanie ogranicza widoczność. Panują tu jedne z najlepszych warunków do nurkowania na terenie Polski. Wokół rozciągają się przepiękne tereny zielone, w tym np. Skałki Twardowskiego.

Dochodzę ścieżką do krawędzi. Pode mną przepaść i lustro wody, przede mną cudowny widok, niezapomniany.

Biorę głęboki oddech...

Autor: Adam Brzoza/FOTONOVA

Źródło: East News

6

Niewiele pamięta z tamtego dnia. Ma przed oczami jedynie strzępki. Płacz, bieg, zmęczenie, potem długie godziny spędzone nad Zakrzówkiem. Chodził bez celu. Kiedy mijał po raz dziesiąty starszą kobietę siedzącą na niedbale rozłożonym kocu i czytającą książkę, ta go zapytała, czy nie potrzebuje pomocy.

Chyba nic nie odpowiedział. Uciekł. Nie pamięta.

Myśl o samobójstwie przyszła nagle, jak człowiek, którego spotykasz na ulicy, który pyta cię o drogę. Tylko ten człowiek odchodzi. Ta myśl nie odeszła. Zwolnili go z pracy, 30 czerwca. Bez zapowiedzi. A przecież miał za dwa tygodnie jechać nad morze, na wakacje. Teraz to już nie ma znaczenia.

Nie dowiedział się, dlaczego stracił pracę. Nie zapytał. Bał się. Poczuł, że jest po prostu za kiepski, nie nadaje się. A skoro tak, to nigdzie go nie przyjmą. Nigdy nie miał wysokiego poczucia swojej wartości, ale etat w dość dużej krakowskiej firmie dawał mu komfort, że nie jest tak źle. Przecież gdyby się nie nadawał, gdyby był dnem, to by go zwolnili. No to go zwolnili.

Zabrał swoje rzeczy z biurka, oddał służbowy telefon, wyszedł na ulicę. Gdyby miał już telefon komórkowy, jak nieliczni znajomi, to zadzwoniłby być może do rodziców. Wypłakał się. Chociaż... Mógł iść do budki telefonicznej. Nie poszedł. Pobiegł w stronę Zakrzówka, znał ten teren, bo często tam spacerował. - Nie nadaję się, chce z tym skończyć - przeraźliwy głos dobiegał z tyłu głowy. Odwracał się, nikogo nie było. Głos po chwili powracał.

Stał nad przepaścią. Jeden krok do śmierci. Powoli robiło się ciemno. Cofnął się, łzy napłynęły do oczu, upadł na ziemię. - Nie mam odwagi nawet skończyć ze sobą - łkał. W pobliżu nie było nikogo. Ile tak leżał? Nie wie. Kiedy w miarę się uspokoił i chciał wrócić do wynajmowanego mieszkania, z którego pewnie niedługo będzie musiał zrezygnować, było już ciemno. Żadnej latarni, żadnego światła. Nawet księżyc schował się za chmurami.

Powoli, krok po kroku, zaczął się wycofywać z Zakrzówka. Prawa noga poślizgnęła się na mokrej skale, lewa nie zareagowała, poleciał...

Obudził się w szpitalu. Podobno po tygodniu. Nikt mu nie wierzy, że to był wypadek, a nie próba samobójcza. Zresztą, nie zamierza się z tego tłumaczyć.

7

- Na terenie Zakrzówka dochodzi do wypadków - potwierdza rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji. - Jest to głównie spowodowane ukształtowaniem terenu.

- Pamiętajmy, że jest to miejsce po kamieniołomie i pod tym względem wyjątkowo niebezpieczne, co powoduje, że nawet ewentualna interwencja służb ratowniczych nie jest taka prosta. Wokół całego terenu zostało więc wyznaczonych 10 miejsc, w których zawieszono tabliczki "Miejsce szczególnie niebezpieczne" i podyktowane jest to rzeczywistą troską miasta o bezpieczeństwo mieszkańców - czytam w oświadczeniu Zarządu Zieleni Miejskiej.

- Północno-zachodnia część Zakrzówka jest niebezpieczna - potwierdza Curzydło. - Tam 20-metrowe ściany są niestety dość często przyczyną wypadków śmiertelnych. Osoby, które nieostrożnie podchodzą do krawędzi urwiska, spadają w dół. Zazwyczaj giną na miejscu. Trzeba podkreślić, że robią to jednak na własną odpowiedzialność. Bo teren jest ogrodzony, oznakowany i naprawdę nie można się tłumaczyć niewiedzą.

Klub Nurkowy Kraken, którzy zarządza tym terenem należącym do miasta, zachęca mieszkańców Krakowa do korzystania z miejsca wyznaczonego do kąpieli, gdzie są ratownicy. Aby tam wejść trzeba jednak zapłacić za bilet. - Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców Krakowa podjęliśmy rozmowy z firmą Kraken, aby ustalić kwestię obniżenie ceny za wstęp na kąpielisko. Chcemy, aby był on bardziej korzystny dla osób posiadających Krakowską Kartę Miejską. Będzie to obniżka ceny o połowę. Zniżki obowiązywać mają również na sezonowe karnety - przekonuje mnie Machowski.

8

Ważniejsza jest jednak przyszłość Zakrzówka. Przyszłość, która może skuteczniej jak statystyki z ostatni lat, walczyć ze stereotypem "zalewu samobójców".

- Koncepcja zagospodarowania całego terenu Zakrzówka zakłada m.in. budowę publicznego kąpieliska i utworzenie tam parku z pełną infrastrukturą. Przetarg na realizację zostanie ogłoszony w przyszłym roku - twierdzą przedstawiciele Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie.

Autor: MAREK LASYK/REPORTER

Źródło: East News

Warto podkreślić, że koncepcję zagospodarowania tego wyjątkowego terenu wybrali internauci. Otóż we wrześniu 2016 miasto wybrało cztery prace architektoniczne, które zgłosiły się do konkursu. Te cztery koncepcje przedstawiono mieszkańcom Krakowa i poproszono ich o głosowanie. Prawie dziewięć tysięcy osób (z ponad 18 tys., które wzięły udział) zagłosowało na projekt Aldony Kret, Katarzyny Elwart i Katarzyny Janickiej. Koncepcja zakłada budowę bezpiecznych ścieżek, które pozwolą na zwiedzanie Zakrzówka, wielu punktów widokowych, ale także basenów (także brodzików dla mniejszych dzieci), placów zabaw, siłowni, skateparku, dużej łąki dla aktywności fizycznej. Zalew ma stać się bezpiecznym, rodzinnym miejscem wypoczynku dla mieszkańców centrum Krakowa.

Kiedy? Prace w terenie mają się zacząć najwcześniej przed wakacjami przyszłego roku (czyli 2018 - przyp. red.) - twierdzi Zarząd Zieleni Miejskiej.

- Do tego czasu oczywiście zachęcamy do odwiedzania Zakrzówka - dodaje Curzydło. - Trzymając się oznaczeń i nie przechodząc przez ogrodzenie można bezpiecznie spacerować na tyle, na ile można bezpiecznie spacerować po skałkach podkrakowskich. Nie ma chodników i po deszczu bywa ślisko, ale wypadków w miejscach dostępnych właściwie nie ma Dlatego uznaliśmy, że powinny być dostępne.

Curzydło zaprasza również amatorów nurkowania. Zalew ma wszystko, co jest potrzebne do dobrej zabawy. Woda kryje w sobie wraki: dużego fiata, autobusu, a nawet samolotu Antonow. - Fantastyczne miejsce - usłyszałem od jednego z nurków-amatorów, którego spotkałem podczas wizyty na Zakrzówku.

Opisy powstały na podstawie moich rozmów z rodzinami osób, które popełniły lub próbowały popełnić samobójstwo na zalewie Zakrzówek oraz z psychologiem, który prowadził terapię. Nie odnoszą się tylko i wyłącznie do konkretnych osób. Powstały jako "zmieszanie" wielu spraw, wątków.