Premier Mateusz Morawiecki i szef KPRM Michał Dworczyk, Leszek Szymański, PAP

Dziennikarzowi Wirtualnej Polski udało się porozmawiać z ludźmi, którzy umieszczają w sieci maile ze skrzynki Michała Dworczyka. Podają się za Polaków, ale z analizy ich wypowiedzi wynika, że są osobami rosyjskojęzycznymi. - Wiele wskazuje, że za tą operacją stoją wojskowe służby rosyjskie - stwierdza Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Pierwsze maile ze skrzynki szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka pojawiły się na kanale "Poufna Rozmowa" w komunikatorze Telegram 4 czerwca. Kilka dni później o koncie jako pierwszy napisał Onet, wkrótce o mailach ujawnianych w tym kanale informowały wszystkie media. Do dziś nikt nie zakwestionował ich autentyczności.

Dzięki przeciekom Polacy mogli przeczytać korespondencję pomiędzy Michałem Dworczykiem, premierem Mateuszem Morawieckim, kilkoma ministrami, wieloma doradcami premiera, wojskowymi oraz pracownikami administracji.

"JAKIE MEDIA PAN REPREZENTUJE?"

Kanał "Poufna Rozmowa" dawał możliwość skontaktowania się z jego administratorem, czyli osobą zarządzającą kontem na Telegramie i umieszczającą tam treści z konta Dworczyka. 9 czerwca dziennikarz Wirtualnej Polski wysłał do administratora "Poufnej Rozmowy" wiadomość.

Półtorej godziny od próby kontaktu dostaliśmy pytanie: "jakie media Pan reprezentuje?". Po przedstawieniu się zostaliśmy zapytani, jaki mamy interes, i na jaki temat chcemy rozmawiać? Admin "Poufnej Rozmowy" szybko zaznaczył, że mają też maile innych polityków. "Będzie gorąco" - dodał. Ale kontakt urwał się tak szybko, jak się zaczął.

Fragment rozmowy z adminem \

Fragment rozmowy z adminem "Poufnej Rozmowy"

Oprócz pojedynczych linków "Poufna Rozmowa" nie odpowiadała na nasze pytania. Gdy jednak 29 czerwca zaproponowaliśmy przeprowadzenie wywiadu, admin się ożywił. Umówiliśmy się, że prześlemy pytania za pośrednictwem Telegrama i w ten sposób otrzymamy odpowiedzi. Tego samego dnia wysłaliśmy 12 pytań i czekaliśmy na odpowiedź.

OSIEM DNI CZEKANIA

Czekaliśmy dość długo - osiem dni. Odpowiedź dostaliśmy 7 lipca. I od razu zrozumieliśmy, że nie możemy opublikować wywiadu w formie, w której go dostaliśmy. Mimo że autorzy przedstawiali się jako Polacy, na pierwszy rzut oka było widać, że odpowiedź licząca dokładnie 572 słowa została napisana przez osobę, dla której polski nie jest pierwszym językiem. I nawet człowiek, który miał pobieżny kontakt z językiem rosyjskim - jak piszący te słowa - mógł się zorientować, że autor przesłanego nam wywiadu pochodzi raczej zza wschodniej granicy.

Fragment rozmowy z adminem \

Fragment rozmowy z adminem "Poufnej Rozmowy"

Podejrzany był chociażby cytat:

"Jesteśmy dawnymi przyjaciółmi i jest nas kilka. Ja, Wojciech, jestem specjalistą IT w jednej instytucji państwowej, ktoś jest osobą mundurową, ktoś prowadzi własny interes, ktoś jeszcze na studiach"

- taką odpowiedź otrzymaliśmy na pytanie, kim są ludzie, którzy wodzą za nos polskie państwo.

Nie publikujemy w całości odpowiedzi otrzymanych od "Poufnej Rozmowy". Pytani przez nas eksperci zgodnie uznali, że są one elementem dezinformacji i komuś, kto nam je wysłał, właśnie na ich publikacji zależało. Pokazujemy więc tylko fragmenty oraz fachową analizę.

Przez trzy tygodnie konsultowaliśmy wypowiedzi admina "Poufnej Rozmowy" z kilkoma tłumaczami języka rosyjskiego, z językoznawcami, z analitykami zajmującymi się Rosją i Europą Wschodnią oraz z oficerami wywiadu pracującymi na kierunku wschodnim.

Niemal każdy z nich poprosił o anonimowość ze względu na ciężar gatunkowy tematu.

37 ROSYJSKICH ŚLADÓW

W tekście liczącym 3852 znaki nasi eksperci znaleźli 37 błędów, zapożyczeń i sformułowań wskazujących na język rosyjski jako ojczystą mowę autora. Językoznawcom i tłumaczom od razu rzuciła się w oczy kiepska polszczyzna wysłanych nam odpowiedzi.

Kapitan Kloss i Stirlitz byli o niebo lepsi. Gdyby ktoś napisał to po rosyjsku i wrzucił w Google Translate, miałby lepsze tłumaczenie

- zauważył jeden z naszych rozmówców.

Na początek zapytaliśmy: "Polski rząd twierdzi, że jesteście powiązani z rosyjskimi służbami, a Wasza akcja ma na celu zdestabilizować sytuację w Polsce. Jak się do tego odnosicie?".

Oto odpowiedź admina "Poufnej Rozmowy":

"Polski Rząd nie twierdzi, a szuka kozła ofiarnego. Dla rządu polskiego wszyscy są winni, oprócz samego rządu. Z tego powodu, odgradzają się od wstydu, rząd gotów oskarżać nas o wszelkie powiązania, nawet z ufoludkami. Jednak sytuacja bardziej prostsza…

Przeanalizowawszy materiały, które trafiły do naszych rąk, zastanowiliśmy nad tym, kogo interesy naprawdę broni rząd? Przykro mi, że wiele decyzji podejmowanych jest na szkodę Polaków. Celem naszej inicjatywy jest obrócenie rządu w stronę ludzi".

- W sformułowaniach " rząd gotów oskarżać nas" oraz " jednak sytuacja bardziej prostsza” mamy charakterystyczny dla języka rosyjskiego brak czasownika " jest". W języku rosyjskim jest on domyślny w tego typu zdaniach. W dodatku sformułowanie "bardziej prostsza" to kalka z rosyjskiego. Z kolei zwrot " przeanalizowawszy materiały", czyli użycie imiesłowu czasownikowego przeszłego, jest dość rzadkie w języku polskim, a o wiele popularniejsze w rosyjskim. Po polsku bardziej intuicyjna byłaby konstrukcja "po przeanalizowaniu materiałów" - mówi nam tłumacz.

Nasze drugie pytanie brzmiało: "Przedstawcie się - kim właściwie są ludzie, którzy od prawie miesiąca wodzą za nos polskie państwo?". W odpowiedzi: "Jesteśmy dawnymi przyjaciółmi i jest nas kilka" znów pojawiły się rosyjskie zapożyczenia, na które zwrócili uwagę nasi eksperci:

To kalka z języka rosyjskiego, po polsku powinno być "starymi przyjaciółmi", bądź "przyjaźnimy się od dawna"

- zauważa jeden z tłumaczy. Z kolei w zdaniu " Ja, Wojciech, jestem specjalistą IT w jednej instytucji państwowej, ktoś jest osobą mundurową, ktoś prowadzi własny interes, ktoś jeszcze na studiach" eksperci znowu zwracają uwagę na brak czasownika "jest".

Następne rosyjskie tropy znajdujemy w odpowiedzi na pytanie: "C zy trudno było wejść na konto Michała Dworczyka? Jak oceniacie stopień jego zabezpieczeń?".

Odpowiedź admina "Poufnej Rozmowy":

"Hasło maila ministra Dworczyka XXXX ( z wiadomych względów ukrywamy hasło - red .). Otrzymałem go od osoby z otoczenia ministra, który powiedział, że ma dostęp. Najpierw nie uwierzyłem w to, jednak w nocy wprowadził go do loginu Dworczyka i się poniosło…".

Oto analiza naszych ekspertów:

- W pierwszym zdaniu znowu brakuje orzeczenia (" hasło… to…"). Z kolei zbitka " osoby z otoczenia ministra, który powiedział" to też bardzo charakterystyczny błąd. W języku polskim rzeczownik "osoba" ma rodzaj żeński, a po rosyjsku rodzaj męski (" ja połuczył od czełowieka…., kotoryj…").

KOLEJNE ROSYJSKIE ŚLADY

Z kolei zwrot "wprowadził go do loginu Dworczyka" to kolejny błąd wskazujący na to, że autor tego cytatu jest osobą rosyjskojęzyczną. Zdanie w języku polskim wskazuje na to, że zrobiła to jakaś trzecia osoba. "ON wprowadził hasło" - bo w języku rosyjskim raz użyte w zdaniu "ja" wskazuje dalej na to, że czasowniki są w pierwszej osobie liczby pojedynczej.

Poza tym zwrot " go do loginu" zamiast " je do loginu" to też kalka rosyjska. Po rosyjsku "hasło" to "parol", wyraz rodzaju męskiego (stąd "go"), a nie jak po polsku - nijakiego (wtedy byłoby "je").

Pytaliśmy dalej: "Czy macie też maile innych polityków z Polski? Byliście na ich kontach?". Rosyjski ślad znajduje się już w dwóch pierwszych wyrazach odpowiedzi:

"Oczywiście tak" - odpowiedzieli nasi rozmówcy. - To kalka. Po rosyjsku byłoby "konieczno da". Po polsku raczej po prostu "oczywiście" - zauważają eksperci.

W odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego tak dozujecie treści, zamiast wywalić wszystko od razu?" znajdujemy kolejne błędy w odmianie:

"Bo tak nam poszło. Cały czas jesteśmy w prace i brakuje nam czasu wolnego".

- W języku rosyjskim w miejscowniku nigdy nie występuje końcówka "y" (jak w polskim "w pracy") - zauważa indagowany przez nas tłumacz.

I dalej: " Oprócz tego każdy ma rodzinę. Po analizę materiałów zdaliśmy sobie sprawę, że nie można milczeć - dali drogę dla naszej stronie". Znów kalka. - Po rosyjsku mówi się "dat’ dorogu", "dat’ chod" - zauważają zgodnie nasi eksperci.

W odpowiedzi "Poufnej Rozmowy" na nasze pytanie o cel ujawniania maili czytamy:

"Wszystko ma swój czas… Powtarzam, mamy wiele info, wszystko trzeba przeczytać, przeanalizować. Oskarżono nas, że wykładamy fakie. Ale prawda jest taka, że wszystkie publikacje na kanale są prawdziwe. Dworczyk i inni tak i nie znaleźli odwagi się przyznać w tym. Na każde kłamstwo każdego polityka mamy prawdziwą odpowiedź".

"Nie znaleźli odwagi" to bardzo charakterystyczna kalka - "tak i nie naszli". Znamienne jest też użycie bezokolicznika bez słowa “by” oraz "przyznać w tym" (zamiast "do tego"). Wyjątkowo "rosyjskie" zdanie - stwierdza jeden z ekspertów.

Na pytanie: "C zy są rzeczy, których nie zamierzacie publikować?" administrator "Poufnej Rozmowy" odpisał:

Wszystko będzie zależało od sytuacji. Są filmiki i zdjęcia o charakterze intymnego, w tym EXTRA! Narkotyki i wiele innego powiązanego z towarzystwom polityków i biznesu. Jest zamiar opublikowania całego tego szaleństwa”.

