Grażyna Latos , 28 sierpnia 2019

Pewnego razu w Egipcie. Krótka historia przemocy

Rao Godinho, Archiwum prywatne

Wystarczy, że powiem "tak" i zginie człowiek. Mogę wybrać, jak zostanie zabity. Przyjaciele powtarzają: "Zasłużył".

Pukanie do drzwi rozległo się dziesięć minut po wyjściu znajomych. "Czegoś zapomnieli" – pomyślałam, otwierając drzwi. Ale to nie byli oni. W drzwiach stał obcy mężczyzna.

Jego dialekt był dla mnie nowy. Myślałam, że chodzi o windę, która znów nie działa, ale nie miałam pewności. "Nie rozumiem" - powtórzyłam kilka razy. Zamilkł.

Wtedy pojęłam, po co przyszedł.

W kolejnym ułamku zrozumiałam, że walcząc z nim w mieszkaniu, nie mam szans. W momencie, w którym spróbował wepchnąć mnie do środka, zrobiłam unik. Byłam na dachu, a wokół mnie znajdowały się dziesiątki okien innych mieszkań.

Wiedziałam, że na oczach sąsiadów mnie nie zgwałci.


Do Egiptu przyjechałam z Georgem i Muhammadem. Byli wówczas studentami medycyny na egipskim uniwersytecie w muhafazie [jednostka podziału administracyjnego, prowincja - red.] Giza. Latem 2015 roku mieli egzaminy poprawkowe. Pochodzili z Palestyny i tam się poznaliśmy. Chciałam zobaczyć Kair, więc pojechałam z nimi.

Wynajęliśmy mieszkanie na dachu. Trzy pokoje, duża łazienka, mała kuchnia i niewiele mebli. Żadnych garnków i talerzy. W dzień temperatura dochodziła do 50 stopni, więc funkcjonowaliśmy od wieczora do świtu. Zamawiane nocami śniadania przywozili nam z pobliskich barów. Jedliśmy, siedząc na kocach rozłożonych na dachu. Patrzyliśmy na światła, które kolejno rozbłyskują w mieszkaniach na "naszym" osiedlu.

Autor: Thomas Trutschel / Contributor

Źródło: Getty Images / Kair nocą.

Do egzaminów było pięć dni. Po nich mieliśmy zwiedzić Kair, pojechać do Aleksandrii, a w drodze powrotnej, przed Izraelem, zahaczyć jeszcze o Dahab. Oni się uczyli, ja poznawałam ich znajomych, wypytywałam o kraj, kulturę i sytuację kobiet.

– Jeśli myślisz, że kobiety w Palestynie mają ciężko, to nic jeszcze nie widziałaś. Tu kobiety nie mają żadnych praw – powiedział mi Ibrahim, ich kolega z roku. To był mój drugi wieczór na miejscu. Jeden z wielu spędzanych w tej samej kawiarni, której właścicielami byli trzej bracia, przyjaciele George’a.

Najstarszy z braci miał na imię Ahmad. W dzień, w którym otworzyłam drzwi nieznajomemu, przyszedł do mnie z karabinem owiniętym w gazetę. Niewiele na mnie patrzył, mówił do George’a.

– Ona nie chce, żebyśmy go zabijali – tłumaczył mu George.

– Dałem mojemu synowi twoje imię, ale przysięgam, nie jesteś już dla mnie mężczyzną – odpowiedział mu Ahmad.

"Tam będziesz bezpieczna"

Lubiłam kawiarnię Ahmada. Było to jedno z niewielu miejsc, w których internet naprawdę działał. Gdy jednak odbywały się mecze piłki nożnej, tak ukochane przez Egipcjan, krzyki komentatorów i rozpalonych gości kawiarni, uniemożliwiały mi pracę. A chłopakom naukę. Wtedy gadaliśmy, paliliśmy sziszę, piliśmy świeżo wyciskane soki i graliśmy w tawlę lub domino.

