Oleg Żdanow: Atak na obwód kurski może odwrócić losy wojny, ALEKSEY BABUSHKIN, East News
Tatiana Kolesnychenko: Według "Washington Post", ukraińskie Siły Zbrojne przyjęły kontrolę nad stacją pomiaru gazu w mieście Sudża w obwodzie kurskim. Jest to obecnie jedyny rurociąg, którym do Europy płynie rosyjski gaz. Już nawet w samej Ukrainie pojawiają się obawy, jak na to mogą zareagować zachodni sojusznicy Kijowa.
Oleg Żdanow: Po pierwsze, nie sojusznicy, tylko Węgry, Słowacja i Austria, które są głównymi odbiorcami rosyjskiego gazu i nie wspierają Ukrainy albo są wobec niej neutralne. Po drugie, rurociąg biegnie przez terytorium Ukrainy i do końca tego roku, czyli do chwili wygaśnięcia umowy, Kijów nie zakręci kurka, ponieważ sam otrzymuje część tego gazu w postaci rewersu ze Słowacji. Więc "Washington Post" może sobie pisać, co chce, ale gaz dalej płynie.
Czyli uważa pan, że informacje o zajęciu stacji są nieprawdziwe?
Tego nie powiedziałem. Jest duże prawdopodobieństwo, że Rosja nie kontroluje stacji. Tyle że nie mamy oficjalnego potwierdzenia, że to Siły Zbrojne Ukrainy ją zajęły. A co jeśli to Legion Wolność Rosji? W tym przypadku wydźwięk jest zupełnie inny.
To po kolei. Faktycznie mija już kolejny dzień, ukraińskie wojsko raportuje o sytuacji na froncie, ale nie wspomina o ataku na obwód kurski. Urzędnicy nie chcą komentować tych wydarzeń pod nazwiskiem. Skąd ta powściągliwość?
Zakładam, że nasze kierownictwo wojskowe i polityczne czekało na reakcję świata. Dziś mamy stanowiska Brukseli i Waszyngtonu, w których nie zabrzmiała krytyka. Więc to tylko kwestia czasu, aż prezydent Zełenski w oficjalnie potwierdzi status żołnierzy, którzy walczą w obwodzie kurskim. Myślę, że to jest jedyny powód, dla którego musieliśmy czekać na oficjalny komunikat.
A mogła być inna ta reakcja? Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller twierdzi, że Stany Zjednoczony nie wiedziały o szykującym się ataku na obwód kurski.
Ciężko jest mi w to uwierzyć. Być może Biały Dom nie miał wszystkich informacji, ale z pewnością Pentagon nie tylko wiedział, ale i pomagał zaplanować tę operację. Jest ona bardzo dobrze zorganizowana, co świadczy o tym, że była planowana od dawna.
Oprócz tego Ukraina walczy w ramach prawa międzynarodowego i z poszanowaniem zasada prowadzenia wojny. Jakie mogą być do nas uwagi?
Wspomniał pan o Legionie Wolność Rosji, ale wiadomo, że w obwodzie kurskim tak naprawdę operują 22. Oddzielna Brygada Zmechanizowana oraz 80. i 82. Powietrzno-Szturmowe Brygady.
Nieoficjalnie - tak. Przy czym główną siłę uderzeniową tworzą 22. i 82., ale wspierają je oddzielne jednostki z innych brygad.
…i wiemy to od tzw. wojenkorów, czyli rosyjskich blogerów wojskowych. Trochę to kuriozalna i zarazem niebezpieczna sytuacja.
To prawda, dlatego cokolwiek piszą, należy dzielić przez osiem. Jeśli korzystam z tych źródeł, porównuję informacje z kanałów "nadwornych" blogerów, związanych z wojskiem. W ten sposób udaje się wyłuskać zarys sytuacji.
I jaki jest ten zarys teraz?
Według blogerów w obwodzie kurskim jest między 10 a 20 tysięcy ukraińskich żołnierzy. Jest to przesada, ale nawet jeśli walczą tam dwie brygady, daje to nam około pięciu tysięcy ludzi. Faktycznie jest to korpus wojskowy.
Piszą też, że Ukraińcy wymyślili "nowy sposób prowadzenia wojny", bo nie atakują pozycji, gdzie siedzą okopani żołnierze, tylko je omijają, otaczają i dopiero wtedy szturmują małymi grupami, liczącymi 4-5 żołnierzy. To mnie dodatkowo utwierdza w przekonaniu, że Amerykanie byli zaangażowani w przygotowanie tej operacji.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o ataku na obwód kurski, nie wzbudziło to wielkiego zainteresowania w mediach, bo zakładano, że potrwa to w najlepszym przypadku kilka dni. Tak było w przypadku poprzednich rajdów rosyjskich legionów ochotniczych. Tu jednak taktyka jest zupełnie inna?
