Łukasz Maziewski , 16 kwietnia 2021

Psy 4. Jak się łamie kręgosłupy

11 Rocznica Katastrofy Smoleńskiej. Policja osłania Plac Piłsudskiego przed protestem przedsiębiorców / fot. Adam Chełstowski, FORUM

Policyjna pałka ma około 60 centymetrów. Służy do bicia, pchnięć, duszenia i bloków. Uderzając z odpowiednią siłą można nią złamać rękę. Albo nogę. Pałki idą w ruch coraz częściej. Każde uderzenie rozbija wizerunek służby, która ma strzec obywateli.

Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. (Rota policyjnego ślubowania)


Z rozmów z funkcjonariuszami – obecnymi i tymi, którzy ze służby już odeszli – wyłania się niepokojący obraz: polskim policjantom "przetrącono" kręgosłup.

Nie stało się to miesiąc, rok ani nawet sześć lat temu. To długi proces niszczenia wizerunku i morale, ale także skracania szkoleń czy obniżania do absurdu kryteriów przyjęć.

Trudno się dziwić, że potem dziennikarze odnajdują w policji w Gorzowie kobietę, skazaną za przemyt stu kilogramów narkotyków w Szwecji.

Na naszych oczach powstaje czwarta część "Psów". Opowiada o polskiej policji drugiej dekady XXI wieku.

Zaufanie spada na łeb, na szyję

– Policja zmieniła się na lepsze i jestem dumny z takich działań, a obywatele czuli się bezpieczniejsi. Policja wtedy cieszyła się najwyższym zaufaniem społecznym w okresie całego trzydziestolecia wolnej Polski – mówi w rozmowie z WP Jarosław Zieliński, w latach 2015-2019 wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za policję.

Byłego wiceministra rozpiera więc duma, ale to za jego kadencji na komisariacie policji we Wrocławiu umierał zakatowany Igor Stachowiak. To protegowany Zielińskiego, gen. Daniel Kołnierowicz, został ukarany naganą za ogłoszenie konkursu na najlepszy anonim dotyczący posłanki PO, Bożeny Kamińskiej.

To Zielińskiego witało rozrzucane z helikoptera konfetti, cięte wcześniej przez policjantów.

Polityk PiS przekonuje WP, że mieszkańcy Augustowa "cieszyli się" z konfetti rozsypywanego podczas Święta Niepodległości i "było to dla nich ważne". A Kołnierowicz? Jego zdaniem "reagował na krzywdzące, bezpodstawne anonimowe działania i donosy, kolportowane przez media".

Nie było go już w resorcie, gdy w październiku ub. roku rozwiązywano Wydział do Walki z Przestępczością Samochodową KSP, a policjantów Biuro Spraw Wewnętrznych wyprowadzało w kajdankach.

– W służbach, ale i po części w policji, szerzy się demoralizacja. Albo nie potrafią pracować, albo - wykonując polityczne rozkazy - popełniają błędy, często także wykroczenia. Efektem jest ogromna nieudolność - mówił w "Polityce" były szef ABW, gen. bryg. Krzysztof Bondaryk.

- Potrafią tylko kogoś obudzić o szóstej rano i wyprowadzić w kajdankach. Nie są to służby demokratycznego państwa prawa, ale służby bezpieczeństwa PiS w państwie prywatnym.

Nadinspektor Daniel Kołnierowicz i Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za policję w latach 2015-2019

Nadinspektor Daniel Kołnierowicz i Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za policję w latach 2015-2019

Autor: Mateusz Grochocki

Źródło: East News

Jeśli można wskazać symboliczny moment, w którym doszło do przekroczenia Rubikonu, to jest nim interwencja Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji BOA z listopada 2020 roku.

To wtedy funkcjonariusze BOA tłukli pałkami teleskopowymi kobiety i nastolatków. Obrazy niczym z roku 1968, gdy ORMO pacyfikowało protesty studentów.

Zbiegło się to w czasie objęciem przez Jarosława Kaczyńskiego stanowiska wicepremiera ds. bezpieczeństwa.

W badaniu, przeprowadzonym dla Interii w listopadzie 2020 roku, zaufanie do policji zadeklarowało 44,1 proc. respondentów. W porównaniu do badania, które w 2017 roku przeprowadzono dla "Rzeczpospolitej", oznacza to spadek o 21,3 pkt proc.

Ryba psuje się od głowy. Kadry, szkolenie, polityka

Były KG Policji, inspektor policji Zbigniew Maj, wskazuje na dwa główne problemy, zżerające służbę od środka i wpływające na jej obecny stan: to duża liczba wakatów i zły system szkolenia.

– Policja jako instytucja ma dziś potężny problem, zarówno wizerunkowy, jak i instytucjonalny. Niestety, kiedy był czas na działania, kadra dowódcza popełniła błąd zaniechania, a jej szefostwo zakiwało się samo ze sobą – mówi WP Zbigniew Maj.

- Mam na myśli drugie półrocze ubiegłego roku, to nieprzygotowanie i kompletny chaos podczas działań z okazji Święta Niepodległości. Były one spóźnione. Siły i środki źle ulokowane, a rozpoznanie, które powinno być kluczem, kompletnie zawiodło – precyzuje Maj, który kierował policją w latach 2015 -2016.

- Można było wtedy odnieść wrażenie, że policja działa bez żadnego planu, a sztab i dowodzenie legło w gruzach. Jak wiadomo, ryba psuje się od głowy. Policja jest formacją hierarchiczną, jeśli dowództwo nie wie, jak postępować, to błędy popełniają też szeregowi funkcjonariusze.

Zapytany o BOA zastrzega, że może się wypowiadać tylko na podstawie informacji medialnych. Uważa, że użycie wysoko wyspecjalizowanej jednostki było nieadekwatne do zagrożenia i mogło wynikać z braków kadrowych.

Sięgnijmy do danych przedstawionych przez NSZZ Policjantów. Według nich w formacji liczącej 103 tys. policjantów i pracowników cywilnych do 1 marca 2021 roku brakowało 6194 funkcjonariuszy.

- To duża liczba, która będzie rosnąć, bo o chętnych spełniających warunki do służby jest coraz trudniej. Funkcjonariusze mający wysługę emerytalną, mimo bonusów finansowych, będą odchodzić – prognozuje Maj.

- Co gorsza, liczba wakatów nie obejmuje funkcjonariuszy, którzy w związku z pandemią, kwarantanną oraz absencją chorobową nie pełnią służby w swoich jednostkach. Braki kadrowe oznaczają mniej patroli prewencyjnych na ulicach, mniej patroli drogówki, mniej służb kryminalnych. Przekłada się to wyczerpanie psychiczne i fizyczne policjantów, którzy tych służb mają dużo więcej. Na tym wszystkim cierpi społeczeństwo i jego poczucie bezpieczeństwa.

Co obok braków kadrowych wskazałby jako najbardziej palący problem?

Inspektor Zbigniew Maj, były KG Policji w latach 2015 -2016

Inspektor Zbigniew Maj, były KG Policji w latach 2015 -2016

Autor: Stefan Maszewski

Źródło: East News

– Dobór funkcjonariuszy do służby w policji, ich indywidualne przydziały oraz szeroko rozumiany HR policyjny i szkoleniowy. Nabór do policji powinien odbywać się szybciej, co nie znaczy, że kryteria doboru powinny być zaniżane – mówi Maj.

- Szkolenia - od podstawowych po specjalistyczne - nie powinny być skracane. Te drugie powinny być cyklicznie i powinno ich być dużo więcej.

Tonfa, gleba, kajdanki. Od kogo mają się uczyć młodzi?

Tymczasem braki w szkoleniach - szarpanina z zatrzymanymi, nieudane próby zakucia w kajdanki, użycie pałek w wątpliwych sytuacjach - widać na zalewających Internet filmach z policyjnych interwencji.

Ostatnim przykładem była akcja w Głogowie sprzed kilku dni, gdy filigranowa kobieta najpierw dostała pałką (cios trafił w torebkę), potem brutalnie chwycona za gardło i rzucona na ziemię.

Odbioru tego, co było widać, nie zmieniły słowa inspektora Mariusza Ciarki, rzecznika KG Policji. Mówił, że "nikomu nie pękły nerwy", a funkcjonariusz zachował się adekwatnie do sytuacji.

Marcin Miksza, były naczelnik wydziału narkotykowego olsztyńskiego zarządu CBŚP, nie chce bić w liniowych policjantów. W jego ocenie nie oni są winni. Obwinia najwyższych dowódców, którzy odpowiadają za programy szkoleń czy raczej za ich ograniczanie. I nie chodzi mu tylko o oddziały prewencji.

- Wchodzi pluton na strzelnicę, wywalają po 10 pestek i wszyscy są zadowoleni. I potem jest tak, jak w Rymaniu, gdzie policjant strzelał na stacji benzynowej. Bo co miał zrobić? Niczego innego go nie nauczono. A staranować auta kobiety, która zniszczyła budynek, zwyczajnie się bał. Bo potem musiałby wypisać ileś kwitów o zniszczeniu mienia publicznego i zebrać na nich dziesięć podpisów, a i tak skończyłoby się dyscyplinarką – wskazuje Miksza.

– System szkolenia i doskonalenia kulał od zawsze. Powód był jeden – finanse. Ale teraz jest jeszcze gorzej. Jak od roku, w czasie pandemii, wygląda proces szkolenia stacjonarnego? Co z procesem doskonalenia w jednostkach? Wcześniej praktyką było odbywanie kursów z wykładowcami zewnętrznymi - mówi Mariusz Dąbek, nadinspektor policji w stanie spoczynku.

- Jeździliśmy na wyjazdy, szkoliliśmy policjantów z udziałem sędziów, prokuratorów, doświadczonych dochodzeniowców. A dzisiaj? Ja tym policjantom współczuję, bo to dramatycznie wpływa na ich pracę – przekonuje Dąbek, który małopolska policja kierował w latach 2012-2016.

Policjanci, z którymi rozmawiam, wskazują również, że brak jest doświadczonych funkcjonariuszy obeznanych z technikami kryminalistycznymi. Takich, którzy wiedzą jak zabezpieczyć dowody tak, by obroniły się w procesie dochodzeniowym lub przed sądem. Pytają: "Gdzie są dziś doświadczeni 40-50-latkowie, którzy mogliby uczyć fachu młodych?".

Odpowiedź: są na emeryturach.

Potwierdza to wykładający od lat w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie prof. Tomasz Aleksandrowicz. Również zdaniem profesora zmorą policji są wakaty. To, co się dzieje, jest niczym błędne koło.

Interwencja policji podczas Marszu Niepodległości 2020. Był zorganizowany pod hasłem "Nasza cywilizacja. Nasze zasady"

Interwencja policji podczas Marszu Niepodległości 2020. Był zorganizowany pod hasłem "Nasza cywilizacja. Nasze zasady"

Autor: Jakub Kamiński

Źródło: East News

Szkolenie podstawowe okraja się do absurdalnego minimum, żeby "było kim robić". A ponieważ nie ma "kim robić", a szkolenia są za krótkie, odium nauki fachu biorą na siebie te resztki starszej kadry, które jeszcze pozostały w służbie. Dokłada to więcej obowiązków doświadczonym policjantom. Koło się zamyka.

– Na to nakłada się pandemia, która skutkuje zakażeniami, kwarantannami i zachorowaniami, bo policja jest na pierwszej linii i zdecydowany spadek wsparcia związany z napiętą sytuacją społeczno-polityczną – mówi prof. Aleksandrowicz. - To gotowy przepis na katastrofę.

Jest jeszcze jeden element tej wstydliwej układanki.

– Kiedyś były bardziej rygorystyczne zasady przyjmowania do służby. A dzisiaj? Biorą nawet ludzi po wyrokach. I potem spotykamy się z tym że ktoś bierze w łapę czy układa się z tymi, z którymi nie można się układać – mówi nam Grzegorz. Od 12 lat służy w komendzie powiatowej, w jednym z miast na zachodzie kraju. Dosłużył się sierżanta.

– Jedni wciągają drugich, starzy młodych. Materiał ludzki jest słaby. Wykładowcy muszą się tłumaczyć z tego, dlaczego oblewają ludzi. Bo okazuje się, że tu i tu był potrzebny policjant, a go nie ma. A czemu? Bo oblał – mówi z rozbrajającą szczerością.

Motocyklowy Zlot Gwiaździsty na Jasnej Górze. Jeden z naszych rozmówców irytuje się: "W szczycie pandemii przyjeżdża kilka tysięcy motocyklistów, a policjantka mówi, że cieszy się, że mogą się spotkać w tak licznym gronie"

Motocyklowy Zlot Gwiaździsty na Jasnej Górze. Jeden z naszych rozmówców irytuje się: "W szczycie pandemii przyjeżdża kilka tysięcy motocyklistów, a policjantka mówi, że cieszy się, że mogą się spotkać w tak licznym gronie"

Autor: Waldemar Deska

Źródło: PAP

Sierżant się temu specjalnie nie dziwi, bo bywa, że są policjanci, którzy nie są w stanie podołać nawet sprawdzianom sprawnościowym, wydawałoby się - najprostszym.

– Dzisiaj podstawą jest piłka lekarska 2 kg i manekin 25 kg. I podniesienie go, potrafi być problemem! To jak potem podnieść i wrzucić do suki naj…go schaba, który zachlał i leży na chodniku? – pyta gorzko.

Twierdzi, że kiedyś "człowiek chciał wstąpić do służby i zbawiać świat". Pytamy, czy dzisiaj podjąłby decyzję o wstąpieniu do policji. Po długim wahaniu odpowiada: "Zastanowiłby się trzy razy".

W jego ocenie wciąż poważnym problemem jest też współpraca policji z prokuraturą i sądami, które traktują pobłażliwie szczególnie młodocianych przestępców. Policja ich łapie, prokuratura daje stosunkowo nieduże zarzuty, a sąd je jeszcze łagodzi, "żeby nie psuć chłopakowi przyszłości".

Ale problemy są i bardziej prozaiczne. Co prawda z dróg zniknęły już dawno polonezy, nazywane przez policjantów trapezami, ale samochody, którymi jeździ dziś policja (wyjątek to auta grup pościgowych) są dalekie od ideału. Mają nieduże, seryjne silniki o niskiej mocy.

– Jak mam gonić czymś takim za gościem, jadącym bawarką i to podrasowaną? Przecież to śmiech na sali! – wścieka się Grzegorz.

Silni dla słabych

Następny problem to naciski dowództwa i instrumentalne wykorzystanie formacji przez polityków.

– Faceta z pałką teleskopową, który bił ludzi, zwolniłbym następnego dnia. Zresztą jego przełożonego też. Bo co to jest, że wysyłamy wyszkolonego antyterrorystę, żeby lał demonstrantów? - pyta retorycznie Piotr, funkcjonariusz z warszawskiej prewencji.

- To dlatego policjanci na dole są sfrustrowani. Stąd "psie grypy". A co ludzie mogą pomyśleć, gdy widzą kilkadziesiąt radiowozów, blokujących dojazd do ulicy, przy której mieszka prezes Kaczyński? Ktoś tym policjantom wydał takie dyspozycje, że mają tam być. Nie przypadkiem niedawny komendant stołeczny wylądował w komendzie głównej.

Dlaczego tak duże siły nie są kierowane przeciwko agresywnym kibolom czy narodowcom?

Oddziały prewencji w okolicach domu prezesa PiS. Marsz w tym kierunku zapowiedziały aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Grudzień 2020 roku

Oddziały prewencji w okolicach domu prezesa PiS. Marsz w tym kierunku zapowiedziały aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Grudzień 2020 roku

Autor: Adam Burakowski

Źródło: East News

- A kto chciałby mieć trzydniowe zamieszki w mieście? Zresztą… elektorat władzy mam lać? – szydzi Piotr.

Robert to wysoki rangą policjant z "antyterroru". Uczestniczył w setkach akcji. Zatrzymywał przestępców pruszkowskich i wołomińskich. W mundurze chodził przez trzy dekady. Zaczynał jeszcze w milicji. Refleksje o byłej "firmie" ma raczej gorzkie.

– Mają dobry sprzęt i nie najgorsze pieniądze. Poza tym to jest jednak obraz nędzy i rozpaczy. Policja jest upolityczniona do bólu – mówi, ważąc słowa, ale nie owijając niczego w bawełnę.

– Największą krzywdę zrobił policji Jarosław Zieliński, bo pod płaszczykiem dekomunizacji rozbił policję, a efekty tego widać dzisiaj – uważa Robert.

Wskazuje też, że dziś bezwarunkowo posłuszni robią w policji błyskawiczne kariery.

– Awansują na wysokie stopnie w ciągu kilku lat. A to powinno się wiązać z okresem służby i zdobywanym doświadczeniem. Można ścieżkę awansu zawodowego skrócić, ale raz, w szczególnych okolicznościach. Dziś nie ma szacunku dla stopnia – mówi.

Również on ze złością mówi o systemie szkolenia i dowodzenia. O braku jasnego i otwartego wyjaśnienia takich sytuacji jak śmierć policyjnego antyterrorysty w Wiszni Małej, który został zastrzelony podczas próby ujęcia złodziei, okradających bankomat czy postrzelenie policjanta CBŚP w Inowrocławiu, podczas próby zatrzymania bandyty. Ciśnienie podnosi mu się, gdy wraca do bicia demonstrantów przez policjantów z BOA. Przekonuje, że to źle działa na morale służby, i tak już nie najwyższe.

– Policja dzisiaj jest silna dla słabych i słaba dla silnych. Co to ma być, że na Jasną Górę, w szczycie pandemii przyjeżdża kilka tysięcy motocyklistów, a policjantka mówi, że cieszy się, że mogą się spotkać w tak licznym gronie? – złości się były antyterrorysta.

Przypomina także słowa Zbigniewa Maja z początku jego kadencji. Ówczesny komendant główny zapewniał, że żaden policjant, służący przed 1989 r. nie będzie zwalniany. Takie otrzymali zapewnienia, a później ruszyła karuzela zwolnień.

Zwolnienia ze względu na "zły PESEL" na dużą skalę rozpoczęły się po Światowych Dniach Młodzieży. Dlaczego wtedy? Bo tę pracę musieli wykonać doświadczeni policjanci, nie żółtodzioby po dwa–trzy lata służby. Kiedy Światowe Dni Młodzieży minęły, politycy gratulowali sobie sprawnie przeprowadzonej akcji. Były ordery, premier i listy gratulacyjne.

Dla tych, którzy odwalili czarną robotę – zwolnienia.

Funkcjonariuszy, którzy zaczynali służbę w PRL, najpierw odsyłano na emeryturę. Potem im ją odbierano. Nazwiska Piotra Wróbla czy Wojciecha Majera – legend policji, którzy musieli wtedy odejść - to tylko najbardziej jaskrawe przykłady.

– Państwo polskie płaci dzisiaj kilka razy. Emerytom, których zwolniono, a mogli jeszcze służyć oraz tym, którzy jeszcze trwają, żeby doczekać do emerytury – przekonuje Robert.

– Policji odebrano wolę działania. Nie szukają przestępców, nie szukają wyjścia na ulicę, do obywatela. Wprost przeciwnie, czekają na koniec dyżuru, służby i liczą na święty spokój. Na ulicy nie ma policjantów z prewencji – kończy były antyterrorysta.

Minister jest dumny

Jarosław Zieliński, wskazywany kilkakrotnie jako ten, który zapoczątkował psucie policji, nie ma sobie nic do zarzucenia.
W rozmowie z Wirtualną Polską twierdzi, że "przywrócił policję społeczeństwu", rozwijając sieć posterunków, dokonując głębokiej dekomunizacji i zwiększając budżet na modernizację służb mundurowych czy stworzenie Biura Nadzoru Wewnętrznego.

Tyle że stworzenie Biura Nadzoru daje ministrowi możliwość ręcznego sterowania losami funkcjonariuszy. Tylko co ma to wspólnego z bezpieczeństwem obywateli?

Imiona i garnizony niektórych naszych rozmówców zostały zmienione