Radosław Fogiel i Jarosław Kaczyński, PAP
Na spotkanie w centrum Warszawy nie przyjeżdża jak Bartłomiej Misiewicz błyszczącą limuzyną, a rowerem z uruchomionego przez warszawski ratusz systemu wypożyczalni Veturilo. Wygląda jak młody biznesmen, elegancko ubrany, ze starannie przystrzyżoną brodą. Zanim się ze mną spotkał, musiał zapytać rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek, czy może udzielić wywiadu. Po tygodniu mogliśmy porozmawiać.
- Potrafi pan wymienić jedną złą cechę Jarosława Kaczyńskiego? – pytam go trochę żartem.
- Trudne pytanie. Nie obsługuje smartfona, ale czy to wada? Gdybym zapytał szefa, co sam sobie może zarzucić, to pewnie powiedziałby, że wzrost (śmiech). Ma do tego duży dystans - mówi mój rozmówca.
Radosław Fogiel ma 35 lat. Od ośmiu jest prawą ręką Jarosława Kaczyńskiego. Zasiada też we władzach Europejskich Młodych Konserwatystów, największej organizacji skupiającej prawicową młodzież w Europie.
"Rano wstawać nie trzeba"
Jest także dyrektorem biura poselskiego prezesa PiS. Przez tydzień próbowałam się dodzwonić pod numer telefonu podany wyborcom na stronie sejmowej Jarosława Kaczyńskiego. Nikt nie odbierał. - Faktycznie jest czasami trudno. Z dwóch powodów. Od ostatnich wyborów telefon się urywa, dzwoni po kilkaset osób dziennie i czasem centralka telefoniczna po prostu wysiada. Poza tym nieustannie dzwoni do nas pewna pani, która wykręca wszystkie numery po kolei. To jakaś obsesja, rozłącza się i dzwoni ponownie. Potrafi to robić kilka razy na minutę, kompletnie blokując linię. Wtedy czasem musimy wyłączyć telefon na chwilę - tłumaczy Fogiel.
Praca z Jarosławem Kaczyńskim do lekkich nie należy. Na szczęście nie trzeba zaczynać skoro świt. - Tak jak mój szef, nie znoszę rano wstawać. Dzięki temu, że nie przyjeżdża on do pracy zbyt wcześnie, mogę przychodzić na 10:00. Rzadko się zdarza, że kończę później niż o 21:00. Czasem wychodzę po prezesie, ale nie jest to regułą. Wtedy zostaje w biurze któryś z asystentów. Jeśli wiem, że nic już ode mnie nie będzie chciał tego dnia, to mogę kończyć pracę - mówi Fogiel.
- Jesteście na ty? – pytam.
- Szef pół żartem mówi, że do czterdziestki jest się młodzieżą i nie można być do końca poważnie traktowanym. Dlatego na ty przechodzi ze starszymi osobami.
- Jakim jest szefem?
- Bardzo dobrym, ale i wymagającym. Ma rygor pracy. Nie jest rannym ptaszkiem, przychodzi o 10-11:00, ale pracuje ciągiem cały dzień, a kończy w domu późno w nocy. Bez problemu można do niego zadzwonić o północy. Dopiero o drugiej w nocy miałbym wątpliwość, czy wypada to zrobić, ale bliżsi współpracownicy bez problemu dzwonią grubo po północy. Jest dobrym szefem pod tym względem, że zawsze wie, czego chce. Ale i otwartym na sugestie czy zmiany – opowiada Fogiel.
Kto wypił wino mszalne
Asystent prezesa PiS pochodzi z Radomia. Skończył tam liceum katolickie im. Św. Filipa Neri. – Był jednym z wyróżniających się uczniów. Miał bardzo dobre stopnie, zwłaszcza z przedmiotów humanistycznych. Historia była jego mocną stroną – mówi Wirtualnej Polsce ks. Mirosław Prasek, dyrektor liceum.
