"Thorgal". Ten komiks zmienił wszystko, Tomek Orszulak, Egmont
To był początek lat 90. Zakup komiksu to nie była łatwa sprawa. Albo miałeś dojścia, albo musiałeś dogadać się z panią Grażynką z kiosku. Tam właśnie lądowały "kolorowe zeszyty". To pogardliwe określenie komiksów z czasów PRL.
Nie było Allegro, a internet był w powijakach. Kupowałeś, co było do sprzedania. Tak powstawały pierwsze kolekcje.
Paczka, która w końcu trafiła na śmietnik, teraz warta byłaby fortunę. Był tam "Spider-Man", był też Frank Castle jako Punisher. Do tego "Kajko i Kokosz", "Tytus, Romek i A’Tomek" oraz "Batman". Klasyka. Był też "Thorgal". Majstersztyk.
"Thorgal". Haj bez narkotyków
Poznałem go przez przypadek. To były urodziny kolegi. Tort, dziewczyny, gra w butelkę. "Łucznicy" stali na półce. Sięgnąłem bez przekonania. Ciary. Stan beztroski, oczarowania, zamętu. Haj bez narkotyków. Głód. Nie było mnie przez chwilę. Album odkupiłem za jakieś bzdety.
Miałem swoją ekipę, paliłem pierwsze fajki za winklem. Piłka, boisko, te sprawy. Ale kolekcja rosła, a ja znikałem na godziny. Nadszedł ten dzień. Paczka została na śmietniku. W końcu nie jestem już dzieckiem. Nie byłem sam. Przez to samo przeszło kilku moich znajomych. Bez sensu.
Minęły lata, głód wrócił. Kolekcja rośnie, nie sprzedam jej.
W skrócie. Thorgal to wychowany wśród wikingów potomek załogi statku kosmicznego (sic!). Ich kosmolot ulega awarii, umierają z powodu nieznanej choroby. Uratował się tylko niemowlak, który zostaje znaleziony w kapsule na plaży.
Znajda dostaje imię Thorgal Aegirsson. To na cześć bogów: Thora, władcy piorunów oraz Aegira, władcy mórz. Bohater dorasta, za żonę bierze Aaricię, księżniczkę wikingów. Mają dwójkę dzieci: Jolana i Louve.
Wiem, brzmi to jak remiks "Gry o tron", "2001: Odysei Kosmicznej" Kubricka i "Mody na sukces". Ale tak nie jest. Broni się ciekawym scenariuszem, unikalnym światem pełnym magii oraz jedynymi w swoim rodzaju ilustracjami.
Polak i "ten gość z Philipsa"
Historia o Thorgalu to fenomen. Swoiste "perpetuum mobile" komiksów. Serię przetłumaczono na ponad 40 języków, zdobyła niezliczoną ilość nagród. Powstało 35 tomów i 3 serie poboczne. Twórcy "Thorgala" szybko wskoczyli do ścisłego grona największych gwiazd europejskiego komiksu.
Jednym z nich był Polak, rysownik Grzegorz Rosiński. Drugim Belg, Jean Van Hamme, czyli "ten gość z Philipsa".
"Thorgal" skończył już 40 lat. Pierwszy numer komiksu pojawił się w 1977 roku na łamach belgijskiego magazynu "Tintin". Ale nie byłoby Thorgala, gdyby nie kilka przypadków.
Od "Kapitana Żbika" do "Thorgala"
Początek lat 70, Polska. Grzegorz Rosiński jest już znanym grafikiem i ilustratorem. Komiks to dla niego dodatkowe zajęcie, ale za to intratne. Bo Rosiński jest rysownikiem "Kapitana Żbika". To jeden z najpopularniejszych polskich komiksów. Ot, taki bohater na miarę peerelowskiej popkultury.
Ale ilustracje przyciągają, a na kanwie popularności Rosiński wyrusza na podbój Zachodu. Wraca jak poparzony. Redaktorzy prestiżowego pisma "Pilote'a" chcą go w ciemno, ale on tchórzy. Wymyśla historię o "wypadku samochodowym". Podejmuje kolejną próbę w 1975 roku. Pomaga mu znany belgijski wydawca pocztówek i kalendarzy Carlos Blanchart. Szuka nowych gwiazd. I znów pudło.
Rok później Rosiński trafia "6". Zaskakuje stylem i humorem. To jedna z wielu anegdot krążących wokół "Thorgala".
"Rosiński, aby zademonstrować Belgom swoje możliwości, zamiast pokazać próbki swoich wcześniejszych prac, zaczął rysować na miejscu, podczas spotkań, lub potem, nocą w mieszkaniu Blancharta, który go gościł podczas tych wizyt. Przygotował specjalną planszę pokazującą jego możliwości: był to montaż scen komiksowych utrzymanych w różnych konwencjach gatunkowych i stylach. W dolnej partii planszy widnieje postać Rosińskiego i prosi trzymającego go na muszce Tintina: "Nie strzelaj! Jestem rysownikiem ze Wschodu... Chcę z wami pracować!" - zdradza Wojciech Birek w książce "Grzegorz Rosiński. Mistrz ilustracji i komiksu. Wystawa retrospektywna".
3748014 i 348014
W tym czasie Jean Van Hamme pracuje w Philipsie. Awansuje, dostaje kierownicze stanowisko. Ale męczy się okrutnie. Dla rozrywki tworzy scenariusze do komiksów. Ma kilka małych sukcesów. Przełomem okazuje się, podobnie jak u Rosińskiego, 1976 rok. Rzuca korpo i wyjeżdża w Bieszczady. No dobra, żart, ale faktycznie Van Hamme składa wypowiedzenie. Chce tworzyć i szuka rysownika.
Dowiaduje się o tym Rosiński. Znów nieoceniony jest tutaj Wojciech Birek. Opisuje kolejną historyjkę opowiedzianą przez Polaka: "kiedy podałem mu wtedy mój numer telefonu, powiedział: 'Zaraz, przecież to mój telefon'. Okazało się, że mamy ten sam numer, tylko że mój był w Warszawie, a jego w Brukseli. Aż się w to nie chce uwierzyć. Jego telefon miał numer 3748014, a mój 348014".
"Polscy komuniści mieli wikingów gdzieś"
Dochodzi do spotkania, problemem jest język. Rosiński słabo mówi po francusku, Van Hamme po polsku wcale. Polak dostaje zadanie, ma narysować kilka próbnych plansz. Oddaje je po kilku dniach. "Były specyficzne" - powie po latach Van Hamme. Rozpoczynają burzę mózgów. Chcą stworzyć coś nowego, od postaw. Kombinują. Chodzi o to, by władze PRL nie zablokowały prac. Decydują się na powieść ze świata wikingów, czysta fikcja.
"Dzięki temu mogliśmy zrobić wszystko, co tylko chcieliśmy. Bo polscy komuniści mieli wikingów gdzieś" - tłumaczył Van Hamme.
Pracę ruszyły pełną parą. W 1977 "Thorgal" debiutuje w Belgii, chwilę po tym w polskim piśmie "Relax". To miała być tylko jedna historia. Ale wydawcy i fani chcieli więcej. Powstało 5 części, pracę przy ostatniej przerwał stan wojenny. To był album "Ponad krainą cieni". Taki chichot historii.
No to spieprzamy
Granicę zamknięto. Paczka z komiksem wróciła do nadawcy. Rosiński jest uparty. Zdobywa podpis samego ministra kultury i sztuki Józefa Tejchmy. Nie pomogło, plansze wróciły. Klamka zapadła.
"Z 10 albo i 5 minut trwało z żoną podjęcie decyzji: no to spieprzamy. Nie było innej rady. Pojechaliśmy jak staliśmy. Najpierw ja. Żonie w Warszawie udało się posprzedawać wszystko co mogła. I dojechała po trzech miesiącach" - wspomina Rosiński. Kolejny album "Upadek Brek Zarith" narysował już w Brukseli.
W Belgii jest rozchwytywany. W 1992 roku przeprowadza się do Szwajcarii. "Thorgal" staje się światowym fenomenem. Zaskakująco, to na Zachodzie borykał się z cenzurą.
Zajączek i piersi, czyli cenzura
"Nie, to nie może być" - usłyszał. Rosiński spytał: "co się stało, co ja tam narysowałem za świństwo?". Pada odpowiedź: "o tutaj ten zajączek jest taki, co ze śniegu z norki wyszedł. I pan tu dał takie zbliżenie, jak bach! - dostał w łeb kamieniem" - zdradził Polak w rozmowie z Bartkiem Przybyszewskim dla Popmoderny. Zajączka zmienił, problem miał z piersiami.