Inna taktyka, inne zadania, inny efekt polityczny. Podczas wcześniejszych rajdów oddziały ochotnicze operowały głównie w strefie przygranicznej. Ich celem nie była głęboka penetracja terytorium, tylko maksymalny rozgłos. Całość miała wydźwięk wojny domowej.
Rosjanie przeciw rosyjskiemu reżimowi – taki był przekaz. A teraz? Okupacja Rosji przez wojska ukraińskie?
Wyzwoleńcza wojna przeciwko rosyjskim okupantom. Jeśli Zełenski oficjalnie wyzna, że to nasze Siły Zbrojne działają w obwodzie kurskim, będzie to pierwszy w historii nowoczesnej Rosji przypadek, kiedy zagraniczne wojska przyjęły kontrolę nad jej terytorium. A jeśli traktować Rosję jako przedłużenie Związku Radzieckiego, to od II wojny światowej. Więc już jest to polityczna porażka Putina. Dlatego tak zachowywał się podczas spotkania z Radą Bezpieczeństwa. Trzęsły mu się ręce, był ewidentnie zagubiony.
Więc ta operacja od początku ma inny zamysł. O ile podczas wcześniejszych rajdów wykorzystywano głównie lekki sprzęt wojskowy, tu widzimy czołgi - według rosyjskich blogerów – całe kolumny, obronę przeciwlotniczą, artylerię. Głównym zadaniem wojsk jest jak najbardziej rozszerzyć przyczółek i przygotować się do utrzymania pozycji.
Żeby utrzymać pozycje trzeba mieć linie zaopatrzenia. Co będzie kiedy za kilka dni wyczerpią się zapasy amunicji i prowiantu?
Widzę w różnych źródłach informacje, że tuż za nacierającymi wojskami podążały oddziały logistyczne. To znaczy, że dopóki Rosjanie byli w dezorientacji, utworzono punkty tankowania, dostarczono paliwo, amunicję, żywność, rozwijano szpitale polowe. Na niektórych odcinkach frontu już pracują oddziały inżynieryjne, trwa przygotowywanie pozycji. Piechota się okopuje, tworzy linie obrony. To wszystko wygląda na dobrze zaplanowaną operację.
Brak oficjalnych informacji spowodował masę czasem wręcz szalonych teorii o celu strategicznym tej operacji. Jedna z nich mówi, że Ukraina chce zająć kurską elektrownię atomową. Logika jest prosta: skoro żadne instytucje międzynarodowe nie są w stanie przymusić Rosji do wycofania się z zaporoskiej elektrowni, a nawet nie wprowadzono sankcji wobec Rosatomu, który nadal kontroluje 40 proc. światowego rynku wzbogacania uranu, to Ukrainie nie pozostaje nic innego jak zająć rosyjską elektrownię i wymienić ją na zaporoską.
Kurska elektrownia atomowa leży zaledwie 70 kilometrów od granicy z Ukrainą. Ale ja uważam, że zajęcie jej byłoby dużym błędem. Nie należy bawić się w szantaż jądrowy. Rosji uchodzi to na sucho, ale Ukraina mogłaby stracić i tak spadające poparcie na świecie. Kraje, które są neutralne, miałby ostateczną wymówkę, by nas nie wspierać.
W obwodzie kurskim są inne obiekty krytycznej infrastruktury. Na przykład w rejonie sudżańskim jest podstacja o mocy 330 kV, która łączy kurską elektrownię z ukraińską siecią energetyczną oraz elektrownią w Biełgorodzie. Najważniejsze, że podstacja żywi kolej w tych przyfrontowych obwodach. A już teraz Rosja ma deficyt oleju napędowego. Po serii ukraińskich ataków na rafinerie w Rosji utajniono dane dotyczące produkcji oleju napędowego, paliwa i benzyny, ponieważ ona gwałtownie spadła.
Więc nie sądzę, żeby Ukraina posunęła się do takiego kroku, jak zajęcie elektrowni. Strategiczny cel tej operacji był zupełnie inny.
Odciągnąć rosyjskie wojska z Donbasu, gdzie ukraińskie Siły Zbrojne tracą kolejne wsie?
Z wojskowego punktu widzenia jest to próba rozciągnięcia rosyjskich wojsk na dwa fronty. Mamy dość wiarygodne informacje, że Rosja nie ma tej chwili rezerw.
Jak to nie ma? Według Kremla co miesiąc mobilizowanych jest około 30 tysięcy nowych żołnierzy.
Tak, ale te 30 tysięcy to skład osobowy, który uzupełnia bieżące straty na froncie. Rezerwa to stacjonujące w koszarach brygady czy dywizje, gotowe w każdej chwili wyruszyć na front. A takich w Rosji już nie ma.
Tak, udaje się jej odepchnąć ukraińskie siły o kilkaset metrów, czasem kilometr. Ale koszty, które ponosi, są ogromne. Cała logika działań bojowych sprowadza się do tego, że najpierw nasze pozycje są ostrzeliwane bombami lotniczymi, potem artylerią, a na koniec zaczynają się mięsne szturmy. Mogą one powtarzać się cztery-pięć razy. Jeśli bez skutku, znowu ostrzał, znowu szturm. Problem w tym, że my nie mamy przygotowanych linii obrony, więc się cofamy, okopujemy, a Rosjanie robią wszystko, żeby nam na to nie pozwolić.
Więc czasem tracimy wsie, ale Rosja ponosi olbrzymie straty w piechocie. Ona po prostu się kończy. Kilkadziesiąt tysięcy osób mobilizowanych co miesiąc łata dziury, ale nie tworzy rezerwy. Więc teraz czekamy tylko na informację, z jakiego kierunku Rosją zacznie wycofywać wojska, żeby przerzucić je do obwodu kurskiego.
Skąd według pana mogłaby wycofać wojska? Raczej nie z Donbasu, który jest niezmiennie głównym celem ofensywy. Więc południe? Obwód charkowski?
Rosji nie wystarczy przenieść brygadę czy kilka pułków. Będzie potrzebowała co najmniej dywizji, czyli 10-12 tysięcy ludzi. Taką liczbę może ściągnąć tylko z obwodu ługańskiego albo donieckiego. W obu stacjonują duże zgrupowania wojsk.
Na kierunku Rubiżne-Kreminna-Swatowe w ob. ługańskim jest około 110 tys. żołnierzy, a główną formacją jest 1. Gwardyjska Armia Pancerna z okręgu moskiewskiego. Jedyna taka jednostka na świecie, bo żaden inny kraj już nie ma w składzie swoich sił zbrojnych pancernych armii. Jest ona bardzo ciężka i mało manewrowa, więc jej przerzucenie zajmie sporo czasu.
Inny możliwy kierunek to Kramatorsk, Pokrowsk i prawdopodobnie Toreck. Szacuje się, że Rosja ma tam około 80-90 tys. żołnierzy. Może część wycofać, ale to będzie się wiązało z dużym obniżeniem tempa ofensywy.
Więc Kreml stoi teraz przed pytaniem: który kierunek osłabić? To odbije się na froncie i całkiem możliwe, że Rosjanie będą zmuszeni przejść do obrony. My z kolei będziemy mogli zacząć atakować. Wektor działań bojowych się odwróci.
Część zachodnich ekspertów jednak mocno krytykuje ukraińską taktykę. Podobne ataki nie mają długoterminowego celu, a Kijów rozciąga i tak przemęczone wojsko na kolejny front.
Najgorsze to trafić we własne sidła. Historia wojskowości nie zna przykładów, by jakiś dowódca wygrał wojny na dwóch frontach. Więc otwierając ten drugi front, musimy dysponować naprawdę dużymi siłami.
Ukraina jeszcze parę miesięcy temu cierpiała z powodu głodu amunicji. Chce pan powiedzieć, że teraz dysponuje "dużymi siłami"?
Myślę, że nasz kontrwywiad przeprowadził bardzo udaną operację informacyjno-psychologiczną. Tyle było rozmów o braku broni. Zełenski mówił, że z 14 nowych brygad tylko trzy są uzbrojone. A teraz widzimy, jak do obwodu kurskiego wjeżdżają całe kolumny. Więc broń była, tylko czekała na odpowiedni moment, który właśnie nastał. Jestem dobrej myśli, bo poprawiliśmy sytuację z mobilizacją, a USA zatwierdziły kolejne pakiety pomocowe. Jeśli mądrze tym będziemy dysponować, operacja w obwodzie kurskim ma szanse powodzenia.
Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski