Prof. Przemysław Jeziorski z dziećmi, Archiwum prywatne

Brat zastrzelonego w Grecji profesora Przemysława Jeziorskiego nie ma wątpliwości, że za jego śmiercią stoi była żona i jej partner. - Brat się ich bał. Umawiał się z nimi tylko w publicznych miejscach. Dowody winy są przytłaczające - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Łukasz Jeziorski. 9 sierpnia w Gdyni odbędzie się pogrzeb profesora. Dzieci nie mogą w nim uczestniczyć. Brat zamordowanego walczy o prawo do opieki nad nimi.

Prof. Przemysław Jeziorski został zastrzelony 4 lipca w Agia Paraskevi na przedmieściach Aten. Był umówiony z byłą żoną, że odbierze od niej dzieci i spędzi z nimi trochę czasu. Gdy zbliżał się do miejsca spotkania, został zastrzelony przez zamaskowanego napastnika. 45-latek był cenionym ekonomistą. Wykładał na Uniwersytecie Kalifornijskim w amerykańskim Berkeley. W połowie lipca greckie służby aresztowały byłą żonę profesora Jeziorskiego Nadię M. (oficjalnie ma na imię Konstantina, ale używa formy Nadia – przyp. aut.), jej partnera oraz dwóch Albańczyków i Bułgara. Partner Nadii przyznał się do morderstwa. Kobieta twierdzi, że jest niewinna. Obciążają ją jednak zeznania pozostałych mężczyzn.

Jak się pan dowiedział o śmierci brata?

Łukasz Jeziorski: W piątek, 4 lipca, Przemek skontaktował się z nami ostatni raz. Powiedział, że popołudniu ma odebrać od byłej żony dzieci, by spędzić z nimi choć godzinę. Miał taki zwyczaj, że zawsze, jak spotykał się z bliźniakami, od razu przysyłał nam swoje zdjęcie z nimi. Tym razem nic nie przyszło. Nie było żadnego kontaktu.

Dzwoniliście do niego?

Wiele razy, ale nie odpowiadał. Zaczęliśmy się niepokoić. Tym bardziej że Przemek bał się partnera swojej byłej żony. Został przez niego pobity, odbierał telefony z groźbami. W sobotę byliśmy już mocno wystraszeni. Pisaliśmy do byłej żony Przemka, czy coś o nim wie. Nie odpisywała, choć była aktywna na Facebooku. Poszedłem na policję zgłosić zaginięcie. W niedzielę drugi raz pojechałem na komisariat. Gdy wyszedłem i wsiadłem do samochodu, Nadia, była żona Przemka, przysłała mi wiadomość: "Musimy porozmawiać o Przemku". Od razu do niej zadzwoniłem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Policjanci wreszcie złapali zabójcę. Śledztwo trwało ponad 10 lat

Co pan od niej usłyszał?

Obojętnym, chłodnym tonem powiedziała: "Przemek został zastrzelony, nie żyje. To robota profesjonalistów".

Cała historia zaczęła się od wyjazdu pana brata do Stanów Zjednoczonych. Jak tam trafił?

Zawsze chciał wyjechać do Stanów. Kiedyś nie było to takie proste. Gdy był na studiach w Szkole Głównej Handlowej, pojawiła się taka możliwość. Skończył studia w trzy lata. Licencjat i magistra napisał w dwa miesiące. Uzyskał oba tytuły i wyjechał do Stanów.

Jak pan, rodzina to przyjęliście?

Byliśmy z niego bardzo dumni. Zaczął karierę na tamtejszych uczelniach.

Czym się zajmował?

Przede wszystkim był wykładowcą. Prowadził też bardzo dużo szkoleń i kursów. Jeździł na konferencje. Na jego kursy zapisywali się ludzie z całego świata. Potrafił prowadzić je o drugiej w nocy ze względu na różnice czasowe.

Jaki był?

Bardzo rodzinny. Dużo podróżowaliśmy. W 2023 roku byliśmy prawie miesiąc w Argentynie. Spaliśmy w hostelach, dużo chodziliśmy. Chodziło o przygodę i zwiedzenie jak największej liczby miejsc. Z kolei w maju 2024 roku razem z Przemkiem i moimi przyjaciółmi pojechaliśmy zwiedzić Bośnię. Przemek uwielbiał towarzystwo innych osób i bardzo łatwo nawiązywał znajomości.

W Stanach brat poznał Nadię?

Był daleko od domu. Czuł się samotnie. Szukał bratniej duszy, z którą mógłby spędzać czas. Założył konto na portalu randkowym i tak się poznali. Pobrali się w Santa Cruz. Brat przekazał nam, że jego partnerka ma problem z wizą, że nie będzie mogła przebywać legalnie w Stanach, dlatego postanowili szybko wziąć ślub. Było to możliwe, bo brat miał kartę stałego pobytu z uwagi na pracę na uczelni. Później uzyskał amerykańskie obywatelstwo.

Bracia Łukasz i Przemysław Jeziorscy

Bracia Łukasz i Przemysław Jeziorscy

Źródło: Archiwum prywatne

Poznał pan Nadię?

Na ślubie nie byliśmy, ponieważ brat bardzo szybko musiał to załatwić. Poznaliśmy ją trochę później. Przylecieli do Gdyni, gdzie mieszkamy, po narodzinach bliźniąt. Spędziliśmy razem półtora miesiąca. Mieliśmy normalne stosunki. Żona brata mówiła trochę po polsku, bo kiedyś była w naszym kraju na wyjeździe w stylu Erasmusa. Potem przestało im się układać. Była separacja i rozwód. Rodzice byli trzy razy w Stanach i opiekowali się dziećmi naprzemiennie po sześć miesięcy, bo tylko tyle można maksymalnie przebywać w USA w danym roku.

Jak podzielili się opieką nad dziećmi?

Po rozwodzie trzeba było to uregulować prawnie. Brat zawarł ugodę z byłą żoną, że ona sprawuje opiekę nad dziećmi, a on bierze je na święta i na cały lipiec. Oboje się na to zgodzili, sąd to zatwierdził i przez jakiś czas było to respektowane przez byłą żonę. W ubiegłym roku zaczęły się problemy. W czasie pandemii mieszkali jeszcze razem w Stanach. Później ona wyjechała z dziećmi do Grecji na stałe.

Brat się na to zgodził, pod warunkiem że będzie respektowała zapisy ugody. Tyle że nie mógł zabrać dzieci na wakacje, mimo że miał z nimi spędzić cały miesiąc w Gdyni. Wykupiliśmy im obozy, mnóstwo atrakcji, ale była żona to zablokowała. Nie wyrobiła dzieciom paszportów. Zaczęły się też pojawiać kolejne problemy.

Jakie?

Brat z żoną założyli spółkę. Przemek sam stworzył aplikację obsługującą nieruchomości. Ktoś ma lokal, zgłasza się do firmy i aplikacja obsługuje kalendarz, klientów, sprzątanie. Kupili też dwie nieruchomości, które wynajmowali i z tego spłacali wzięty na nie kredyt. W pewnym momencie okazało się, że już po rozwodzie, była żona zamiast spłacać kredyt, wzięła pieniądze dla siebie.

Zaczęła też domagać się od Przemka absurdalnie dużych sum. Przemek nawet nie miał takich pieniędzy. Pierwszy raz w styczniu tego roku zażądała 120 tysięcy euro. Mam screeny tych wiadomości. Krótko przed śmiercią domagała się 50 tysięcy euro. Nic jej nie dał, płacił przecież alimenty, pokrywał koszt szkoły dla dzieci i ich leczenie. Nadia sama nie potrafiła znaleźć żadnej pracy. Jeszcze w Stanach straciła pracę w biurze, a firma, którą założyła, czyli dostarczanie produktów do restauracji, szybko upadła.

To prawda, że w maju brat złożył w Stanach wniosek o zakaz zbliżania się do niego przez byłą żonę?

Tak. W amerykańskim prawie "restraining order", czyli "zakaz zbliżania się" to decyzja sądu, która nakazuje danej osobie powstrzymanie się od określonych działań wobec innej osoby, zazwyczaj w celu ochrony tej drugiej osoby przed przemocą, nękaniem lub innym zagrożeniem.

Dlaczego brat złożył taki wniosek?

Po pierwsze dlatego, że była żona zamiast spłacać kredyt, przywłaszczyła sobie ich pieniądze. Poza tym robiła wszystko, by zepsuć reputację Przemka. Groziła wysłaniem wiadomości do profesorów z jego Uniwersytetu Kalifornijskiego, że to nie Przemek jest autorem publikacji naukowych, tylko ona. A to były publikacje z bardzo zaawansowaną matematyką. Twierdziła, że napisała nawet publikacje, które ukazały się, zanim Przemek ją poznał. To było ewidentne kłamstwo. Tyle że w Stanach na uczelni trzeba być nieskazitelnym. Dlatego brat postanowił wystąpić do sądu z wnioskiem o zakaz zbliżania się.

Dlaczego to robiła?

Chciała mu po prostu zaszkodzić. Do tego była kwestia pieniędzy i opieki nad dziećmi. Przemek zaczął się zwyczajnie bać. Tym bardziej że partner jego byłej żony zaczął mu grozić.

W jaki sposób?

Gdy w maju 2024 roku Przemek poleciał do Grecji na spotkanie z dziećmi i akurat je odprowadzał do byłej żony, ten mężczyzna zaczął go bić w obecności dzieci. Słyszałem tę szarpaninę, bo chwilę wcześniej Przemek do mnie zadzwonił i byłem na linii. W pewnym momencie ten mężczyzna wyrwał bratu telefon i go zniszczył.

Brat zawiadomił policję?

Tak. Zrobiono obdukcję. Złożył też zeznania. Teraz są one jednym z dowodów w sprawie jego śmierci. Partner byłej żony dzwonił też do Przemka i groził, że go załatwi bez względu na to, czy jest w Grecji, czy w Stanach, że załatwi nas, czyli rodzinę Przemka, bo ma odpowiednie znajomości. Dlatego brat nigdy nie spotykał się z byłą żoną w jej domu ani w żadnych prywatnych miejscach. Zawsze prosił o spotkanie w miejscu publicznym.

Na kilka dni przed śmiercią znów poleciał do Grecji.

Była żona złożyła do sądu wniosek o unieważnienie ugody w sprawie opieki nad dziećmi. Przemek wylądował w Atenach 29 czerwca. Dzień później była rozprawa. Trwała 10 minut. 3 lipca Przemek dowiedział się z sądu, że wygrał. Sąd uznał, że ugoda jest prawomocna i może zabrać dzieci na cały lipiec.

Jak zareagowała jego była żona?

To było dziwne. Zaczęła go namawiać, by razem z dziećmi i jej partnerem wyjechali na kemping. Brat bał się z nimi jechać. Odmówił. Poprosiła go więc, by 4 lipca poszli z dziećmi do psychologa, by ocenił, czy dzieci mogą wyjechać z tatą. Brat się zgodził. Poszli tam 4 lipca. Spotkanie trwało ponad dwie godziny. Psycholog powiedział, że brat może zabrać dzieci nawet tego samego dnia.

Tyle że nie miały paszportów. Była żona nie złożyła wniosków, czym złamała prawo. Brat zadzwonił do naszej mamy. Powiedział, że wyszli od psychologa i popołudniu jedzie jeszcze odebrać dzieci od byłej żony, by spędzić z nimi trochę czasu. Powiedział wtedy mamie, że jest zaskoczony, bo jego była żona zrobiła mu właśnie zdjęcia. Potem kontakt się urwał.

Popołudniu brat pojechał odebrać dzieci?

Tak. Umówili się, że ona wyprowadzi je na ulicę przed dom, żeby brat nie musiał się widzieć z jej partnerem. Przemek zadzwonił do niej o godzinie 16:09, że jest na miejscu i czeka. O 16:10 został zamordowany. Była żona zeznała później, że w domu słyszała strzały.

Co pan pomyślał, gdy dowiedział się, że brat nie żyje i że stoją za tym profesjonaliści?

Od razu wiedziałem, kto za tym stoi. Przemek pracował na uczelni. Nie miał żadnych wrogów. Nie był gangsterem, którego zabija profesjonalista w związku z porachunkami. Wiedziałem o wcześniejszych groźbach, pobiciu. Kto inny mógłby chcieć śmierci Przemka? To nie był przypadek. To było zaplanowane zabójstwo. Wszystko pasowało.

Gdy dowiedziałem się, co się stało z bratem, poprosiłem jego byłą żonę o telefon do policjantów, którzy prowadzą śledztwo. Dała mi tylko ogólny numer na policję w Grecji. Szybko jednak ustaliłem, kto prowadzi sprawę. Wysłałem śledczemu kilka wiadomości z opisem wszystkiego, co wiem. Powiedziałem mu, że następnego dnia, w poniedziałek ląduję w Grecji.

Poleciał pan sam?

Z mamą. O drugiej w nocy wsiedliśmy w samochód w Gdyni i pojechaliśmy do Warszawy. Stamtąd polecieliśmy do Aten. Tyle że po przylocie na lotnisku dowiedzieliśmy się, że w greckiej prasie jest artykuł o tym, że dziś będę składał zeznania. Skąd wiedzieli? Baliśmy się opuścić lotnisko. Przecież brata zastrzelił zawodowiec. Może nam też coś grozi. Jeszcze z lotniska wynajęliśmy greckiego adwokata, który nam pomógł.

Co usłyszeliście od greckiej policji?

Pięć godzin składaliśmy zeznania. Policja nie chciała nam zbyt wiele powiedzieć ze względu na dobro śledztwa. Przemek miał przyjaciół na całym świecie i mnóstwo osób kontaktowało się z nami, oferując pomoc. Była żona Przemka trafiła do więzienia dla kobiet. Jej partner i jeszcze trzech mężczyzn, z których jeden ma 16 lat, przebywają w innym zakładzie karnym. Nasz adwokat mówi, że dowody są przytłaczające.

Jakie to dowody?

Będę wiedział więcej, jak sam zapoznam się z aktami. Już wiadomo, po co była żona Przemka robiła mu zdjęcia, gdy wyszli od psychologa. Zrobiła dwa w odstępie siedmiu sekund. Wysłała je do syna swojego partnera, który był wtedy w ich domu. Chciała mu pokazać, w co dokładnie ubrany jest tego dnia Przemek. Po śmierci brata wyczyściła cały swój telefon. Skasowała wszystko, ale zdjęcia udało się odzyskać. Tylko ona i jej partner znali dokładny rozkład dnia Przemka. Wiedzieli, o której do nich przyjedzie po dzieci.

Jej partner przyznał się do zabójstwa, ale winę wziął na siebie.

Oni to planowali od pewnego czasu. Wspominałem, że ona domagała się od Przemka 50 tysięcy euro. W trakcie śledztwa wyszło, że dokładnie tyle miała zapłacić trzem mężczyznom, którzy im w tym morderstwie pomagali. Jej partner zeznał, że postanowił zabić mojego brata półtora miesiąca wcześniej. W tym samym czasie była żona Przemka zamieściła na Facebooku wpis, że wreszcie znalazła odpowiedniego tatę dla swoich dzieci.

Co się stało z dziećmi po aresztowaniu matki?

One są obywatelami Stanów Zjednoczonych. Gdy ginie obywatel USA, FBI wkracza z urzędu. Byłem w ambasadzie, poprosiłem, by zaopiekowali się dziećmi w czasie aresztowania. Bałem się, że matka może im zrobić krzywdę. Dzięki temu nie były świadkami aresztowania. Trafiły na oddział szpitalny dla dzieci z placami zabaw. Złożyłem wniosek o opiekę nad nimi. Będą uczęszczać do szkoły międzynarodowej w Gdyni. Czekam na decyzję greckich służb w tej sprawie.

Była żona brata nie chce stracić opieki nad dziećmi.

Chce, by dziećmi zajęła się jej matka. Tyle że ta kobieta ma 69 lat, bardzo niską emeryturę i mimo że mieszka w Grecji, nie widziała dzieci od sześciu lat. Bliźnięta mają amerykańskie i polskie obywatelstwo. W Polsce czeka na nie dom. Mają niemal 11 lat. Wymagają wsparcia psychologa, opieki rodziny, miłości i zmiany otoczenia. Razem z rodzinną jestem gotów im to zapewnić.

Nie będą mogły być na pogrzebie taty.

Pogrzeb jest 9 sierpnia w Gdyni. Niestety nie ma prawnej możliwości, byśmy je zabrali do Polski.

Rodzina zmarłego prof. Przemysława Jeziorskiego uruchomiła zbiórkę na zabezpieczenie przyszłości jego dzieci. Można ją wesprzeć pod tym linkiem.

Magda Mieśnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Chcesz się skontaktować z autorką? Napisz: magda.miesnik@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl