Karolina Wierzbińska , 12 maja 2017

Sport, o którym prawdopodobnie nie słyszałeś

Jacek Deneka, Archiwum prywatne

W górach znajduje spokój i życiowe wyzwania. Biega po 100 kilometrów po ostrych graniach, błotnistym lesie, zapomnianych szlakach. Tam, w górach, gdy już brakuje sił, myśli o najbliższych. O narzeczonej, która nie pozwala mu bez reszty odpłynąć w biegowy świat. I czasem jeszcze o tym, co zje na kolację.

* Karolina Wierzbińska, Wirtualna Polska: Gratulacje, obroniłeś złoty medal MP w biegach ultra w Szczawnicy: Niepokorny Mnich, choć trasa skrócona, a i warunki łatwe nie były.*

Marcin Świerc: Dziękuję. Zawsze jest wymagająco - bo to jednak MP, gdzie startują najlepsi biegacze w naszym kraju. Na dwa dni przed MP w Szczawnicy zanotowano rekordowe opady śniegu, spodziewaliśmy się więc typowo zimowych warunków w wyższych partiach gór. Przygotowywałem się cały czas pod pełny dystans 95 kilometrów, ale trasa została trochę skrócona. Decyzję organizatorów szanuję, kwestie bezpieczeństwa są zdecydowanie priorytetem. Mimo tej zimowo-błotnistej aury, czas 6:06:34 h jak na 64 kilometry trasy i ponad 3200 m przewyższeń uważam za spory sukces. Gratulacje za wicemistrzostwo dla mojego największego rywala Bartka Gorczycy. Dzięki niemu było się z kim ścigać i dostarczyliśmy kibicom nieco emocji.

*Na zawodach biegów górskich jednak spotykają się ludzie, dla których ten rodzaj aktywności jest czymś naturalnym. Podważanym może w chwilach kryzysu na trasie, ale to przecież mija dzień po biegu. Dla większości bieganie w tak zabójczo szybkim tempie, na takich dystansach, powoduje lekki ścisk żołądka i pytania: Po co? Jak tak można? Dlaczego? *

Startując w jakichkolwiek zawodach, każdy ma swoje cele i założenia na dany bieg. Dla zdecydowanej większości sukcesem jest właśnie pokonanie samego siebie. To właśnie amatorzy dostarczają mi osobiście jako trenerowi największą dawkę motywacji. Prowadząc kilka osób, cieszę się z ich sukcesów. Trenując pod starty w biegach górskich czy ultra, trzeba rozplanować sobie wszystko inaczej niż pod biegi uliczne. Treningi wymagają przeważnie więcej czasu i następuje całkiem inna ich intensyfikacja. Kwestia dobrej organizacji czasu i planowania treningu to już połowa sukcesu, a "żniwo" tych przygotowań, czyli swoista wisienka na torcie to właśnie dzień zawodów. Jeśli tylko udaje się bezpiecznie ukończyć zawody, to jest to naprawdę powód do dumy i zadowolenie z wysiłku, jaki się w to włożyło. W końcu chodzi w tym wszystkim o to, by przebywanie w górach to nie było jedynie klepaniem kilometrów, ale też czerpaniem radości z kontaktu z przyrodą.

Źródło: Jan Nyka

Co cię odróżnia od innych biegaczy - Bartka Gorczycy, Kamila Leśniaka?

Każdy z nas jest silną indywidualnością. Każdy przygotowuje się na zawody na swój sposób, ma jakieś swoje podejście, strategię. Ja jestem sam dla siebie trenerem od 10 lat. Chłopaki mają trenerów, a ja prostu robię swoje. Moja zasada - mniej mówić, więcej robić. Nie jestem zawodowcem, mam pracę i obowiązki, które muszę skrupulatnie wypełniać każdego dnia. W międzyczasie trzeba znaleźć czas na trening i regenerację. Chętnie dzielę się swoim doświadczeniem i służę radami, chciałbym kiedyś mieć swojego następcę.

Czy ze startów w biegach górskich można się utrzymać?

Prawdę mówiąc, nie da się. Biegi górskie to wciąż w naszym kraju sport niszowy i niemal niezauważany w polskich mediach. Z naciskiem na słowo niemal. Jest to smutne, bo na swoim podwórku mamy naprawdę wielu utalentowanych "górali" czy "ultrasów", których sylwetki dla większości sympatyków sportu wciąż są nierozpoznawalne. Ja mam to szczęście, że poprzez ciężką pracę i sukcesy, które przyszły z czasem, mogę liczyć na pomoc sponsorów w kwestiach startów, obozów czy sprzętu. Chciałbym z tego miejsca podziękować moim najwierniejszym markom za wsparcie i pomoc z ich strony.

Kiedy w trakcie biegu nachodzą cię wątpliwości, ból czy zmęczenie - nie jesteś przecież maszyną - to jak się ratujesz?

Zawsze podkreślam, że jestem tylko człowiekiem i jak każdy przechodzę na biegach przez kryzysy i gorsze chwile. Ważną rolę odgrywa wtedy psychika. Kiedy po wielu godzinach biegu w górach, odczuwam ból mięśni, wtedy myślę o rzeczach przyjemnych, o moich bliskich, którzy mocno wierzą we mnie i wspierają mnie ze wszystkich sił. O moich zawodnikach, którzy również walczą z sobą.

Źródło: jancorless.com

O czym myślisz, kiedy biegniesz przez kilkanaście godzin?

Staram się mieć ''wolną głowę" i zakładam sobie cele - dobiegnięcie do następnego punktu, czy pilnowanie założonego tempa. Zdarza się, że biegnąc od godzin porannych (starty biegów ultra ze względu na czas trwania zaczynają się przeważnie między 3-5 nad ranem - przyp red.), kiedy jestem już naprawdę zmęczony, myślę o tym, co zjem na mecie, i że moja narzeczona na mnie czeka.

Bycie najlepszym oznacza, że każde twoje potknięcie jest zauważane. Koledzy z czołówki też do pewnego momentu trzymają za ciebie kciuki, ale pewnie każdy z nich chce wreszcie być lepszym od Świerca. Presja jest duża?

Presja to już standard przy poważniejszych zawodach. Oczywiście jest też grono osób, które tylko czekają na moje potknięcie i wytykają każdy gorszy dzień. Na moje szczęście są oni w zdecydowanej mniejszości. Na swojej drodze spotykam głównie osoby, które dobrze mi życzą. Nawet jeśli nie znam wszystkich osobiście, to bardzo im za to dziękuję! Jestem zdumiony i pozytywnie zaskoczony, jak grono moich sympatyków sukcesywnie się powiększa.

Nie tylko sam biegasz, ale również uczysz młodych biegaczy. Jakim jesteś trenerem?

Cóż, to chyba pytanie do moich zawodników. Jestem na pewno wymagający, układam plan treningowy indywidualnie. Staram się być jednak także wyrozumiały, bo zdecydowana większość moich zawodników ma przede wszystkim swoje życie zawodowe i prywatne. Kilka razy do roku wyjeżdżam z moimi zawodnikami w góry - Beskid Sądecki lub Beskid Żywiecki - na spokojnie potrenować, na własne oczy przekonać się o postępach i zobaczyć, nad czym trzeba jeszcze popracować. Mam na swoim koncie trenerskim już kilka sporych sukcesów, np. w jeden z ostatnich weekendów w Szczawnicy moja zawodniczka Ania wywalczyła srebrny medal Mistrzostw Polski w biegu ultra. Z kolei mój zawodnik Piotrek z Krakowa zrobił w Warszawie życiówkę w maratonie 2:50, a jeszcze 2 lata temu walczył z otyłością. To tylko dwa najnowsze przykłady. Zawodnicy, których trenuję, są na różnym stopniu zaawansowania. Staram się zaszczepić w nich radość biegową, aby każdy odczuwał też satysfakcję z tego, co robi.

Źródło: Archiwum prywatne

*Czy jest życie poza bieganiem? *

Oczywiście, że jest. Rodzina zawsze mi kibicuje, od dwóch lata wpiera mnie Basia, moja narzeczona. Dba o mnie nie tylko na trasach zawodów, ale przede wszystkim o mój komfort psychiczny. Znacznie bardziej doceniam też moich przyjaciół i znajomych, na których mogę liczyć 24 godziny na dobę. Oni również dbają o mnie. Bardzo cenię sobie spokój i przebywanie w górach. Prócz biegania, zarówno trekking jak i jazda na rowerze, to jest coś, co lubię.

Sukcesy w biegach zależą od głowy, ale zwyczajnie też od sprawności twojego ciała. A ono, im starsze, tym słabsze. Do kiedy będziesz biegał?

Mam świadomość tego, że nie będę biegał wiecznie. Nadejdzie kiedyś taki dzień, gdzie trzeba będzie "ze sceny zejść niepokonanym", jak śpiewa Grzegorz Markowski. Póki co jestem w wysokiej formie i wierzę, że najlepsze dopiero przede mną. Trenuję bardzo ciężko i mam nadzieję, że przyniesie to w końcu żniwo na międzynarodowych imprezach. Mam więc dla moich biegowych rywali złą wiadomość - w tym roku więc zdecydowanie nie planuję zakończenia mojej biegowej kariery.