Fogiel do tej pory utrzymuje kontakty z wychowawcą. W ubiegłym roku był na zjeździe absolwentów. – Nie kryje się ze swoimi katolickimi poglądami. Ma swoje zdanie i jest konsekwentny. Był kuszony stanowiskami w samorządzie, ale pozostał wierny swoim poglądom i nie dał się namówić – mówi ks. Prasek.
Koledzy Fogla z liceum wspominają, że nosił długie włosy i słuchał ciężkich brzmień. Poza tym, że bardzo dobrze się uczył, zasłynął jeszcze jednym. - W szkole wybuchła afera związana z kradzieżą wina mszalnego. Ktoś włamał się do pomieszczenia, gdzie było przechowywane i wyniósł butelkę. Było o tym głośno przez kilka tygodni. Zrobił to Radek z kilkoma kolegami. Mówiło się, że wino wypili w pobliskim zagajniku – wspomina jeden z jego szkolnych kolegów.
Ks. Prasek nie pamięta tego wydarzenia. – Nie wydaje mi się to prawdopodobne, ponieważ wino zawsze było pod kluczem. Tak, by uczniowie nie mieli do niego dostępu – mówi.
Pytam o to Radosława Fogla. Wybucha śmiechem. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, ale rzeczywiście było tak, że kiedyś zniknęła butelka wina mszalnego. Spuśćmy na to zasłonę milczenia.
"Mury" do kołyski
Polityka zawsze była obecna w domu Foglów. Mama Radosława działała w lokalnej "Solidarności", w szpitalu, gdzie wówczas pracowała jako psycholog. - Urodziłem się w stanie wojennym, mama słuchała wtedy Jacka Kaczmarskiego i śpiewała mi "Mury" jako kołysankę. Od małego przesiąkłem więc polityką – mówi asystent Kaczyńskiego.
W 2000 roku, w wyborach prezydenckich, mógł głosować po raz pierwszy w życiu. Jego głos dostał Janusz Korwin-Mikke. Z list Unii Polityki Realnej do Sejmu startował też ojciec asystenta Kaczyńskiego Mariusz Fogiel. Jednak bez powodzenia.
W klasie maturalnej postanowił zaangażować się w politykę. - AWS umierała w męczarniach, powstawały PO i PiS. Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości. Swoimi działaniami przykuwał uwagę. PO nie odpowiadała mi z powodu Olechowskiego i jego współpracy ze służbami PRL. Bliżej było mi do PiS – wspomina.
W czasie kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w 2001 roku na jednej z radomskich ulic podszedł do chłopaków, którzy zbierali podpisy pod listami poparcia. Zapytał, czy może jakoś pomóc. Skierowali go do sztabu partii. - Czekał tam na mnie facet w typie hipisa. Sam miałem wówczas długie włosy. Od razu stwierdził, że się dogadamy. Tak już tam zostałem i pomagałem aż do wyborów – mówi.
Zaczął studia na Uniwersytecie Warszawskim, kierunek socjologia. Kilka miesięcy po przegranych przez PiS wyborach trafił do warszawskiego biura PiS na Nowogrodzką. Jego pierwszym szefem był Michał Kamiński, były spin doktor ugrupowania. Fogiel był jego asystentem, gdy polityk dostał się do Parlamentu Europejskiego. Zaangażował go także do pracy w Kancelarii Premiera, gdy szefem rządu został Kazimierz Marcinkiewicz, a następnie Jarosław Kaczyński. – Zupełnie go nie pamiętam. Może gdybym zobaczył zdjęcie, to wiedziałbym, o kogo chodzi – odpowiada Kamiński, gdy pytam go o Fogla. - Staraliśmy się, żeby u Marcinkiewicza nie pracował nikt z Nowogrodzkiej, z PiS, ale kilka młodych osób zabraliśmy – dodaje.
Zastąpił "panią Basię"
W 2007 roku PiS straciło władzę, a Fogiel pracę w Kancelarii Premiera. Na pocieszenie został mu mandat radnego Radomia. Miał wtedy kilka miesięcy oddechu od wielkiej polityki z powodu kontuzji kolana, której nabawił się na nartach. Wrócił w 2008 roku i od razu został asystentem jednego z najbliższych współpracowników prezesa PiS – Adama Lipińskiego.
Działał także w młodzieżówce PiS Forum Młodych. – Współpracowaliśmy razem w centrali PiS oraz w Forum Młodych PiS. Zawsze pomocny i świetnie się z nim dogaduje. Sumienny i poukładany. Od lat zajmuje się kwestiami polityki zagranicznej, na czym bardzo dobrze się zna – mówi Wirtualnej Polsce Paweł Szefernaker, przewodniczący Forum Młodych PiS, minister w Kancelarii Premiera.
W 2009 roku odszedł jeden z asystentów Jarosława Kaczyńskiego. Stanowisko zaproponowano Foglowi. Od tamtej pory pracuje z prezesem PiS. Jest dyrektorem jego biura poselskiego, zastąpił na tym stanowisku słynną "panią Basię" z "Ucha prezesa". - Pani Barbara, dyrektor biura prezydialnego PiS, została najbardziej skrzywdzona w "Uchu Prezesa". Ludzie spoza partii jej nie znają, ponieważ nie zajmuje eksponowanego stanowiska. Stąd jest najmniej realna ze wszystkich postaci, które tam występują. Tak naprawdę jest pełna taktu, wyczucia. Nigdy nie da nikomu odczuć, że jest niemile widziany lub że przyszedł bez uprzedzenia. Ma złotą rękę do pracy z dokumentami, co jest bardzo istotne w funkcjonowaniu partii, i świętą cierpliwość. W środku nocy potrafiłaby powiedzieć, gdzie jest konkretny dokument, i wiem, że będzie w nim dokładnie to, czego szukam - mówi Fogiel.
Prowadzenie biura prezesa to przede wszystkim płynące szerokim strumieniem listy od wyborców. W sumie przychodzi ich ponad 20 tysięcy rocznie. Ludzie liczą na wsparcie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie spadku, niesłusznego - ich zdaniem - wyroku czy problemów z prawem. Fogiel przyznaje, że nie da się odpisać każdemu.
Zaufanie szefa
Koledzy z PiS przyznają, że Fogiel jest oddany pracy dla partii. – Może pracować po kilkanaście godzin, jeśli tak trzeba, i nie będzie narzekał. Cieszy się bardzo dużym zaufaniem szefa. Zawsze wie, gdzie jest prezes i co robi w danej chwili – mówi polityk ugrupowania rządzącego.
- Potrafi się bawić do białego rana. Jest towarzyski, napije się, pożartuje, a następnego dnia jest gotowy do pracy - dodaje jeden z posłów. I podkreśla, że Fogiel zawsze bardzo dba o wygląd. - Ubiera się w sposób, który niekoniecznie jest kojarzony z politykami PiS. Jakiś rzucający się w oczy szal, dobrze dopasowany garnitur.
- Nigdy nie wykorzystał bliskiej współpracy z Jarosławem Kaczyńskim do osobistych celów. Wystarczy spojrzeć na to, z którego miejsca startował do Sejmu - mówi poseł PiS Krzysztof Łapiński. W 2015 roku Fogiel startował z Radomia, z szóstego miejsca. Zdobył 6968 głosów. By zasiąść na Wiejskiej, zabrakło mu 90. To spory skok, bo we wcześniejszych wyborach zagłosowało na niego 826 osób.
Jedyne wyróżnienie ze strony Jarosław Kaczyńskiego to wspólne zdjęcie na wyborczych billboardach w kampanii parlamentarnej w 2015 roku. Prezes PiS wychwalał go także w spocie. - Radosław Fogiel. Jego naprawdę świetnie znam. To szef mojego biura. To młodość, energia, kompetencje, rozeznanie międzynarodowe, języki. To wszystko, co jest dzisiaj potrzebne, żeby działać szczególnie na tym odcinku, bo reprezentuje nas w organizacjach młodzieżowych, w międzynarodowych organizacjach konserwatystów. Powinien być w parlamencie – mówił Kaczyński.
Fogiel jest także sekretarzem partyjnego Koleżeńskiego Sądu Dyscyplinarnego. Był w składzie orzekającym, gdy w 2011 roku PiS wyrzucało Zbigniewa Ziobrę, Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego. Polityków wykluczono za krytykę partii. - Gdy po wyborach Jacek Kurski do nas wrócił, przy pierwszym spotkaniu zażartowałem, że psuje mi statystyki. Nie miał do mnie żalu, że musiał opuścić PiS. Zresztą, jak go usuwaliśmy, to żegnał się słowami: do zobaczenia – przyznaje Fogiel.
Ostro o Kuźniarze
- Jak to się stało, że tyle lat jest pan przy najważniejszych politykach PiS i nie zajmuje eksponowanego stanowiska? – pytam.
- Zacząłem od bycia radnym miasta, potem sejmik wojewódzki, w ostatnich wyborach parlamentarnych miałem dobry wynik, otarłem się o poselstwo, co w moim wieku jest niezłym prognostykiem na przyszłość. Obserwowaliśmy wiele szybkich karier, które jeszcze szybciej się kończyły, na przykład Sławomir Nowak. Poczekam na swoją kolej – mówi.
- W PiS też takie były: Adam Hofman, Mariusz Kamiński… - przypominam.
- No tak. Oni nadal są moimi kolegami.
Fogiel rzadko występuje w mediach. Na swoim profilu na Twitterze raczej udostępnia wpisy innych. Wśród komentarzy najbardziej rzucają się w oczy słowa o dziennikarzu Jarosławie Kuźniarze, który zażartował z wypadku samochodowego premier Beaty Szydło i katastrofy smoleńskiej. "Okazuje się, że nie tylko oszukujący Walmarta burak, ale pozbawiona elementarnej kultury i ludzkich odruchów gnida – to oczywiście moja opinia" – napisał asystent prezesa PiS.
Fogiel jako radny sejmiku co roku składa oświadczenie majątkowe. Według ostatniego na koncie ma 16,5 tys. zł. Do tego 39-metrowe mieszkanie, wycenione na 325 tys. zł. W 2015 r. w ramach pracy dla PiS i sprawowania mandatu radnego zarobił łącznie niemal 130 tys. zł. Jest właścicielem renault laguny z 2005 roku.
Głos przeciwko ojcu
Pochodzi z rodziny piekarzy. Słynna na cały Radom i okolice piekarnia działa w tym samym miejscu, przy ul. Słowackiego, od 1910 roku. Teraz prowadzą ją ojciec i stryj Fogla. To dochodowy biznes. Jak wynika z oświadczenia jego ojca Mariusza, tylko w 2009 roku osiągnął przychód sięgający niemal 3 mln zł, dochód wyniósł ok. 992 tys.
Radosław Fogiel nie jest jedynym politykiem w rodzinie. Jego ojciec był radnym Radomia w tym samym czasie co syn, ale w konkurencyjnym ugrupowaniu "Radomianie Razem". Startował także jako kandydat na prezydenta miasta jako rywal polityka PiS Andrzeja Kosztowniaka. Mało kto wie, że asystent Jarosława Kaczyńskiego zagłosował… przeciwko swojemu ojcu.
- Ojciec chyba o tym wie, więc mogę się przyznać, że głosowałem na kandydata PiS. Uważałem, że nie mogę tego własnemu ojcu zrobić. On sam na początku nie chciał kandydować na prezydenta Radomia. Został trochę przymuszony przez współpracowników. Poza tym chciałem mu oszczędzić ataków. To nie jest miłe, kiedy czyta się na forum internetowym bzdury, gdy twój ociec startuje na prezydenta, że ma wnuki z nieślubnego związku, które jeszcze do tego zaniedbuje – mówi.
Mariusz Fogiel jednak na początku o tym nie wiedział. – Syn powiedział, że głosował na mnie (śmiech). Ma jednak swoje poglądy i zobowiązania, więc nie kłócimy się o to – mówi Wirtualnej Polsce.
Jako radni razem zasiadali w radzie miasta Radomia. – Syn był w obozie rządzącym, a ja w opozycji. Spieraliśmy się co jakiś czas – wspomina Mariusz Fogiel. Dodaje, że nigdy nie popierał PiS i jest już zdegustowany wszelką polityką. – Tylko raz zagłosowałem na te partię, a właściwie na syna, gdy startował na radnego – przyznaje.
Przy tej okazji Radosław Fogiel przytacza anegdotę, dotyczącą pracy z ojcem. - Żartował, że gdy będę przemawiał z mównicy, to wstanie i powie głośno: młody człowieku, kto cię tak wychował?! – mówi. Nigdy jednak tego nie zrobił i już raczej nie będzie takiej okazji. W ostatnich wyborach samorządowych Radosław Fogiel został wybrany do sejmiku województwa mazowieckiego.
W wolnym czasie Fogiel stara się nadrobić czytanie. Ostatnio kupił biografię słynnego podróżnika Tony'ego Halika. W dzieciństwie był jego fanem.
- Moją pasją są gry komputerowe: RPG i "strzelanki". Dopiero co skończyłem "Wiedźmina", uwielbiam też Gwiezdne Wojny – przyznaje.
- A rodeo lubisz? – pytam.
- Nie czytałem…
- Nie chodzi mi o książkę. Prezes Kaczyński wspominał, że nocami ogląda rodeo.
- (śmiech) Myślałem, że nie znam jakiejś książki Halika. A o rodeo sądzę, że prezes powiedział to z wrodzonym sobie sarkazmem.
Dziewczyna z SLD
Praca dla prezesa PiS sprawia, że Fogiel nie ma zbyt dużo czasu na życie prywatne. Kilka lat temu spotykał się z dziewczyną, która należała do… SLD. - Wyszliśmy z założenia, że poglądy się ma, nie trzeba ich w sposób ofensywny prezentować. Nie zgadzaliśmy się co do wielu spraw, ale to nie poglądy nas podzieliły. Cały czas mamy bardzo dobre relacje, ale nie udało mi się być na jej ślubie, bo byłem za granicą. Zawsze się śmialiśmy, że poznaliśmy się jak rządziła PO, więc połączyła nas niechęć do wspólnego wroga – mówi.
Może stąd wziął się jego dość liberalny jak na PiS stosunek do aborcji. - Nie zmieniałbym obecnego prawa. To jest sprawa sumienia, mam wątpliwości, czy politycy powinni o tym decydować. Poza wszystkim zmiana mogłaby być też szkodliwa z czysto politycznego punktu widzenia. Zwolennicy zaostrzenia aborcji mają rację moralną, ale nie jest to racja większości społeczeństwa, co trzeba uszanować, a polityka jest sztuką robienia tego, co realne.
To zaskakująca deklaracja w kontekście ostatnich słów Jarosława Kaczyńskiego, który na początku kwietnia stwierdził w "Gościu Niedzielnym", że "PiS w żadnym wypadku nie wycofuje się z dążenia do zakazu aborcji z powodu choroby dziecka. Jednak będziemy chcieli to przeprowadzić w sytuacji, która nie spowoduje tak ostrych protestów".
Kończąc rozmowę, pytam asystenta prezesa PiS o plany na przyszłość. - Jeśli mi nie wyjdzie w polityce, to jestem ubezpieczony. Mam zdany egzamin czeladniczy, dyplom piekarza. Na razie jednak mnie do tego nie ciągnie. Pochłonęła mnie polityka.
Chyba że dosięgnie go rodzinne fatum. – Gdy byłem młody, też uciekłem od tego biznesu. Firma jednak mnie potrzebowała i musiałem wrócić. Tak to u nas jest. Mam dwóch synów. Przydaliby mi się w piekarni, bo mam już swoje lata. Piekarnia może się o nich upomnieć – mówi Mariusz Fogiel.