Tym razem poszło o USA. "Za pierwszym razem chodziło o scenę z Kriss, która w jednym z tomów leży prawie zgwałcona. Bandyci ją chwycili i… reszta jest niedopowiedziana, ale ona leży i ma wyeksponowane piersi. Ostatecznie musiałem dorysować jej koszulkę. W efekcie są dwie wersje: amerykańska i francuska, bo Francuzów to nie gorszyło. Francuzów gorszył ten zajączek, który dostał w łeb. A Amerykanów nagie piersi" - tłumaczył.
Drogi Van Hamme i Rosińskiego rozchodzą się. W 2006 roku Belg sprzedaje swoje prawa wydawnictwu Le Lombard. Odchodzi na emeryturę. Kończy na 29 albumie pt. "Ofiara". Zastępuje go Yves Sente, a potem Xavier Dorison. W 2009 roku umiera żona Rosińskiego. To był cios, kontakt twórców urywa się. "Thorgal" żyje swoim życiem.
Gwiezdne dziecko zabawką w rękach bogów
Historia broni się sama. Życie Thorgala to nieustanne podróże. "Czuję się bratem wszystkich zbiegów świata" - mówi sam bohater w "Czarnej galerze". A uciekać Thorgal musi często. Bogactwo krain zachwyca. Przywołanie wszystkich miejsc w których był, to już osobny artykuł.
Van Hamme i Rosiński mieszają style i epoki. Są krasnoludy i krwawi Aztekowie. Jest statek kosmiczny i Wikingowie. Jest Cesarstwo Rzymskie i handlarze niewolników z Afryki. Nie wiadomo, co jest snem, a co jawą. Pojawia się rajski ogród, w którym czas stanął w miejscu. W ogóle Thorgal często bywa w zaświatach. A tam królują mityczne stworzenia. Demony, smoki, gigantyczne ośmiornice i wąż Nidhogg. Bohaterowie giną, by nagle powrócić.
Są też kobiety i to jakie.
Femme fatale i seks
Prześladują Thorgala non stop. Wyglądają obłędnie. Wystarczy wspomnieć Kriss de Valnor, bohaterkę "afery z piersiami". Jest też piękna żona Thorgala - Aaricia. Występują one w jednej z najseksowniejszych scen komiksowych ever. To dwie najważniejsze kobiety naszego bohatera, a przy tym zagorzałe przeciwniczki.
Kriss podstępnie uwiodła Thorgala, wykorzystując utratę pamięci. Dla niej rabuje i morduje. Zdradza żonę, porzuca rodzinę i płodzi syna. Kriss de Valnor jest zła do szpiku kości, bezwzględna i... niezwykle seksowna. Istna femme fatale. Nie da się jej nie lubić. W nagrodę dostała własną serię poboczną.
Są też inne piękności. Chociażby mściwa, rudowłosa czarodziejka czy bezpruderyjna Strażniczka Kluczy, która paraduje nago.
Seksowne kobiety to zasługa bezbłędnej kreski Rosińskiego. Ma mistrzowski warsztat, realistyczny i plastyczny. Opowiada obrazem. Jego ilustracje bywają niepokojące. Łączy sielankę z horrorem. Rysował czarnym konturem, który później wypełniał kolorem. Tak, jak powstają tatuaże. Od 30 tomu zmienił styl na malarski. Każdy kadr to osobny obraz.
Popkultura pyta o "Thorgala"
"Thorgal" to już nie komiks. W Szwajcarii, Belgii i Francji to obiekt kultu. Bohaterowie mają swoje pomniki. W Brukseli na placu Anneessens jest mural na podstawie rysunku Rosińskiego. Imiona Aaricia, Jolan czy Louve nadawane są dzieciom. Powstała gra komputerowa. Od lat mówiło się o filmie, serialu.
Coś jest na rzeczy. Za kamerą ma stanąć Florian Henckel von Donnersmarck. To zdobywca Oscara za "Życie na podsłuchu". Ciekawy wybór. Zwłaszcza, że jest fanem "Thorgala". Prace ruszyły, podobno powstanie serial. Scenariusz jest, wystarczy sięgnąć po komiks.
Co na to Rosiński? "Mam prawo wglądu w produkcję, choć czasem myślę, że dobrze byłoby umyć od tego ręce (...) Mam alergię na amatorszczyznę i nie chcę mieszać się do pracy zawodowców. Chciałbym tylko, aby twórcy zachowali specyficzny klimat moich komiksów" - powiedział "Gazecie Wyborczej".
Oby.