Jednego z takich wieczorów, po wypiciu zbyt wielu szklanek soku z guawy, chciałam skorzystać z toalety.

– Tu nie ma toalety dla ciebie – Georg wydawał się zakłopotany. – Są tylko pisuary. To kawiarnia dla mężczyzn.

Dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem tu jedyną kobietą.

– Dlaczego w takim razie mogę tu przebywać? Nie jestem facetem.

– Ale nie jesteś też normalną kobietą. Jesteś Europejką – odpowiedział mi Muhammad.

W krajach arabskich zawsze funkcjonowałam niejako pomiędzy płciami, mając dostęp do obu światów – męskiego i kobiecego. Z większą łatwością poznawałam jednak mężczyzn. Moje arabskie koleżanki, to najczęściej ich siostry, żony lub córki.

W Egipcie było podobnie. Kobiety, z którymi spędziłam najwięcej czasu, należały do rodziny stróża, odpowiedzialnego za osiedle, na którym tamtego lata zamieszkałam.
Miał na imię Abuali, dochodził do sześćdziesiątki, ale wyglądał na o wiele starszego. Bardzo szczupły, siwy a jego spalona słońcem twarz zaorana była zmarszczkami.

Mieszkał w 20-metrowym garażu z żoną, synem, trzema córkami, mężem najstarszej córki i trójką ich malutkich dzieci. Cała rodzina przesiadywała na wyciągniętej z garażu kolorowej kanapie.

Siedzisko ustawione było pod drzewem pośrodku osiedla. Dzięki temu Abuali miał zacienione miejsce do obserwowania okolicy. Kontrolował, kto wchodzi i kto wychodzi. Czynsz był tu dość wysoki, ale ceną było bezpieczeństwo.

Poza Abualim nikt w jego rodzinie nie miał stałej pracy. Żona otrzymywała od czasu do czasu zlecenia na sprzątanie mieszkań lub prasowanie ubrań. Każdy dodatkowy funt miał jednak ogromne znaczenie, pomagając przetrwać.

Autor: NurPhoto / Contributor

Źródło: Getty Images / Uliczna kawiarnia w Kairze. Nie do wszystkich mogą wchodzić kobiety.

Samar, najstarsza córka, zajmowała się dziećmi i czasem pomagała matce. Jej mąż Dżamal miał tuk-tuka. W praktyce używał go nie do wożenia klientów, ale do celów prywatnych, zwłaszcza do podróży do dilerów. Raz przez narkotyki trafił nawet do aresztu. Wtedy wyciągnął go George. Było to rok wcześniej, zanim poznałam całą rodzinę.

Rodziny Abualiego a i George’a znały się od ośmiu lat. Wcześniej w Egipcie studiował jego brat. To on jako pierwszy zamieszkał na osiedlu strzeżonym przez Abualiego. Kiedy odwiedzała go mama, często przygotowywała ogromne porcje jedzenia, którym dzieliła się z rodziną stróża.

Gdy na świat przychodziły kolejne dzieci, przywoziła im zabawki i ubrania. Kiedy George przyjechał po raz pierwszy, rodzina Abualiego powitała go jak swojego. Wspólnie jadali kolacje przynajmniej dwa, trzy razy w tygodniu. Najczęściej gotował George. Siadali po turecku na dywanie i jedli rękami z gigantycznego naczynia ustawionego na podłodze.

Gdy zdecydowałam się na przyjazd do Egiptu mama George’a zadzwoniła do Abualiego.

– Z Georgem przyjedzie dziewczyna. Ona jest jak rodzina – mówiła, a w jej głosie słuchać było troskę.

Kiedy skończyła, zapewniła mnie z uśmiechem: - W żadnym innym miejscu w Egipcie nie będziesz bezpieczniejsza.

Cieszyłam się. To było moje pierwsze egipskie lato.

"Dam ci sto dolarów, jeśli to nie był mój mąż"

Walczyłam z całych sił. Krzyczałam, wołałam o pomoc. Uciekł.

