Prezes PSL, Władysław Kosiniak Kamysz i Jacek Olczak, prezes Philip Morris International, Aleksey Gulyaev, Angelika Sętorek, Filip Naumienko, East News, Getty Images, WP
Tekst: Paweł Figurski i Patryk Słowik
- W trakcie prac nad ustawą antytytoniową wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz oraz dwaj wiceministrowie z PSL spotkali się z prezesem Philip Morris International - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Może to budzić wątpliwości ze względu na potencjalny konflikt interesów - wskazują eksperci.
- Ministerstwa zarządzane przez PSL, mimo upływu terminu na wdrożenie unijnych regulacji, dążą do opóźnienia wprowadzenia zakazu sprzedaży wyrobów tytoniowych z aromatem, co może opóźnić proces o kilka lat. Dla branży to kluczowa sprawa.
Spotkanie nie zostało odpowiednio upublicznione. - Nawet jeśli naprawdę podczas spotkania wicepremiera Kosiniaka-Kamysza z prezesem Philipa Morrisa nie rozmawiano o projekcie ustawy antynikotynowej, to wrażenie jest złe - zaznacza prawnik Krzysztof Izdebski. - Ta sprawa to kolejna okazja, by przypomnieć, że w rozwiniętych demokracjach kalendarze najważniejszych polityków są jawne.
OD REDAKCJI: Już po publikacji poniższego tekstu politycy Koalicja Obywatelskiej zapewniali, że mimo kuluarowych działań PSL, antynikotynowe prawo, które jest realizacją dyrektywy unijnej, "przejdzie" w rządzie i parlamencie.
Projekt ustawy, który przygotowało Ministerstwo Zdrowia, przewiduje wprowadzenie zakazu sprzedaży tzw. nowatorskich wyrobów tytoniowych z charakterystycznym aromatem. To nasze zobowiązanie unijne.
I choć termin na wdrożenie przepisów do polskiego prawa już upłynął, resorty rolnictwa oraz rozwoju chcą odwlec wejście w życie nowych regulacji nawet o kilka lat. W tym czasie przepisy wdrożyło ponad 20 państw członkowskich Unii Europejskiej.
Przychodzi prezes do wicepremiera
18 czerwca 2024 r. w gabinecie wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza doszło do spotkania, w którym wzięli udział wspomniany Kosiniak-Kamysz, wiceminister rozwoju i technologii z PSL-u Jacek Tomczak, wiceminister rolnictwa z PSL-u Stefan Krajewski, a także gość specjalny - Jacek Olczak, czyli prezes Philip Morris International. PMI to gigantyczny koncern tytoniowy (według większości rankingów drugi największy na świecie, po China National Tobacco Corp., które działa głównie na rynku chińskim), Olczak jest jego prezesem na cały świat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rak płuc - zabójca numer 1
Na stronie internetowej Ministerstwa Obrony Narodowej, któremu przewodzi Kosiniak-Kamysz, nie umieszczono informacji o spotkaniu.
Próżno jej także szukać na profilach rządowych na Facebooku oraz X (dawniej Twitter - red.), mimo że umieszczanych jest po kilka informacji dziennie. Nie wspomniał o spotkaniu w swoich mediach społecznościowych także sam wicepremier. Choć zazwyczaj informuje obywateli niemal codziennie, gdzie był i z kim się spotkał, tego dnia akurat zrobił sobie przerwę od mediów społecznościowych.
Jedynie w zakładce "Aktualności" na stronie internetowej PSL-u znaleźliśmy niewielką wzmiankę o spotkaniu.
Czytamy, że minister obrony narodowej spotkał się z przedstawicielami Philip Morris International, jednego z największych amerykańskich inwestorów obecnych w Polsce od lat 90. Dyskutowano o tym, jak obecność międzynarodowego biznesu wpływa na regionalne bezpieczeństwo. Omówiono strategiczne inwestycje amerykańskich firm w polską gospodarkę, ze szczególnym uwzględnieniem decyzji Philip Morris dotyczących fabryki w Krakowie (Kosiniak-Kamysz jest z Krakowa - red.).
Gdy spytaliśmy rzecznika prasowego PSL-u o spotkanie - nic nie wiedział, odesłał nas do Ministerstwa Obrony Narodowej.
MON odpowiedziało po kilku dniach, że faktycznie do spotkania doszło. Resort potwierdził, że odbyło się w gabinecie wicepremiera w KPRM, a podczas rozmowy nie poruszano żadnych wątków legislacyjnych dotyczących branży tytoniowych.
Bliźniaczych odpowiedzi udzieliło nam biuro prasowe Philipa Morrisa: spotkanie było, wzięli w nim udział wicepremier i prezes Olczak oraz wiceministrowie rolnictwa i rozwoju, nie dyskutowano o kwestiach legislacyjnych.
Z wiceministrem Jackiem Tomczakiem rozmawialiśmy telefonicznie w czwartek 11 września. Pytany, czy spotkał się z Jackiem Olczakiem, odpowiedział, że nie wie, kto to jest, nie ma fotograficznej pamięci. Dalej stwierdził, że nie pamięta takiego spotkania i poprosił o przesłanie pytań do biura prasowego ministerstwa rozwoju. Resort poinformował, że nie było to żadne indywidualne spotkanie z Jackiem Olczakiem.
Ministerstwo pisze, że w spotkaniu "uczestniczyło także wiele innych osób: przedsiębiorcy, przedstawiciele izb gospodarczych oraz ministrowie rządu, a także był tam pan Jacek Olczak", a po szczegóły odsyła na stronę PSL. Tam, jak już wspomnieliśmy, widnienie informacja o spotkaniu tylko z przedstawicielem PMI. O innych przedsiębiorcach nie ma słowa.
Ministerstwo rozwoju zapewnia, że tematy legislacyjne nie były tematyką tego spotkania.
Koniec ze smakowym paleniem
15 maja 2024 r. Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, czyli - mówiąc potocznie - projekt nowelizacji ustawy antynikotynowej.
Przepisy w Polsce są dziś bowiem takie, że nie wolno sprzedawać zwykłych papierosów z aromatami. Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, by aromatyzowane były inne wyroby tytoniowe, w tym e-papierosy oraz tzw. wyroby nowatorskie.
Wśród tychże wyrobów nowatorskich najpopularniejsze są podgrzewacze tytoniu. Na polskim rynku najpopularniejszy jest IQOS, dzieło Philipa Morrisa.
Ministerialny projekt ustawy przewiduje wprowadzenie zakazu sprzedaży wyrobów z tzw. charakterystycznym aromatem - czyli koniec z wkładami niwelującymi posmak tytoniu o "smakach" m.in. miętowym, limonki, jagodowym czy malinowym.
Dla producentów podgrzewanych wyrobów tytoniowych to tragiczna informacja. Zgodnie bowiem z analizami Biura ds. Substancji Chemicznych nowatorskie wyroby tytoniowe z aromatem charakterystycznym stanowią ok. 80 proc. tego rynku. Innymi słowy: 8 na 10 osób stosujących podgrzewacz tytoniu wybiera wkład z aromatem.
Z podgrzewaczy tytoniu zaś korzysta w Polsce ok. 1,5 proc. dorosłych Polaków. Mowa więc o rynku wartym miliardy zł rocznie.
Rynek podgrzewaczy to trochę ponad 10 proc. całego rynku tytoniowego w Polsce. Odsetek ten z roku na rok rośnie.
Na polskim rynku - zarówno ogółem, jak i samych podgrzewaczy - największy jest Philip Morris. Ze sprawozdania finansowego jednej ze spółek Philipa Morrisa (Philip Morris Polska Distribution) wynika, że w 2023 r. udział rynkowy spółki w sprzedaży papierosów wyniósł 37,9 proc.
Gdy mowa tylko o alternatywnych metodach palenia i podgrzewaczach, przewaga Philipa Morrisa nad konkurencją jest wielka. W 2021 r. IQOS, czołowy projekt koncernu, odpowiadał za 97-98 proc. udziałów na polskim rynku podgrzewaczy. Co warto dodać, każdej firmie z branży zależy na kształcie przepisów dotyczących podgrzewaczy i wkładów do nich - zmiany jednakowo dotykają wszystkich graczy.
Ministerstwo Zdrowia - czy chciało, czy nie - musiało przygotować projekt ustawy.
Przyjęty w Unii Europejskiej "Europejski plan walki z rakiem" przewiduje wdrażanie mechanizmów ograniczających używanie tytoniu. Jednym z elementów tego planu walki było przyjęcie w czerwcu 2022 r. unijnej dyrektywy dot. podgrzewanych wyrobów tytoniowych.
Polska powinna ją wdrożyć do 23 października 2023 r. Mamy więc spore opóźnienie, które wiąże się z ryzykiem nałożenia na Polskę sankcji, z karami finansowymi za niewdrożenie dyrektywy włącznie. Komisja Europejska już ostrzegła Polskę, że nie ma zgody na dalsze zwlekanie z wdrożeniem nowych przepisów.
PSL: Za krótka przerwa na papierosa
Opublikowany przez Ministerstwo Zdrowia projekt ustawy przewidywał, że producenci dostaną trzy miesiące po wejściu w życie ustawy na wycofanie ze sprzedaży podgrzewanych wyrobów tytoniowych posiadających aromat charakterystyczny. Resort zdrowia uznał, że to wystarczający termin. Raz, że zanim ustawa zostanie przyjęta, jeszcze kilka, a być może nawet kilkanaście tygodni upłynie. A dwa - globalne koncerny tytoniowe znają przecież unijną dyrektywę i muszą wiedzieć, że czas sprzedaży aromatyzowanych wkładów do podgrzewaczy dobiega końca.
Projekt resortu zdrowia został jednak bardzo mocno oprotestowany przez dwa inne ministerstwa - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, którym zarządza Czesław Siekierski z PSL-u, oraz Ministerstwo Rozwoju i Technologii, któremu przewodzi Krzysztof Paszyk z PSL-u.
12 czerwca 2024 r. wiceminister rozwoju Waldemar Sługocki (już nie jest wiceministrem - premier Donald Tusk odwołał go ze stanowiska za to, że Sługocki nie stawił się na głosowaniu w Sejmie w sprawie aborcji; wiceminister był w tym czasie na wyjeździe służbowym w USA) wskazał, że trzymiesięczna vacatio legis jest zdecydowanie za krótka.
Dodatkowo spostrzegł, że przed Trybunałem Sprawiedliwości UE toczą się dwa postępowania dotyczące dyrektywy zakazującej aromatów w tytoniu do podgrzewania, zainicjowane w państwach, które już w najlepsze dyrektywę wdrożyły
Sługocki - zaznaczając, że występuje w imieniu ministra Krzysztofa Paszyka - zasugerował, by zaczekać ze zmianami legislacyjnymi w Polsce do rozstrzygnięcia spraw przed TSUE. W praktyce może to potrwać nawet kilka lat.
Co ciekawe, tego samego 12 czerwca 2024 r. z Ministerstwa Rozwoju i Technologii wyszło drugie pismo dotyczące tego samego projektu ustawy. To zostało podpisane przez wiceministra Jacka Tomczaka z PSL-u. Z brzmienia pisma wynika, że Tomczak nie miał pojęcia, iż ministerstwo, w którym jest wiceministrem, wysłało już swoje uwagi do projektu. Ministerstwo rozwoju wskazuje z kolei, że pisma zostały przygotowane przez dwa różne departamenty.
Powiela bowiem to, na co wskazywał Sługocki: że trzeba wydłużyć terminy wejścia w życie ustawy, najlepiej do czasu rozstrzygnięcia spraw przed unijnym trybunałem.
Tomczak jednak idzie dalej. Pokazuje, że wejście w życie nowych przepisów będzie stanowiło duży ubytek dla Skarbu Państwa (spadek sprzedaży tytoniu przełoży się na mniejsze wpływy z akcyzy), a także wskazuje, że "w aspekcie utraconych dochodów należy także ująć kilka tysięcy gospodarstw rolnych zajmujących się uprawą tytoniu, których dochody niewątpliwie zostaną uszczuplone na skutek spadku popytu na tytoń na skutek wycofania 80 proc. produktów z kategorii nowatorskich wyrobów tytoniowych".
Dalej zaś Tomczak ostrzega, że "duże firmy tytoniowe rozważają wycofanie się ze swoich inwestycji w budowę nowoczesnych fabryk wyrobów nowatorskich, kreujących nowe miejsca pracy, gwarantujące wpływ dochodów podatkowych i umożliwiające stały zbyt producentom tytoniu".
Skąd ma takie informacje i jakie analizy to potwierdzają - nie podaje.
Wiadomo za to, że w toku konsultacji projektu niemal identyczne zastrzeżenia sformułowały Krajowe Stowarzyszenie Przemysłu Tytoniowego, w którego skład wchodzą największe koncerny tytoniowe działające na polskim rynku (Philip Morris Polska, British American Tobacco Polska Trading, Imperial Tobacco Polska oraz JTI Polska) oraz Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie, której członkiem jest Philip Morris Polska.
Wątpliwości Michała Kołodziejczaka
7 czerwca 2024 r. uwagi do projektu ustawy przekazało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Podpisany pod nimi jest wiceminister Michał Kołodziejczak, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Kołodziejczak podnosi podobne argumenty - że vacatio legis będzie za krótka oraz że przed TSUE toczą się postępowania.
Kołodziejczak wskazuje także, że producenci podgrzewanych wyrobów, po wejściu w życie ustawy, będą traktowani gorzej niż producenci e-papierosów i saszetek nikotynowych.
"Takie rozwiązanie jest niekorzystne i dyskryminujące z punktu widzenia polskich plantatorów tytoniu. Przyjmowane rozwiązania będą sprzyjały wzrostowi konsumpcji wyrobów nikotynowych beztytoniowych" - zaznacza.
I - na marginesie - ma rację, bo niezależni eksperci, w tym naukowe towarzystwa lekarskie, również zwracają uwagę, że polskie państwo niewystarczająco walczy z e-papierosami z dodatkami smakowymi.
Dziewięć miesięcy - to za krótko
Ministerstwo Zdrowia po przeanalizowaniu uwag postanowiło jedną z nich uwzględnić - i wydłużyć okres na wycofanie ze sprzedaży aromatyzowanych wyrobów do podgrzewania. W opublikowanej na początku sierpnia drugiej wersji projektu trzymiesięczny termin zamieniono na dziewięciomiesięczny.
To jednak polityków PSL-u nie satysfakcjonuje.
27 sierpnia Czesław Siekierski, minister rolnictwa, postanowił osobiście napisać do Karoliny Ostrzyniewskiej, sekretarz Komitetu ds. Europejskich w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
W piśmie zauważa, że gdy wycofywano ze sklepów papierosy z aromatem mentolowym, obowiązywał czteroletni okres przejściowy. Apeluje więc do KPRM o to, by i w tym wypadku okres przejściowy był dłuższy niż dziewięć miesięcy. Tym bardziej że - co podkreśla Siekierski - na zmianie najbardziej ucierpią polscy plantatorzy tytoniu.
Polski Związek Plantatorów Tytoniu zresztą oprotestował projekt ustawy w podobny sposób. Siedziba Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu znajduje się 130 metrów od siedziby jednej ze spółek Philip Morrisa, sam związek zaś wielokrotnie przedstawiał publicznie stanowiska zbieżne z poglądami prezentowanymi przez największe koncerny tytoniowe.
Projekt ustawy niebawem trafi na posiedzenie rządu. Nie wiadomo jeszcze czy i w jakim kształcie zostanie skierowany do Sejmu.
Branża tytoniowa jak pornograficzna
Czy to, że wicepremier i wiceministrowie spotkali się z prezesem globalnego koncernu tytoniowego w trakcie prac legislacyjnych nad ustawą, która będzie miała istotny wpływ na funkcjonowanie tego koncernu w Polsce, jest w porządku?
Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego, uważa, że nie.
- Nawet jeśli naprawdę podczas spotkania wicepremiera Kosiniaka-Kamysza z prezesem Philipa Morrisa nie rozmawiano o projekcie ustawy antynikotynowej, to wrażenie jest złe - zaznacza. I dodaje, że przecież czasem nie trzeba wprost rozmawiać o danej kwestii.
- W toku prac legislacyjnych rozmowa o potencjalnych inwestycjach np. w nową fabrykę też przecież pośrednio jest rozmową o prawie - zauważa Izdebski.
Jego zdaniem kłopotliwe jest też to, że informacja o spotkaniu członków rządu z Jackiem Olczakiem nie była właściwie przekazana opinii publicznej.
- Skoro do spotkania doszło w KPRM, to informować o tym powinny służby prasowe rządu, a nie partii politycznej, której przewodzi wicepremier. Dodatkowo ta sprawa to kolejna okazja, by przypomnieć, że w rozwiniętych demokracjach kalendarze najważniejszych polityków są jawne: wiadomo z kim się spotykają i po co - wskazuje Krzysztof Izdebski.
I dodaje, że mamy również fatalne przepisy lobbingowe. - Chociaż to spotkanie miało prawdopodobnie taki charakter, prawo nie przewiduje, by pracownicy podmiotu wpływającego na procesy decyzyjne musieli sprawozdawać swoje spotkania z politykami czy w ogóle rejestrować się jako lobbyści - zaznacza rozmówca.
Na spotkaniu polityków z przedstawicielem branży tytoniowej suchej nitki nie zostawia prof. Łukasz Balwicki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, autor publikacji naukowych nt. kontroli produktów tytoniowych i specjalista zdrowia publicznego.
- To jest przede wszystkim złamanie przepisów wiążących Polskę, bo jesteśmy sygnatariuszem Ramowej Konwencji WHO o ograniczeniu używania tytoniu i w artykule 5.3 tejże konwencji zobowiązaliśmy się do unikania niepotrzebnych kontaktów z firmami tytoniowymi. Dlatego są te zapisy, bo udowodniono, że jedną ze strategii przemysłu tytoniowego na funkcjonowanie na rynku i zdobywanie nowych klientów jest posiadanie dobrych relacji z rządem - wyjaśnia prof. Balwicki.
- W wielu krajach na Zachodzie przemysł tytoniowy ma taką łatkę jak przemysł pornograficzny. I tak się go traktuje. To nie jest gałąź, w którą powinniśmy teraz inwestować, cieszyć się, że się rozwija, a my z nią współpracujemy. Chociażby Polak był na czele globalnej firmy. Po prostu - nie. Bo co nam przyjdzie z rozwoju branży tytoniowej? Nic. Trzeba ten obszar traktować jak chorobę zakaźną i trzymać się z daleka - dodaje.
Paweł Figurski i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski
Napisz do autorów:
Paweł Figurski - pawel.figurski@grupawp.pl
Patryk Słowik - patryk.slowik@grupawp.pl