Materiały prasowe
Systemy samodzielnie nadzorujące status i lokalizację samochodu oraz automatycznie wzywające pomoc w momencie wypadku stają się standardem przemysłu motoryzacyjnego. Już od 31 marca bieżącego roku takie rozwiązanie, coraz powszechniej określane jako eCall, będzie obowiązkowo instalowane we wszystkich nowych samochodach sprzedawanych w Unii Europejskiej. To innowacja, której dobrego wpływu na bezpieczeństwo jazdy nie można przecenić – jak dowodzą badania, przyspiesza ono czas dotarcia służb do poszkodowanych w wypadku nawet o 60 procent. Dzięki znajomości dokładnej lokalizacji i reagowania bez żadnych opóźnień, systemy tego typu każdego roku ratują na europejskich drogach wiele ludzkich istnień. Gdyby miały je wszystkie samochody, każdego roku na drogach Unii Europejskiej ginęłoby aż 2500 osób mniej.
Sztuczna inteligencja w służbie ratowania życia… i poprawiania komfortu
Zasada działania systemu typu eCall jest prosta: nadzorowany samochód wyposażony jest w czujniki kontrolujące parametry jazdy oraz kartę SIM bądź synchronizację z telefonem kierowcy. Gdy wychwycona zostanie niebezpieczna sytuacja, która przejawiła się na przykład odpaleniem poduszek powietrznych, samochód kontroluje stan kierowcy, prosząc go o wciśnięcie określonego przycisku bądź łącząc go telefonicznie z konsultantem. Jeśli poszkodowany nie będzie reagował, system połączy się z numerem alarmowym i jest w stanie podać szereg szczegółowych informacji: lokalizację samochodu, liczbę osób, które w nim siedzą, markę i model, systemy bezpieczeństwa, które zostały aktywowane i typ paliwa, jakim pojazd jest zasilany.
Rozwiązanie tego typu przyspiesza pomoc także wtedy, gdy osoby w środku samochodu po zderzeniu są przytomne, albo nawet są tylko świadkami wypadku. Wtedy mogą skorzystać z zamieszczonego w kabinie przycisku, od razu łącząc się z numerem alarmowym.
Jeśli kierowca nie odbiera połączenia z centrum alarmowego PZU, operator niezwłocznie wysyła karetkę Źródło: Materiały prasowe
Podczas gdy eCall staje się coraz popularniejszym elementem wyposażenia samochodów, a producenci pracują nad sposobami dalszego rozbudowania jego działań i wzbogacenia go o dodatkowe funkcje. Rozwiązanie tego typu często stanowi już tylko jedną z wielu możliwości określanych w motoryzacji jako cyfrowe usługi. Samochody stają się coraz mądrzejsze i potrafią już nie tylko wskazać drogę na mapie, ale i zaplanować ją, uwzględniając monitorowane na bieżąco natężenie ruchu i ceny na stacjach paliw wzdłuż trasy. Połączenie z konsultantem może służyć już nie tylko w dramatycznych chwilach ratowania życia, ale i do zupełnie niezobowiązującej rozmowy o najlepszej pizzerii w okolicy, która akurat byłaby otwarta w niedzielny wieczór.
Co ciekawe, postęp ten napędza nie tylko sama branża motoryzacyjna. Za prawdziwy przełom w skali całej Europy odpowiedzialne jest nasze PZU, które już od najbliższego kwietnia będzie oferować swoim klientom urządzenie posiadające zdolność eCall. Jak polski patent wypada na tle systemów przygotowanych przez samochodowych gigantów? Wybraliśmy kilka najbardziej zaawansowanych z nich i dokładnie przetestowaliśmy ich funkcjonalność, by przekonać się o tym na własne oczy.
Cyfrowa pomoc w markach wolumenowych: Connect SOS & Assistance Peugeota, Skoda Connect
Wiele udogodnień na polu cyfrowego wsparcia oferują już nawet najpopularniejsze marki na rynku. Zawarte w ich systemach możliwości są realnie w stanie uczynić nasze życie łatwiejszym. Funkcja Connect SOS w Peugeocie to typowy system eCall. Obok niej równolegle działa także Connect Assistance, który umożliwia połączenie głosowe z konsultantem technicznym. Ten jest w stanie przeprowadzić zdalnie wstępny bilans techniczny i zorganizować pomoc. Bardzo dobrze działa poszerzona nawigacja Connect Nav, w której pozyskane przez internet informacje są zgrabnie wkomponowane w mapę. Tym sposobem jej widok obejmuje aktualną pogodę w danym miejscu, ceny paliw na stacjach i natężenie ruchu na drogach.
Jeszcze dalej w takich udogodnieniach idzie Skoda, która oprócz talentów Peugeota wykorzystuje także smartfon właściciela do zdalnego ustalenia trasy przejazdu i analizy podstawowych danych eksploatacyjnych, czy nawet dostępu do samochodu na odległość. Przez swój telefon właściciel może dowiedzieć się, czy w samochodzie są włączone światła, ile zostało mu paliwa w baku, czy ma zamknięte wszystkie drzwi. Zdolności aplikacji można wykorzystać też do łatwiejszego znalezienia samochodu na parkingu, przez telefon każąc mu zatrąbić czy zamrugać światłami.
Skoda korzysta również ze smartfona danego kierowcy Źródło: Materiały prasowe
W Skodzie choćby część z tych usług dostępnych jest standardowo w pierwszych latach po zakupie samochodu, ale wybrane z nich wymagają także dokupienia droższych zestawów nawigacyjnych, co może kosztować od około 2000 do nawet ponad 7000 zł. W Peugeocie system SOS & Assistance sam w sobie nie jest drogi: w niektórych wersjach jest standardowy, w innych wymaga dopłaty rzędu 1000 zł. Po wygaśnięciu początkowego, trzyletniego okresu aktywacji, przedłużenie usługi Connect Nav kosztuje trochę ponad 200 zł za rok, a powiadomień o niebezpiecznych sytuacjach na drogach – 848 zł na trzy lata.
Samochodowy concierge: jak to robią marki premium
Podobnego rodzaju usługi i asystę prawdziwych ludzi w tym skomputeryzowanym świecie w mig podłapały wyżej pozycjonowane marki, które ubrały takie udogodnienia w kolejny przejaw luksusowego charakteru ich produktów. Mercedes-Benz wyposażał swoje samochody w funkcję eCall standardowo w wybranych krajach już od 2012 roku, a zdolności rozbudowanego systemu Mercedes me są naprawdę robią wrażenie. Naturalnie zrobi on wszystko to, co systemy tańszych marek, ale troska konsultantów jest tutaj większa.
Mając dostęp do danych samochodu, system ten zapewnia także większe wsparcie serwisu, który może sam skontaktować się z kierowcą w odpowiednim momencie w celu ustalenia terminu kolejnego przeglądu. Konsultanci są tymczasem gotowi pomóc z każdą zachcianką przez całą dobę, siedem dni w tygodniu: znajdą w okolicy polecaną restaurację czy zarezerwują bilety do kina.
Mercedes i BMW oferują całodobową pomoc asystenta, który może załatwić dla nas niemal wszystko Źródło: Fotolia
Sprawdzaliśmy działanie takich usług w praktyce w nowym Mercedesie klasy E. O ile poza standardowymi godzinami pracy samochód łączy się nie z Polakiem, a usytuowanym gdzieś dalej konsultantem posługującym się językiem angielskim i niemieckim, to także do jego usług nie można mieć żadnych zastrzeżeń: dużurny Mercedesa działał szybko i kulturalnie, znajdując pożądane lokale i wstawiając zdalnie ich adres do pokładowej nawigacji. Można się poczuć otoczonym właściwą opieką!
Mercedesowski concierge kosztuje 699 zł rocznie, a kolejne składniki całego Mercedes me (monitoring ruchu, zdalny dostęp do statusu samochodu, obsługa serwisowa i im podobne) wymagają opłaty po 89 – 179 zł za rok. Ceny można obniżać poprzez wykupowanie usług z góry na trzy lata. Naturalnie, od oferty Mercedesa nie odstaje na krok konkurencja. Wszystkie z tych udogodnień można znaleźć też w BMW. Tam całodobowa pomoc asystenta kosztuje niewiele ponad 1000 zł na trzy lata. Nadzorowanie ruchu to kwestia kilkuset złotych, ale zdalny dostęp do samochodu w niektórych modelach stanowi już standard.
Szczególny zakres talentów: Opel OnStar i Ford SYNC
Tempo rozwoju usług tego typu w motoryzacji jest już na tyle duże, że podobnie zaawansowane rozwiązania nie są wcale zarezerwowane tylko dla najdroższych marek. Na równie troskliwą opiekę mogą liczyć kierowcy Opli. Tu mają oni do dyspozycji system OnStar, który ma za sobą kilkanaście lat rozwoju na rynku amerykańskim. On także gwarantuje dostęp do własnego konsultanta, a producent chwali się, że nadzorowanie lokalizacji samochodu może zostać wykorzystane także w momencie, gdy samochód zostanie skradziony. Z drugiej strony, jeśli właściciel samochodu nie lubi się czuć śledzony, to tutaj zawsze może skorzystać z opcji prywatności. Ta zostanie zdezaktywowana w momencie wypadku.
Na choćby krótkie przywołanie zasługuje także system SYNC, w który wyposażane są Fordy. Był to jeden z pierwszych elementów tego typu, który oferował na polskim rynku funkcję eCall. SYNC nie przydziela może osobistego asystenta, ale maksymalizuje potencjał pomocy systemów komputerowych. Nie brzmi to spektakularnie, póki nie spróbuje się tego w praktyce: jakimś sposobem nawigacja zawsze wie, o co chodzi kierowcy, nawet jeśli wpisał lub wymówił nazwę niedokładnie lub z błędem, albo powiedział po prostu „jestem głodny” albo „muszę zatankować”. Synchronizacja z telefonem pozwala wykorzystać mnóstwo z jego funkcji, przenosząc jego menu i poszczególne aplikacje na ekran centralny.
Rozwiązanie stosowane w samochodach marki Opel Źródło: Materiały prasowe
Przewagę rozwiązania Forda stanowi fakt, że przez sprowadzenie pomocy do pokładowych systemów, nie ma żadnych opłat abonamentowych. SYNC sam w sobie także stanowi element wyposażenia standardowego wielu modeli, ale dla pełnej funkcjonalności potrzebuje on jeszcze obecności systemu nawigacyjnego. By korzystać z jego możliwości, trzeba więc dopłacić od kilkuset do nawet paru tysięcy złotych.
Oferta Opla dalej wygląda na tym tle zupełnie atrakcyjnie: wymagany przez usługi sprzęt w aucie jest już często zapewniany standardowo. Wtedy pozostaje tylko zapłacić abonament w wysokości 34,95 zł miesięcznie lub 349,50 zł rocznie i mamy dostęp do wszystkich z wymienionych wyżej udogodnień (jeśli tylko dany egzemplarz jest w stanie technicznie je wykorzystać).
Optymalny w polskich realiach: PZU Go
Ciekawą alternatywę dla takich usług oferowanych w nowych samochodach może stanowić rozwiązanie opracowane przez nasze rodzime PZU. Efekt prac lidera polskiego rynku ubezpieczeń stanowi PZU Go. To urządzenie, które ma dać każdemu pojazdowi zdolność systemu eCall. Rolę opiekuna pełnić będzie tu konsultant PZU, który po otrzymaniu wysłanego przez PZU Go sygnału alarmowego zadzwoni na numer kierowcy samochodu. Jeśli uda mu się z nim połączyć, zaoferuje mu potrzebną w danej chwili pomoc. Jeśli kierowca nie odbierze – w miejsce wypadku wysłane będą służby ratunkowe.
PZU Go nie umówi może za kierowcę stolika w restauracji, ale ma też argumenty przemawiające za jego wyborem nawet w nowych samochodach wyposażonych już w różne cyfrowe usługi. Pierwszą z nich jest banalnie prosta instalacja: by system zaczął działać, wystarczy przykleić bardzo małe (mniejsze od pudełka zapałek) urządzenie do przedniej szyby samochodu i… już. Biało-niebieska kostka będzie w pełni samowystarczalna, pobierając energię z własnego źródła. W ten sposób może działać trzy lata. Nie potrzebuje żadnych kabli, za to część informacji będzie pobierać ze smartfona kierowcy. Synchronizacja następuje przez Bluetooth po ściągnięciu dedykowanej aplikacji, dostępnej na Google Play i App Store.
Operator sprawdza sygnały płynące z PZU GO i w razie zagrożenia kontaktuje się z posiadaczem ubezpieczenia Źródło: Materiały prasowe
Niepodważalną zaletę w polskich realiach stanowi też fakt, że PZU Go może podnieść poziom bezpieczeństwa do najnowocześniejszych standardów we wszystkich samochodach, nie tylko tych najnowszych i najdroższych. Na postępie technologicznym może więc zyskać wielu Polaków, przez co stan bezpieczeństwa na naszych drogach ma szansę realnie się poprawić.
Każde z opisywanych rozwiązań ma swoje mocne strony i ograniczenia, ale po przeanalizowaniu możliwości wszystkich z nich wniosek nasuwa się jeden: z tak nowoczesnych systemów warto korzystać. Nie bójmy się chociaż poznać ich możliwości – gdy się ich raz spróbuje, od razu doceni się ich obecność. Takie innowacje czynią jazdę dużo lżejszą i bezpieczniejszą, a są przy tym dostęp do nich jest dużo łatwiejszy, niż można by przypuszczać.