Drzwi do mieszkania zamknęłam na zasuwkę, ale okna były popsute i pozostały niedomknięte. Bałam się, że wróci. Chciałam do kogoś zadzwonić i poprosić o pomoc, ale nie miałam do kogo. Telefony chłopaków były wyłączone. Nikogo więcej nie zdążyłam jeszcze poznać na tyle, by zapisywać jego numer.

Zaczęłam przetrząsać mieszkanie, szukając czegokolwiek, czym mogłabym się obronić. Marzyłam o nożu, ale nie było nawet widelca.

Wyrwałam metalowy karnisz. Cienki, ale dość ciężki i ostro zakończony. Ściskając go, siedziałam naprzeciwko okien. Przez godzinę wpatrywałam się w drzwi na końcu dachu. W końcu wrócił George.

- Dlaczego drzwi na dach były zamknięte? – od razu zapytał.

- Bo je zamknęłam. Ktoś tu był.

- Ktoś wszedł do mieszkania? Kto?

- Nie wiem, jakiś mężczyzna, nie znam.

- Zaczekaj – George wybiegł, a ja znów zostałam sama.

Po kilku minutach wpadł do mieszkania z żoną stróża i jego córką Samar.

– Teraz powiedz nam, co się stało! – wykrzyknął.

Do tego dnia rodzinę stróża widziałam tylko raz i to przez moment. Nawet nie zapamiętałam ich twarzy. Dla mnie to były obce kobiety. Opowiedziałam im o walce z napastnikiem.

- Jak wyglądał? – dopytywała Samar.

- Młody, wysoki, krótko obcięty, w szarej galabije. Miał wąsy.

- Dam ci sto dolarów, jeśli to nie był mój mąż – powiedziała Egipcjanka.

"Jakie kule wybierasz?"

"Uderzył cię?", "Gdzieś cię boli?", "Chcesz papierosa?" – pytali kolejni ludzie, którzy zaczęli się schodzić do naszego mieszkania.

Był Ahmad, dla którego istniały tylko dwie opcje - albo zwykłe kule, albo takie z samozapłonem. Dla wszystkich było jasne, że trzeba złapać napastnika.

- Może go powiesić? – pytali George’a.

Autor: David Degner / Contributor

Źródło: Getty Images / Egipska dziennikarka Mona Eltahawy, która walczy o prawa kobiet: "Skoro egipski kodeks karny stanowi, że jeżeli kobieta została pobita przez swojego męża z dobrymi intencjami, nie można wszcząć żadnego postępowania, to do diabła z poprawnością polityczną".

- Ona zadecyduje - odpowiadał, zrażając do siebie kolejne osoby.

Samar przyniosła ksero dowodu męża. Pokazała mi je z błagalnym wyrazem twarzy. Zdjęcie mężczyzny było czarno-białe, niewielkie, kiepskiej jakości.

– Nie wiem, nie umiem powiedzieć – powtarzałam jej, ale ona się nie zrażała.

– Ja jestem pewna – powiedziała zasmucona.

Wciąż siedziałam na kanapie, ale już bez karnisza w dłoniach. Obok mnie siedział Ibrahim i podawał mi kolejne papierosy.

- Pal, pal – mówił. A ja paliłam, bo nie wiedziałam, co innego mogę robić. George ciągle gdzieś biegał. Samar i jej matka siedziały na fotelach. Za każdym razem, gdy nasze spojrzenia spotykały się powtarzały, jak jest im przykro.

Za nimi stał Ahmad. W rękach ściskał karabin owinięty w gazetę. Muhammad ganiał za Georgem i coś mu ciągle tłumaczył.

George wyciągnął telefon. Rozmawiał z Dżamalem, mężem Samir.

- Chcę, żebyś tu przyszedł – rzucił w słuchawkę.

"Zaraz przyjdę, usiądę naprzeciwko niej, a ona potwierdzi, że to nie ja. A potem pomogę ci dorwać tego skurwiela" - usłyszał od Dżamala.

- Słuchaj, zaraz tu będzie, a ty zobaczysz czy to on, OK? Ale nic nie mów, powiesz mi później - powiedział George.

Dżamal nie przyszedł jednak od razu. Zajęło mu to godzinę. Nie miał wąsów.

Miał na sobie białą galabiję. We włosach połyskiwał żel. Wyglądał, jakby szedł na jakieś eleganckie spotkanie.

Wyglądał inaczej, ale to był on. Rozpoznałam go w sekundę.

Krzywda za krzywdę

- Jasne, że jestem wściekła! Może i chciałabym go zwyczajnie pobić, ale nie mogę! Całe dorosłe życie opowiadałam się przeciw przemocy, a teraz kiedy nagle to ja jestem ofiarą, mam uznać, że jednak przemoc jest OK? Nie mogę. To trzeba załatwić inaczej – tłumaczyłam Georgeowi.

- No wiem, wiem… – powtarzał.

Ludzie już się rozeszli. Byłam ja, George, Muhammad i Abuali. Po drugiej stronie ulicy, w pustym mieszkaniu, którego nikt jeszcze nie wynajął, siedział Dżamal. Odebrali mu tuk-tuka. Czekał na dalsze postanowienia.

- Błagam, nie informuj policji – zaczął Abuali. - Stracę pracę, a cała rodzina wyląduje na bruku. Zrób z nim, co tylko chcesz, ale oszczędź moją rodzinę.

- Wybierz zadośćuczynienie. To twoje prawo – mówił Muhammad.

- Prawo?

- No obyczajowe. Byłaś gościem, a gość w Egipcie to świętość. Nawet jeśli zabił ci brata, ale teraz przyszedł do twojego domu, jest bezpieczny. Ty zostałaś zaatakowana przez członka rodziny gospodarza. To wstyd dla całego rodu. Trzeba to załatwić. Krzywda za krzywdę.

- Ale ja nie chcę krzywdy.

- Zróbmy inaczej – zaproponował Abuali. - Ja wymierzę mu karę. Bez bicia. A jeśli nie będziesz usatysfakcjonowana, możesz później zrobić co zechcesz.

Zgodziłam się. Życie zaczęło toczyć się dalej. Choć nie był to już ten sam świat. Wszyscy mężczyźni w galabijach nagle wydawali mi się groźni. Przez kolejny tydzień poruszałam się jedynie po znanych mi terenach. Dużo przesiadywałam w kawiarni Ahmada. Zwykle dosiadali się do mnie jego bracia.

Autor: Rao Godinho

Źródło: Archiwum prywatne / Grażyna Latos: "Jasne, że jestem wściekła! Może i chciałabym go zwyczajnie pobić, ale nie mogę! Całe dorosłe życie opowiadałam się przeciw przemocy, a teraz kiedy nagle to ja jestem ofiarą, mam uznać, że jednak przemoc jest OK? Nie mogę".

- Może go po prostu pobijemy? Nie musisz przy tym być, nagramy to dla ciebie – powtarzali w kółko.

Szczególnie nieustępliwy był najmłodszy Mustafa. Zwłaszcza gdy po kilku skrętach zaczynał mylić życiem z filmem. Do pobicia dorzucał wtedy wieszanie na drzewie, za nogi, z tabliczką informującą o tym, co zrobił Dżamal. Czasem pojawiały się też sceny całowania moich stóp, tuż przed powieszeniem. Mustafa nie był w stanie zaakceptować mojej odmowy.
Nawet po roku. I po dwóch.

- Rozwiodę się z nim – mówiła Samar. – Mam dosyć. Wiedziałam, że nie jest dobrym człowiekiem. Nigdy nie mogłam na niego liczyć. Nie zarabiał, a jak zarabiał, to wydawał na narkotyki. Mamy trójkę małych dzieci, a jego nic nie obchodzi. Woli się upić niż je nakarmić. A ja już nie daję rady. Przysięgam, że mam dość – płakała.

Ponieważ cała rodzina poparła rozwód, Samar miała szansę, by go uzyskać. Bez poparcia ojca czy brata nic by nie zdziałała. Nawet z dziesiątką sióstr, ciotek czy matką. W każdym razie nie mogłaby się rozwieść bez dużych pieniędzy i koneksji, bo te w Egipcie działają cuda.

Miała za to to, co do rozwodu z mężczyzną jest niezbędne - jego winę.

Uwierzyła, że ma szanse odzyskać wolność.


Gdy w 2015 wyjeżdżałam z Gizy, Dżamal był już gdzie indziej.

Został przez Abualiego wyrzucony z domu. Wrócił do wioski, z której pochodzi. A wraz z nim do wsi przybyła historia o tym, co zrobił. Miał tam żyć niczym trędowaty.

Bo napaść na kobietę jest ogromnym wykroczeniem.

Nie ze względu na nią samą, ale z powodu jej braci, ojca, męża. To zniewaga wobec męskiej części rodziny, która za nią odpowiada. Dżamal napadł na kobietę, która była gościem jego bliskich. Skalał honor "swoich" i musiał zostać ukarany.

Gdyby był kobietą, mogliby go zabić bez pytania nikogo o zgodę. I prawdopodobnie jego śmierć nikogo by nie zainteresowała. Zwłaszcza gdyby wydarzyła się w którymś z klanów czy wśród Beduinów.


Samar przyszła mnie pożegnać. Była uśmiechnięta. Sprzedała tuk-tuka, chciała rozpocząć nowe życie. Zaczęła szukać pracy. Trochę martwiła się brakiem wykształcenia, ale wierzyła, że teraz będzie lepiej.

Kobieta w Egipcie

Mówiłam sobie, że już nigdy nie wrócę do Egiptu. Ale wracałam. "Nasze" osiedle omijałam jednak szerokim łukiem. Ale zawsze spotykam się z Ahmadem i jego braćmi.
Trzy i pół roku po tamtym lecie postanowiłam sprawdzić, co stało się z Samar. Poszłam do ich domu. Ciasnego garażu. Nie było już syna. Ali skończył 18 lat i ożenił się. Młodsza córka niedawno zaczęła nosić hidżab. Ale starszej nie było.

- Co stało się z Samar? – pytałam jej matki.

- Musiała wrócić do męża. Nam już nie wystarczało na utrzymanie wszystkich. A ona nie znalazła pracy. Szukała 2 lata. Ale kobiecie w Egipcie jest trudno. Bardzo trudno - odpowiedziała.


Szacuje się, że bezrobocie wśród wykształconych Egipcjanek jest dwa razy wyższe niż bezrobocie mężczyzn. W dużych miastach i tak jest łatwiej. Na wsiach analfabetyzm dotyczy prawie połowy kobiet. Dla nich nie ma dobrej pracy. Są całkowicie uzależnione od rodzin, których głową jest zawsze mężczyzna.
Choć wielożeństwo jest coraz mniej popularne, mężczyzna nadal może posiadać cztery żony i z każdą z nich może się rozwieść w ciągu kilku sekund. Poza przemocą ekonomiczną oraz molestowaniem i gwałtami, do których w Egipcie dochodzi szczególnie często, jednym z najważniejszych problemów kobiet jest także obrzezanie, jakiemu wciąż poddaje się dziewczynki. Tak, kobietom w Egipcie jest trudno.


- Nadal możemy go zabić – powiedział mi Mustafa, gdy zaszłam pożegnać się przed kolejnym wyjazdem.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Grażyna Latos: Reportażystka, w 2016 roku nominowana do nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej. Publikowała m.in. w "Dużym Formacie", "Tygodniku Powszechnym", kwartalniku "Non/fiction" i miesięczniku "Podróże". Współautorka książki "Bagaż osobisty. Po Marcu" (z Agatą Tuszyńską, Dorotą Barczak-Perfikowską, Elżbietą Strzałkowską i Wiolettą Wejman, Wydawnictwo Dom Spotkań z Historią, 2018).