- "O charakterze intymnego" to kalka składniowa" - "intimnogo charaktera". "Towarzystwom" ma końcówkę "om", jak w rosyjskim słowie "towariszczestwom". Zresztą po polsku napisalibyśmy "związki". A sformułowanie "jest zamiar" zdradza błędna składnia, czyli bezosobowa forma ("jest’ namierenie") - mówi nasz ekspert.

ŚLADY WSKAZUJĄ NA GRU

WASHINGTON, DC - OCTOBER 19: A poster showing six wanted Russian military intelligence officers is displayed before a news conference at the Department of Justice, on October 19, 2020 in Washington, DC. The Justice Department announced an indictment against six Russia GRU officers charged with engaging in a series of hacking and malware deployment operations to attack other countries\' infrastructure, elections and other actions designed to further Russia\'s interests. (Photo by Andrew Harnik - Pool/Getty Images)

Rosjan z GRU odpowiedzialnych za cyberataki w USA poszukuje FBI

Autor: Pool

Źródło: Getty Images

Korespondencję z adminem "Poufnej Rozmowy" pod nazwiskiem zgodził się skomentować dla Wirtualnej Polski jedynie Piotr Pytel, w latach 2014 -2015 szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, czyli służby odpowiedzialnej między innymi za łapanie rosyjskich szpiegów. Potwierdził nasze przypuszczenia co do pochodzenia autorów wysłanej nam wiadomości.

- Skłaniam się ku tezie, że odpowiedź, którą pan dostał, świadczy o tym, że mamy do czynienia z operacją białorusko-rosyjską. Przy czym kontroluje ją i nadzoruje GRU, gdyż ta służba posiada odpowiednie środki do prowadzenia operacji informacyjnych w tej skali - uważa były szef SKW.

GRU (a właściwie obecnie GU) to Zarząd Główny Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, czyli rosyjski wywiad wojskowy. Jedna z najpotężniejszych służb na świecie, ciesząca się złowrogą sławą.

ZOSTAWILI SWÓJ PODPIS

Co wskazuje na to, że to nie przypadkowy Rosjanin, a rosyjski wywiad wojskowy wysłał odpowiedź dziennikarzowi Wirtualnej Polski?

Materiał, który pan otrzymał, zawiera tak zwaną legendę, którą stworzyli na potrzeby operacji. W przypadku grup, które działają w ramach GRU i prowadzą operacje informacyjno-psychologiczne, legenda ma często wymiar patriotyczny, pozytywny, odwołuje się do wartości wyznawanych przez grupę, która jest celem operacji. Zwykle są to patrioci rosyjscy, tu mamy patriotów polskich, walczących dla zwykłego człowieka przeciwko złemu rządowi

- tłumaczy Pytel. I dodaje:

- Struktura tej legendy - kilka osób o różnych specjalnościach - to daje uniwersalne możliwości. Mogą zajmować się różnymi tematami, wrzucać materiały z różnych dziedzin, zapewnia im to swobodę operacyjną.

Ale dlaczego to, co dostaliśmy, tak bardzo różni się pod względem językowym od tego, co czytaliśmy w głównym kanale "Poufna Rozmowa"? Teoretycznie za wpisy odpowiada ta sama osoba, a treści towarzyszące ujawnianym mailom z konta Michała Dworczyka są pisane poprawną polszczyzną, w przeciwieństwie do wysłanego nam wywiadu.

To jest kolejna przesłanka wskazująca na GRU. Oni w wielu operacjach świadomie zostawiają swój podpis. Udajemy kogoś, w tym przypadku patriotów polskich, ale i tak wszyscy wiedzą, że jesteśmy Rosjanami. W tym przypadku ten podpis jest dość ordynarny. Bo warstwa językowa w przesłanych wam odpowiedziach ewidentnie wskazuje na Rosję. Rosyjska gramatyka, liczne rusycyzmy

- podkreśla Piotr Pytel.

- Jeśli dodamy do tego czas oczekiwania na odpowiedź, stawiam tezę, że dostał pan odpowiedź od jednostki koordynującej całą operację, a człowiek piszący do was operował gorszym językiem, niż używany jest w samym kanale "Poufna Rozmowa" - analizuje były szef wojskowego kontrwywiadu.

Podobnego zdania jest zastrzegający sobie anonimowość analityk ds. Europy Wschodniej:

- To, co na pierwszy rzut oka wygląda jak fuszerka, w rzeczywistości może być podpisem ludzi odpowiedzialnych za tę operację. Od razu przecież widać, że dla osoby, która wysłała wam odpowiedzi, polski nie jest pierwszym językiem. No chyba że jest jakimś dramatycznym dyslektykiem i dysgrafikiem - mówi nasz rozmówca. I dodaje, że w ten sposób Rosjanie mogą chcieć nam przekazać jeszcze jedno.

- Że jako kraj nie mamy dla nich żadnej wartości wywiadowczej, nie jesteśmy poważnym przeciwnikiem, mamy dla ich służb niską wartość - kwituje.

Nasi rozmówcy podkreślają, że cała operacja musiała być zatwierdzona na poziomie ministra obrony Rosji. Człowiek, który z nami korespondował, mógł być oficerem z innej jednostki, niż ta, która bezpośrednio zajmowała się wrzucaniem maili na kanał na Telegramie. Stąd też taka różnica w języku. I dodają:

Być może liczyli też na to, że to co dostaliście, natychmiast opublikujecie, bez zastanawiania się nad treścią. W końcu tak działają zwykle dziennikarze - gonią za newsem. Tu się mogli przeliczyć.

CZY KTOŚ UDAJE ROSJANINA?

A czy możemy wykluczyć, że ktoś podszywa się pod rosyjskie służby?

- Gdyby ktoś próbował to robić, Rosjanie by w tydzień zdemaskowali i wbili w ziemię ludzi odpowiedzialnych za taką akcję. Oni nie tolerują takich działań - stwierdza w rozmowie z WP pragnący zachować anonimowość oficer polskiego wywiadu.

Na Rosjan wskazują też inne dowody. W materiale dla tvn24.pl Anna Gielewska i Julia Dauksza z Fundacji Reporterów pokazywały związki pomiędzy operacją prowadzoną przez grupą hakerów UNC1151, a atakami na skrzynkę Dworczyka - m.in. zarejestrowanie przez tę grupę konkretnych domen udających rządowe adresy w okresie odpowiadającym atakom na polskich polityków, a także stron wyłudzających dane logowania do prywatnych skrzynek. A za UNC1151, grupą prowadzącą akcje dezinformacyjne przynajmniej od 2020 r., stoi właśnie GRU.

JAKI CEL MA "POUFNA ROZMOWA"?

Zapytaliśmy analityków zajmujących się Europą Wschodnią, jaki Kreml może mieć interes w całej operacji publikowania maili z konta Michała Dworczyka.

- Próba podważenia naszych relacji z NATO, pokazanie, że nie potrafimy chronić naszych tajemnic, to nas kompromituje i podważa naszą wiarygodność sojuszniczą. Popsucie naszych relacji z Litwą oraz z USA. Próba destabilizacji wewnętrznej w Polsce poprzez nasilanie konfliktu społecznego, ośmieszanie rządu, zmniejszanie zaufania społeczeństwa do władzy. To najbardziej oczywiste, choć zapewne nie jedyne cele tej operacji - wylicza Piotr Pytel.

A analityk zajmujący się od kilkunastu lat Rosją i Europą Wschodnią dodaje:

- Raczej nie chodzi im uderzenie w rząd, bo rząd PiS realizuje rosyjską politykę, czyli skłóca Polskę z Zachodem. Gdyby im chodziło o obalenie rządu, to zajęliby się Mariuszem Błaszczakiem, którego pozycja jest dużo mocniejsza niż Dworczyka. A dlaczego robią to w Polsce? Niestety obawiam się, że ma to związek z niskim poziomem kompetencji rządzących.

Szymon Jadczak

szymon.jadczak@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl