materiały partnera
Materiał powstał we współpracy z Orange
Diana Szyłak, pracownica Orange i wolontariuszka Fundacji Orange przed pandemią najchętniej angażowała się w prowadzenie zajęć edukacyjnych. Wspólnie z kolegami z pracy jeździła po szkołach i tłumaczyła dzieciom, jak bezpiecznie i odpowiedzialnie korzystać z internetu. Podczas firmowych wyjazdów szkoleniowych, wykonując drobne prace na rzecz miejscowej szkoły, świetlicy czy domu dziecka. Remontowała sale gimnastyczne i świetlice, wykonywała drobne prace ogrodnicze..
Nie przepuściła też żadnego, organizowanego przez Fundację Orange, konkursu, w którym pracownicy Orange mogą otrzymać grant i realizować swój pomysł na pomaganie. Od lat wspiera też osoby bezdomne, z niepełnosprawnościami czy seniorów.
–Nigdy nie miałam problemów ze znalezieniem chętnych do działania. W realizacji projektów pomagają mi nie tylko koledzy z pracy, ale też rodzina, przyjaciele, znajomi. Jeszcze nikt mi nie odmówił – zapewnia. Przy prowadzeniu zajęć edukacyjnych i manualnych dla dzieci z hospicjum pomagała jej przyjaciółka, a maseczki ochronne w czasie pandemii szyła razem z mamą. Bo pandemia, ani towarzyszące jej ograniczenia w przemieszczaniu się czy bezpośrednich kontaktach, nie powstrzymała Diany przed kolejnymi akcjami, przeciwnie – zintensyfikowała dotychczasowe działania.
– W czasie największych obostrzeń podzczas pandemii było oczywiście trudniej, ale każdy, kto chce pomagać innym, robi to niezależnie od panujących warunków. Co więcej, pandemia pokazała, że zaangażowanie stanowi wymierną pomoc dla innych. Nawet robiąc coś prostego, do czego nie potrzeba eksperckiej wiedzy, wpływamy na poprawę komfortu życia potrzebujących. Wystarczy przygotować posiłek i dostarczyć na SOR, pomóc pielęgniarkom pracującym w Domach Pomocy Społecznej czy uszyć maseczki ochronne – zapewnia Diana Szyłak.
Dodatkowe partie maseczek, już nie tylko dla lekarzy, ale też wszystkich potrzebujących, szyła z mamą, przyjaciółmi, sąsiadami.
– Każdy z nas był zamknięty w swoim domu. Przez cały ten czas, ze względu na ryzyko zakażenia koronawirusem, starałam się minimalizować kontakty. Dziś spotkań z potrzebującymi, warsztatów z dziećmi, ale też rozmów z innymi wolontariuszami bardzo mi brakuje. Oczywiście wymieniamy się informacjami przez internet czy telefon, ale to nie jest to samo – przyznaje.
Pomoc – odruch bezwarunkowy
Piotr Karnia, także pracownik Orange i wolontariusz Fundacji Orange, od lat współpracuje z dwunastoma karkonoskimi domami dziecka, w których przebywa łącznie ponad 200 dzieci.
Pandemia zamknęła dzieciaki w czterech ścianach. Skończyły się cotygodniowe treningi piłkarskie, trzeba było odwołać Mistrzostwa Polski w piłce nożnej dzieci z domów dziecka, a 1 czerwca nie odbyły się loty szybowcami. W jednej chwili pandemia ukróciła wszystkie plany.
Wymusiła też na wolontariuszach zmianę podejścia do pomagania i uwidoczniła nowe potrzeby, na które trzeba było odpowiedzieć w ekspresowym tempie. W domach dziecka brakowało sprzętu do zdalnej nauki, w tym komputerów, słuchawek z mikrofonem, drukarek, skanerów oraz dostępu do sieci – modemów, routerów czy kart z mobilnym internetem.
– Zwróciliśmy się do – niezawodnej w takich sytuacjach – Fundacji Orange i jak zwykle się nie zawiedliśmy. Powołaliśmy też grupę naszych pracowników-wolontariuszy, którzy zaraz po pandemii zabiorą się za systemowe uporządkowanie infrastruktury teleinformatycznej we wszystkich naszych domach dziecka – zapowiada Piotr Karnia.
Pandemia nawet na chwilę nie powstrzymała ochotników przed działaniem. Już w pierwszych dniach w Fundacji Orange rozdzwoniły się telefony od jej wolontariuszy. "Mamy pomysł, by szyć maseczki dla seniorów w naszym mieście", "W domach dziecka praktycznie nie ma sprzętu, dzięki któremu dzieci mogłyby się uczyć zdalnie, chcemy coś zorganizować", "Chcę pomóc szpitalowi w moim mieście" – zgłaszały się kolejne osoby.
– Pomaganie traktujemy jak zwykły ludzki odruch. To nasza filozofia życia. Energia włożona w pomoc wraca podwójnie w formie uśmiechów, wdzięczności, łez radości, siły przytulania i przywiązania. Kumulowana pozwala realizować kolejne projekty wolontariackie. Tak tworzy się też magiczne koło pomagania, które inni nazywają pozytywnym zakręceniem, a nawet uzależnieniem. Pomaganie jest jak oddychanie – przekonuje Piotr Karnia.
Każdego roku w wolontariat pracowniczy z Fundacją włącza się blisko 3,5 tys. pracowników Orange.
Przekazujemy pieniądze, rzadziej czas
Z badania przeprowadzonego przez Orange wynika, że przed wybuchem pandemii aż 95 proc. pomagało innym. Najczęściej wspieraliśmy rodzinę, przyjaciół i bliskich znajomych. Dużo rzadziej sąsiadów, dalszych znajomych i osoby nam obce. Co trzeci z nas nigdy nie pomagał tym, których nie zna.
Mówiąc o obcych, najchętniej włączaliśmy się w akcje na rzecz chorych dzieci, seniorów i ubogich. Co czwarty z nas wspierał też osoby z niepełnosprawnościami. Najczęściej dzieliliśmy się swoim czasem i umiejętnościami – tak robiło 59 proc. badanych. Co trzeci wspierał potrzebujących materialnie, także finansowo, a co czwarty przekazywał pieniądze organizacjom charytatywnym.
Pandemia ograniczyła nieco nasze zaangażowanie. W różnego rodzaju akcje społeczne włączało się blisko 60 proc. badanych, co – jak podkreślają eksperci – wciąż jest świetnym wynikiem.
– Jeśli przed pandemią w niezdefiniowanym, a więc długim okresie, 95 proc. osób pomagało innym, a w tak krótkim czasie pandemii aż 58 proc. Polaków aktywnie zaangażowało się w pomoc , to jest to wynik doskonały i bardzo dobrze świadczy o naszym społeczeństwie – przekonuje Alicja Cybulska z Havas Media. Dom mediowy odpowiada za raport z przeprowadzonych wspólnie z Orange badań.
W czasie pandemii najczęściej przekazywaliśmy potrzebującym pieniądze oraz rzeczy materialne, w tym sprzęt dla dzieci do zdalnej nauki. Chętnie wspieraliśmy też finansowo same organizacje. A 40 proc. z nas poświęcało innym swój czas i umiejętności.
– Będąc zamkniętym w domach łatwiej było nam wziąć udział w jednej z akcji dobroczynnych online i przekazać środki materialne niż oferować swój czas i umiejętności. Pamiętajmy też o dużym zapotrzebowaniu na dobra, których nie mieliśmy: maseczki, środki dezynfekcyjne czy respiratory. Chętniej braliśmy udział w akcjach organizowanych przez fundacje i instytucje, które zajmują się tym na co dzień – tłumaczy Alicja Cybulska.
Wsparcie dzieci i seniorów
Dziś bardziej niż przed pandemią jesteśmy też skłonni wspierać rodzinę (tak twierdzi 67,6 proc. pytanych), przyjaciół (59,6 proc.) czy dalszych znajomych (47,6 proc.).
– Najbardziej jesteśmy skłonni pomagać osobom, do których mamy konkretny stosunek emocjonalny. Taka tendencja utrzymała się również w czasie pandemii. Rodzina i przyjaciele, to grupy, którym najczęściej byliśmy skłonni pomagać, chociaż spadł odsetek tych, którzy wspierali bliskich zarówno regularnie, jak i okazjonalnie – zwraca uwagę Alicja Cybulska.
Dotarło też do nas, jak ważne jest wspieranie nieznajomych. W czasie pandemii z 10 do 13 proc. wzrosła liczba osób, którzy regularnie pomagali osobom innym niż rodzina – sąsiadom i dalszym znajomym, z 6 do 9 proc. – znajomym znajomych oraz z 5 do 7,5 proc. – nieznajomym.
– Wygląda na to, że w obliczu rzeczywistego kryzysu zwiększyła się liczba osób oferującym regularną pomoc osobom spoza kręgu bezpośrednich znajomych – mówi Alicja Cybulska.
Pandemia pokazała nam także, że wparcia potrzebują inne niż dotychczas grupy. Ponad 60 proc. badanych uważa, że pomoc seniorom jest dziś ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. 40 proc. z nas zaczęło dostrzegać ciężko chorych dorosłych oraz konieczność wspierania polskiej służby zdrowia.
– Świadomość trudnej sytuacji seniorów i wysoki poziom emocji, który towarzyszył nam w okresie ograniczeń pandemicznych, prawdopodobnie zmieni nasze postrzeganie na stałe. Tym bardziej, że wirus wciąż z nami jest, a media nadal donoszą o problemach osób z grupy ryzyka, służby zdrowia czy systemu edukacji. Na skutek pandemii i ograniczeń prawnych z nią związanych nasz świat nagle się zmniejszył. Dzięki temu, także w przyszłości, nasza pomoc może być nastawiona na rozwiązywanie problemów lokalnej społeczności – wierzy Alicja Cybulska.
Również wolontariusze Fundacji Orange podjęli się działań na rzecz seniorów. – W trakcie pandemii osoby starsze były jedną z najbardziej zagrożonych grup i sporo działań nasi wolontariusze kierowali właśnie do nich. Trudności wywołane przez pandemię stały się impulsem, dodatkowym zastrzykiem energii dla wolontariuszy, którzy z jeszcze większym zaangażowaniem ruszyli do pomocy – mówi Magda Mierzwińska.
Co czwarty z nas uważa także, że pomoc dzieciom w edukacji, w tym zapewnienie sprzętu do nauki na odległość, jest ważniejsza niż kiedyś.
– Dzieci zawsze były ważną grupą dla naszych wolontariuszy i to się w czasie pandemii nie zmieniło. Przeciwnie, jeszcze bardziej uwidoczniło pewne problemy i konieczność wsparcia. Jeśli we wrześniu szkoły będą musiały kontynuować zdalną naukę, to może czekać nas powtórka z wiosny, kiedy to mnóstwo osób miało utrudniony dostęp do edukacji – zwraca uwagę Magda Mierzwińska.
Problem, który jednoczy
Co ważne, walka z pandemią COVID-19 jeszcze bardziej uwrażliwiła nas na potrzeby innych.
– Dokonała się wyraźna zmiana w postawach Polaków wobec dobroczynności. Dla ponad połowy pytanych ograniczenia pandemiczne, połączone z lękiem o zdrowie swoje i bliskich, poskutkowały refleksją na temat ważności wzajemnej pomocy, i to nie tylko rodzinie, ale też obcym. Polacy zauważyli konieczność pomocy osobom starszym i z chorobami przewlekłymi. Te grupy miały przed pandemią problem z zaistnieniem w szerszej świadomości społecznej – twierdzi Alicja Cybulska.
– Wyniki badań tylko utwierdziły nas w przekonaniu, że ludzie chcą pomagać i chętnie angażują się w akcje społeczne, szczególnie w kryzysowych sytuacjach. Gdy pojawia się problem, w tym wypadku pandemia, potrafimy się zjednoczyć i działać razem – zapewnia Magda Mierzwińska. I dodaje: Oby refleksja na temat tego, jak ważne jest wzajemne wsparcie, a także chęć działania na rzecz innych stały się standardem nie tylko w trudnych czasach.
Materiał powstał we współpracy z Orange